Dziadek Klepackiej, walcząc z nazizmem, jednocześnie działał na rzecz społeczności LGBT+. Czy byłby przeciwny założeniu hostelu interwencyjnego dla osób, które doświadczyły przemocy lub zostały bezdomne? Nawet jeśli nie zostały skrzywdzone z rąk nazistów? Nie wydaje mi się… No, chyba że w powstaniu walczył po stronie Hitlera.
„Mówię kategoryczne NIE dla promocji środowisk LGBT i będę bronić tradycyjnej Polski. Czy mój dziadek walczył o taką Warszawę w Powstaniu? Nie wydaje mi się…” – napisała na Facebooku utytułowana windsurferka Zofia Klepacka w ramach sprzeciwu przeciwko wprowadzeniu przez miasto Warszawa deklaracji LGBT+, która ma przeciwdziałać dyskryminacji osób nieheteroseksualnych.
Co prawda nie wiem, o co walczył dziadek sportsmenki, ale generalnie w powstaniu warszawskim chodziło o wyzwolenie Polski spod hitlerowskiej okupacji. Wiadomo też, że do nazistowskich obozów zagłady trafiali nie tylko Żydzi, ale również homoseksualiści. Nie da się więc nie zauważyć, że dziadek Klepackiej, walcząc z nazizmem, jednocześnie działał na rzecz społeczności LGBT+. Czy byłby przeciwny założeniu hostelu interwencyjnego dla osób, które doświadczyły przemocy lub zostały bezdomne? Nawet jeśli nie zostały skrzywdzone z rąk nazistów? Nie wydaje mi się… No, chyba że w powstaniu walczył po stronie Hitlera.
Co prawda powstanie upadło, ale naziści ostatecznie przegrali, więc wydawałoby się, że moglibyśmy skończyć z prześladowaniem osób ze względu na pochodzenie, religię czy orientację. Tak to też wyjaśniła dziennikarzom uczestniczka powstania warszawskiego, Wanda Traczyk-Stawska: „My w powstaniu walczyliśmy przede wszystkim o odzyskanie niepodległości naszej ojczyzny, ale także o to, co było dla nas najważniejsze. O to, żebyśmy byli traktowani nie jak podludzie, tylko żeby każdy z nas był człowiekiem godnym szacunku. O naszą godność ludzką. Że nie wolno nikogo nie szanować dlatego, że ma inny kolor skóry, inne poglądy czy orientację seksualną. O ile nie wyrządza nikomu krzywdy, ma prawo taki być”.
Najwyraźniej jednak inaczej uważa Zarząd Okręgu Warszawa Wschód Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, który za walkę z promocją LGBT+ postanowił odznaczyć sportsmenkę tytułem Honorowego Członka Związku. Teoretycznie tytuł ten powinien być przyznawany kombatantom i osobom nieposiadającym statusu kombatanta, ale działającym dla dobra związku i pamięci historycznej. Nic więc dziwnego, że Zarząd Główny Światowego Związku Żołnierzy AK, któremu podlega Okręg Warszawa Wschód, zamieścił na swojej oficjalnej stronie oświadczenie, w którym poinformował, że „nadanie tego zaszczytnego tytułu nastąpiło z rażącym naruszeniem statutu”. W końcu nie sposób nie zauważyć, że zdaniem Zofii Klepackiej Armia Krajowa walczyła w powstaniu o Warszawę wolną od osób LGBT, co nie tylko szkodzi dobremu imieniu związku, ale również pamięci historycznej.
Polska wśród homofobicznych liderów UE – ranking ILGA Europe
czytaj także
Tymczasem w założeniach programowych Światowego Związku Żołnierzy AK leży: „Dbałość o przyszłość Polski, jej rozwój i bezpieczeństwo. Stwierdzono podstawowe braki w wychowaniu młodego pokolenia, w poczuciu tożsamości narodowej, w wiedzy o prawdziwej i pełnej historii Polski – kraju, w którym mieszkają”. I nigdzie tam nie ma małym drukiem: „chyba że jesteś lesbą lub gejem”.
Właściwie jest wręcz przeciwnie. Gdybyśmy rzeczywiście chcieli dbać o poznanie prawdziwej i pełnej historii Polski, to powinniśmy na lekcjach historii przypominać, że 5–10% społeczeństwa stanowią osoby homoseksualne. Zważywszy że w AK działało prawie 400 tysięcy osób, możemy swobodnie założyć, że jakieś 20–40 tysięcy z nich było orientacji innej niż heteroseksualna. Może nawet dziadek Klepackiej?
czytaj także
Oczywiście w tamtych czasach mało kto się przyznawał do swoich skłonności, jeśli różniły się od dominujących, choć czasem bywało to tajemnicą poliszynela. Co nie zmienia faktu, że zdarzało się obnoszenie się ze swoją miłością do osoby tej samej płci, co swojego czasu przypomniała Elżbieta Janicka, cytując słynny passus z Kamieni na szaniec:
„Wziął moją rękę w swoją dłoń i trzymał mocno. Mówił: »Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział…«. Skarżył się na ból i mówił: »Tadeusz, jak rozkosznie, jak przyjemnie…«. (…) Jęczał z bólu, jednocześnie mówiąc, jak jest szczęśliwy i jak jest rozkosznie. Na chwilę zasnął. Koło 12 Janek obudził się, zawołał mnie, kazał usiąść obok siebie i uścisnąć serdecznie. Te chwile wynagradzały nam wszystko. Potem opowiadaliśmy sobie nawzajem jeden przez drugiego, a bliskość nasza była dla nas prawdziwą rozkoszą. Wreszcie kazał mi się położyć obok siebie, objął mocno głowę i zasnął (…). Mówił, że już będziemy szczęśliwi, że będziemy wreszcie mieszkać razem, że pojedziemy na wieś, gdzie w lecie spędzaliśmy dwa niezapomniane, szczęśliwe dni. (…) Gdy byliśmy razem, przyjemność mu sprawiało, gdy trzymałem go za ręce lub gładziłem ręką po głowie. Rozmowa była wtedy otwarta, szczera i żaden z nas nie krył wtedy swojej niewysłowionej radości i przyjaźni”.
czytaj także
Jeśli to nie jest promocja LGBT, to ja nie wiem, co to jest. A przecież jednocześnie część polskiej tradycji.
O homoseksualizm bywał podejrzewany również słynny kurier z Warszawy Jan Karski. Gdy amerykańskiemu wydawcy bardzo spodobał się tysiącstronicowy manuskrypt Tajnego państwa, zapytał autora, dlaczego nie poruszył spraw związanych z życiem osobistym. Jak pisze Łukasz Wojtysko w Dwutygodniku: „Karski odpowiedział, że nie mógł poruszyć, bo żadnego życia prywatnego nie miał. Houghton zasugerował wtedy, że dla czytelnika takie przemilczenie może oznaczać skrywany homoseksualizm”.
Co prawda Karski dał słowo, że takiej tajemnicy nie ma, to jednak, jak przypomina Wojtysko, był „zaprzątnięty własnym wyglądem do tego stopnia, że nie wystąpił przeciwko gettu ławkowemu (bojówkarze narodowcy używali drewnianych lasek, w które czasem wtykali żyletki; bijąc, nie tylko łamali kości, ale też zostawiali rany cięte na twarzach)”, a potem ożenił się z Polą Nireńską, która była przynajmniej bi, jeśli nie w ogóle homoseksualna. „Jej związki z kobietami były na pewno bardziej namiętne” – twierdzi autorka biografii tancerki, Weronika Kostyrko.
czytaj także
Oczywiście niektórym może się dalej wydawać, że nasi dziadkowie walczyli o Warszawę wolną od promocji LGBT+, a nawet, jak Rafałowi Ziemkiewiczowi, że do LGBT+ trzeba strzelać (oczywiście metaforycznie), bo to nowi naziści i bolszewicy, o czym świadczyć ma fakt, że ponoć środowiska te „chcą zadać jej [Klepackiej – przyp. red.] śmierć cywilną i odebrać wywalczone dla Polski medale”.
Co prawda nie pamiętam, żeby główną przewiną nazistowskich Niemiec było odbieranie Polakom medali, a śmierć ludziom zadawali – zdaje się – nie tylko cywilną. Zresztą Zofia Klepacka bynajmniej na martwą nie wygląda, a nawet całkiem żywo na Facebooku dziwi się, że spotyka ją hejt, kiedy ona tylko wystąpiła w obronie tradycyjnej rodziny.
czytaj także
Co prawda nie popieram hejtowania nikogo, nawet jeśli wygłasza obraźliwe i urągające rozumowi poglądy, ale nie sposób nie zauważyć, że skoro sportsmenka jest taką obrończynią tradycyjnego modelu rodziny, to może powinna porzucić karierę i zająć się opieką nad dziećmi? Bo wychowywane głównie przez tatusia mogą wyrosnąć na sami wiecie co.
Z powodu nienawistnego i obraźliwego felietonu w obronie Zofii Klepackiej portal Interia zerwał współpracę z Rafałem Ziemkiewiczem, co publicysta skomentował słowami: „Tęczowi faszyści wygrali potyczkę, ale nie wątpię, że wojny z normalnymi Polakami nie wygrają”. Kimkolwiek są normalni Polacy i czy rzeczywiście mamy do czynienia z wojną, trochę nie wiem, ale chyba nie są tacy normalni, skoro chcą wojować z tęczą.
Do nazistowskich obozów zagłady trafiali nie tylko Żydzi, ale również homoseksualiści.
Chciałbym za to przypomnieć słowa Karskiego, że nie każda wojna ma sens: „Z własnego doświadczenia i na podstawie tego, co wiemy o kulisach wojny, powtarzam od lat: nasza konspiracja popełniła błąd, szafując życiem tylu tysięcy dziewcząt i chłopców, którzy nie powinni byli wówczas brać udziału w wojnie”.
Polecałbym jednak słuchać Karskiego, zamiast samozwańczych żołnierzy Klepackich i Ziemkiewiczów, którzy w żadnej wojnie udziału nie brali.
Swoją drogą, najlepiej o poziomie empatii Klepackiej świadczy fakt, że chce więcej kasy na sport, zamiast na pomoc osobom, które naprawdę mierzą się z życiowymi dramatami i przemocą. Apeluje: „Panie Prezydencie, może się Pan lepiej weźmie za sport w Warszawie, który kuleje?”. Aż chciałoby się zapytać sportsmenki, czemu widzi hostel interwencyjny w oku brata swego, a Stadionu Narodowego w swoim już nie dostrzega. Czy naprawdę trzeba go wypełnić wodą i zamienić w basen do surfowania, żeby windsurferka była zadowolona?