Jeśli Donaldowi Tuskowi nie wystarcza wysokie poparcie społeczne dla liberalizacji prawa aborcyjnego, to może – jak na euroentuzjastę przystało – posłucha Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który 14 grudnia znów wytknął państwu polskiemu, że za nic ma swoje obywatelki oraz ich prawa.
„Wystarczyło, że wrócił Donald Tusk, a Europa już uderza w polskie rodziny” – taki pasek pojawiłby się zapewne w dzisiejszych Wiadomościach, gdyby PiS nie przegrał wyborów, a Danuta Holecka nie odeszła z pracy.
Nowy, zaprzysiężony w mijającym tygodniu rząd już zapowiedział wielkie, daleko idące zmiany w TVP. Media, na które zrzucają się podatnicy, czekają tradycyjne czystki, co bez wątpienia wzbudza popłoch wśród pisowskich propagandystów. Niektórzy jednak – jak Danuta Holecka – postanowili pożegnać się z intratną fuchą sami. Prezenterka Wiadomości złożyła wypowiedzenie 30 listopada, a teraz domaga się sowitej odprawy, przewidzianej w zapisach jej umowy. Kontrakt zakładał współpracę Holeckiej z TVP do 2025 roku oraz nakładał na nią zakaz konkurencji.
czytaj także
Z tego tytułu – jak dowiedział się Onet – ma żądać ponad pół miliona złotych. Pieniądze pieniędzmi, a ja myślę, że dobrze się to wszystko dla pani Danuty skończyło, bo czytanie newsów z tego tygodnia mogłoby złamać jej serce.
Powiecie, że to wina Tuska albo że nie ma przypadków, są tylko znaki, ale to odważne obywatelki, aktywiści, organizacje pozarządowe i prawniczki stoją za dwoma przełomowymi wyrokami, które wydał Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Najpierw 12 grudnia sąd Rady Europy orzekł, że pięć par jednopłciowych, które w 2017 roku złożyły skargę przeciwko Polsce za naruszenie prawa do poszanowania życia rodzinnego oraz dyskryminację ze względu na orientację psychoseksualną, miały rację. Państwo, uniemożliwiając zawieranie gejom i lesbijkom związków partnerskich oraz małżeństw, a co za tym idzie, wspólne rozliczanie podatków czy dziedziczenie po sobie, łamie postanowienia Europejskiej konwencji praw człowieka, więc musi jak najszybciej wprowadzić regulację relacji par tej samej płci.
Wyrok – jak czytam na stronie zaangażowanego w proces Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza – jest zwieńczeniem ośmiu lat pracy zawiązanej z inicjatywy tej organizacji Koalicji na rzecz Związków Partnerskich i Równości.
„Ten wyrok to dowód na to, że opór jednostek zmienia rzeczywistość. Nasza Koalicja jest świadectwem tego, że gdy politycy zawodzą, zwykli ludzie biorą sprawy w swoje ręce i skutecznie walczą o swoje prawa. Konsekwentny upór 5 par poruszył państwo. Od dziś zaczynamy żyć w nowej rzeczywistości, w której role się odwróciły. Pary tej samej płci nie muszą już prosić w sądzie czy urzędzie o uznanie. Dzięki wyrokowi Trybunału to państwo musi zacząć się tłumaczyć, dlaczego jeszcze nie wprowadziło odpowiedniej ochrony prawnej” — tak postanowienie strasburskiego Trybunału skomentował adw. Paweł Knut, koordynator prac Koalicji.
czytaj także
Z kolei zaprzysiężona chwilę później na ministra nowego resortu ds. równości Katarzyna Kotula z klubu parlamentarnego Nowej Lewicy ogłosiła, że zmiany, do których zobowiązał Polskę Trybunał, będą „jednym z jej priorytetów”. W podobny sposób – jako deklarację zajęcia się sprawą – chciałabym odczytywać słowa Donalda Tuska, który powiedział, że „nie ma ważniejszej sprawy niż prawa kobiet i równość obywateli niezależnie od ich statusu społecznego, wyznania, orientacji seksualnej itd.”. Organizacje LGBT+ już wezwały go do rozmów, w których mógłby pokazać, że dotrzymuje obietnic. A tych – jeszcze w kampanii wyborczej – było przecież więcej.
W sprawie aborcji potrzebujemy cudu. Na przykład Hołowni w ciąży
czytaj także
Nie wiem, ile razy na łamach Krytyki Politycznej zdążyłam już napisać, że prawo do bezpiecznej, legalnej i bezpłatnej aborcji zwyczajnie nam się należy, ale będę się powtarzać, dopóki starczy mi sił. Wolałabym jednak nie dożywać emerytury, lecz zacząć żyć w Polsce, która idzie na całość i wraz z wprowadzeniem związków partnerskich, a najlepiej od razu równości małżeńskiej, sprawi, że kobiety przestaną być zmuszane do rodzenia lub szukania aborcji za granicą, umierania w szpitalach oraz każdego innego cierpienia z powodu niechcianej lub zagrożonej ciąży.
Jeśli Donaldowi Tuskowi nie wystarcza wysokie poparcie społeczne dla liberalizacji prawa aborcyjnego, to może – jak na euroentuzjastę przystało – posłucha ETPCz, który 14 grudnia znów wytknął państwu polskiemu, że ma za nic swoje obywatelki oraz ich prawa. Te Polska naruszyła wobec kobiety, która nie mogła usunąć ciąży, mimo że u płodu stwierdzono zespół Downa. Musiała zrobić to w Holandii, bo Trybunał Przyłębskiej usunął przesłankę embriopatologiczną spośród pozwalających leganie wykonać zabieg, i na własny koszt skorzystać z usług tamtejszej kliniki, co – jak stwierdził sąd – „naraziło ją na duże koszty, odcięło od wsparcia rodziny w Polsce i naraziło na poważne konsekwencje psychologiczne”.
W efekcie Skarb Państwa zostanie obciążony na rzecz skrzywdzonej obywatelki sumą 16 tys. euro (łącznie za straty materialne i pozostałe). Jak dla mnie, kobietom należą się wszystkie pieniądze tego świata jako rekompensata za patriarchalną opresję w Polsce. Ale czy nie lepiej byłoby najpierw obalić prawny patriarchat? Pytam dla siebie i koleżanki, gotowa znieść nawet to, że paski w nowym TVP zmieniającego prawo Tuska ogłoszą naszym rycerzem na białym koniu. Wszystko mi jedno, byleby już żadna dziewczyna nie bała się ciąży, a każda osoba niehetero mogła – jeśli tego chce – wziąć ślub.