Twój koszyk jest obecnie pusty!
Hydrarchia, czyli piracka demokracja na Atlantyku
Na pokładach pirackich statków w XVIII wieku panowała równość, odwoływalność władzy i wielorasowa wspólnota – coś, czego imperium bało się najbardziej.
Poniżej prezentujemy fragment książki Wielogłowa hydra. Żeglarze, niewolnicy, pospólstwo i ukryta historia rewolucyjnego Atlantyku, która ukazała się w wydawnictwie Krytyki Politycznej. Zapraszamy na spotkania poświęcone książce:
27 listopada o 18:00 w kawiarni Krytyki Politycznej Prześniona w Warszawie porozmawiają o niej Przemysław Wielgosz i Kacper Pobłocki, a spotkanie poprowadzi redaktorka naczelna krytykapolityczna.pl Kaja Puto.
2 grudnia w krakowskiej Spółdzielni Ogniwo rozmawiać będą Aleksandra Herzyk i Przemysław Wielgosz.
**
Statek piracki z początku XVIII wieku był „światem na opak” za sprawą postanowień zwartych w porozumieniu, które ustanawiało zasady i reguły pirackiego porządku społecznego – oddolnej hydrarchii.
Piraci wymierzali sprawiedliwość, wybierali oficerów, równo dzielili łupy i ustanawiali odmienną dyscyplinę. Ograniczali władzę kapitana, stawiali opór wielu praktykom kapitalistycznej żeglugi handlowej oraz utrzymywali wielokulturowy, wielorasowy i wielonarodowy porządek społeczny. Starali się dowieść, że brutalność i opresja znane z pokładów zarówno statków kupieckich, jak i wchodzących w skład Królewskiej Marynarki Wojennej nie są koniecznym elementem zarządzania załogą. O tym, że starania te rozumiał dramaturg John Gay, świadczy scena z jego opery Polly, w której Macheath przebiera się za czarnoskórego pirata Morano i śpiewa piosenkę „The World’s Turned Upside Down” [Świat stanął na głowie].
Statek piracki był demokratyczny w niedemokratycznych czasach. Piraci dopuszczali, by ich kapitan sprawował niekwestionowaną władzę w trakcie pościgu za innym statkiem oraz podczas bitwy, lecz poza tym nalegali, by „statkiem rządziła Większość”. Jak zauważył jeden z obserwatorów: „Pozwalają mu być Kapitanem, pod Warunkiem że oni mogą być Kapitanem nad nim”. Dowódca nie otrzymywał dodatkowego przydziału żywności, nie miał prywatnej kajuty ani żadnych specjalnych udogodnień, choć takie przywileje dla kapitanów statków handlowych i marynarki wojennej były oczywistością.

Ponadto wspomniana „Większość” nie tylko dawała, lecz również zdarzało się, że odbierała. Kapitan mógł stracić swoją funkcję z powodu tchórzostwa, okrucieństwa, niewyrażenia zgody na „zdobywanie i plądrowanie Angielskich Statków”, a nawet za „zbyt dżentelmeńskie zachowania”. Zdarzały się nawet egzekucje kapitanów, którzy ośmielili się nadużyć swej władzy. Piraci w większości „sami zaznali niegdyś cierpień, źle traktowani przez swych oficerów” i dlatego gdy tylko mogli zarządzać statkiem według własnego uznania, „starannie zabezpieczali się przed podobnym złem”. Dodatkowe ograniczenie kapitańskiej władzy stanowiły osoba kwatermistrza (quartermaster), którego wybierano, aby reprezentował załogę i chronił jej interesy, a także instytucja „rady” (council) – zgromadzenia, które obejmowało wszystkich mężczyzn na pokładzie i zawsze stanowiło jego najwyższą władzę.
Rozdzielanie sprawiedliwości jako piracka specjalność
Statek piracki był egalitarny w zhierarchizowanej epoce, ponieważ piraci dzielili łupy po równo, spłaszczając skomplikowaną strukturę płac, która dotąd obowiązywała na morzu. Każdy żeglarz otrzymywał po jednej „miarce” łupu, kapitanowi i kwatermistrzowi przysługiwała dodatkowa połowa lub cała „miarka”, a wynagrodzenie pomniejszych oficerów było zwiększone o ćwierć lub pół „miarki”.
Taki egalitaryzm wynikał z uwarunkowań materialnych. Kapitanów statków kupieckich bulwersowało, że „wśród [piratów] jest tak mało Rządu i Subordynacji, iż Niekiedy wszyscy są Kapitanami i Dowódcami”. Przejmując statki kupieckie – czy to wskutek buntu załogi, czy w rezultacie zdobycia jednostki – piraci przejmowali morskie środki produkcji i ogłaszali je wspólną własnością tych, którzy podejmowali na nich pracę. Zamiast pracować za wynagrodzenie przy użyciu narzędzi i większej machiny (statku) – własności kupca kapitalisty – piraci znosili płacę i zawiadywali statkiem jako swoją wspólną własnością, dzieląc się po równo ryzykiem wspólnego przedsięwzięcia.
Piraci byli świadomi klasowo i pragnęli sprawiedliwości. Szukali pomsty na kapitanach statków handlowych, którzy tyranizowali zwykłych marynarzy, oraz na urzędnikach królewskich, którzy robili to samo, nadużywając swoich prerogatyw. Rzec można, że „rozdzielanie sprawiedliwości” stało się piracką specjalnością. Po zdobyciu statku piraci, szykując się do „rozdzielania sprawiedliwość”, wypytywali członków załogi, jak traktował ich dowódca statku. Ci, na których się skarżono, byli następnie „biczowani i peklowani”, to jest ich rany posypywano solą.
Załoga Bartholomew Robertsa uznała tę sprawę za tak ważną, że formalnie wyznaczyła jednego ze swoich ludzi – George’a Willsona, który bez wątpienia był człowiekiem bezwzględnym i krzepkim – na „Szafarza Sprawiedliwości”. Piraci znęcali się nad pojmanymi kapitanami, niekiedy wręcz ich zabijali, szczycąc się pod szubienicą, że czynią zadość sprawiedliwości. Kapitan piratów Howell Davis twierdził, że „powodem ich pirackich wypraw była chęć dokonania zemsty na nieuczciwych Kupcach i okrutnych dowódcach Statków”.
Jednak nie każdego kapitana musiał spotkać taki los. Piraci często nagradzali tych spośród nich, którzy „byli uczciwi i nigdy nie dręczyli Żeglarzy”. Jednemu z „przyzwoitych kapitanów” zaoferowano nawet możliwość „powrotu z dużą sumą pieniędzy do Londynu”, gdzie miał w ich imieniu „rzucić wyzwanie kupcom” – prawdopodobnie oddalić ich pozew dzięki tej kwocie. W ten sposób piraci sprzeciwiali się brutalnej niesprawiedliwości żeglugi handlowej. Jedna z załóg twierdziła nawet, że są „ludźmi Robbina Hooda”.
Piraci podkreślali swoje prawo do środków utrzymania, jedzenia i picia, których tak często odmawiano im na statkach handlowych lub wojennych. Właśnie te niedobory skłaniały wielu marynarzy do „działania na własną rękę”, to jest zostawania piratami. W 1724 roku pewien zbuntowany żeglarz z pokładu The George Galley, któremu kapitan wydał rozkaz zwinięcia i zabezpieczenia żagla przymocowanego do stengi bezanmasztu, odparł „gburowatym Tonem i nie bez Pogardy w głosie: Tak jak jemy, tak będziemy pracować”. Inni buntownicy twierdzili po prostu, że „głodowanie im nie w smak”, a jeśli kapitan głodzi załogę, to nawet kara powieszenia nie wydaje się dużo gorsza od ich cierpienia.
Wielu obserwatorów pirackiego życia opisywało jego karnawałowy charakter, czyli skłonność do świętowania przy lada okazji – jedzenie, picie, muzykowanie, tańce i ogólną wesołość – a niektórzy uważali takie „niekończące się Nieporządki” za szkodliwe dla utrzymania dobrej dyscypliny na morzu.
Żeglarze, których na statkach, gdzie służyli wcześniej, karmiono skąpo zepsutą strawą, teraz zazwyczaj jedli i pili „lekkomyślnie i hulaszczo” (in a wanton and riotous Way). Tak wiele spraw załatwiano „przy Dużej Misie Ponczu”, że trzeźwy członek załogi niekiedy „budził podejrzenie, czy aby nie knuje przeciwko Wspólnocie (Commonwealth)” – to jest społeczności statku. Pierwszy punkt regulaminu załogi Bartholomew Robertsa gwarantował każdemu jej członkowi „Głos w Bieżących Sprawach” i równe prawo do świeżego prowiantu i mocnych trunków. Niektórych żeglarzy alkohol „motywował bardziej […] niż złoto”, a większość zgodziłaby się z mottem „Żadnych Przedsięwzięć bez Pełnego Kałduna”.
Zasadnicza prawda pirackiego stereotypu
Piraci atlantyccy walczyli więc o swoje zdrowie i bezpieczeństwo, o własne przetrwanie. Stereotypowy obraz morskiego rozbójnika: z opaską na oku, drewnianą nogą i hakiem zamiast jednej dłoni kryje w sobie zasadniczą prawdę: żeglowanie było zajęciem niebezpiecznym. Dlatego też piraci przeznaczali część wszystkich łupów na wspólny fundusz zarezerwowany dla tych, którzy odnieśli trwałe obrażenia, stracili wzrok bądź którąś z kończyn. Starali się zapewnić pomoc potrzebującym.
Statek piracki był „wielobarwny” – wielonarodowy, wielokulturowy i wielorasowy. Nicholas Lawes, gubernator Jamajki, wyraził zapewne myśl urzędników królewskich na całym świecie, nazywając piratów „bandytami wszystkich nacji” (banditti of all nations). Inny karaibski urzędnik powtórzył jego słowa, twierdząc, że „w ich skład wchodzą wszelkie narody”.
W 1717 roku załoga Samuela Bellamy’ego zwanego „Black Sam” była „mieszanką pospólstwa wszystkich Krajów”, w tym Brytyjczyków, Francuzów, Holendrów, Hiszpanów, Szwedów, rdzennych Amerykanów i czarnych mieszkańców Ameryki. Należało do niej również ponad dwudziestu Afrykanów uwolnionych ze statku niewolniczego. Gdy w 1724 roku na pokładzie The George Galley wybuchł bunt, jego prowodyrami byli Anglik, Walijczyk, Irlandczyk, dwóch Szkotów, dwóch Szwedów i Duńczyk. Wszyscy zostali piratami. Załoga Benjamina Evansa składała się z żeglarzy pochodzenia angielskiego, francuskiego, irlandzkiego, hiszpańskiego i afrykańskiego. Pirat James Barrow był uosobieniem tego internacjonalizmu, gdy zasiadając do wieczerzy „bluźnierczo wyśpiewywał […] po hiszpańsku i francusku pieśni z niderlandzkiego modlitewnika”.
Rząd często zarzucał piratom, że „nie mają ojczyzny”, oni zaś zgadzali się z tym: kiedy witali inne statki na otwartych wodach, podkreślali swoje odrzucenie przynależności narodowej, ogłaszając, że przybywają „z Mórz”. Pewien urzędnik kolonialny zgłosił Radzie Handlu i Plantacji w 1697 roku, że piraci „nie uznają się za czyichkolwiek rodaków, sprzedali swój kraj, a będąc pewni, że jeśli zostaną schwytani, czeka ich stryczek, nie mają żadnych skrupułów, lecz wyrządzą tyle szkód, ile zdołają”. Jak jednak bąknął w 1699 roku jeden z buntowników „nie ma znaczenia, w której części świata się żyje, byleby żyło się tam dobrze”.
Czarna piracka awangarda
W porządku społecznym pirackiego statku odnalazły swoje miejsce setki ludzi pochodzących z Afryki. Co prawda pewna – stosunkowo niewielka – część piratów zajmowała się handlem niewolnikami, a zatem stanowiła element machiny zniewolenia; zdarzało się też, że po zdobyciu statku niewolniczego piraci przejmowali jego „ładunek” i sprzedawali niewolników. Z drugiej jednak strony czarni – zarówno uprowadzeni z Afryki, jak i ci, którzy urodzili się już w Ameryce, zarówno wolni, jak i zbiegli niewolnicy – byli całkiem liczni na pokładach pirackich statków.
Niektórzy z nich skończyli na szubienicy – jednym z nich był mulat z załogi Bartholomew Robertsa (znanego jako „Black Bart”), powieszony w Wirginii w 1720 roku. Dwa lata wcześniej inny „rezolutny kamrat, Negr” (resolute Fellow, a Negroe) o imieniu Caesar był gotów raczej wysadzić statek Czarnobrodego, niż poddać się Królewskiej Marynarce Wojennej. Jego również stracono. Czarni członkowie załóg należeli niekiedy do „pirackiej awangardy”, ludzi najbardziej godnych zaufania i siejących największy postrach, którzy jako pierwsi wdzierali się na pokład zdobywanych statków.
Na przykład w „grupie szturmowej” (boarding party) statku The Morning Star znajdował się „uzbrojony po zęby Murzyński Kucharz” (a Negro Cook doublyarm’d), a w przypadku załogi statku Dragon Edwarda Condenta czarni piraci stanowili jej połowę. W 1724 roku na pokładzie statku Francisa Spriggsa kucharzem był „wolny murzyn” (free negro), który dzielił prowiant po równo, aby załoga mogła żyć „bardzo radośnie” (very merrily).
Niemal na każdym statku pirackim można było spotkać „Murzynów i Mulatów”. Bardzo rzadko zdarzali się kupcy i kapitanowie, którzy określali ich mianem niewolników. Czarni piraci pływali z takimi kapitanami jak Bellamy, Taylor, Williams, Harris, Winter, Shipton, Lyne, Skyrm, Roberts, Spriggs, Bonnet, Phillips, Baptist, Cooper i inni. W 1718 roku sześćdziesięciu ze stu członków załogi Czarnobrodego było czarnych, zaś kapitan William Lewis chwalił się, że w swej osiemdziesięcioosobowej załodze ma „czterdziestu sprawnych Negrów Żeglarzy”.
W 1719 na statku Olivera La Bouche’a „połowę [piratów] stanowili Francuzi, a połowę Murzyni”. Czarni piraci byli zjawiskiem tak powszechnym, że jedna z gazet donosiła, iż banda morskich rabusiów składająca się wyłącznie z mulatów grasuje na Karaibach, zjadając serca białych mężczyzn, których schwytają. Tymczasem w Londynie święciła triumfy Opera żebracza Johna Gaya, która kończyła się sceną powieszenia Macheatha za rozbój na gościńcu. Lord Szambelan nie dał jednak zgody na wystawienie jej kontynuacji, Polly, która ukazywała rzeczywistość czarnych piratów. W tej operze Macheath nie ginie, lecz zostaje wywieziony do Indii Zachodnich, gdzie ucieka z plantacji, staje się piratem i w przebraniu Morano, „murzyńskiego złoczyńcy”, przewodzi gangowi rozbójników morskich. Polly Peachum, która w męskim stroju szuka swojego bohatera i jego pirackich kamratów, wyraża nadzieję: „Być może usłyszę o nim wśród niewolników z następnej plantacji”.
Niektórzy czarni piraci byli wolnymi ludźmi, jak „wolny Negr”, doświadczony żeglarz z Deptford, który w 1721 roku stanął na czele buntu, jako powód podając: „mamy zbyt wielu oficerów, praca jest zbyt ciężka i tak dalej”. Inni byli zbiegłymi niewolnikami. W 1716 roku niewolnicy z Antigui zaczęli zachowywać się „bardzo bezczelnie i obraźliwie”, co wywołało u ich panów obawę przed insurekcją. Historyk Hugh Rankin pisze, że znaczna liczba niesfornych „odeszła, by dołączyć do tych piratów, którzy nie wydawali się zbytnio przejmować różnicami w kolorze skóry”. Tuż przed wydarzeniami na Antigui władze Wirginii wyraziły zaniepokojenie, dostrzegając związek między „Spustoszeniem [dokonanym przez] Piratów” (Ravage of Pyrates) a „powstaniem Murzynów”. Kolorowi żeglarze, których – podobnie jak resztę załogi „Black Barta” – schwytano w 1722 roku, buntowali się z powodu „skromnych Racji” (thin Commons) i złych warunków, które panowały w niewoli Królewskiej Marynarki Wojennej, zwłaszcza że wielu z nich już długo wiodło „piracki Żywot”, co w praktyce oznaczało obfitość jedzenia i znaczną swobodę.
Takie kontakty materialne i kulturowe nie należały do rzadkości. We wczesnych latach dwudziestych XVIII wieku członkowie jednej z band pirackich osiedlili się w Afryce Zachodniej, dołączając do ludu Kru, znanego ze swoich umiejętności żeglarskich – jego przedstawiciele chwytani i wysyłani do Nowego Świata zasłynęli tam jako prowodyrzy rewolt. Piraci przez wiele lat mieszali się też z rdzenną ludnością Madagaskaru, przyczyniając się do powstania tamtejszej „ciemnej Rasy Mulatów”.
Wymiana kulturowa między europejskimi i afrykańskimi żeglarzami i piratami była rozległa, a jej rezultatem były na przykład dobrze znane formalne podobieństwa szant i afrykańskich pieśni. W 1743 roku niektórzy marynarze stanęli przed sądem za łamanie dyscypliny poprzez śpiewanie „murzyńskiej pieśni”. Buntownicy odprawiali również te same rytuały co niewolnicy przed buntem. W 1731 roku grupa rebeliantów raczyła się rumem zaprawionym prochem strzelniczym, podczas gdy przy innej okazji jeden z żeglarzy sygnalizował swoje buntownicze zamiary „popijając Wodę z lufy Muszkietu”.
Piractwo, rzecz jasna, nie funkcjonowało w oparciu o „czarne kodeksy” uchwalone i egzekwowane w atlantyckich społeczeństwach niewolniczych. Niektórzy niewolnicy i wolni czarni odnajdywali na pokładach pirackich statków wolność. W południowej części Ameryki Północnej i na Karaibach, które stanowiły główny obszar działalności piratów, nie było jej za wiele poza osadami maroons. W rzeczy samej, statki pirackie można uznać za odpowiedniki takich wielorasowych społeczności, z tą różnicą, że nie znajdowały się w niedostępnych górach lub dżungli, lecz na pełnym morzu.
Piratki wyjęte spod prawa
Piractwo nie było zajęciem, którym parali się wyłącznie mężczyźni. Anne Bonny i Mary Read z kordelasem i pistoletem w dłoni dowiodły, że także płeć piękna może korzystać z wielu swobód pirackiego życia. W XVIII wieku na pokładach wszelkich statków kobiety należały do rzadkości, jednak w gronie piratów występowały one na tyle licznie, że opiewano je w – popularnych wśród robotników na Atlantyku – balladach o wojowniczkach przebranych w męskie stroje.
Opisy wyczynów Bonny i Read zapowiada okładka A General History of the Pyrates. Zarówno z tego dzieła, jak i wielu innych zachowanych świadectw wyłania się obraz uzbrojonych po zęby piratek, które były dobrze wyszkolone w sztuce wojennej, pierwsze wchodziły na pokład zdobytych statków po łupy (co stanowiło przywilej najodważniejszych i najbardziej szanowanych członków pirackich załóg) – i klęły jak mężczyźni.
Funkcjonując poza zasięgiem tradycyjnej władzy rodziny, państwa i kapitału oraz solidarnie dzieląc surowy żywot z innymi osobami należącymi do wyjętej spod prawa morskiej społeczności, dodały wywrotowemu urokowi piractwa zupełnie inny wymiar, uzyskując swobody zwykle zarezerwowane dla mężczyzn, w czasach, gdy sfera działań społecznych dostępnych dla kobiet się zawężała.
**
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.
**
Marcus Rediker – amerykański historyk, pisarz, działacz społeczny, profesor historii na University of Pittsburgh. Zajmuje się wczesną historią Ameryki i regionu Oceanu Atlantyckiego. Znany ze swojego podejścia „historii od dołu”, skupiającego się w szczególności na doświadczeniach ludzi z klasy robotniczej, marynarzy, piratów i niewolników. Autor i współautor wielu książek, m.in. Who Built America?, Villains of All Nations, The Slave Ship, Mutiny and Maritime Radicalism in the Age of Revolution, Outlaws of the Atlantic, czy The Fearless Benjamin Lay. Jako aktywista działa na rzecz zniesienia kary śmierci i postuluje reparacje za niewolnictwo.
Peter Linebaugh – amerykański historyk marksistowski, emerytowany profesor University of Toledo. Specjalizuje się w historii Wielkiej Brytanii, Irlandii, ruchu robotniczego oraz historii kolonialnej Atlantyku. Autor wielu książek, m.in. The Magna Carta Manifesto: Liberties and Commons for All, Stop, Thief! The Commons, Enclosures, and Resistance, czy The Incomplete, True, Authentic, and Wonderful History of May Day. Pisał m.in. do “New Left Review”, “Radical History Review”, czy “CounterPunch”.





























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.