Antoni Macierewicz staje się najbardziej prorosyjskim ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
„Głównym rodzajem broni rosyjskiej, decydującym o dotychczasowej trwałości Rosji, jej sile i ewentualnych przyszłych zwycięstwach, nie jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową”. (za: Włodzimierz Bączkowski, Uwagi o istocie siły rosyjskiej)
Minister Macierewicz nie zna się specjalnie na obronności, nawet nie udaje, że jest dyplomatą. Cała jego działalność jako szefa Ministerstwa Obrony Narodowej jest podporządkowana konfliktowi, dezinformacji, osłabieniu naszej pozycji w Europie, podkopywaniu morale wojska i obniżeniu zdolności obronnych naszego państwa.
Antoni Macierewicz lubi otaczać się ludźmi młodymi, którzy nie odznaczają się specjalną bystrością umysłu. Najsłynniejszym z nich okazał się Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON, który bez ukończonych studiów wyższych został powołany do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Macierewicz wykorzystywał Misiewicza do upokarzania wojska i osłabiania jego morale. Publicznie wręczył mu podczas Święta Wojska Polskiego złoty medal, później w wojskowym jeepie odbierał saluty od żołnierzy należne ministrowi. Drugim młodym źrebięciem w stajni Antoniego jest wiceminister Bartosz Kownacki, którego minister używa do próby upokorzenia naszych sojuszników. Po zerwaniu negocjacji z Francją na temat zakupu śmigłowców Kownacki zabłysnął jakże błyskotliwym stwierdzeniem, że Polacy uczyli Francuzów jeść widelcem.
Bezgraniczna głupota tej wypowiedzi wiceministra nie była niczym zaskakującym dla uważnych obserwatorów publicznej debaty.
Był to wszak polityk, który kilka lat wcześniej zasłynął jakże odważną wypowiedzią na temat wydarzeń podczas Marszu Niepodległości: „Płonie pedalska tęcza na Placu Zbawiciela. Ciekawe ile jeszcze kasy wyda bufetowa na jej renowację zanim zdecyduje się ją usunąć.”
Stawkę współpracowników Macierewicza zamyka minister Tomasz Szatkowski. Nie jest on co prawda tak młody jak reszta, ale również jest interesującą postacią. Był członkiem komisji weryfikacyjnej WSI, która ogłosiła światu nazwiska naszych agentów wywiadu na całym świecie. Pracował również jako wiceprezes firmy zbrojeniowej Bumar. Później zakładał think thank Narodowe Centrum Studiów Strategicznych. NCSS stał się sławny po opublikowaniu raportu na temat Obrony Terytorialnej, w której oddziały te miały być używane do tłumienia antyrządowych demonstracji. MON odciął się od raportu, a na stronie NCSS pojawiło się jego drugie wydanie. Pierwszego ze strony ściągnąć już nie sposób. Warto w związku z tym przypomnieć najważniejszą zmianę, której dokonano w drugim wydaniu. Zamiast sformułowania „wyposażona w broń maszynową umundurowana formacja paramilitarna może stanowić skuteczny środek zapobiegawczy (odstraszający) działaniom antyrządowym, a także wzmocni w wymierny sposób potencjał operacyjny formacji policyjnych w czasie pokoju” dziś znajdziemy w nim następujący fragment: „wyposażona w broń osobistą, umundurowana formacja paramilitarna, może stanowić skuteczny środek zapobiegawczy (odstraszający) działaniom destabilizującym i zagrażającym bezpieczeństwu państwa, związanym na przykład z kryzysem migracyjnym, czy tzw. zielonymi ludzikami, a także wzmocni w wymierny sposób potencjał operacyjny formacji policyjnych w czasie pokoju”.
Jednym z twórców NCSS jest również Jacek Kotas były wiceminister Obrony Narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. [Fragment tekstu został usunięty dnia 23 lutego 2020 roku, nota edytorska poniżej]
Z NCSS rekrutują się pułkownik Krzysztof Gaj i Grzegorz Kwaśniak. Pierwszy został za dobrej zmiany szefem Zarządu Organizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. To jedno z najważniejszych stanowisk w armii. Tymczasem Gaj nie ukrywa swoich antyukraińskich i prorosyjskich sympatii. Portalowi Kresy udzielił nawet wypowiedzi, w której podziwia Putina za najazd na Ukrainę. Z kolei Kwaśniak jest pełnomocnikiem Macierewicza odpowiedzialnym za budowę Obrony Terytorialnej. Obecnie ekspertem NCSS jest Wojciech Szewko – były członek zarządu SLD, wiceminister nauki w rządzie Leszka Millera, dzisiaj ekspert dobrej zmiany od zagrożenia terrorystycznego, który jest zatrudniony m.in. przez wyższą szkołę biznesu z Niżnego Nowogrodu. Często występuje w TVP Info i Telewizji Republika jako specjalista od arabskiego terroryzmu.
Od kilku miesięcy docierają do opinii publicznej coraz mocniejsze sygnały, że obrona terytorialna infiltrowana jest przez skrajną prorosyjską prawicę. Członkowie Falangi, którzy jeszcze niedawno palili flagi NATO na demonstracjach, dzisiaj zapisali się do formacji, która ma być bezpośrednio podległa Macierewiczowi. Razem z polskimi oddziałami ludzie Falangi brali udział w ćwiczeniach Anakonda organizowanych przez NATO. W ramach treningu ćwiczyli wysadzenie tamy nad Soliną (sic!). Członkowie niektórych oddziałów OT w Przemyślu są podejrzewani o podżeganie do nienawiści wobec prawosławnych. W tym roku skrajna prawica po raz pierwszy zakłóciła procesję. Niszczone są cmentarze prawosławne. Wiele wskazuje na to, że Przemyśl za chwilę może stać się beczką prochu i źródłem konfliktu.
Obrona terytorialna zdaniem MON ma być jednostką quasi-specjalną z uzbrojeniem do walki z lotnictwem i oddziałami pancernymi. Nie jestem wojskowym, ale brzmi to wszystko jak kosztowna mrzonka. W starciu ze specnazem, czołgami i samolotami OT będzie miała gigantyczne straty osobowe i zerową skuteczność. Natomiast nie trudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym formacje paramilitarne będą dokonywać operacji dywersyjnych, atakować mniejszości narodowe, dokonywać prowokacji i niszczyć strategiczne budynki – znając ich rozplanowanie dzięki wcześniejszym ćwiczeniom z naszą armią. Otwarcie drzwi dla skrajnej proputinowskiej prawicy może wyglądać na tworzenie gruntu pod akcje „zielonych ludzików” na naszej wschodniej granicy.
Ostatnia historia z zakupem francuskich śmigłowców Caracali jest nie do obrony zarówno na poziomie dyplomatycznym, naszych długoterminowych interesów obronnych, jak i budowania potencjału przemysłowego naszego państwa. Helikoptery oferowane nam przez Amerykanów są bieda-wersją BlackHawków, bez możliwości latania w nocy. Będą w dużej części produkowane w Stanach, choć Caracale miały być budowane w należącej do państwa fabryce. Zamówienie Caracali wzmocniłoby również sojusz Francji z Polską. W czasach, gdy nasz najważniejszy europejski sojusznik zaraz znajdzie się poza Unią (pamiętacie jeszcze słynne słowa o sojuszu brytyjsko-polskim wypowiadane przez Waszczykowskiego?) – w Europie zostali dwaj ważni gracze: Niemcy i Francja. Obrażanie ich i zerwanie kontraktów w ostatniej chwili nie wydaje się być dobrą strategią obronną. Całość groteskowego obrazu zamykają wypowiedzi Antoniego Macierewicza o Mistralach sprzedanych Rosji za jednego dolara i pomysł produkowania w kontrolowanej przez Moskwę fabryce Sicz na Ukrainie helikopterów.
W tej wyliczance nie może zabraknąć najbardziej prorosyjskiego projektu w dziejach III RP, w który dał się wciągnąć PiS. Mowa oczywiście o wielkiej kampanii propagandowej pod tytułem „W Smoleńsku był zamach”. Jest to projekt życia Antoniego Macierewicza. Dzięki niemu zbudował swoją obecną pozycję w partii i zdobył ogromne poparcie wśród pisowskiego elektoratu. Dzisiaj ponad 1/4 Polaków wierzy w zamach. Oczywiście, ogromna wina leży tutaj również po stronie Donalda Tuska. Można argumentować, że po takiej straszliwej katastrofie rząd powinien podać się do dymisji. W końcu to ministrowie Donalda Tuska byli odpowiedzialni za przygotowanie wizyty, samolot nie był prezydencki, tylko rządowy, a piloci byli podwładnymi ministra obrony narodowej. To za jego cichą zgodą latali na sfałszowanych dokumentach. W Holandii rząd się podał do dymisji po ustaleniach komisji nt. zachowania holenderskich żołnierzy w Srebrenicy. U nas nie tylko nikt się nie podał do dymisji, ale osobę najbardziej odpowiedzialną tj. Tomasza Arabskiego wysłano na emeryturę do ciepłych krajów. Listę smoleńskich grzechów PO zamyka skandalicznie wolno prowadzone śledztwo i zamienione ciała w trumnach. Platforma tym samym stworzyła bardzo podatną glebę dla mitu o zamachu i tym samym jest współodpowiedzialna za karierę i sukcesy Macierewicza.
Być może jest to najważniejsze i najbardziej brzemienne w skutkach osiągnięcie rządu Donalda Tuska.
Eksperci od zamachu byli wielokrotnie łapani na kłamstwie. Wśród nich jest Frank Taylor, który już raz się skompromitował, badając sprawę katastrofy włoskiego pasażerskiego samolotu w 1981 roku. Wszystkie instancje sądowe włącznie z sądem najwyższym stwierdziły, że samolot został zestrzelony, natomiast on przekonywał, że doszło do wybuchu bomby na pokładzie. Jak ujawnił TVN24, prof. Wacław Berczyński szef nowej podkomisji smoleńskiej w Analizie wytrzymałościowej struktury Tu-154M pomylił się, obliczając powierzchnię pierścienia – przekroju ogona tupolewa. Obliczając go, użył złego wzoru na obwód koła (sic!). Profesor Wiesław Binienda z kolei przyjął dla drewna (sławnej brzozy) zerową wartość oporu. Odkrycia ekspertów Macierewicza często są też ze sobą sprzeczne. Dzisiaj prokuratura ma dokonać ponownej sekcji zwłok wywołując zgorszenie rodzin i ogromnej części społeczeństwa. Nie przeszkadza to jednak Kaczyńskiemu ciągnąć tej farsy. Mit Smoleński ma ugruntować władzę PiS-u na dekady. Zbudować wokół jego przywódców formę kultu religijnego. To potężny oręż w rękach Macierewicza – sprawia, że jego pozycja w PiS-ie wydaje się dziś nie do podważenia. Prezes stał się zakładnikiem swojego ministra.
Szokujących wypowiedzi Macierewicza i jego działań jest znacznie więcej. Wśród nich możemy wymienić wysłanie jednostki specjalnej na Ukrainę, wskazanie publicznie miejsca, gdzie na wschodzie Polski będą stacjonować służby specjalne, nocne włamanie do Centrum Kontrwywiadu NATO, przetłumaczenie na rosyjski raportu WSI, zanim został opublikowany, zmiany w statutach spółek zbrojeniowych otwierające drogę niekompetentnym nominatom partyjnym do objęcia kluczowych stanowisk w sektorze obronnym.
Nie widać natomiast, by Macierewicz zrobił coś w celu ściągnięcia wraku prezydenckiego tupolewa do Polski. Za buńczucznymi słowami wobec Rosji nie idą żadne czyny. Jest to dla Kremla sytuacja wprost wymarzona. Rząd udaje wroga Rosji, czym zapewnia sobie poparcie części polskiego społeczeństwa. Jednocześnie buduje trwałe podziały społeczne i wzmacnia pozycję antyeuropejskiej skrajnej prawicy.
Retoryka antyrosyjska służy tylko przykryciu prorosyjskiej działalności Antoniego Macierewicza. Jej istotną częścią jest osłabianie instytucji Unii Europejskiej i solidarności między krajami członkowskimi. W walce z Niemcami i Francją naszym największym sojusznikiem mają zostać Węgry. Razem z nimi mamy budować sojusz i koncepcję Międzymorza. Pomysł, który wydawał się tylko ideą internetowych śmieszków, stał się nagle jedną z głównych koncepcji dyplomatycznych rządu. Nie jest przypadkiem, że Forum Ekonomiczne w Krynicy przyznało w tym roku nagrodę człowieka roku głównemu sojusznikowi Kremla w Europie, czyli Victorowi Orbanowi. Tak się zabawnie składa, że wspomniany na początku Jacek Kotas jest zarówno prezesem NCSS, jak i wiceprezesem Fundacji Instytut Studiów Wschodnich. Fundacja jest organizatorem Forum.
Po ponad roku rządów Prawa i Sprawiedliwości znaleźliśmy się na peryferiach Europy. Polska nie ma tego szczęścia i nie jest Portugalią. Naszymi sąsiadami nie są morze i słoneczna Hiszpania. Odwrót od Europy oznacza zwrot ku Rosji. Jeśli w USA wygra Trump, Unia po Brexicie nie wyjdzie już z kryzysu, to Putin szeroko otworzy swoje ramiona. Wielu w Polsce temu przyklaśnie. W końcu po co nam ta zgniła i zniewieściała Europa. Putin może jest dyktatorem, ale w końcu to prawdziwy twardziel.
Tekst zedytowano dnia 23 lutego 2020. Fragmenty usunięto z uwagi na potencjalną możliwość naruszenia dóbr osobistych.