Jeśli ceny ropy i gazu nadal będą utrzymywać się na wysokim poziomie, choćby z powodu sankcji nałożonych na Rosję, Norwegia może zarabiać dodatkowe 50–100 miliardów dolarów rocznie przez wiele lat.
„Co Norwegia powinna zrobić z dodatkowymi 170 miliardami dolarów przychodów z ropy i gazu?” – pyta w „Forbesie” Robert G. Eccles, profesor Uniwersytetu Oksfordzkiego.
W 2022 i 2023 roku, w konsekwencji rosyjskiej inwazji na Ukrainę, przychody Norwegii z ropy i gazu wyniosą ponad 170 miliardów dolarów więcej, niż pokazywały przedwojenne prognozy norweskiego Ministerstwa Finansów. Jeśli ceny ropy i gazu nadal będą utrzymywać się na wysokim poziomie, choćby z powodu sankcji nałożonych na Rosję, Norwegia może zarabiać dodatkowe 50–100 miliardów dolarów rocznie przez wiele lat.
Eccles popiera konkluzje raportu Jeśli nie Norwegia, to kto?, za którym stoi szereg norweskich organizacji pozarządowych. Jako kraj, którego fortuna wyrosła na ropie naftowej, Norwegia powinna przewodzić inicjatywie globalnej transformacji klimatycznej, dlatego raport zaleca Norwegii utworzyć koalicję krajów mobilizujących prywatne inwestycje redukujące emisje gazów cieplarnianych i wspierać innowacyjne rozwiązania finansowe na rzecz klimatu, takie jak inicjatywa z Bridgetown. To pakiet reform najważniejszych światowych instytucji finansowych, postulat utworzenia Globalnego Funduszu Mitygacji Klimatycznej i dostępu krajów rozwijających się do niskoprocentowych pożyczek na wydatki klimatyczne. Norwegia powinna również wzmocnić krajowe mechanizmy inwestycji klimatycznych.
Ani tekst z „Forbesa”, ani cytowany raport nie są pierwszymi głosami w sprawie rekordowych dochodów Norwegii i ich możliwego wykorzystania. W maju 2022 podczas spotkania z młodzieżą w ramach Ogólnopolskiego Kongresu Dialogu Młodzieżowego premier Mateusz Morawiecki powiedział, że Norwegia „żeruje” na wojnie w Ukrainie ze swoimi rosnącymi zyskami ze sprzedaży surowców. Apelował wtedy do publiczności: „Piszcie do waszych młodych przyjaciół w Norwegii: oni powinni się podzielić tym nadmiarowym, gigantycznym zyskiem. Drodzy norwescy przyjaciele, to nie jest normalne. To nie jest sprawiedliwe. To jest również żerowanie, niechcący oczywiście, to nie jest wina Norwegii – wojna na Ukrainie. Ale to jest pośrednie żerowanie na tym, co się dzieje”.
Jesienią zeszłego roku „The Economist” nazwał profity energetyczne Norwegii podczas wojny w Ukrainie „nieprzyzwoitymi”: „Dostarczanie energii do Europy zawsze było lukratywne dla Norwegii, czwartego co do wielkości eksportera gazu ziemnego na świecie. Stało się to nieprzyzwoite, odkąd Rosja, niegdyś jej rywal w utrzymywaniu ciepła w Europie, zamieniła rurociągi w broń. W miarę przeciągania się wojny i wynikającego z niej kryzysu energetycznego, kwoty płynące na północ okazują się żenujące”.
Dalej „The Economist” sugerował, że Norwegia powinna pomóc Unii Europejskiej podczas obecnego kryzysu gospodarczego. Również sekretarz generalny ONZ António Guterres prosił już kilkakrotnie kraje zarabiające krocie na wysokich cenach ropy naftowej i gazu, w tym Norwegię, o dodatkowe inwestycje klimatyczne.
Wspólna przyszłość
To właśnie te dyskusje sprawiły, że centrolewicowy rząd Norwegii poprosił grupę ekspertów o opracowanie propozycji zmian w pomocy rozwojowej i inwestycjach klimatycznych kraju. Powstały w ten sposób raport Inwestując we wspólną przyszłość z maja 2023 roku mówi jasno, że Norwegia znajduje się w wyjątkowej sytuacji, mając znacznie większą swobodę finansową niż większość innych krajów. Jednocześnie ponieważ jej bogactwo jest ściśle powiązane z czynnikami powodującymi globalne zmiany klimatu, Norwegia musi wziąć większą globalną odpowiedzialność. Obecnie kraj przekazuje na pomoc rozwojową, w tym klimatyczną, około 1 proc. dochodu narodowego brutto. Raport proponuje podwojenie tego poziomu w najbliższych latach.
George Clooney branży finansowej
Tylko skąd wziąć te pieniądze? Z dochodów energetycznych Norwegii? Te przekazywane są w całości do Narodowego Funduszu Emerytalnego. Od lat w Norwegii toczy się dyskusja, czy można by wypłacać z niego więcej, niż wskazują obecne zasady fiskalne.
Norweski Narodowy Państwowy Fundusz Emerytalny wcześniej nazywał się po prostu funduszem naftowym. Specjaliści od PR postanowili usunąć z nazwy źródło pieniędzy i nawiązać raczej do przeznaczenia funduszu, podkreślając, że to pieniądze na emerytury przyszłych pokoleń Norwegów.
Sapieżyńska: Saamowie przeciwko norwegizacji i wiatrakom odstraszającym renifery
czytaj także
To największy państwowy fundusz na świecie, „Fundusz Marzeń”, nazywa go w tytule swojej książki ekonomistka Camilla Bakken Øvald. Również podtytuł jest wymowny – „Jak Norwegia stała się George’em Clooneyem branży finansowej i o przyszłości Funduszu Emerytalnego”. Bakken argumentuje, że cele funduszu rozszerzyć należy o globalne dobra wspólne. Sama możliwość istnienia funduszu przekraczała granice wyobraźni wielu sceptycznych komentatorów; dziś wielu tej wyobraźni brakuje, gdy proponuje się zmienić zasady inwestycji i administracji funduszu – pisze Bakken.
Fundusz niemal podwoił swoją wartość w koronach od 2018 roku, kiedy ukazała się książka Bakken. Wartość funduszu to dziś ponad 15 bilionów koron norweskich (1428 miliardów dolarów, tj. niemal 1,5 biliona dolarów). Rozwój wartości funduszu w obu walutach można śledzić na stronie Banku Narodowego Norwegii.
Spadki na giełdach światowych w zeszłym roku doskonale widać w sporej redukcji wartości funduszu w 2022 w dolarach. Ale w tym roku wartość w dolarach znowu wzrosła i przekroczyła swój przedwojenny rekord.
Teraz! – albo nigdy
Norweski Fundusz Emerytalny inwestuje w 70 krajach na świecie. Ramy etyczne nie pozwalają na inwestycje w firmy produkujące pewne rodzaje broni, tytoń (a od niedawna również marihuanę dla celów rekreacyjnych), przemysł węglowy (uwaga, premierze Morawiecki) czy firmy łamiące prawa człowieka.
Środki z funduszu mogą zostać przeniesione do budżetu centralnego tylko przez parlament.
Reguła fiskalna mówi, że do budżetu nie powinno się pobierać więcej niż 3 proc. wartości funduszu rocznie. Chodzi zarówno o oszczędzanie dla przyszłych pokoleń, jak również o stopniowe wprowadzanie dochodów z ropy naftowej do norweskiej gospodarki, tak aby jej nie przegrzać, nie spowodować inflacji.
czytaj także
Pakiet Nansena, czyli norweski pakiet pomocy humanitarnej i wojskowej dla Ukrainy, uchwalony w lutym tego roku przez norweski parlament, sprawił, że po raz pierwszy od dłuższego czasu reguła fiskalna 3 proc. została przekroczona. Z ekranu w sali norweskiego parlamentu prezydent Wołodymyr Zełenski towarzyszył uroczystemu ogłoszeniu: Norwegia przekaże na rzecz Ukrainy 75 miliardów koron (niemal 7 miliardów dolarów) przez następnych pięć lat, a w 2023 – dodatkowe 5 miliardów koron na pomoc krajom rozwijającym się, szczególnie dotkniętym obecnym wzrostem cen żywności, nawozów i energii.
Obecnie Norwegia znajduje się w światowej czołówce pomocy militarnej i humanitarnej Ukrainie, zarówno mierzonej w dolarach, jak tej względnej, porównującej wysokość pomocy do PKB na mieszkańca.
Z dala od fleszy i międzynarodowych uścisków dłoni, decydującym argumentem gospodarczym za przekroczeniem reguły 3 proc. przy uchwaleniu pomocy dla Ukrainy okazało się to, że skoro pieniądze nie będą inwestowane w Norwegii, to nie wpłyną znacząco na poziom inflacji w kraju.
czytaj także
W odpowiedzi ukazał się jeszcze jeden raport zatytułowany wymownie Nie ma reguły bez wyjątku. Raport niezależnego think tanku Economics Norway przypomniał, że jeszcze kilka lat temu reguła fiskalna mówiła o 4, a nie 3 proc. Więc może należałoby znowu ją do tego poziomu podnieść i dodatkowy procent przeznaczyć na pomoc humanitarną i globalne przeciwdziałanie zmianom klimatu, które nie podwyższą inflacji w Norwegii, a okażą się zapewne tańszą alternatywą niż reagowanie na skutki katastrof.
Według szacunków Banku Światowego każdy dolar wydany na budowanie odpornej na zmiany klimatu infrastruktury zaoszczędzi nam nawet 10 dolarów na jej odbudowę. „To krytyczna dekada – liczy się każdy rok i każde działanie”, czytam we wstępie raportu. A we wnioskach – że to, co najważniejsze dla przyszłych pokoleń Norwegów, to zapobieganie zagrożeniom cywilizacyjnym dziś, dopóki nie jest za późno.
Mój portfel to nie twój portfel – prawica wygrywa wybory samorządowe
Tymczasem po wyborach samorządowych 11 września prawica przejmuje wiele miast. Wyborcy ukarali centro-lewicowy rząd i zagłosowali na opozycję. Po raz pierwszy od niemal stu lat, a dokładnie 99, Partia Pracy (Arbeiderpartiet AP) nie jest najpopularniejszą partią kraju, pałeczkę przejęła centroprawicowa Høyre.
czytaj także
Część winy za to ponosi gospodarka (głupcze!). Ceny za prąd, przedtem w samowystarczalnej Norwegii bardzo niskie, wzrosły do europejskiego poziomu po podłączeniu Norwegii do europejskiej sieci. Było to tuż przed eskalacją wojny w Ukrainie. Kiedy ceny za prąd sięgnęły sufitu poprzedniej jesieni i zimy, rząd wprowadził program subsydiów. Ale ten dla wielu nie okazał się wystarczający. Wiele rodzin przykręciło tak niezbędne na północy Europy ogrzewanie. Wiele małych norweskich firm nawet przy subsydiowanym poziomie przestało sobie radzić.
Od początku wojny wartość korony norweskiej spadła o całe 25 proc. w stosunku do euro i dolara. Ma to bezpośredni związek z nadzwyczajnymi dochodami z ropy i gazu – trzeba je inwestować za granicą, trzeba więc w dużych ilościach wysprzedawać korony. Ceny żywności w Norwegii wzrosły o 11 proc., a norwescy turyści poczuli się tego lata na wakacjach na południu Europy po raz pierwszy biedniejsi niż kiedyś. By hamować inflację, Bank Centralny coraz to podnosi stopy procentowe, więc wszyscy Norwegowie z kredytem na mieszkanie odczuwają skutki w swoich portfelach. Jak wpłynie to na ich solidarność w stosunku do reszty świata?