Twój koszyk jest obecnie pusty!
Bezprawie w Kielcach. PIS-owscy urzędnicy niszczą jedyny teatr
Co się dzieje w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach? Jak zespół podchodzi do propozycji Marty Cienkowskiej chcącej rozwiązać impas, wynikły z tego, że zarząd województwa nie powołał zwycięzcy konkursu na dyrektora? Opowiada aktorka i związkowczyni Dagna Dywicka.
Rozmowa
Organizatorem Teatru im. Stefana Żeromskiego jest Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego. To on ogłosił konkurs na następcę poprzedniego dyrektora Michała Kotańskiego, który w zeszłym sezonie złożył rezygnację, m.in. ze względu na trudną współpracę z organizatorem.
Konkurs wygrał Jacek Jabrzyk, wcześniej dyrektor w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Mimo to władze marszałkowskie nie powołały go na dyrektora, powołując się na nieprawidłowości w procedurze konkursowej. Głównie zaś na publikację krótkiego zestawienia sylwetek kandydatów i ich programowych propozycji w „Rzeczpospolitej” przed wynikiem konkursu. Nie ma jednak przesłanek, żeby uznać to za sytuację przekroczenia. Przeciwnie, jest to zgodne ze środowiskowymi postulatami większej transparentności konkursów oraz zgłaszanych do nich programów.
Wiele wskazuje na to, że zarząd województwa chciałby realizować własną wizję teatru, inną niż ambitna propozycja Jabrzyka. Oto fragment rozmowy z marszałkinią województwa świętokrzyskiego Renatą Janik, prowadzonej przez Katarzynę Bernat dla Radia eM Kielce:
„To, co się dzieje w tej chwili z teatrem, to jest ogromny skandal, jak aktorzy, jak środowiska polityczne zaangażowały się przed wyborami na urząd prezydenta RP. […] ci ludzie chcą zarząd Prawa i Sprawiedliwości postawić w świetle mieszkańców w złym wizerunku. […] Teatr to jest służba słowu, służba Polski. […] Jestem przekonana, że w drugim konkursie wyłoniły dyrektora, który będzie dyrektorem wszystkich aktorów i wszystkich naszych mieszkańców i gości, którzy będą przyjeżdżać na sztuki. Ja będę mogła iść z mężem, pośmiać się. Pani redaktor być może na ambitniejszą sztukę”.
Dalej obie rozmówczynie stwierdzają, że obecnie nie można zabierać wnuków do teatru ze względu na panującą tam ideologię. Jaką? Nie precyzują. O sytuacji Teatru im. Stefana Żeromskiego rozmawiam z aktorką, związkowczynią Dagną Dywicką.
Katarzyna Kowalewska: Uczestniczysz w największym konflikcie między teatrem i władzami samorządowymi w obecnym roku kalendarzowym. Opowiedz, kim jesteś.
Dagna Dywicka: Nazywam się Dagna Dywicka, od 2008 roku jestem aktorką w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Pełnię funkcję prezeski Komisji Zakładowej Związku Zawodowych Aktorów Polskich w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Byłam członkinią komisji, która zajmowała się wyborem dyrektora naszej instytucji.
Podkreślę od razu, że muszę bardzo uważać na słowa i wypowiadam się nie jako członek komisji konkursowej, tylko jako aktorka teatru. Odbył się konkurs, został wyłoniony zwycięzca i następnym krokiem według prawa i według mojej wiedzy powinno być przedstawienie mu umowy dotyczącej pracy przez zarząd województwa świętokrzyskiego. To powszechnie znana procedura. Tak się jednak nie stało.
Dlaczego?
Proszę spytać władze marszałkowskie.
Naprawdę nie przedstawiono wam żadnego uzasadnienia, choćby pretekstu?
Chyba nigdy nie padło ze strony Urzędu Marszałkowskiego, że Jacek Jabrzyk to zły kandydat. Czyli w domyśle: „nie, bo nie”.

Zarząd wojewódzki zasłaniał się nieprawidłowościami w konkursie, ale tych w świetle prawa nie było. Znaleziono jednak proste rozwiązanie problemu nieodpowiedniego wyniku…
Zarząd ogłosił drugi konkurs, do którego nikt się nie zgłosił.
Dlaczego nie zgłosił się faworyt władz marszałkowskich, Leszek Zduń?
Zduń był aktorem Teatru Klasyki Polskiej i nie ma na swoim koncie doświadczenia w kierowaniu instytucją. Być może zaakceptował wynik konkursu, który przegrał.
Kielecki teatr to instytucja ze sporym budżetem, na który składają się urząd marszałkowski i ministerstwo kultury. Podstawową przewagą Jacka Jabrzyka nad Leszkiem Zduniem było doświadczenie dyrektorskie.
Jakie korzyści mogłyby odnieść władze województwa z posiadania Zdunia na stanowisku kierowniczym w teatrze?
Myślę, że o to również trzeba by zapytać władze urzędu marszałkowskiego, bo nie chciałabym wypowiadać się za nich.
Odwołam się do słów marszałkini Janik, która zarzuca teatrowi promowanie postaw antypisowskich. Podobnie argumentował Jarosław Kaczyński na jednej z konferencji. Czy to prawda? Czy uważasz, że obecna sytuacja to kara za krytykowanie rządów Prawa i Sprawiedliwości?
Słyszałam takie zarzuty z różnych stron. Uważam, że sztuka powinna być wolna i mieć możliwość komentowania rzeczywistości, która nas otacza. Trudno więc czasem pomijać wątki polityczne, szczególnie że wiele sztuk, również tych klasycznych, jest osadzonych w czasie determinowanym przez sytuację polityczną. Nie można tego pominąć. Nie przypominam sobie jednak żadnego spektaklu zrealizowanego w naszym teatrze, który by krytykował konkretne partie polityczne.
Teatr Żeromskiego jest jedynym teatrem dramatycznym w mieście i w województwie. To ważna instytucja. Jak zarząd województwa chciał rozwiązać problem braku dyrektora?
Zaproponował powołanie wyznaczonych przez siebie kandydatów w trybie bezkonkursowym. Pojawiły się dwa nazwiska, Anny Wieczur-Bluszcz i Mariusza Malca. Ministra nie wyraziła na nie zgody.
Widzę wspólny mianownik między kandydatami – reżyserowali M jak miłość oraz podobnie jak znany głównie z ról serialowych Zduń nie mieli doświadczenia w zarządzaniu instytucją. Co działo się dalej?
Wojewódzki sąd administracyjny orzekł, że ten drugi konkurs został powołany bezprawnie. Nie ma powodów do unieważnienia pierwszego konkursu.
Jednocześnie teatr dalej nie ma dyrektora. Kto zatem kieruje instytucją?
Pełnomocniczką teatru jest Luiza Buras-Sokół. Dzięki niej udaje nam się funkcjonować. Nie możemy przerwać pracy, nie możemy karać widzów za tą trudną sytuację.
Nie macie jednak nowego programu. Wiecie, co będzie grać w tym sezonie?
Pod koniec listopada odbyła się premiera Wiktora Rubina Potok. Ćwiczenia ze wspólnoty na podstawie tekstu Jolanty Janiczak. Niebawem zaczniemy próby do kolejnej premiery Łatwy sposób na rzucenie palenia w reżyserii Radosława Rychcika na podstawie książki Allena Carra. Rubina zakontraktował jeszcze Kotański, a Rychcika – nasza pełnomocniczka. W planach jest jeszcze Profesor w reżyserii Jana Hussakowskiego.
To dwie premiery, a powinniśmy ich mieć około pięciu, sześciu. Na ten moment nie wiemy, co będzie dalej. To czas, w którym powinniśmy tak naprawdę planować nie tyle ten, ile kolejny sezon. Jednak o tym nie może być na razie mowy, bo nie ma dyrektora.
Pełnomocniczka nie może tego zaplanować?
Wierzymy, że to sytuacja tymczasowa. Zaplanowanie kolejnego sezonu to zadanie dyrektora, którego nie mamy. Inną sprawą jest to, że wiele osób odmawia, ponieważ nie wie, z kim będzie musiało współpracować i w ten sposób firmować danego dyrektora swoim nazwiskiem.
Zresztą nikt nie zarezerwuje sobie trzech miesięcy pracy, szczególnie wśród topowych reżyserów czy reżyserek, nie mając pewności, że premiera dojdzie do skutku. Nikt nie wie, co tu będzie za chwilę.
Jaką właściwie robi wam różnicę, kto jest dyrektorem?
W naszym przypadku problem nie polega na tym, kto będzie dyrektorem, ale jak się tego dyrektora powołuje albo nie powołuje. Żyjemy w kraju, w którym na takie stanowiska powołuje się osoby wyłaniane w konkursach na podstawie pewnych zasad. Tymczasem urząd marszałkowski ustalił zasady konkursu. Konkurs odbył się zgodnie z tymi zasadami. Zwycięzca został wyłoniony przez komisję, po czym z bliżej nieznanego powodu nie został powołany na dyrektora. A przecież żyjemy w państwie prawa. I to prawo nie działa.
Jaka atmosfera panuje dziś w zespole teatru?
Nasz teatr to statek bez kapitana. Bardzo doceniam Luizę, która pomaga nam utrzymać się na powierzchni, ale to bardzo duży koszt, walka. Pracujemy w stanie ciągłej niepewności, pod presją decyzji, na które nie mamy wpływu. Co chwila pojawiają się kolejne komentarze czy ataki w mediach społecznościowych. Czujemy się już potężnie zmęczeni tą całą szarpaniną i przepychanką, w którą zostaliśmy wciągnięci, chociaż wcale nie chcieliśmy.
Czujesz się bezradna, bo nie mogłaś dopilnować egzekucji wyniku?
Bezradna, oszukana, rozczarowana. Gdyby ktoś zaproponował mi udział w kolejnej komisji konkursowej, musiałabym się poważnie zastanowić. Wtedy naprawdę wierzyłam, że idę zrobić coś właściwego i dobrego. Wierzyłam, że działam etycznie – że reprezentuję zespół, biorę udział w procedurze, która ma sens i doprowadzi do uczciwego wyboru. Później to wszystko obróciło się przeciwko mnie, na wielu poziomach.
Nie żałuję, że powiedziałam głośno swoje zdanie, tylko tego, jaką cenę za to zapłaciłam. I jak długo to trwa. Nikt z nas nie zakładał, że ta sytuacja będzie się ciągnąć miesiącami.
Jednak akceptując zaproszenie do komisji, wiedziałaś, że idziesz „na wojnę” – urząd marszałkowski chciał mieć przewagę w komisji i dążył do narzucenia własnego kandydata.
Poszłam tam oddać głos w imieniu pracowników. Kiedy wychodziliśmy z posiedzenia komisji, mieliśmy poczucie, że dokonaliśmy dobrego wyboru. Jacek Jabrzyk był po prostu najlepszym kandydatem, zarówno pod względem programu, jak i rozmowy. Nikt nie spodziewał się, że werdykt komisji – legalny, jednoznaczny – zostanie później zakwestionowany na poziomie politycznym.
I też powiem jasno: nie było ani jednego głosu sprzeciwu wobec Jacka Jabrzyka w zespole. To też dawało mi poczucie, że reprezentuję wspólne stanowisko.
Obecna sytuacja dotyka mnie również osobiście – ataki, insynuacje, plotki – ale nie chcę o tym mówić, bo ta rozmowa ma być o teatrze, nie o mnie.
Jako zespół jesteście na celowniku. Pojawiają się także tematy niezwiązane z dyrekcją.
Na przykład o tym, że aktorzy-gwiazdy wybierali sobie złote klamki do drzwi w teatrze. Zostałam wywołana, żebym się do tego odniosła. Pragnę więc zdementować plotki. Zespół aktorski nie uczestniczył w rozmowach z architektami czy konserwatorami zabytków i nie wybierał sobie złotych klamek. Nawet nie mam pewności, czy one są na pewno złote, chociaż w zabytkowym budynku raczej nie można wstawić klamek plastikowych. Są bardzo ciężkie, chyba mosiężne. Oskarża się nas o kolor wind – podobno w projekcie były srebrne, a w rzeczywistości są złote.
Co tam klamki czy windy, podobno gracie nago na scenie…
W moim odczuciu w dzisiejszym współczesnym teatrze jest już bardzo mało nagości, ale rzeczywiście najwyraźniej komuś zapadło w pamięć, że na przestrzeni ostatnich 20 lat można było zobaczyć gołą babę na kieleckiej scenie, więc na pewno dzieją się tu okropne rzeczy.
Pojawia się dużo nieprawdziwych argumentów przeciwko teatrowi, które uderzają bezpośrednio w nas, pracowników. Obecna sytuacja politycznego konfliktu staje się okazją, by wylewać na nas wiadra pomyj. Część komentarzy pisało chyba AI, bo dotyczy spektakli, których w ogóle w teatrze nie było.
Zaś spektakle, które są grane często, dostają sporo nagród i wyróżnień. Za dyrekcji Michała Kotańskiego teatr rozkwitł.
Na Forum Młodej Reżyserii doceniono projekt Weroniki Zajkowskiej Żeromski Backstage. Spektakl będziemy pokazywać też na Boskiej Komedii w Krakowie i na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Zapraszam na niego tych, którzy tak bardzo boją się tego, co może ich spotkać w Teatrze Żeromskiego. Nie znajdą tu scen nagości.
Docierają do Was głosy publiczności?
Tak, widzowie są z nami. Wspierają nas w kuluarowych rozmowach, w internecie.
Ministerstwo kultury zaproponowało rozwiązanie – przejmie teatr jako organizator. Jak się odnosisz do tej propozycji?
Nie zliczę, ile moich nadziei zostało po drodze zgaszonych, więc nie chcę popadać w hiperoptymizm. Na pewno ta propozycja mnie ucieszyła, ponieważ jest pewnym wyjściem z patowej sytuacji. Na propozycję minister Cienkowskiej musi wyrazić zgodę zarząd województwa, a nie jedynie pani marszałek. Czekam więc na decyzję radnych sejmiku wojewódzkiego na to, co będzie dalej.
Jakie są zagrożenia? Czy teatr stanie się sceną narodową?
Na ten moment chyba i tak jesteśmy teatrem o statusie sceny narodowej, ponieważ jesteśmy współfinansowani przez władze marszałkowskie oraz ministerstwo kultury. Trudno mi powiedzieć, jak to będzie wyglądało od strony organizacyjno-technicznej, bo ja się na tym zupełnie nie znam. Na pewno bycie aktorem Teatru Narodowego jest nobilitacją w stosunku bycia aktorem teatru o statusie sceny narodowej.
Ale też po tylu zawiedzionych nadziejach to, o czym głównie marzymy w zespole, to spokój, stabilność i posiadanie kierownictwa zapewniającego nam przyszłość.
Twoja słowa do zarządu województwa?
Dogadajmy się.
**
O komentarz proszę rzecznika Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego Przemysława Chruściela. Odpowiedź przechodzi przez dział prawny urzędu. Jednocześnie w mediach krążą relacje kłótni, jaka miała miejsce podczas sesji sejmiku. Ta nie przyniosła ustaleń w kwestii przekazania teatru ministerstwu.
– Na obecną chwilę prowadzone są w tej sprawie rozmowy i Organizator jest w stałym kontakcie z MKiDN – odpisuje mi Chruściel. – Zarząd ma świadomość zasadniczej wagi kultury w rozwoju społeczeństwa regionu i dokłada wszelkich starań do zapewnienia instytucjom kultury jak najlepszych warunków rozwoju i realizacji ich misji. Nigdy w historii samorząd nie ingerował w repertuar ani inne działania merytoryczne Teatru. Ten stan będziemy utrzymywać w dalszym ciągu.
Ministerstwo Kultury ma wskazać kandydata na dyrektora i przygotować plan przejęcia teatru. Jeśli jednak to zrobi, podtrzyma precedens nieuznania wyniku konkursu przez organizatora.
*
Dagna Dywicka – aktorka w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, prezeska związku zawodowego aktorów w instytucji. Na początku 2025 roku z okazji swojego 15-lecia na scenie wraz z zespołem Nagrobki stworzyła piosenkę zawierającą obraźliwe słowa, które słyszała od reżyserów podczas pracy. W tym samym roku została odznaczona brązowym Medalem Zasłużonych Kulturze Gloria Artis.







































Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.