Kraj, Weekend

Lewaczka na dobrowolnej. Dlaczego młodzi Polacy idą do wojska? [reportaż]

Zgłosiłam się na dobrowolną zasadniczą służbę wojskową, żeby nauczyć się taktyki, pracy zespołowej i strzelania. Ale też sprawdzić, kim są ci, którzy dziś sami wybierają mundur. W jednostce spotykam młodych z całej Polski – kiboli, kujonów, wyborców Mentzena i ludzi, których do wojska prowadzi nie ideologia, a brak lepszych opcji.

– Skąd pomysł na tego muleta? Też o takim myślałem. Od tyłu wyglądasz jak chłopak, ale spoko fryzura – zagaduje Placebo, dwudziestoparolatek z ciemnymi, dużymi oczami. Wszystkie rozkazy wykonuje z kuriozalną przesadą – od odliczania po musztrę rodem z Ministerstwa Głupich Kroków. Bunt? Może tylko chęć zaimponowania grupie. Ale karne pompki robi najczęściej.

– A ty skąd wiesz, co to mulet? – pytam, wskazując na jego fryzurę „na zapałkę”.

– Pracowałem trochę w Anglii, to wiem, jakie są trendy. Tam każdy wygląda, jak chce.

Odporność i obronność to wspólna sprawa. Potrzebujemy nowego kontraktu płci – na wczoraj

Opowiada o swoich pracach za granicą, mniej lub bardziej legalnych. Dla niego wojsko to szansa na stabilność finansową i odciążenie mamy. Chujowi ludzie – jak mówi – są wszędzie, ale chce mieszkać w Polsce. A do krzyku i rygoru można się przyzwyczaić.

– Nie bierz wszystkiego do siebie. Robisz, co każą, a myślisz swoje. Na razie nie jest źle, potem się zobaczy.

Nie ze wszystkim się z nim zgadzam. Ale gdy mówi:

– Wy w Warszawie macie czas na empatię – trafia w punkt.

To jest o klasie. Empatia to luksus. Dla wielu decyzje nie biorą się z refleksji, a z konieczności.

Polityka? „Tak tylko pierdolę”

Pierwsza tura wyborów prezydenckich. Większość już wie, że mam raczej lewicowe poglądy. Zaczepiają mnie ci najbardziej wygadani.

Z wyborcą Mentzena – młodym, energicznym chłopakiem, zaskakująco dojrzałym – rozmawiam o polityce migracyjnej i gospodarce. Mieszka w powiatowym mieście, gdzie ludzie są dumni, ale i rozczarowani. Da się tu żyć, ale coś zawsze staje na drodze. Ludzie nie chcą rewolucji, tylko spokoju i trochę więcej pieniędzy.

Szymon rzeczowo argumentuje swoje poglądy. Wie, w jakiej Polsce chce żyć, i jakie ścieżki zawodowe są dla niego dostępne. Na koniec długiego monologu rzuca:

– Ale ja to nic nie wiem i nie należy mnie słuchać. Tak tylko pierdolę.

Wracamy do tych „prawacko-lewackich” rozmów wielokrotnie – czasem emocjonalnych, czasem w żartach, ale zawsze z wzajemnym szacunkiem.

Nie będę odzywał się niepotrzebnie!

Blos – kujon z kubkiem w kotki i dziecięcym błyskiem w oku – wyznaje, że zagłosuje na Mentzena, choć latarnik wyborczy wskazał mu Zandberga.

Trochę zagubiony, ale bardzo ambitny. Już raz był na dobrowolnej. Zrezygnował, bo „przepuszczali niekompetentnych”. Wrócił. Chce sprawdzić, czy się nadaje.

– Chciałbym być żołnierzem – mówi z lekkim uśmiechem.

Pobór do wojska bez względu na płeć. Jak kraje nordyckie przełamywały tabu

– Nie planuję za bardzo, jestem spontaniczny.

Czuć w nim etos „honorowego żołnierza”, choć nieco się tego wstydzi. Chce przypominać tych „twardych z bronią”, których tu wielu. Później to właśnie Blos, z karabinem nad głową, stanie się bohaterem sceny jak z Kawalerii Powietrznej.

– Nie będę odzywał się niepotrzebnie! – krzyczy w biegu.

Ci, którzy się śmieją, dostają „misję ratunkową” – biec za nim. Jestem w tej grupie. Po wszystkim zmęczeni i spoceni, ale rozbawieni, wracamy na dalszą część dnia na poligonie.

Przemoc policyjna wobec kiboli i dziewczyn z czarnych protestów

Z Bartkiem – młodym kibolem – łączy nas doświadczenie przemocy policyjnej. Gaz pieprzowy i armatka wodna. Znam je z czarnych protestów, on z kibolskich zadym. Rozmawiamy o prawach kobiet i osób queerowych. W pewnym momencie Bartek rzuca:

– Ja to mam wyjebane, kto jaki jest. Każdy powinien żyć po swojemu. Jeśli nie krzywdzi innych, to niech sobie robi, co chce. Nikomu nic do tego.

Lewica musi dojrzeć do poboru

czytaj także

Lewica musi dojrzeć do poboru

Mateusz Kacperski

Kurtyna. Jedno zdanie hooligana i wszyscy zamykają mordy.

Większość moich kolegów z dobrowolki to dresy i kibole – zadziorni, pyskaci, z sentymentalnymi dziarami. Honorowi, sprytni, inteligentni. Twardzi, wyszlifowani przez życie, a przy tym – wciąż dzieciaki. Żarty jak z podstawówki, szybkie przejścia z roli klasowego błazna do gotowości bojowej. Zawzięci jak karaluchy. Tylko ich czujne oczy zdradzają, ile musieli przejść, żeby mieć dystans, siłę i tę charakterystyczną odporność.

Jest klik, nie ma bang

– Madzia, poleć jakiś dobry film o wojnie – zagaduje jeden z chłopaków podczas długiej przerwy na papierosa.

Wymieniam hollywoodzkie klasyki. Dodaję, że teraz oglądam głównie dokumenty z Ukrainy. Wymieniam 2000 metrów do Andrijiwki.

– Tak, znam. Oglądałem też 20 dni w Mariupolu i Mariupolis i sporo nagrań z kamer żołnierzy. Chcę wiedzieć, jak wygląda teraz wojna, w której pewnie za chwilę będę.

Zaciąga się papierosem. – Na front i jazda w to piekło. Tak będzie, zobaczysz. Spotkamy się w okopie.

Bardziej niż „dojrzewać do poboru” lewica powinna pamiętać o obowiązkach państwa wobec obywatela [polemika]

Śmiejąc się, symuluje przeładowywanie karabinka i celowanie gdzieś w pole.

– Jest klik, nie ma bang. Co robisz?

To hasło instruktora, które stało się żartem kompanii. Procedura awaryjnej wymiany magazynka i dalszego prowadzenia ognia – każdy znał ją na pamięć. Mięśniowo.

W moim środowisku odpowiedź na pytanie „co zrobisz, jeśli w Polsce wybuchnie wojna?”, brzmi zazwyczaj: „Wyjadę”. W domyśle: na Zachód. Tutaj słyszę jednoznaczne: „Pójdę na front. Albo tam, gdzie będzie trzeba”.

Beryl

Broń przez cały czas mamy przy sobie. Nienaładowaną, z odpiętym magazynkiem. Karabinek wz. 96 Beryl – 3350 gramów. Niewiele, dopóki nie trzeba z nim biegać i czołgać się. Większy ciężar to ten symboliczny: odpowiedzialność

Dostaliśmy ją od razu. Ponad 80 osób, większość nigdy nie trzymała broni. Oswajanie przez codzienny kontakt działa. Cały czas masz świadomość, że to, co nosisz na plecach, to karabinek – choć równie często traktujesz go jak kawał metalu na pasku. Od niepewnego chwytu, przez ból przedramienia, po pewność i automatyzm – to daje poczucie sprawczości. Karabinek przestaje być fetyszem, staje się narzędziem.

B – Broń zawsze traktuj jak załadowaną.

L – Lufa zawsze w bezpiecznym kierunku.

O – Przed oddaniem strzału sprawdź Otoczenie.

S – Trzymaj palec poza Spustem, do momentu pewności i gotowości do oddania strzału.

Lewica musi odrzucić pobór – albo nie będzie jej wcale [polemika]

Na początku ranimy sobie dłonie od przeładowywania. Z czasem przychodzi automatyzacja.

Jedziemy jelczem na kolejne zajęcia z taktyki. Jeden z chłopaków – starszy duchem niż metryką, miłośnik klimatu wojskowego z czasów swojego ojca – śpiewa Kalina Malina. Reszta półprzytomna, oparta o burtę, pali papierosy i rozmawia o sprzęcie wojskowym i o „prawdziwym życiu żołnierza”.

Przeglądam Instagrama – kolejne nagrania z frontu w Ukrainie. Śmieję się pod nosem. Te ich ułańskie fantazje kontra rzeczywistość wojny. W hełmach, kamizelkach taktycznych, pasach z ładownicami, z berylem opartym o kolana wyglądamy jak lekko żałosna mieszanka Małego Powstańca z Vietkongiem. A przecież jesteśmy rówieśnikami tych, którzy naprawdę walczą.

Nie jestem pacyfistką, nie jaram się też sprzętem. Po tych doświadczeniach wybrałabym mini-Beryla z kolimatorem – lżejszy, poręczniejszy, pozwala celować z otwartymi oczami. Nie udaję ekspertki, strzelałam tylko 20 dni.

Unifikacja i wspólnota z przypadku

– Szeregowa Morawik…
– Wróć! Szeregowy. Jeszcze raz! – poprawia mnie dyżurny.

W wojsku stopnie są w rodzaju męskim, a na unitarce nie masz nazwiska na mundurze. Jesteś „szeregowy elef”.

Zbiorowość staje się tożsamością. Wspólne cele, wspólny stres, jedna odpowiedzialność. Z zewnątrz – Orwell. Od środka – sprawny mechanizm działania i minimalizacji błędów. W tej unifikacji pojawia się cień równości – nieważne, skąd jesteś, ile masz lat, co robisz w cywilu. Czasem tylko płeć wpływa na formę kary: chłopakom pompki, dziewczynom – przysiady. Ale ostatecznie wszyscy lądujemy na glebie.

Chłopaki nie płaczą: ukryta prawda o przemocy seksualnej wobec żołnierzy

Dziewczyny z pokoju? Bez zwierzeń, ale z troską i wsparciem. Kawa o świcie i wieczorne śpiewy spod prysznica – więcej niż formalna integracja. Ich przemyślenia na temat wojska i osobiste motywacje są takie same, jak chłopaków.

Zastanawiam się, czy fakt, że nie doświadczam i nie obserwuję tu dyskryminacji ze względu na płeć to realna zmiana, czy może „przezroczystość” kobiet została tak zasymilowana przez system, że nikt jej nawet nie zauważa. Żadnych komentarzy – po prostu jesteśmy.

– Daj spokój, zdejmij ten hełm i odpocznij – rzuca kolega w jelczu po całym dniu taktyki, widząc moją beznadziejną walkę z szopą na głowie.

Na poligonie nikogo nie obchodzi, jak wyglądasz. Wszyscy są brudni, spoceni, śmierdzący. Liczy się zadanie. Przerwa – na papierosa, siku albo batonika. Ta surowa wspólnota wykształca specyficzny rodzaj czułość: ktoś zawsze poprawi ci kołnierzyk przed apelem, poda rękę. To nie więź, a raczej bezosobowy instynkt zbiorowości.

Większość ma od 18 do 23 lat. Wojsko daje im to, czego wcześniej nie mieli: w pełni legalną, stałą pracę. Dla wielu młodych z mniejszych miast rynek pracy nie jest zbyt różnorodny, a perspektywy finansowe – biorąc pod uwagę posiadane wykształcenie, doświadczenie czy bardzo ograniczony kapitał kulturowy i ekonomiczny – są mocno zawężone. Nie mogą sobie pozwolić na wieloletnie studia bez pracy, nie mają dostępu do lukratywnych zawodów wymagających wysokospecjalistycznego wykształcenia i rodzinnych koneksji. Wojsko staje się narzędziem zmiany nie tylko zawodu, ale pozycji społecznej. W rozmowach przeplata się temat nobilitacji zawodu żołnierza, choć szybko blaknie przy zestawieniu czasu pracy z wynagrodzeniem.

Czy da się uniknąć poboru?

czytaj także

Roczna DZSW (miesiąc szkolenia podstawowego, potem do 11 miesięcy specjalistycznego), następnie zawodowy żołnierz, po drodze szkoła podoficerska. Realny, przewidywalny plan.

Minimalna krajowa to dziś 4 666  zł brutto. W wojsku dostajesz 6300 zł brutto po przysiędze, później stopniowo rośnie. Plus dodatki, możliwość otrzymania służbowego mieszkania, zniżki, wcześniejsza emerytura. W liczbach – opłaca się.

Wege żołnierz

Jako wegetarianka przez całe szkolenie na obiad jem ziemniaki i surówkę. Kiedy pewnego razu robi  mi się słabo na strzelnicy i zgłaszam, że w tym stanie nie chcę strzelać z ostrej amunicji, Mama – tak nazywamy Dowódcę Kompanii – rzuca surowym tonem, z mieszanką troski:

– Dlatego pani słabo, bo nie je pani mięsa. Samymi warzywami się pani nie wzmocni.Gdy próbuję łapać oddech, a Dowódca Drużyny wciska mi wodę i batony, zaczynamy rozmawiać o szkoleniu. O tym, jak mi idzie strzelanie i czym zajmuję się w cywilu.

Odpowiadam szczerze. Kultura, aktywizm, Ukraina, galeria sztuki; wolontariat, gotowanie dla bezdomnych. Miny zdradzają niedowierzanie.

Kilka dni później rozmawiam o tym, co jako anarcholewicowa aktywistka robię w wojsku i jak mi się to skleja ze światopoglądem.

– Szeregowy Morawik melduje się na rozkaz! – mówię najbardziej „po wojskowemu”, jak potrafię.

– Siadaj, pogadamy.

Szef Kompanii – wydziarany, sarkastyczny twardziel, postrach kompanii i fan System of a Down. Jego rytuałem jest jaranie fajka w damskim kiblu przy prysznicach. Rozmawiamy o gotowości, kryzysach, Ukrainie, skuteczności, Polsce. O tym, że ekstremalne doświadczenia uczą najwięcej. Słucha. Naprawdę.

„Pajęczyna”. Ukraina pokazała nam, jak wygląda przyszłość konfliktów zbrojnych

Po tych rozmowach coś się zmienia. Dowódca Kompanii czasem rzuca w moją stronę nazwą jednej z grup aktywistów klimatycznych, podnosząc pięść.Gdy raz nie udaje mi się złożyć broni na czas, mówi z uśmiechem:
– No, z takim podejściem do Charkowa to średnio, co?Zasłużone. Następnym razem idzie mi dużo lepiej.

Ostatniego dnia, gdy oddaję broń, Szef rzuca zaczepnie:

– No i jak tam? Co dalej?

Mam wrażenie, że mnie kumają. Na swój surowy sposób, z ciekawością i specyficznym szacunkiem. Choć nie jestem pewna, czy w tym dziwnym, hierarchicznym świecie, gdzie każdy stopień to osobna kasta, jestem dla nich dziwacznym agentem, czy tylko urozmaiceniem krajobrazu.

Co, jeśli wojna przyjdzie tutaj? Będziesz działać? Wyjedziesz? – To zależy, jaka wojna – słyszałam od znajomych. Jak to jaka? Taka, na której bomby lecą na twój dom i te wasze dyskursy.

Jest klik, nie ma bang. Co robisz?

**

Magdalena Morawik – aktywistka anarchistyczna pracująca w kulturze, na styku sztuki i zagadnień społeczno-politycznych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij