Nauka

Rewolucyjny ferment

Możemy ocalić środowisko, zatrzymać szóste wielkie wymieranie i wyciągnąć z atmosfery wiele dwutlenku węgla, który do niej wyemitowaliśmy. A przede wszystkim wykarmić wszystkich ludzi bez kosztownego importu żywności. Jest tylko jeden haczyk…

Co teraz? Po dwudziestu siedmiu szczytach klimatycznych, które nie przyniosły żadnych skutecznych działań, wydaje się, że ich jedynym celem było to, aby na gadaniu się skończyło. Gdyby rządy poważnie podchodziły do kwestii zapobiegania zapaści klimatycznej, szczyty od drugiego to dwudziestego siódmego nie odbyłyby się w ogóle. Ważne kwestie zostałyby rozwiązane na szczycie numer jeden, tak jak kryzys związany z dziurą ozonową rozwiązano na jednym szczycie w Montrealu.

Teraz już niczego nie da się osiągnąć bez masowych protestów i demonstracji. Ich celem, podobnie jak w przypadku innych takich ruchów przed nami, jest osiągnięcie masy krytycznej, która wywoła zmiany społeczne. Jednak, jak wie każdy, kto brał udział w protestach, to jedynie część całego wyzwania. Żądania trzeba przekuć na działanie, co wymaga zmiany politycznej, gospodarczej, kulturowej i technologicznej. Wszystkie one są niezbędne, żadna nie jest wystarczająca sama w sobie.

Monbiot: To już postanowione. Nikt nie odwoła katastrofy

Skupmy się przez chwilę na technologii. A konkretnie na tym, co może się okazać najważniejszą technologią środowiskową, jaką kiedykolwiek opracowano – na precyzyjnej fermentacji.

Precyzyjna fermentacja to wyrafinowana forma warzenia konkretnych wyrobów metodą namnażania mikroorganizmów. Od wielu lat używa się jej przy produkcji leków i dodatków do żywności. Teraz jednak zespoły naukowców zatrudnione w kilku laboratoriach i całkiem pokaźnej liczbie zakładów żywnościowych pracują nad czymś, co może stać się podstawą naszego żywienia nowej generacji.

Najbardziej interesujące wydają mi się rozwiązania, które nie wymagają użycia płodów rolnych. Pożywkę dla namnażanych drobnoustrojów stanowi w nich wodór bądź metanol – które można wytwarzać przy użyciu energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych – w połączeniu z wodą, dwutlenkiem węgla i niewielkimi ilościami nawozu. Z mikroorganizmów pozyskuje się mączkę zawierającą około 60 proc. białek, o wiele więcej niż w którymkolwiek z głównych produktów białkowych (soja zawiera 37 proc. białka, ciecierzyca 20 proc.). W hodowli mającej na celu wytworzenie konkretnych białek lub tłuszczów drobnoustroje stanowią o wiele lepszy zamiennik mięsa zwierzęcego i rybiego, mleka oraz jajek niż produkty roślinne. Oprócz tego mogą dokonać dwóch innych niesamowitych rzeczy.

Po pierwsze, mogą w znacznym stopniu zmniejszyć ślad środowiskowy sektora produkcji żywności. Według jednego z badań precyzyjna fermentacja z użyciem metanolu wymaga szacunkowo 1700 razy mniej terenów uprawnych niż najwydajniejsza obecnie rolnicza metoda wytwarzania produktów białkowych, tj. uprawa soi w Stanach Zjednoczonych. To wskazuje też, że metoda ta będzie wymagać aż 138 tysięcy razy mniej takich terenów niż produkcja wołowiny i 157 tysięcy razy mniej niż produkcja cielęciny, które są najmniej wydajnymi sposobami pozyskiwania białka.

W zależności od źródła energii elektrycznej i tego, w jakim stopniu dokonuje się recyklingu, metoda ta może doprowadzić także do radykalnego zmniejszenia zużycia wody i emisji gazów cieplarnianych. Jako że proces dokonuje się w obiegu zamkniętym, nie dochodzi do wycieku zanieczyszczeń w postaci odpadów i chemikaliów, którymi rolnictwo zatruwa środowisko.

Obejrzyjcie „Seaspiracy”. Ten dokument wreszcie mówi, jak jest

Jeśli ta technologia zastąpi hodowlę zwierząt przeznaczonych na ubój, być może da nam ostatnią dużą szansę zapobieżenia zapaści ziemskich systemów i odtworzenia na masową skalę środowiska naturalnego. Przywracając panowanie dzikiej przyrody na ogromnych obszarach, które obecnie zajmują hodowla bydła (pochłaniająca najwięcej ziem wykorzystywanych przez ludzi) bądź uprawy roślin przeznaczonych na pasze – a także naturalny stan mórz, które obecnie ogałacane są do szczętu przez połowy włokami dennymi i sieciami stawnymi – przywracając lasy, mokradła, sawanny, dziką roślinność stepową, namorzyny, rafy i naturalne dno mórz możemy nie tylko zatrzymać szóste wielkie wymieranie, ale także wyciągnąć z atmosfery wiele dwutlenku węgla, który do niej wyemitowaliśmy.

Druga niesamowita szansa polega na przerwaniu skrajnego uzależnienia wielu krajów od żywności transportowanej z odległych rejonów. Narody żyjące na Bliskim Wschodzie, w Afryce Północnej, na Półwyspie Somalijskim i w Ameryce Środkowej nie dysponują wystarczająco rozległymi połaciami żyznych ziem ani wystarczającą ilością wody, aby wytwarzać żywność we własnym zakresie. W innych miejscach, zwłaszcza na niektórych obszarach Afryki Subsaharyjskiej, wszelki postęp w zakresie wydajności plonów niwelowany jest przez postępujące wyjałowienie gleby, przyrost naturalny oraz zmianę diety. Wszystkie kraje narażone na deficyt żywności mają jednak pod dostatkiem czegoś innego: światła słonecznego. Ono zaś stanowi paszę potrzebną do wytwarzania żywności na bazie wodoru i metanolu.

Sadura: Stosunek do mięsa to pole walki

Precyzyjna fermentacja osiągnęła już szczyt krzywej cenowej i ma potencjał gwałtownego obniżenia kosztów produkcji. Hodowla organizmów wielokomórkowych (roślin i zwierząt) osiąga obecnie dno krzywej cenowej, bo stworzenia te są już maksymalnie eksploatowane, a czasem granice tego, co mogą znieść, są wręcz przekraczane. Jeśli produkcja będzie rozproszona (a uważam to za kluczowe), każda miejscowość może mieć własny, autonomiczny zakład fermentacji mikroorganizmów, wytwarzający tanią, wysokobiałkową żywność dostosowaną do potrzeb miejscowego rynku. Za sprawą tej technologii wiele krajów mogłoby zapewnić sobie bezpieczeństwo żywnościowe o wiele skuteczniej przez rozwój tradycyjnego rolnictwa.

Główne zarzuty dotyczą zaś czterech kwestii. Pierwsza to oczywiście „Fuj, to bakterie!”. No cóż, i tak spożywamy je z każdym posiłkiem. Niektóre zresztą celowo wprowadzamy do żywności, choćby do serów czy jogurtu. A co do obrzydzenia, wystarczy spojrzeć, jak w hodowlach przemysłowych wygląda intensywna produkcja mięsa czy jajek i jak wyglądają obsługujące je ubojnie, których dzięki nowej technologii mogłoby nie być.

Monbiot: Oto sposób, by się wyżywić bez zabijania planety

Druga to zarzut, że wytworzone w ten sposób mączki mogą służyć produkcji wysokoprzetworzonej żywności. Owszem, podobnie jak w przypadku mąki pszennej, jest to możliwe. Mogą one także radykalnie zmniejszyć stopień przetwarzania zamienników produktów zwierzęcych, zwłaszcza jeśli drobnoustroje zostaną genetycznie zmodyfikowane w celu wytworzenia konkretnych rodzajów białka.

Z tym ostatnim wiąże się zarzut trzeci: niektóre genetycznie modyfikowane rośliny powodują poważne problemy, jak na przykład kukurydza spod szyldu Roundup Ready, która miała na celu głównie zwiększenie popytu na konkretne środki ochrony roślin oraz zdominowanie rynku przez ich producenta. Jednak genetycznie modyfikowane mikroorganizmy stosowane były w precyzyjnej fermentacji, nie wzbudzając żadnych kontrowersji, już od lat 70. ubiegłego wieku przy produkcji insuliny, zastępnika występującej w podpuszczce cielęcej chymozyny oraz witamin.

Fabryka jest jak monstrum, które pożera wszystko

W sektorze produkcji żywności mamy do czynienia z prawdziwym i przerażającym kryzysem genetycznego skażenia środowiska, jednak wynika on z tego, jak obecnie wygląda produkcja żywności, tj. z rozprzestrzeniania się genów wywołujących odporność na antybiotyki za sprawą przedostawania się odpadów z produkcji zwierzęcej do gleby, a w konsekwencji do łańcucha pokarmowego i organizmów istot żywych. Paradoksalnie, genetycznie modyfikowane mikroorganizmy dają nam być może największą nadzieję na powstrzymanie genetycznego skażenia środowiska.

Czwarty zarzut jest cięższy – że potencjał nowych technologii zostanie przejęty przez kilka korporacji. Ryzyko jest realne i już teraz powinniśmy się przed nim zabezpieczyć, domagając się nowej gospodarki żywnościowej, radykalnie różnej od obecnej, w której doszło już do skrajnej konsolidacji. To nie zarzut pod adresem samej technologii – nie bardziej niż niebezpieczna koncentracja w ramach ogólnoświatowego handlu zbożem (90 proc. znajduje się w rękach zaledwie czterech korporacji) stanowi argument przemawiający przeciwko handlowi zbożem, bez którego milionom osób groziłaby śmierć głodowa.

Krew, smród i łzy [Prawo Spurek]

Sądzę, że prawdziwym problemem jest lęk przed nowością. Znam osoby, które nie mają w domu mikrofalówki, ponieważ uważają, że jest szkodliwa dla zdrowia (nie jest), a jednocześnie palą w kozie na drewno, co im rzeczywiście szkodzi. Bronimy starego, w nowym upatrując zła. W większości przypadków powinno być jednak odwrotnie.

Udzieliłem poparcia nowej kampanii pod hasłem Reboot Food, która przedstawia argumenty za nowymi technologiami, które mogą wydobyć nas ze spirali zniszczenia. Mamy nadzieję wywołać rewolucyjny ferment.

**
George Monbiot jest dziennikarzem i działaczem ekologicznym. Publikuje w „Guardianie”. W przyszłym roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukaże się jego książka Regenesis. Feeding the world without devouring the planet.

Artykuł ukazał się na blogu autora. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij