Jeśli rządowe plany zmian konstytucyjnych są pułapką na opozycję, to bardzo nieumiejętnie zastawioną. Niejednokrotnie już udowodniliśmy, że tam, gdzie leży interes Polski i uchodźców z Ukrainy, potrafimy porozumieć się i pracować ponad podziałami – mówi posłanka Razem, Magdalena Biejat.
Jak PiS chce walczyć z Putinem i zmusić go do zakończenia wojny? Na ostatnim spotkaniu rządu z opozycją pojawił się pomysł, by zmienić przepisy w ustawie zasadniczej w taki sposób, by wyjąć wydatki na obronność z konstytucyjnego limitu długu publicznego, umożliwić nakładanie dodatkowych podatków na firmy ciągle aktywne w Rosji i konfiskatę majątków prokremlowskich oligarchów. Problem w tym, że to wymaga czasu, a działać trzeba tu i teraz. Na bardziej palące pytania o to, jak odejść od rosyjskich paliw kopalnych, poradzić sobie z uchodźcami i co dalej z Krajowym Planem Odbudowy, obóz Zjednoczonej Prawicy nie odpowiedział. Jak zatem wierzyć w deklaracje o chęci wsparcia Ukrainy? O tym rozmawiamy z posłanką partii Razem, Magdaleną Biejat.
PiS nie chce zamrażać rosyjskich majątków, boi się tirowców. O co chodzi?
czytaj także
Paulina Januszewska: Czy do wywarcia presji na Putinie naprawdę konieczna jest korekta konstytucji?
Magdalena Biejat: Nie potrzebujemy żadnych zmian w konstytucji. Sprzeciwiamy się im jednak nie po to, by rządowi Zjednoczonej Prawicy, który niespecjalnie do tej pory przejmował się konstytucją, wytknąć hipokryzję, lecz z uwagi na konieczność szybkiego reagowania na to, co dzieje się w Ukrainie.
W polskim prawie istnieje ustawa pozwalająca zamrozić majątki rosyjskich oligarchów w naszym kraju, ale trzeba to zrobić natychmiast. Przepisywanie konstytucji zajmuje bardzo dużo czasu i dlatego jest to działanie absolutnie przeciwskuteczne.
O co w nim więc właściwie chodzi? Jak zrozumieć ruchy władzy, która z jednej strony deklaruje wsparcie dla Ukrainy i chce przemalowywać myśliwce na niebiesko-żółto, a z drugiej boi się zablokować rosyjskim TIR-om wjazdu do Polski i zabrać paru rubli oligarchom?
W przypadku zajęcia majątków jest to zupełnie niezrozumiałe i nie wiem, jakie pobudki stoją za opieszałością rządu. Każdy średnio zaawansowany użytkownik dowolnej wyszukiwarki internetowej jest w stanie od ręki zlokalizować posiadłości oligarchów w Polsce, więc to z pewnością nie jest coś, co powinno przerastać nasze służby. Nie widzę żadnego sensownego powodu, by trwać przy takiej argumentacji i zasłaniać się przy tym konstytucją. Rząd wymyśla kolejne wrzutki obliczone pod rodzimą grę polityczną. Zamiast tego powinien zająć zdecydowane stanowisko sprawie rosyjskich aktywów i poczynić konkretne kroki, które odetną od pieniędzy ludzi powiązanych z Kremlem.
Może w takim razie rząd ma jakieś połączenia z tymi majątkami albo obawia się – również w przypadku wprowadzenia zakazu wjazdu dla rosyjskich TIR-ów – o duże straty gospodarcze?
Mam nadzieję, że tak nie jest i że działalność oligarchów z Rosji nie wpływa na kondycję polskiej gospodarki. Jednak niezależnie od tego musimy pamiętać, że każda sankcja nałożona na Rosję jest bronią obosieczną. Musimy być więc w pełni świadomi, że jeśli zdecydujemy się uderzyć w rosyjską gospodarkę, w jakimś stopniu dotknie ona także naszego społeczeństwa.
Od rządu domagamy się zatem, żeby doprowadził do przeznaczenia między innymi z budżetu unijnego dużo większych niż obecnie deklarowane funduszy na pomoc Polsce, przy uwzględnieniu wsparcia dla uchodźców i obrony przed skutkami wprowadzenia sankcji. To oczywiste, że takie skutki prędzej czy później się pojawią. Odpowiedzialnością rządzących jest ich niwelowanie i wykorzystanie do tego europejskiej współpracy. Najwyższy czas zakończyć spór z KE o praworządność, uruchomić fundusze z KPO i doprowadzić do stworzenia odrębnego funduszu wsparcia dla krajów, które dziś przyjmują uchodźców z Ukrainy.
czytaj także
Wiemy, że międzynarodowe prawo nie zezwala na to, by Polska mogła zamknąć przed Rosją granicę europejskiego rynku, ale możemy inaczej utrudnić tamtejszym dostawcom przemieszczanie się na zachód. Roboty drogowe albo włoski strajk celników to metody, które – jak rozumiem – popiera Lewica, ale czy jest na nie gotowy polski rząd?
Partia Razem zdecydowanie opowiada się za takimi rozwiązaniami i w szczególności remonty dróg, które i tak są w złym stanie, wydają się rozwiązaniem rozsądnym i możliwym do wprowadzenia od ręki. Czy rząd się do niego przychyli? Cały czas o to apelujemy.
Wspomniała pani, że działania rządu są elementem wewnątrzkrajowej gry politycznej. Co właściwie PiS ma tu do zyskania? Chce w ten sposób wzmocnić polaryzację, zastawić pułapkę na opozycję, która sprzeciwiając się zmianom w konstytucji, okaże się nieskora do współpracy w obliczu wojny?
Jeśli to pułapka, to bardzo nieumiejętnie zastawiona. Niejednokrotnie już udowodniliśmy, że tam, gdzie leży interes Polski i gdy trzeba pomóc uchodźcom z Ukrainy oraz naszym obywatelom, potrafimy porozumieć się i pracować ponad podziałami. Tego wymaga dobro kraju i nasza racja stanu. Tu nie ma się czego obawiać, zwłaszcza że nawet po prawej stronie jest oczywiste, że zmiany w konstytucji są zbędne. Wybieranie akurat tego pomysłu na test naszych intencji, jest co najmniej niemądre. Radziłabym polskiemu rządowi, żeby skupił się na wykorzystaniu tych narzędzi, które ma, żeby poradzić sobie z obecnymi wyzwaniami. Wystarczy chcieć ich użyć.
Jakie zatem powinny być obecne priorytety rządu?
Rząd musi dążyć do tego, by zaostrzyć sankcje nałożone na Rosję i skłonić Unię Europejską do powołania funduszu pomocowego dla tych krajów, które przyjmują uchodźców. Chodzi o przydział konkretnych środków na każdą osobę uciekającą z Ukrainy przed wojną. Lewica postuluje, żeby było to 500 euro na osobę. Społeczeństwa i gospodarki muszą dostać odpowiednie wsparcie i dlatego tak ważne jest także wzmocnienie solidarności krajów europejskich, jeśli chodzi o gotowość nakładania embarga na rosyjskie paliwa kopalne.
To znaczy?
Tutaj kluczową sprawą będzie utworzenie europejskiego rynku skupu gazu, które pozwoli regulować ceny tego surowca i je zbijać. Trzeba zachęcać UE do tego, by wypracowała mechanizmy wspierania tych krajów, które na takie embargo nawet jednostronnie się zdecydują. Oczywiście we Wspólnocie panuje zróżnicowanie w poziomie uzależnienia od rosyjskich dostaw. Pamiętajmy jednak, że dzisiaj, zwłaszcza w kontekście gazu i ropy, takie sankcje będą dwa razy bardziej dotkliwe dla gospodarki rosyjskiej niż europejskiej. Opłaca nam się je wprowadzać po to, by faktycznie przestać finansować wojnę Putina. Bo dzisiaj za paliwa płacimy właśnie jemu i w ten sposób dokładamy się do zbrodni popełnianych na ludności ukraińskiej.
**
Magdalena Biejat jest posłanką na Sejm, członkinią partii Razem i Klubu Lewica.