Unia Europejska

Krastew: Co po Europie?

Fragment książki Iwana Krastewa „Co po Europie?”. Rozdział „Imperium Chybasburskie: refleksje o kruchości i wytrzymałości Europy”.

„Człowiek ma na ogół skłonność do uważania porządku, w którym żyje, za naturalny”, pisał Czesław Miłosz w odległym roku 1951.

„Domy, które ogląda, idąc do pracy, przedstawiają mu się bardziej jako skały wyłonione przez samą ziemię niż jako dzieło umysłów i rąk ludzkich. Czynności, jakie wykonuje w swojej firmie czy biurze, ocenia jako ważne i stanowiące o harmonijnym funkcjonowaniu świata. […] Nie wierzy, że na dobrze mu znanej ulicy, na której śpią koty i bawią się dzieci, może pojawić się jeździec z lassem, który będzie łapał przechodniów i wlókł ich do rzeźni […] Jednym słowem, zachowuje się trochę jak Chaplin w Gorączce złota, który krzątając się po swojej chacie, nie podejrzewa, że wisi ona na skraju przepaści.” (Czesław Miłosz, Zniewolony umysł)

Dla Europejczyków Unia Europejska była takim właśnie naturalnym światem. Już nie jest. Pod koniec 2016 roku wielu mieszkańców Europy, zdruzgotanych przez brexit i wytrąconych z równowagi przez zwycięstwo Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich, pogrążyło się w rozpaczy. Ulegli przekonaniu, że skończyło się historyczne piętnaście minut Unii Europejskiej. Sześć miesięcy później nic nie działo się inaczej, a jednak wszystko się zmieniło.

Latem 2017 roku badania opinii wskazały bowiem, że rosnąca liczba Europejczyków stawia na Unię. Zdecydowane zwycięstwa Emmanuela Macrona z jego dumnie proeuropejskim programem we Francji – najpierw w wyborach prezydenckich w maju, a następnie w wyborach parlamentarnych w czerwcu – wzbudziły u wielu Europejczyków przekonanie, że teraz z kolei możliwa będzie nie dezintegracja, ale dalsza integracja. Ożywienie gospodarki na całym kontynencie, niższe od oczekiwanych wyniki populistów w Holandii i upokorzenie „twardej brexiterki” Theresy May w czerwcowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii zrodziły w wielu mieszkańcach kontynentu nadzieję, że Unia Europejska otrzymała drugą szansę i że zamierza ją maksymalnie wykorzystać.

Ale entuzjazm lata 2017 może być tak samo krótkotrwały i mylący jak rozpacz końca roku 2016. Pokusa, by interpretować prawie każde większe wybory w Europie jako historyczny punkt zwrotny, jest doskonałą ilustracją niepewności, która wciąż przepełnia Europę.

Zastanawiając się nad łatwością, z jaką można połączyć rozpacz i nadzieję, należałoby przypomnieć sobie poradę Machiavellego, że „poddanie się” jest zawsze złym pomysłem, ponieważ nigdy nie wiadomo, jaką niespodziankę szykuje fortuna.

Triumf Emmanuela Macrona we francuskich wyborach prezydenckich jasno pokazuje, że przyszłość Europy zostanie zdefiniowana nie przez jakikolwiek pojedynczy trend strukturalny bądź reformę instytucjonalną, ale przez talent, ambicję i – owszem – łut szczęścia politycznych przywódców Europy. W końcu wyborów we Francji nie wygrała jakaś mityczna „proeuropejska większość” ani abstrakcyjny „liberalny centryzm”. Zwyciężył trzydziestodziewięcioletni mężczyzna, który ośmielił się skoczyć na główkę prosto w wir politycznej walki, chociaż jego szanse sukcesu były niewielkie lub wręcz żadne. Człowiek ten zdecydował się pomarzyć wtedy, gdy inni byli w nastroju żałobnym, i – na przekór konwencjonalnej mądrości establishmentu – uznał, że większość ludzi pragnie zmian, ale zmiany te oznaczają inną Europę, a nie „żadną Europę”. Będąc politykiem inteligentnym, zamiast się dystansować od Unii Europejskiej, Macron postanowił opowiedzieć się po jej stronie. Solennie obiecywał jednak, że radykalnie zmieni Brukselę.

Macron ma więcej programów niż pralka. Ale rynki to kochają

Co ciekawe, osobą, która najbardziej przyczyniła się do historycznego zwycięstwa Macrona, był prezydent USA Donald Trump. Wygrana Trumpa i pierwsze chaotyczne dni jego prezydentury mogły przestraszyć wielu wyborców z klasy średniej, ale na populistycznych przywódców zadziałały jak kocimiętka. Bodziec ten skłonił europejskie partie skrajnej prawicy do wzorowania się na strategii Trumpa, stając się po części przyczyną ich rozczarowujących wyników nie tylko we Francji, lecz także w wyborach prezydenckich w Austrii i parlamentarnych w Holandii. Zwycięstwo Trumpa odepchnęło skrajnie prawicowe partie od centrum dokładnie w tej chwili, gdy dopiero co udało im się uzyskać ze strony wyborców akceptację wystarczającą do zwycięstwa. Prawicowi populiści wyrzucili za burtę swoje z trudem pozyskane umiarkowanie, na powrót przyjmując bardziej gniewny ton i apokaliptyczny światopogląd. Brexit kazał im wierzyć, że atakowanie Unii Europejskiej, żądanie wystąpienia z tej organizacji czy przynajmniej opuszczenia strefy euro stanowić będzie ich klucz do sukcesu. Wyborcza klęska Norberta Hofera, kandydata austriackiej skrajnej prawicy w wyborach prezydenckich w grudniu 2016 roku, następująca po niej porażka Geerta Wildersa w Holandii oraz gorsze niż spodziewane wyniki Marine Le Pen dowodzą jednak szkody, jaką odrodzony radykalizm poczynił tym partiom. Dezorientacja i bezsilność panujące w Wielkiej Brytanii w ostatnich etapach brexitu przekonały wreszcie wielu eurosceptyków, że opuszczenie Unii nie jest pięknym marzeniem, ale jego przeciwieństwem.

Krastew: Świat Putina

Nie tylko skrajna prawica, lecz także Putinowski Kreml padły ofiarą złudzenia, że oto szykuje się międzynarodowa rewolucja antyglobalistyczna i że dla mocarstwa w kryzysie najlepszym ruchem jest przechwycenie tej rewolucji dla własnych celów geopolitycznych. Straumatyzowane wspomnieniami upadku bloku sowieckiego elity rosyjskie – jak również obywatele Europy Wschodniej – skłonni są interpretować dzisiejsze zdarzenia na kontynencie jako nic więcej niż powtórzenie rozpadu Związku Radzieckiego. To przekonanie nakłoniło Kreml do otwartego popierania partii eurosceptycznych i antyestablishmentowych. Stawianie na upadek Unii Europejskiej okazuje się jednak, przynajmniej w tej chwili, strategią bezskuteczną.

Chociaż „moment Macrona” diametralnie zmienił nastrój w Europie, nie rozwiązał żadnego z obecnych problemów Unii. A mimo iż możemy mieć nadzieję, że nowemu przywództwu niemiecko-francuskiemu uda się przerzucić most nad rozwartą przez kryzys finansowy przepaścią dzielącą Północ i Południe Europy, to pojawiają się jednocześnie kolejne sygnały zapowiadające, że może to jedynie pogłębić odnowiony w wyniku kryzysu uchodźczego podział na Wschód i Zachód.

Kryzys uchodźczy podsyca lęki społeczeństw wschodnioeuropejskich, jednocześnie wywołując silne antywschodnioeuropejskie nastroje w niektórych sferach społeczeństw Zachodu – tych, które pierwotnie wspierały integrację z krajami postkomunistycznymi. Z tego powodu posługiwanie się wizją przyszłości jako podstawą dla spójności społecznej stało się trudniejsze niż dotąd. Podczas gdy przywódcy Europy Zachodniej wierzą, że ich społeczeństwa oczekują powrotu do normalności, Wschód ma nadzieję na jakąś formę polityki nadzwyczajnej.

W pouczającej książce o latach trzydziestych XX wieku Fear Itself. The New Deal and the Origins of Our Time amerykański politolog Ira Katznelson przekonująco argumentuje, że Franklin Delano Roosevelt ocalił demokrację liberalną w USA nie tyle dzięki swojej polityce gospodarczej, co raczej świadomości, że w czasie głębokiego kryzysu kurczowe trzymanie się wcześniej ustalonych kierunków i zasad rodzi niepewność. Dzisiejsi mieszkańcy Europy Wschodniej podzielają to przekonanie. To dlatego chętnie wybierają rządy obiecujące sprawne działania, a nawet łamanie dotychczasowych zasad, jeśli sytuacja będzie tego wymagała.

Prawico, lewico, liberałowie, zrozumcie jedno: Unia Europejska jest wybawieniem

Czy zatem powinniśmy się martwić kruchością Europy, czy też podziwiać jej wytrzymałość? Czy powinniśmy mieć nadzieję na Europę bardziej zintegrowaną, czy raczej obawiać się powstania Europy dwuwarstwowej i dwuklasowej?

W rzeczywistości to różne kryzysy UE, dużo bardziej niż którakolwiek tak zwana „polityka spójności” prowadzona przez Brukselę, przyczyniły się do poczucia, że Europejczycy należą do tej samej wspólnoty politycznej. Odpowiadając na kryzys strefy euro, kwestię uchodźców i rosnące zagrożenie terroryzmem, Europa stała się dużo mocniej zintegrowana niż wcześniej, przynajmniej pod względem gospodarki i bezpieczeństwa. Istnieje jednak ryzyko, że próbując naprawdę odpowiedzieć na społeczne domaganie się konkretnych rezultatów, niektórzy zachodnioeuropejscy przywódcy mogą poddać się pokusie zignorowania uzasadnionych obaw mieszkańców Europy Wschodniej i zrzucić winę za napięcia między Wschodem a Zachodem na nieliberalne rządy, które doszły do władzy w niektórych państwach tego regionu. To byłby błąd.

Uważne przestudiowanie dziejów politycznej dezintegracji ujawnia, że sztuka przetrwania opiera się na ciągłej improwizacji. To elastyczność – a nie sztywność – może jeszcze ocalić Europę. A elastyczność oznacza poważne traktowanie czułych punktów także tych marginalnych aktorów europejskiego dramatu. Podczas gdy większość obserwatorów pyta, jak można zwalczyć populizm, moim zdaniem sensowniej byłoby zastanowić się, jak odpowiadać na jego przekupność. Duch kompromisu zwiększy prawdopodobieństwo przetrwania Unii Europejskiej. Dlatego właśnie stworzenie przestrzeni na działania pojednawcze powinno być priorytetem dla wszystkich, którym zależy na dobru tej organizacji. Unia nie powinna starać się zwalczać swoich licznych wrogów, ale pozbawić ich sił, adoptując po drodze niektóre z ich postulatów (na przykład żądanie dobrze chronionych zewnętrznych granic), a nawet niektóre z postaw (np. że na wolnym handlu niekoniecznie korzystają wszyscy). Tylko w kiepskich podręcznikach do historii postęp ma charakter liniowy. Dla europejskich przywódców ważniejsza od zrozumienia, dlaczego imperium Habsburgów rozpadło się w 1918 roku, jest wiedza o tym, dlaczego nie runęło wcześniej – w roku 1848, 1867 albo przy innych licznych okazjach.

Zamiast starać się zapewnić Unii Europejskiej przetrwanie, umacniając jej legitymizację, należałoby raczej dowieść jej zdolności do przetrwania, która być może stanie się ważnym źródłem legitymizacji w przyszłości.

Często mówi się też, że Europie zagraża brak przywódców-wizjonerów. Tylko czy właściwie wiemy, jacy liderzy będą w stanie ocalić Unię?

W książce Anatomia chwili hiszpański pisarz Javier Cercas opowiada o nieudanym antydemokratycznym zamachu stanu w Hiszpanii z 1981 roku. Był to decydujący moment w historii tego państwa. Obywatele wciąż obawiali się jeszcze władzy starego reżimu, odczuwając już jednocześnie rozczarowanie pierwszymi doświadczeniami z demokracją. Bezrobocie utrzymywało się na poziomie dwudziestu procent, a wskaźnik inflacji zbliżał się do szesnastu procent. W powietrzu unosiła się atmosfera nadchodzącego puczu. Wszyscy oczekiwali, że coś się wydarzy. Wreszcie dwustu funkcjonariuszy paramilitarnej Guardia Civil pod wodzą podpułkownika Antonia Tejero wtargnęło do niższej izby parlamentu i zagroziło rozstrzelaniem deputowanych. Wszyscy rzucili się pod ławki – z wyjątkiem trzech osób, które pozostały na miejscach pośród świstu kul. Tym oszałamiającym pokazem odwagi skazali oni pucz na porażkę.

Nigdy nie było zimnej wojny [Sierakowski rozmawia z Krastewem]

Trzej mężczyźni, którzy uratowali demokrację, byli najbardziej nieprawdopodobnymi ze sprzymierzeńców. Premier Adolfo Juárez zrobił karierę podczas dyktatury generała Franco, Santiago Carrillo przewodził Hiszpańskiej Partii Komunistycznej i przez lata oburzał się przeciwko niesprawiedliwościom demokracji kapitalistycznej, zaś generał Gutiérrez Mellado ryzykował życiem w czasie wojny domowej, walcząc przeciwko republikanom. Przed tym pamiętnym dniem nikt nie mógłby przewidzieć, że akurat ci trzej stawią czoła puczystom, a tym samym ocalą demokrację w Hiszpanii. Ale tak właśnie się stało.

Przetrwanie przypomina trochę pisanie wiersza – nawet poeta nie wie, jak on się skończy, zanim nie napisze ostatniej linijki.

Fragment książki Iwana Krastewa Co po Europie? wydanej właśnie przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Iwan Krastew
Iwan Krastew
Politolog, autor książki „Co po Europie?”
Politolog, szef Centrum Strategii Liberalnych w Sofii, współzałożyciel think tanku European Council on Foreign Relations, związany z Instytutem Nauk o Człowieku w Wiedniu. Wydał m.in. „Demokracja nieufnych. Eseje polityczne” (2013) i „Demokracja: przepraszamy za usterki” (2015), „Co po Europie?” (2018), „Nadeszło jutro. Jak pandemia zmienia Europę” (2020).
Zamknij