Wyobraźmy sobie, że Lewica ogłasza koniec finansowania Kościoła z budżetu i wprowadza, podobnie jak w Niemczech, dobrowolny podatek. Skoro prawica głosi, jak bardzo Kościół jest w Polsce kochany przez wiernych, to chyba nie będzie problemu z datkami?
Być może najbardziej zaskakujące w całej sprawie oskarżeń Jana Pawła II o przerzucanie pedofilów po parafiach nie jest zachowanie Platformy Obywatelskiej, ale Lewicy. To, że PO schowa głowę w piasek i zejdzie z linii strzału, było raczej pewne – tak jak to, że Tusk nie doprowadzi do radykalnej zmiany prawa aborcyjnego. Ale porzucenia przez Lewicę antyklerykalnego sztandaru, być może nawet celowo, trudno się było spodziewać, choć może grzeszę naiwnością. Media donoszą bowiem, że Lewica w sprawie papieża ma właśnie „robić krok w tył”.
Celowo piszę o sztandarze antyklerykalizmu, a nie antyreligijności, bo to zupełnie oddzielne kwestie. Antyklerykalizm polega na przeciwdziałaniu wpływu klerykałów na prawo, moralność, życie publiczne i życie codzienne. I nie ma za wiele wspólnego z antyreligijnością, która jest po prostu walką z religią. Dlatego antyklerykalne mogą być nawet osoby głęboko religijne, które jednak uważają, że podstawowych zasad życia publicznego nie powinien dyktować Kościół.
Tuszowanie pedofilii to najmniejszy problem z Janem Pawłem II
czytaj także
To zresztą się dzieje. Coraz więcej osób, nie tylko młodych, ale także wierzących w średnim wieku, przestaje uczęszczać na msze święte właśnie z powodu przesytu uprzywilejowania i bezkarności kleru w Polsce. Episkopat jest dziś tak potężny, bezczelny i znienawidzony, jak kiedyś był PZPN.
Rzecz jasna antyklerykalizm, jak wszystko zresztą, może być antyklerykalizmem mądrym, sprytnym i politycznie skutecznym i może być antyklerykalizmem, delikatnie mówiąc, nietrafionym.
Do tego drugiego zaliczam na przykład pomysł zmiany nazwy ulic Jana Pawła II. Nie chodzi już nawet o samego papieża, którego wizerunek właśnie upada w oczach wielu Polaków, ale o sam postulat. Mieszkańcy tego nienawidzą, bo to tylko dodatkowe trudności, a reszta społeczeństwa patrzy na to jak na sprawy trzeciorzędne.
Równie nietrafny jest pomysł pielgrzymek antypapieskich po Polsce oraz, przede wszystkim, zakazu spowiedzi nieletnich. Ten ostatni postulat jest tak bardzo radykalny, a przez to tak bardzo niemożliwy do spełnienia, że aż wygląda jak klerykalny trolling. Spowiedź jest bowiem dla katolików świętym sakramentem i nie ma siły, by z niego kiedykolwiek zrezygnowali.
Nie znaczy to jednak, że nie można niczego zrobić w tej sprawie. Można przecież postulować, aby sam Kościół zakazał księżom wypytywać o sprawy intymne dzieci. Ba, można złożyć ustawę o zakazie wypytywania dzieci o sprawy intymne przez osoby do tego nieuprawnione i wskazać księży. To tylko jeden z przykładów tego, jak można spróbować nieco mądrzej umieszczać antyklerykalizm w programie wyborczym.
Wyobraźmy sobie, że Lewica postuluje Komisję ds. Zbrodni Pedofilskich w Kościele i zbiera podczas kampanii wyborczej podpisy pod takim wnioskiem. Taka Komisja mogłaby mieć uprawnienia śledcze, wzywać świadków do obowiązkowego stawienia się, a także wchodzić i przeszukiwać dowolne kościelne archiwa.
Podobny postulat mógłby dotyczyć Komisji ds. Reprywatyzacji w Kościele, która analizowałaby przestępcze nabywanie zwróconych gruntów przez zblatowany z Kościołem lokalny samorząd.
Lewica nie musi krzyczeć „religia won ze szkoły”, tylko ustawowo zadbać o to, by lekcje religii były organizowane tylko przed lekcjami albo po nich, a Kościół za wynajem sali musiał płacić stawki ustalone przez samorząd. W ten sposób zniknie opór tych rodziców, którzy chwalą sobie religię w szkole głównie za to, że dzieci mają lekcje na miejscu i nie muszą nigdzie biegać po katechezy.
Wyobraźmy sobie wreszcie, że Lewica ogłasza koniec finansowania Kościoła z budżetu i wprowadza, podobnie jak w Niemczech, dobrowolny podatek. Skoro prawica głosi, jak bardzo Kościół jest w Polsce kochany przez wiernych, to chyba nie będzie problemu z datkami?
Jan Paweł II wprowadził Polskę do Europy. Czy teraz ją wyprowadzi?
czytaj także
Lewica mogłaby też zadeklarować, że z oszczędności na lekcjach religii w szkole sfinansuje pensje psychologów dziecięcych czy inne szkolne potrzeby. A miliardy odebrane Kościołowi z budżetu pójdą na budownictwo mieszkaniowe.
Czy za głoszenie takich poglądów wyborcy centrolewicowi rzeczywiście by się od Lewicy odwrócili? Raczej nie. Tymczasem partia dostaje antyklerykalizm na tacy i zamiast wejść w niego mądrze, ale na całego, to albo milczy, albo biega z oderwanymi postulatami niczym Jan Hartman ze swoimi inscenizacjami egzekucji Łyszczyńskiego. A na koniec będzie zdziwko, że nawet postulat antyklerykalizmu został Lewicy ukradziony przez inne partie.