Tomasz Piątek

Mordercze tajemnice

Ogromna większość oświeconych publicystów ma żal do polskiego ludu, że ten wierzy w teorie spiskowe. Ja też bym wolał, żeby lud wierzył w coś innego, na przykład w Boga, w którego nie wierzy (bo zamiast Niego ma papieża i Matkę Boską). Ale z drugiej strony ten lud rozumiem. Trudno nie wierzyć w teorie spiskowe, gdy się żyje w krainie tajemnic. To nie ponury PRL z hermetycznie zamkniętą elitą władzy, to nasze pozornie otwarte demokratyczne dwudziestolecie było największą wylęgarnią sekretów. A przede wszystkim niewyjaśnionych śmierci.


Zaczęło się od sprawy FOZZ-u. Tajemniczo zmarł Michał Falzmann, który badał sprawę tej niesamowitej maszyny do przemieniania komunistycznych tyranów w kapitalistycznych wyzyskiwaczy. Zaraz potem tajemniczo zginął prezes NIK-u, Walerian Pańko, który nieostrożnie zainteresował się tą sprawą. Potem mieliśmy sprawę Marka Papały. Polska policja przez dziesięć lat nie umiała ustalić, kto zabił jej szefa. Podejrzani w tajemniczy sposób znikali, wyjeżdżali z kraju albo przestawali być podejrzanymi. Główny świadek w tej sprawie, Artur Zirajewski, zmarł w izolatce w więziennym szpitalu, oczywiście tajemniczo i niespodziewanie (cały czas był pod nadzorem). W sprawie Olewnika tajemnicze śmierci piętrzyły się jedna na drugiej i pączkowały jedna z drugiej w jakiejś koszmarnej orgii „samobójstw”. Najpierw zabijał się pilnie strzeżony podejrzany, a niedługo potem śmiercią samobójczą ginął strażnik, który go tak pilnie strzegł. Oczywiście, opinii publicznej powiedziano, że strażnik od dawna cierpiał na depresję i jego śmierć nie ma nic wspólnego ze śmiercią więźnia (jasne, oczywiście, ehem). 


Te wszystkie tajemnice niezwykle cieszyły PiS-owców, bo oni na tajemnicach żerują – a przede wszystkim na wynikającej z tajemnic powszechnej paranoi. Ale PiS-owcy też mają na swoim koncie afery jak najbardziej tajemnicze, w tym tajemnicze samobójstwo Barbary Blidy. Nic dziwnego, że w panującej atmosferze lud nie wierzy w tajemnicze samobójstwo Andrzeja Leppera. Uważa, że został zamordowany, bo za dużo wiedział i za bardzo podskakiwał rządzącym. I nic dziwnego, że po ostatnim tajemniczym samobójstwie, po samobójstwie generała Sławomira Petelickiego, lud wierzy, że został on zamordowany, a Romuald Szeremietiew oświadcza, że „oni” chcą jego, Romualda Szeremietiewa, również „uciszyć”, więc na wszelki wypadek ogłasza, że nie zamierza popełnić samobójstwa.

 

Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” uważa, że drążąc sprawę Petelickiego, PiS-owcy przekroczyli granice absurdu i przyzwoitości. Łatwo o coś takiego oskarżać PiS-owców, bo oni tę granicę przekraczają notorycznie, ale panie Wojciechu, czy ta granica nie została najbezczelniej przekroczona wtedy, gdy po dziesięciu latach międzynarodowego śledztwa  polska policja uznała, że jej szefa zabili przypadkowi złodzieje samochodów? Jak wiadomo, złodzieje samochodów nic innego nie robią, jak tylko biegają po ulicach, machają bronią i tajemniczo zabijają szefów policji. Jak po czymś takim mieć zaufanie do policyjnej ekspertyzy, według której generał Petelicki zrobił sobie tylko jedną dziurkę w głowie (gdy lud mówi o kilku). Dlaczego lud miałby im wierzyć? Dlaczego ja miałbym im wierzyć – w końcu też jestem częścią tego ludu, który od dawna jest koncertowo robiony w trąbę (nie zawsze w taki sposób, jak podejrzewa, ale na tym właśnie polega koncertowość).


Nie wiem, czy generał Petelicki został zamordowany w związku z katastrofą smoleńską. Wśród tych wszystkich polskich morderczych tajemnic, katastrofa smoleńska interesuje mnie najmniej. Może jest to najbardziej mordercza tajemnica, bo za jej sprawą zginęło najwięcej osób, ale też najłatwiejsza do wyjaśnienia. Winny katastrofie był rozkaz lądowania za wszelką cenę, pycha Lecha Kaczyńskiego i kult śmierci posunięty do tego stopnia, że sami narażamy się na śmierć, żeby uczcić czyjąś śmierć (naprawdę, jesteśmy dzicy ludzie, przepraszam za niepoprawne politycznie określenie). Nie sądzę też, żeby to krwawe PO zemściło się na generale za ujawnienie domniemanego SMS-a o przyczynach katastrofy (SMS-a, który jeśli istniał, był bliski prawdy, więc Platforma, zamiast się go wstydzić, powinna go wyhaftować na sztandarach). To byłby powód zbyt błahy i zarazem zbyt oczywisty, taka wendeta byłaby niewygodna dla PO, bo to ją lud by oskarżył o morderstwo (co, jak widać, zresztą robi). Ale kto wie, co jeszcze mógł wiedzieć generał Petelicki i jak wielu lobby się naraził podczas swojej niespokojnej egzystencji? Szczególne podejrzenia budzi czas tego samobójstwa: moment narodowej histerii, wszystkie oczy skierowane na stadion: można było mieć nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na śmierć jakiegoś byłego wojskowego.


Może ulegam paranoi. Ale jak tu jej nie ulegać, kiedy żyję w kraju, w którym istnieją trzy rodzaje kłamstwa: kłamstwo, cholerne kłamstwo i oświadczenie policyjnego eksperta?

 

www.tomaszpiatek.pl   

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij