Władza musi się bać konsekwencji strajku.
Drodzy nauczyciele! Jako syn nauczycielki rosyjskiego, a więc wykonującej zawód w latach 90. niejako po dwakroć zdegradowany, mam dla Was przykrą wiadomość. Czeka Was bardzo trudna walka. Walka z przeciwnikiem – bo od momentu ogłoszenia strajku to już nie jest partner w dialogu – podstępnym, który wykorzysta każdą Waszą słabość i użyje wszelkich środków, by was zdyskredytować. Ale też przeciwnikiem, który jest do ogrania i od którego możecie wyszarpać godziwe podwyżki. Musicie jednak bezwzględnie pamiętać o kilku rzeczach.
Przede wszystkim nigdy, ale to nigdy nie dawajcie wiary, że ta władza nie ma pieniędzy. Ta władza w miesiąc, powtarzam, w miesiąc, znalazła 40 mld złotych na swój nowy pakiet socjalny. Ta władza w szczycie awantury o TVP potrafiła tejże TVP dołożyć grubo ponad miliard złotych z budżetu. Tak, PiS-owska władza potrafi dać obywatelom pieniądze.
Nie daje ich jednak ze współczucia czy uznania dla jakiejś idei sprawiedliwości społecznej, ale ze strachu. Zawsze to lepiej, przynajmniej z punktu widzenia Waszych portfeli, żeby ktoś dawał ze strachu, niż nie dawał w ogóle, ale za to bardzo medialnie współczuł – jak to lewicowe skrzydła liberalnych partii i mediów mają często w zwyczaju. Niestety, „dawanie ze strachu” ma też swoje złe konsekwencje.
Młodzi nauczyciele słyszą: „Jeśli wam tak źle, to zmieńcie pracę”
czytaj także
Otóż Wasz przeciwnik da Wam podwyżki tylko w ostateczności. Gdy się Was naprawdę, ale to naprawdę przestraszy. Przy czym owo „przestraszy” nie oznacza, że zatrwożą go okładki liberalnych mediów i ich telewizyjne paski, komentarze zwolenników opozycji, a nawet niekorzystne nagłówki w tabloidach. Spójrzcie na dwa przypadki: strajk opiekunów osób z niepełnosprawnościami i strajk młodych lekarzy-rezydentów. Ci pierwsi, jak się zdawało, samym widokiem dzieci będą w stanie zmiękczyć serca decydentów. Ci drudzy, jako młody narybek lekarskiej kasty, wydawali się stać na gorszej pozycji. Tymczasem wygrali właśnie lekarze-rezydenci, a opiekunowie osób z niepełnosprawnościami nie mogą się doczekać nawet, by rząd łaskawie wykonał wiążące przecież orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego.
Dlaczego to właśnie rezydenci wygrali? Otóż dlatego, że gdy już przetrwali pierwsze ataki, doprowadzili do sytuacji, w której władza zaczęła się bać konsekwencji strajku. Na przykład braku lekarzy na dyżurach nocnych i reakcji najmniej betonowej części swego elektoratu. Wszystko zatem, co musicie zrobić, by wygrać, to najpierw przetrwać, a potem ich przestraszyć. Innej drogi nie ma.
A co dokładnie przetrwać? Przede wszystkim atak całej plugawej machiny nagonki i sieciowych pogromów. Machina ta, z państwową tubą propagandową na czele, będzie przekonywać Was, drodzy nauczyciele, i resztę społeczeństwa, że macie misję, że nie możecie strajkować, że krzywdzicie dzieci, że co z Was za ludzie, że nie macie serca, że nic nie robicie, że kto strajkuje, ten nie nadaje się do zawodu, że macie dwa miesiące wakacji itd. Stały zestaw histerycznych argumentów. Będą też oczywiście zagrywki poniżej pasa, od prześwietlania całego ZNP, samego Sławomira Broniarza i jego pensji, przez reportaże o nauczycielach kradnących kiełbasę, po prześwietlanie Waszych kont internetowych, zdjęć z wczasów, zegarków na rękach. Usłyszycie wyznania skruszonych łamistrajków, którzy tak bardzo kochają swych uczniów, że chcieliby wreszcie skończyć z niepokojami społecznymi, zwłaszcza w tak trudnym dla młodych ludzi okresie matur.
Tak, brzmi to wszystko jak jakaś esbecka ustawka, scenariusz napisany w Biurze Studiów z lat 80., tyle że esbecką robotę wykonują tu przede wszystkim internetowi psychofani partii władzy. Bo przecież to nie jest tak, że w PRL to bezpieka wymyśliła od zera czarny PR. Zestaw sztuczek wciąż jest ten sam, zmienia się tylko ustrój, obiekt prześladowań i prześladujący.
czytaj także
Gdy już to wszystko przetrwacie, zostaje sprawa druga, być może nawet trudniejsza. Dla tak ostrych graczy jak obecny rząd, który sam się przecież (nie tylko kawiorem) wyżywi, strajk musi być bardzo dotkliwy. A to osiągnięcie tylko za pośrednictwem rodziców, co oznacza, że strajk musi być dolegliwy właśnie dla owych rodziców. Jeśli zorganizujecie strajk, który dolegliwy nie będzie, skończycie jak opiekunowie osób z niepełnosprawnościami, których miłujący nas władcy umieścili w jednym skrzydle Sejmu, odgrodzili płachtami i dalej poszli kręcić swoje lody i budować wieżowce za miliardy. Tylko wściekłość, powtarzam: autentyczna wściekłość rodziców pozwoli Wam to starcie wygrać. Doskonale rozumieją to strajkujący chociażby we Francji, którzy przez lata potrafili wręcz paraliżować kraj, gdy władza rozmaitych Macronów zamachnęła się na ich zdobycze socjalne. Musicie mieć w sobie tę odwagę i trzymać się razem.
czytaj także
Jak to osiągnąć? Przede wszystkim uwierzyć w sprawę, bo to bardzo wzniosła sprawa, utrzymywać to wyświechtane dziś pojęcie solidarności, odciąć się od internetu, nie wdawać w pyskówki i prowokacje, trzymać wspólny front. I na koniec na dystans, może nie tyle wrogi, ile jednak dość poważny dystans trzymać się od liberalnych mediów. One Was nie tylko teraz wykorzystają, a potem, za ewentualnych liberalnych rządów, Wami wzgardzą, ale mogą celowo torpedować Wasze ewentualne negocjacje z rządem, bo nikomu w liberalnym obozie nie zależy na Waszych podwyżkach, a jedynie na obaleniu Kaczyńskiego. Słowem, wykorzystajcie liberalne media, ale nie dajcie się im wykorzystać. Podwyżki są bowiem tylko i aż celem, a nie środkiem do obalenia rządu.