Nie można wiele osiągnąć, mając w Kongresie zaledwie garstkę głosów. Ale w dwa lata można się wiele razy potknąć, rozczarować wyborców i zaprzepaścić nadzieje. Jeśli Alexandria Ocasio-Cortez nie zawiodła nadziei młodej lewicy, to czy to wystarczy za sukces?
Minęły cztery lata, odkąd młodziutka latynoska z Bronxu rozsadziła struktury Partii Demokratycznej i zakończyła wieloletnie panowanie nowojorskiego korpodemokraty Joe Crowleya. Miał to być początek wielkiej wymiany pokoleniowej na rekrystalizującej się amerykańskiej lewicy. Alexandria Ocasio-Cortez weszła do Kongresu na lewicowej fali, która stanowiła rozpaczliwą odpowiedź demokratów na pierwsze lata prezydentury Trumpa.
W 2018 roku do Izby Reprezentantów, niższej izby amerykańskiego Kongresu, weszło 36 kobiet i 24 przedstawicieli identyfikujących się jako osoby innej rasy niż biała – w obu przypadkach były to rekordowe liczby. Historia właśnie zatacza koło: znów jesteśmy dwa lata po wyborach prezydenckich i tuż przed jesiennymi wyborami, w których historycznie przewagę zyskuje reakcja partii opozycyjnej (tym razem są to republikanie). To naturalnie zupełnie inna sytuacja dla AOC, która już od kilku lat dzieli swój czas między swoim dystryktem a Waszyngtonem, gdzie jako kongresmenka zarabia (jedynie? aż?) 174 tysiące dolarów rocznie.
czytaj także
Ocasio-Cortez nie jest już nikomu nieznaną barmanką ani niedoświadczoną aktywistką z pierwszej kampanii prezydenckiej Berniego Sandersa, której naiwność i polityczne poszukiwania są uwiecznione na filmie dokumentalnym Knock Down The House z 2019 roku. Nie jest też – i nigdy nie była – Różą Luksemburg, jak lubią ją przedstawiać prawicowe media, które niczego się tak nie boją jak jej pełnych pasji przemówień i wielkich, lśniących oczu. Jej idealizm, emocje i doświadczenie stanowią natomiast głos pokolenia, z którym Partia Demokratyczna musi się liczyć. Sukces AOC w 2018 roku pokazuje, że rewolucja na amerykańskiej lewicy, zatrzymana dwa lata wcześniej przez demokratyczny establishment, nie wygasła i nadal płonie.
Na początku 2017 roku AOC zamieszkała w Waszyngtonie i zaczęła pokazywać w mediach społecznościowych, na czym polegają realia jej kongresowej pracy. Przyciągnęła tym rzesze fanów i zyskała nowych wrogów. Miesiąc po tym, jak objęła urząd, porucznik straży granicznej w stanie Maryland został aresztowany za plan zamachu na Cortez, na senatorkę i obecną wiceprezydentkę Kamalę Harris oraz na przywódczynię demokratów w Izbie, Nancy Pelosi. Od tamtego czasu pogróżki są dla AOC codziennością. Mimo to nie przestaje się swobodnie i szeroko wypowiadać, często wbrew radom i ku frustracji swoich starszych partyjnych kolegów.
To Ocasio-Cortez pomogła grupie dzieciaków z ekologicznego ruchu Sunrise Movement zablokować biuro Pelosi w listopadzie 2018 roku i zmusiła demokratów do dyskusji nad tzw. Zielonym Nowym Ładem, do pewnego stopnia rozważanym obecnie przez administrację Bidena. Wcześniej, w tym samym roku pomogła rozpętać medialne piekło, gdy administracja Trumpa zaczęła rozdzielać rodziny imigrantów na granicy i przetrzymywała dzieci w klatkach, jak stwierdziły media. Co więcej, mimo że chwali Bidena za politykę krajową, Cortez nie przestaje potępiać polityki imigracyjnej USA i sytuacji na południowej granicy USA. Nie wahała się użyć terminu „obozy koncentracyjne” na opisanie tego, co się tam dzieje.
czytaj także
W kategoriach amerykańskiej polityki tego typu komentarze, podobnie jak krytyka AOC wobec Izraela (a konkretniej: krytyka polityki USA wobec Izraela) lub mówienie o systemowym rasizmie Ameryki, czynią z niej polityczną radykałkę. Cortez nie tylko nie ucieka przed tą etykietką, ale podkreśla, że zarówno Abraham Lincoln, jak i Franklin Delano Roosevelt byli w swoich czasach radykałami. Bez wahania popiera umorzenie długów studenckich, godziwą płacę (15 dolarów na godzinę i więcej) i opiekę zdrowotną dla wszystkich – wszystko to hasła radykalne dla przeciętnego Amerykanina.
Latem 2020 roku w miejscu publicznym, na schodach Kapitolu, Cortez została nazwana „pieprzoną suką” przez reprezentanta z Florydy Teda Yoho. Zamiast dać się zastraszyć, skorzystała z okazji, aby zgłosić sprawę w Kongresie i wygłosić na forum przemowę, przypominając kolegom w Kongresie i Ameryce, że ona również jest czyjąś córką (po tym, gdy Yoho próbował dowodzić, że jest przyzwoitym facetem, bo ma kochającą córkę i żonę). AOC nie boi się ani słowa feminizm, ani słowa socjalizm; nie boi się też używać swoich emocji do celów politycznych.
To ona była jednym z najgłośniejszych głosów lamentujących nad atakiem radykalnej prawicy na Kapitol 6 stycznia 2021, gdy Trump odmówił uznania wygranej Bidena w wyborach prezydenckich. AOC dotąd mówi, że tamtego dnia obawiała się o swoje życie i wciąż leczy się z traumy. Pandemię spędziła głównie w swoim dystrykcie, próbując pomagać ludziom na miejscu poprzez zbiórki i dystrybucję żywności, podkreślając, że to wstyd, jak mało rząd robi dla ludzi.
Szaman, owszem, był zabawny, ale szturm na Kapitol to nie groteska
czytaj także
Kilka tygodni temu AOC wybrała się na galę do najważniejszego muzeum w Nowym Jorku w białej sukni z czerwonym napisem: Tax the Rich (opodatkować bogatych). Jak powiedziała w wideo nakręconym przez magazyn „Vogue” (bo w 2021 roku nawet „Vogue” krzewi socjalizm), chodziło jej o to, że Met należy do ludzi, a moda to medium, którego można używać również do celów politycznych.
W zeszłym tygodniu Cortez udało się oburzyć wszystkich, włącznie z własnymi fanami, gdy zdecydowała się nie zagłosować przeciwko wartej miliard dolarów pomocy finansowej na budowę nowego systemu obronnego w Izraelu – zamiast tego wstrzymując się od głosu. Dla wielu jej progresywnych fanów było to nie do końca zrozumiałe rozczarowanie, za które AOC przeprosiła, nadal nie tłumacząc wszystkich okoliczności.
„Opodatkować bogaczy”! AOC wietrzy szafę politycznej wyobraźni
czytaj także
Innymi słowy, na politycznej charyzmie Ocasio-Cortez nie straciła i nie straci, co jakiś czas dolewając progresywnej oliwy do ognia. Natomiast do 2024 roku, gdy AOC będzie faktycznie mogła wystartować w wyborach prezydenckich, zostało jeszcze trochę czasu. Pytanie, czy do tego momentu lista małych i większych „skandali” związanych z jej osobą nie przekreśli jej politycznej przyszłości, bo Amerykanie będą mieli jej po prostu dosyć – jak Clintonów. Przebąkuje się również o innej drodze dla Ocasio-Cortez, jaką miałaby być przeprowadzka do Senatu. W tym wypadku miałaby zastąpić (to znaczy pokonać) przywódcę minimalnej obecnie większości demokratycznej w Senacie – senatora z Nowego Jorku Chucka Schumera. Jedno zresztą nie wyklucza drugiego. Na razie – to tylko spekulacje.