Początek roku jak w pigułce pokazał nam wszystkie braki naszej klasy politycznej.

Początek roku jak w pigułce pokazał nam wszystkie braki naszej klasy politycznej.
Ludzie kultury pospierali o słowa Zygmunta Miłoszewskiego, co wszystkim odrobinę poprawiło humor. Na chwilę.
Polityczne pytanie brzmi: co właściwie zostawiła po sobie obecna komisarz Bieńkowska?
Czy kobiety w świecie kultury są rzeczywiście dyskryminowane, czy tylko mniej zdolne? A może w ogóle jest ich mniej?
Przez kilka dni z rosnącym zdumieniem śledziłam kuriozalną awanturę o felietony Poli Dwurnik.
Widzę spiętrzenie kubków, flamastrów, batoników, gier oraz wszelkiego mega-tandetnego-bzdetu. A gdzie książki?
Jak to się stało, że polskie państwo i społeczeństwo, tak oburzone siedemdziesiąt lat temu na obojętność świata, dziś stało się najbardziej obojętne ze wszystkich?
Trzynaście procent Szwedów za kluczowy problem swojego kraju uważa nadmiar imigrantów, a partia, która zbudowała na tym swój program, jest dziś trzecią co do wielkości w szwedzkim parlamencie.
O czymkolwiek będę pisał, typ ludzi o pewnej umysłowości zawsze będę miał przeciw sobie; i niech mnie Bóg broni od nadejścia chwili, w której miałbym ich za sobą!
Torturowana przez prawo i etykę obecną kobieta nie może się pocieszać tym, że następne pokolenie z tych kajdan się uwolni.
Najdziksze rzeczy powstają, kiedy medycyna robi politykę, albo też zacznie fuszerować w religii
Gretkowska pyta: „Co robią najbogatsze Polki albo świetnie wykształcona pani psycholog – córka premiera? Zajmują się szmatami”. Otóż to!