Fenomen Zełenskiego jest możliwy tylko w państwie, które zupełnie zaniedbało swój przemysł kulturalny – przede wszystkim film i inne teksty kultury masowej. I ta upośledzona kultura będzie się teraz mścić. Prezydentem zostanie jej były pracownik, który może to państwo doszczętnie zniszczyć.
Na kilka dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich w Ukrainie jedna z największych stacji telewizyjnych 1+1 wyemitowała trzeci sezon serialu Sługa narodu. Znany z poprzednich odcinków serialu prezydent Ukrainy, były nauczyciel Wasyl Hołoborodko, ląduje w więzieniu, do władzy w kraju wracają politycy-oligarchowie, a Ukraina pogrąża się w chaosie i rozpada na kilkanaście niepodległych republik. Pod koniec sezonu Hołoborodko triumfalnie przywraca sobie stanowisko prezydenta, Ukraina (czyli to, co z niej pozostało) zaczyna osiągać niewiarygodne sukcesy gospodarcze, a reszta separatystycznych republik sama się prosi, żeby przyjąć ją z powrotem do tego mocarstwa.
Dwa dni po emisji tego odcinka wykonawca roli Hołoborodki, Wołodymyr Zełenski, zdobył ponad 30% głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich (prawie dwa razy więcej niż obecny prezydent Poroszenko, który zajął drugie miejsce). Spowodowało to falę wieszczących apokalipsę reakcji w patriotycznym obozie zwolenników Poroszenki. Najmroczniejsze komentarze zapowiadają wybuch wojny domowej w przypadku nieuniknionego – jak się już teraz wydaje – zwycięstwa Zełenskiego w drugiej turze oraz realizację scenariusza rozpadu kraju rozpisanego w nowym sezonie Sługi narodu.
czytaj także
Zełenski jest bowiem postrzegany przez obóz patriotyczny jako koń trojański „opcji prorosyjskiej”, która, jak się wydawało, została raz na zawsze wyeliminowana z ukraińskiej polityki z pomocą otwartej – mimo że nieogłoszonej – wojny z Rosją. Kampania prezydencka Zełenskiego miałaby być nową odsłoną rosyjskiej „wojny hybrydowej”, która eliminuje różnice między medialnymi symulakrami a rzeczywistością.
Zełenski to popularny w Ukrainie aktor, który od 2015 roku znany jest z roli prezydenta Ukrainy w Słudze narodu. Kandydat sprawia wrażenie wzorcowego wcielenia wszelkich grzechów postmodernistycznej polityki, od Reagana po Trumpa i od Beppe Grillo po Macrona, bodaj pierwszego na gruncie postradzieckim. Zemsta, którą planuje dokonać na klasie politycznej (a może i na całej najnowszej historii Ukrainy), daje się wyjaśnić historią jego życia.
Urodzony w 1978 Zełenski wychował się w ukraińskim mieście Krzywy Róg – samym sercu radzieckiego przemysłowego piekła (żeby wyobrazić sobie, jak Krzywy Róg wygląda do dziś, warto obejrzeć nakręcony w tym mieście Donbas Siergieja Łoźnicy). Zełenski pochodzi z dosyć uprzywilejowanej jak na ten zdewastowany region rodziny. Ale na początku lat 90. młodzi mieli tylko jedną drogę awansu społecznego: wyjazd za granicę.
Mający żydowskie korzenie Zełenski dostał stypendium na studia w Izraelu, ale ojciec podobno zabronił mu wyjazdu. Młody Zełenski interesował się aktorstwem, ale po upadku infrastruktury kulturalnej wraz z ZSRR miał tylko jedną opcję, by zrealizować te ambicje: Klub Wesołych i Pomysłowych.
Klub Wesołych i Pomysłowych (w rosyjskim skrócie – KWN) to jedno z ciekawszych zjawisk radzieckiej kultury popularnej, które przeżyło koniec ZSRR, a teraz dokonuje nieoczekiwanego comebacku w postaci produkcji Zełenskiego i jego kolegów. Ten studencki program satyryczny w radzieckiej telewizji powstał na początku lat 60. Studenci wyższych uczelni z całego ZSRR konkurowali ze sobą na satyryczne skecze, piosenki oraz improwizacje.
KWN w latach 90. przyciągał młodych ludzi: nowe ukraińskie państwo nie oferowało młodzieży zbyt wielu możliwości poza wyjazdem lub ulicznym chuligaństwem. Pod koniec dekady Zełenski z kolegami nauczyli się zarabiać na swoim hobby: jeździli w trasy i występowali na korpoimprezach. Niewiele później założyli Kwartał 95 – firmę specjalizującą się w tworzeniu satyrycznych imprez i programów telewizyjnych.
Zełenski sprawia wrażenie wzorcowego wcielenia wszelkich grzechów postmodernistycznej polityki, od Reagana po Trumpa i od Beppe Grillo po Macrona.
Serial Sługa narodu to tylko jeden z jej licznych projektów, które w ciągu ostatnich pięciu lat zdominowały ukraińską przestrzeń medialną. Stres związany z wojną i kryzysem gospodarczym podniósł popyt na prymitywny humor, którego mistrzem jest Zełenski. A co za tym idzie, wielki kapitał jednoczący się w opozycji do Poroszenki (a przede wszystkim właściciel stacji 1+1, oligarcha Ihor Kołomojski) zaczął postrzegać Zełenskiego jako postać dobrze nadającą się do rozegrania w nowej politycznej rzeczywistości naznaczonej prezydenturą Trumpa.
Na razie trudno powiedzieć, czy Zełenski będzie w stanie spowodować jakikolwiek wstrząs w ukraińskim porządku oligarchicznym. Bo możemy już być raczej pewni, że wygra – chyba że nastąpią bezprecedensowe fałszerstwa ze strony władzy lub wojenna eskalacja. Pewne jest również to, że klęska wyborcza prezydenta Poroszenki wynika z postawienia na agresywnie nacjonalistyczny elektorat. W swoim militarystycznym zaślepieniu prezydent uznał, że działa to na większość wyborców. Dziś wyraźnie widać, że skrajnie prawicowe hasła nie dadzą więcej niż 16% poparcia.
Nie mam z tego powodu żadnej Schadenfreude, nieszczególnie również mnie cieszy, że prezydentem mojego kraju chyba zostanie kolega po fachu – filmowiec. Nie mogę jednak nie dostrzec w tej całej historii ironii losu.
Komik prezydentem? Pięć lat po Majdanie Ukraińcy dalej głosują na mniejsze zło
czytaj także
Fenomen Zełenskiego jest możliwy tylko w państwie, które zupełnie zaniedbało swój przemysł kulturalny – przede wszystkim film i inne teksty kultury masowej. I ta upośledzona kultura będzie się teraz mścić. Prezydentem zostanie jej były pracownik, który może to państwo doszczętnie zniszczyć.