Co robi statystyczny Polak, gdy Ukraina przegra mecz? Do tej pory myślałem, że pewnie ma to w nosie albo idzie na piwo. Oświecił mnie Michał Figurski. Statystyczny Polak gwałci Ukrainkę. Ale nie po prostu ją gwałci. Najpierw ją zwalnia z pracy. Bo statystyczny Polak zatrudnia statystyczną Ukrainkę, więc zawsze ma jakąś na podorędziu, żeby ją zwolnić i zgwałcić, gdyby ewentualnie rozgrywki futbolowe nie poszły po jego myśli. A przynajmniej zgwałciłby ją, gdyby nie była taka brzydka albo gdyby w ogóle wiedział, jak wygląda, bo pozwalałby jej podnieść się choć na chwilę z kolan. Nie wiem, czy bardziej powinny się obrazić Ukrainki, czy statystyczni Polacy.
No, ale dobrze. Mleko się rozlało. Powiedzieliśmy głupi żart, który nikogo nie rozśmieszył, za to sporo ludzi wkurzył. Sam wiem, jak to jest. Sam głupie żarty opowiadam. Przeważnie w niezbyt szerokim gronie, więc nie ma problemu. No, dobra. Może nie aż tak głupie. Nie wiem, co jest śmiesznego w gwałceniu sprzątających Ukrainek. No, ale dobrze. Przecież nie chodzi o prawdziwe gwałcenie, tylko o takie żarty ze statystycznych Polaków. Statystyczni Polacy, jak wiadomo, są strasznie okropni i nic, tylko gwałcą. Można by sobie tak nawet zażartować, że chyba jacyś statystyczni Polacy zgwałcili najwyraźniej obu panów, że tak ich teraz nie lubią i takie sobie okrutne żarty z nich stroją. Statystyki jednak tego nie potwierdzają. Mężczyźni rzadko są w Polsce gwałceni. Co do Ukrainek, nie wiadomo dokładnie. Pewnie te przebywające w naszym kraju nielegalnie rzadko zgłaszają gwałt policji. Zresztą nawet te przebywające legalnie mogą mieć z tym problem. Policja szacuje, że tylko 5 spośród 200 gwałtów jest jej zgłaszanych. Więc skoro Polki mają z tym problem, to tym bardziej Ukrainki mogą go mieć. Jednocześnie ocenia się, że większość niezgłaszanych gwałtów ma miejsce wśród osób bliskich, rodziny. Gdyby Wojewódzki i Figurski chcieli sobie pożartować, a jednocześnie trafić w sedno, to powinni żartować z Polaków gwałcących żony. Ale to już chyba mniej śmieszne, co nie, panowie?
Z jednej strony boli mnie, że te żarty były takie nieśmieszne. Z drugiej dziwi mnie, że gdy już sami autorzy zrozumieli, że ich żarty były nieśmieszne, to zamiast powiedzieć przepraszam, udają, że wszystko jest spoko. Ja wiem, trudno przyznać się do błędu, jak się jest takim zajebistym. Sam jestem zajebisty, więc wiem, ile bólu kosztuje, gdy się okazuje, że wcale nie zawsze i nie do końca. Jednak, gdy kilka osób powie mi, że zrobiłem coś głupiego, gotów jestem się nad tym zastanowić, a czasem nawet przedsięwziąć pewne kroki, żeby osobom poszkodowanym swoje zachowanie wynagrodzić. Trochę mnie dziwi, że Wojewódzki i Figurski nie są. W końcu to nie pierwsza taka sytuacja w ich karierze zawodowej. Zważywszy, że zajmują się na co dzień gadaniem, to od czasu do czasu musi się im noga powinąć. Przepraszanie powinni mieć już przećwiczone. Tym bardziej, że negatywnie o ich zachowaniu wyraża się nie tylko paru znajomych, ale trochę więcej osób. W jednej grupie na facebooku już prawie cztery tysiące. Można więc skumać, że coś jest nie tak. Tymczasem Kuba Wojewódzki mówi: „mogę przeprosić za swój poziom”. Pozostaje tylko czekać, aż to zrobi. Figurski niby przeprosił, ale szybko wytłumaczył: „Nie przeprosiłem za słowa, które padły w programie. Nie będę nikogo przepraszał za konwencję audycji. (…) Przepraszałem (…) za niewłaściwą interpretację”. Dość specyficznie przeprosiny. A może to dalsza część konwencji programu, w którym nabijamy się ze statycznych Polaków. Jak Polak przeprasza? Przepraszam, że jesteście tacy głupi i nie rozumiecie moich żartów. To by było nawet śmieszne, ale Figurski mówi to na poważnie. Co też w sumie jest śmieszne.
Na tym można by skończyć, ale na tym się sprawa nie kończy. Okazuje się, że Łukasz Warzecha czeka, aż zachowanie prezenterów skomentujemy na naszej stronie. Bardzo to miłe, że pomaga nam w redakcji witryny, ale jak będziemy potrzebowali pomocy redakcyjnej, to zadzwonimy. Swoją drogą to kolejny publicysta, który regularnie czytuje stronę Krytyki Politycznej (a przynajmniej tak twierdzi). Zaczynam podejrzewać, że nie znać komentarzy KP to wśród prawicowych publicystów swoisty obciach. I wszyscy z zapartym tchem czekają na nowy felieton Tomasza Piątka, Kingi Dunin czy Michalskiego. Czy napiszą o nas? A jeśli nie o nas, to o kim? Czemu jeszcze nie napisali o tym i o tamtym?
Pisze Warzecha: „sam korzystam z usług pani z Ukrainy, która jest z nami od ponad roku. Mamy do niej bardzo duże zaufanie, robi bardzo dobrą robotę i darzymy ją bardzo dużym szacunkiem”. To miłe, ale czy płaci pan za nią ZUS, panie publicysto? Czy ma ubezpieczenie zdrowotne? Co pan zrobił, żeby Ukraina i Polska podpisały umowy wzajemne o możliwości korzystania w drugim kraju ze zgromadzonych składek na ubezpieczenia społeczne? Szacunek fajna sprawa, ale nie dlatego Ukraińcy mają w Polsce problemy, bo nie robią dobrej roboty. Tylko dlatego, że są tanią i elastyczną (łatwą do zwolnienia) siłą roboczą (polskie prawo pozwala, a polscy pracodawcy korzystają). Zatrudnia pan panią z Ukrainy, żeby jej pomóc, czy dlatego, że pani z Polski trzeba by płacić więcej? A jeśli po to, żeby jej pomóc, to powinien chyba pan zmienić redakcje i przestać krzyczeć o wolnym rynku i homoseksualnym totalitaryzmie. Totalitaryzmu to doświadczyli pracownicy zatrudnieni w szwalni przez eksperta gospodarczego PJN. Niezgoda na tego rodzaju wyzysk powinna być niezależna od tego, jaką się partię popiera. Dlaczego więc nie czytałem jeszcze pana tekstów o chamstwie wolnego rynku? Czekam.