Kraj

Lewico, dlaczego boisz się marihuany?

Aleksander Kwaśniewski już dawno przyznał, że bezwzględna prohibicja narkotykowa to błąd. Przypominamy Lewicy o polityce narkotykowej, bo chyba zapomniała.

Dlaczego Lewica w swoim ponoć wyjątkowo konfrontacyjnym programie nie ma nic o legalizacji marihuany? Nie wiem, ale ogromnie się zdziwiłem, przeglądając niedawno ogłoszone postulaty programowe zjednoczonych sił lewicy, że nie ma tam ani słowa o legalizacji, dekryminalizacji ani w ogóle polityce narkotykowej. Jasne, może nie jest to najważniejszy obecnie problem społeczny, ale niestety codziennie ludzie w Polsce spotykają się z represjami z powodu posiadania rośliny. Rośliny, który nikogo nigdy nie zabiła, czego niestety nie można powiedzieć o skutkach funkcjonowania ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Pamiętacie historię 19-latka, który zmarł, bo połknął woreczek z marihuaną w efekcie policyjnej interwencji? Gdyby ją wypalił, w czym niestety przeszkodziła mu irracjonalna polityka naszego państwa, żyłby pewnie dłużej i szczęśliwiej. Jak donosiła wtedy prasa: „Policjanci, którzy go kontrolowali, rzucili się na niego, by wydobyć mu z ust narkotyk. Mieli go szarpać i przyduszać, aż w końcu nastolatek posiniał i zaczął się dusić”. Tak jest zresztą na całym świecie. Większość przypadków śmierci związanych z marihuaną wiąż się z interwencjami policji albo innych uzbrojonych grup, które żyją z walki z tą wciąż przeważnie nielegalną rośliną lub z obrotu nią.

Trela: Lewica łączy energię młodych z doświadczeniem

Mimo wszystko po blisko stu latach wojny z narkotykami coraz więcej osób – w tym również urzędników i polityków – zaczyna rozumieć, że żadna roślina nie powinna być nielegalna, a już na pewno nie taka jak konopie indyjskie, których rozliczne właściwości medyczne są z roku na rok coraz lepiej udowodnione. W końcu nawet już w Polsce mamy w aptekach medyczną marihuanę, a jednak osoby, które posiadają ją bez zgody lekarza, traktowane są jak zwykli przestępcy. Gdy kolejne kraje na świecie liberalizują swoje podejście do posiadania i zażywania substancji psychoaktywnych, polska lewica nabiera wody w usta. Dlaczego?

Program Lewicy jest wyjątkowo konfrontacyjny. Czy to źle?

W sumie nie widzę ku temu żadnych racjonalnych powodów. Oczywiście politycy SLD pewnie wolą się raczyć dużo bardziej szkodliwą wódką, ale przecież prezydent Kwaśniewski już wiele lat temu przyznawał, że popełnił błąd, podpisując się pod ustawą bezwzględnie karzącą za posiadania narkotyków. Sojusz Lewicy Demokratycznej mógłby się z tego błędu czegoś nauczyć. O ile Wiosny nigdy nie podejrzewałem o narkofobię, zważywszy że jej lider lubi się fotografować w otoczeniu konopi indyjskich, o tyle od polityków oczekiwałbym trochę więcej niż ładnych fotek. Na stanowisko Razem w sprawie polityki narkotykowej musieliśmy czekać całe lata, jednak w marcu 2018 roku udało się je ogłosić, więc nie rozumiem, czemu nic z niego nie przeniknęło do programu Lewicy.

Czy to naprawdę takie trudne powiedzieć, że chcemy legalizacji, a przynajmniej dekryminalizacji konopi w kraju, w którym opowiada się za tym 58% ludzi? Tym bardziej że wśród elektoratu Lewicy ta liczba jest z pewnością jeszcze wyższa. Według sondażu Fundacji Batorego grono osób będących za legalizacją (58,4%) jest tylko odrobinę mniejsze od liczby respondentów, którzy za najważniejsze wartości uznają te wyrażone w haśle „Bóg, honor, ojczyzna”, czyli 63,9%. Czemuś jednak z ust polityków lewicowych nie słyszę równie często słów „sadzić, palić, zalegalizować”.

Lewica, którą łączy przyszłość

Według niektórych raportów Polacy palą więcej trawki niż Holendrzy. W 2014 palił ją co piąty polski nastolatek, co dziesiąty robił to co najmniej raz w miesiącu. Palił ją nawet minister zdrowia Łukasz Szumowski, choć akurat w jego przypadku skończyło się fatalnie. Jak wspomina: „Nigdy więcej. Nie nadaję się do takich rzeczy. Chyba zbyt mocno reaguję, na szczęście”. Nie jest to jedyny PiS-owski polityk, który fatalnie reaguje na szczęście, dlatego od prawicy nie oczekuję, że pójdzie po rozum do głowy. Choć reakcje na trawkę mogą być różne i nie zawsze dobre, to Lewica powinna reagować, gdy politycy kłamią, jak robi to Szumowski, mówiąc: „Mam nadzieję, że marihuana w Polsce nie będzie zalegalizowana, bo przykłady krajów, gdzie została zalegalizowana, wyraźnie pokazują, że problem z uzależnieniami rośnie”. Rośnie tak jak w Holandii, gdzie młodzi ludzie palą mniej trawki niż w Polsce? A może rośnie tak jak w Portugalii, gdzie dekryminalizacja sprawiła, że liczba zgonów z przedawkowania narkotyków jest prawie najmniejsza w Unii Europejskiej? Nie trzeba być żadnym Einsteinem, żeby stwierdzić, że aby pomagać osobom uzależnionym, trzeba im pomagać, a nie wsadzać do więzienia. Ale najwyraźniej to proste wnioskowanie przekracza horyzonty naszego ministra zdrowia. Jednak nie oczekuję od niego racjonalnego myślenia, tylko dokształcenia się. I skoro sam ma problem z dotarciem do odpowiednich raportów i danych, to może Lewica powinna mu uświadomić, że nie ma racji.

Undergroundowe terapie z użyciem MDMA

Oczywiście może być tak, że również politykom na lewicy brak rzetelnej wiedzy, ale to przecież też żadna fizyka kwantowa. Ludzi uzależnionych trzeba traktować po ludzku i oferować im wsparcie, a nie więzienie. Okazjonalnych użytkowników trzeba traktować jak ludzi i dać im swobodę, jak spędzają czas wolny. Narkotyki mogą zniszczyć życie, ale mogą je też uratować. Są ludzie, którzy dzięki MDMA czy psychodelikom wyszli z lekoopornych depresji albo po prostu wrócił im sens życia. Traktowanie wszystkich substancji psychoaktywnych jak heroiny jest zwyczajnie głupie. Jest też hipokryzją w kraju, gdzie największe żniwo rokrocznie zbiera najbardziej szkodliwa, ale legalna substancja psychoaktywna, czyli alkohol. Jeśli ktoś chciałby się w tych całkiem ciekawych kwestiach dokształcić, to polecam nasz serwis Narkopolityka, ale też Społeczną Inicjatywę Narkopolityki, czy kanał Wiem, co ćpiem.

Konopie indyjskie nowym hitem eksportowym Izraela?

Oczywiście nie tylko ja zauważyłem, że w programie Lewicy nie ma nic o marihuanie ani w ogóle nic o racjonalnej polityce narkotykowej. Równie zdziwione jest stowarzyszenie Wolne Konopie, które zachęca internautów do pytania polityków Lewicy o marihuanę, a konkretnie: „Dlaczego nie ma o niej słowa w ich programie? Czy jeśli wejdą do Sejmu, zagłosują za naszą ustawą znoszącą kary za posiadanie i uprawę?”. Co prawda Robert Biedroń w komentarzu uspokaja, że „bez obaw”, ale jednak wolałbym mieć to na piśmie w programie, a nie tylko w komentarzu na profilu społecznościowym. Podobnie jak to, że Lewica poprze obywatelską inicjatywę ustawodawczą Wolnych Konopi, która proponuje legalizację posiadania 30 gramów i prawo do krzaka dla każdego Polaka.

Cała prawda o mikrodawkowaniu

A może nawet stworzy własną? W końcu nie chodzi tylko o konopie. Również posiadanie i używanie grzybów, LSD, MDMA czy amfetaminy nie powinno być karane. Musimy zmienić całe nasze prawo narkotykowe, choćby tak, jak to zrobiła Portugalia w 2001, czy jak planuje zrobić to Meksyk, którego prezydent Andrés Manuel López Obrador zaprezentował w maju Narodowy Plan Rozwoju na lata 2019–2024. Jednym z jego elementów jest dekryminalizacja wszystkich nielegalnych substancji psychoaktywnych. Obrado przyznał, że obecna „wojna z narkotykami” zagraża zdrowiu publicznemu i bezpieczeństwu kraju, a „prohibicja to droga donikąd”.

Redukcja szkód? Po twoim trupie

Na szczęście nie mamy aż takiego problemu z kartelami narkotykowymi jak Meksyk, ale Polska polityka również szkodzi zdrowiu publicznemu i wspiera mafię. Choć rząd ogłosił kolejne już zwycięstwo z dopalaczami, zrównując je prawnie z bardziej tradycyjnymi narkotykami, to głównym beneficjentem tego nie jest wcale społeczeństwo, tylko mafia. Jestem pewien, że niejeden stary gangster wypił zdrowie PiS-u. Śmigające przez internet dopalacze psuły rynek organizacjom przestępczym. Można je było kupić bez spotykania się z członkami półświatka, a każdy chętny mógł zostać dilerem, zamawiając z Chin wiadro różnych nowych substancji psychoaktywnych. Oczywiście być może lepiej dla ludzi, żeby brali tradycyjne narkotyki, zamiast słabo zbadanych substancji, których składu i działania nie znają często nawet sami sprzedawcy. Pytanie jednak, czy rzeczywiście chcemy wspierać mafię, czy może jednak lepiej, żeby te miliardy wędrowały do budżetu państwa?

Szacuje się, że w Polsce rokrocznie wypala się 500 ton marihuany. Gdyby ją opodatkować, budżet mógłby zyskiwać co roku dziewięć miliardów złotych. Jak pisze autor na portalu Money.pl: „Do tego dochodzą wpływy, których nie da się teraz oszacować. Chodzi o podatek dochodowy czy korzyści finansowe wynikające z wydawania licencji i certyfikatów. Warto pamiętać o tym, że na rozwoju sektora produkcji legalnej marihuany mogłyby pośrednio skorzystać inne branże np. rolnictwo, ogrodnictwo, medycyna czy turystyka. Oznaczałoby to również stworzenie wielu nowych miejsc pracy”. No i mniej pracy dla policji, która mogłaby się zająć łapaniem prawdziwych przestępców, zamiast prześladowaniem osób lubiących ściągnąć bucha. Przy obietnicach wyborczych wyliczanych na kwoty rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych są to solidne wpływy, po które politycy, nie tylko lewicowi, mogliby sięgnąć.

Osobiście jestem pewien, że legalizacja i dekryminalizacja nastąpi, prędzej czy później. Nie da się dalej utrzymać czarnej legendy, według której narkotyki to samo zło. Mamy za to coraz więcej badań o tym, jak mogą pomagać ludziom, co świetnie pokazuje książka Czy psychodeliki uratują świat?. Oczywiście wolałbym, żeby wydarzyło się to wcześniej, i choć Lewica pewnie szybko nie będzie rządzić Polską, to już dziś powinna promować progresywne idee. Ludzie tego chcą, hajs się będzie zgadzać. Naprawdę nie ma się czegoś bać, a może wręcz przeciwnie. Może te setki tysięcy osób, które są represjonowane przez policję albo żyją w strachu, że mogą być, pójdą głosować na Lewicę z nadzieją, że to szaleństwo jednak kiedyś się skończy?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij