Felieton Ziemowita Szczerka.
Czy polityczna poprawność jest irytująca? Pewnie może być. Rozumiem ludzi, których drażni. Jak każde pouczanie.
Tylko że polityczna poprawność jest najczęściej takim typem pouczania, które jest zwykłą dobrą manierą: człowiek kulturalny się nie wywyższa, nie pcha się pierwszy z uprzywilejowanej pozycji, nie sra do paczkomatu, nie szydzi ze słabszych itd.
Czy stróże politycznej poprawności – czy jak nazwał ich Tomasz Lis: „policja myśli” – mogą być irytujący? O tak. Szczególnie tacy, którzy, na przykład, nie rozróżniają śmiechu od rzeczonego szyderstwa.
Bogusław Linda strasznie podpadł, bo nie chciał powtarzać politpoprawnego pacierza tylko powiedział co myśli. Bo wolność słowa jest Ok, pod warunkiem, ze mówi się to co podoba się policji myśli.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) August 6, 2022
Przypomnijmy w czym rzecz. W wywiadzie we wrocławskim radiu RAM Linda powiedział: „Sądzę, że to jest totalna głupota. To jest coś takiego jak w Stanach Zjednoczonych, że przy Oscarze muszą być nominacje dla kobiet i muszą być nominacje dla Murzynów, czarnych, czy chuj, nie wiem, jak tam się ich nazywa, nie wiem, jak poprawnie politycznie mówić. Dlaczego? Wolność polega na tym, że nie musimy wymuszać, żeby jakaś kobieta musiała być [na liście nominowanych]. (…) Nie znoszę poprawności politycznej” — powiedział Linda.
Czy Bogusław Linda, który publicznie zamanifestował niezadowolenie z faktu, że kobietom czy czarnym aktorom, historycznie niedocenianym przez zdominowany (jak prawie wszystko inne) przez białych mężczyzn filmowy przemysł, daje się dziś wyraźnie więcej nagród, zawalczył w ten sposób o swobodę myśli, czy nasrał do paczkomatu?
Zapraszam do dyskusji, choć raczej to drugie.
Ale pamiętajmy o jednej rzeczy. Jeśli nie chcemy, by popierana przez nas polityczna poprawność stawała się domeną zaplutych fanatyków czy Torquemadów internetowego chowu, to z równą bezwzględnością powinniśmy wytykać głupie gadanie tak Lindom, jak i rzeczonym Torquemadom. Bo inaczej fanatyzm nas, wielkich postępowców i zmieniaczy świata na lepsze, osaczy ta samo, jak osaczał kler w momentach największego fanatyzmu tegoż.
Więc cóż: polityczna poprawność – tak. Wypaczenia – nie. Bo nadmierne szachowanie hejtem i szantażem typy „na każdego coś się znajdzie” to prosta droga do katastrof, które się już tym i innym ideom przydarzały. No i ludziom oczywiście.
Czy Tomasz Lis jest przykładem pokrzywdzonej przez polityczną poprawność osoby?
Choćbym nie wiem jak na głowie stawał, to bym nie był w stanie Lisa obronić. Lindy też nie, choć między jednym a drugim jest przepaść. Lis swoją, hmm, „niepoprawnością” skrzywdził sporo osób. Linda głównie pieprzy głupoty.
Dopuszczam, że Linda nie żacha się na poprawność polityczną dlatego, że sam jest rasistą, tylko – być może – właśnie dlatego, że go, jak i wiele innych osób, wkurwiają wyrywni dogmatyczni fanatycy o mentalności wikarych. A tacy nadgorliwi świętoszkowaci idioci są w stanie zarżnąć każdy, nawet najlepszy pomysł.
No więc nie: nie bronię Lisa ani Lindy. Ale z okazji tego, że w sieci pojawiła się inba z ich udziałem, chcę zwrócić uwagę na rzecz, która mnie samego od dawna drażni: na fanatyzm, który – to się zdarza – wyprowadza ludzi z pozycji potencjalnych zwolenników lewicowych idei na pozycje, do których zbliża się aktualnie taki Tomasz Lis.
W przypadku Lisa trudno mieć wątpliwości: zalazł tam, gdzie jest dziś wyłącznie dlatego, że sam chciał. A odżeglowując coraz dalej niechybnie zbliża się do punktu, w którym jeszcze nie tak dawno temu znajdował się przeciętny PiS-owiec.
Dosc kompromitujące komuchowo w tym wpisie. Za pieniądze rodziców chcą dokończyć dzieło dziadków.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) April 22, 2020
Ale co do Lindy albo ludzi jego pokroju, czyli takich, co to się za bardzo życiem publicznym nie interesują, ale lubią kurwą rzucić na to i owo – nie jestem już taki pewien, czy to nie zbytnia nachalność lewicowych kaznodziejów nie wpłynęła na ich radykalizację w tym temacie. Nie wiem, czy akurat na samego Lindę, ale przecież za nim pójdą kolejni.
Tak więc: pilnujmy własnych fanatyków, żeby się zanadto nie rozplenili. Bo wszystko spieprzą, co się udało osiągnąć.