Ta makabryczna historia nie jest odosobnionym przypadkiem. Przemoc, często sięgająca takich wyżyn okrucieństwa, jest codziennym losem wielu Polek.
Czy kiedykolwiek, słysząc oskarżenia o napaść seksualną, najpierw zacząłeś się zastanawiać, czy aby oskarżająca mówi prawdę? Czy zdarzyło ci się wysuwać argumenty z fałszywych oskarżeń, które zniszczyły komuś życie? Czy mówiłaś kiedykolwiek, że osoba opowiadająca o doświadczonej przemocy „na pewno przesadza”? Czy nie uwierzyłeś oskarżeniom, bo „to przecież kolega i jest w porządku”. A może potępiałaś opowiadanie o czyjejś skłonności do przemocy seksualnej bez wyroku i rozstrzygnięcia sprawy sądownie?
Jeśli na któreś z tych pytań możesz odpowiedzieć „tak”, jesteś współwinny / współwinna tragedii Ewy i wielu jej podobnych kobiet.
W ostatnim „Dużym Formacie” opublikowano świetny i wstrząsający reportaż Katarzyny Włodkowskiej Dom zły. Ponieważ w internecie tekst dostępny jest tylko dla opłacających gazetowy abonament, wielu i wiele spośród was pewnie go nie czytało. Ale od poniedziałku temat podjęły również inne media, więc może znacie tę historię. Uważam, że każdy powinien ją poznać. Nie twierdzę że to łatwe, bo mniej wytrzymałym osobom może się zrobić słabo od kilku ledwie akapitów. Ale to ważne świadectwo, więc zmuście się do przeczytania choćby tego streszczenia.
Ewa poślubiła Mirka, bo się w nim zakochała. Mimo że był od niej starszy o połowę, mimo niewykończonego, nieogrzewanego domu na wsi, w którym wodę trzeba było czerpać ze studni. Najpierw zaczął ją bić i odsuwać od matki i rodziny. Na początku przepraszał, bywały też chwile spokoju. Ale już wkrótce Ewa była regularnie bita, oskarżana o zdrady, zmuszana do seksu. Mąż zabraniał jej jeść. Zaczął zamykać w piwnicy i gwałcić. Młodsza córka była wiązana i kneblowana, a starsza musiała we wszystkim uczestniczyć. Ewa czasem dostawała rozmoczony chleb albo ochłapy dla psa. Wkrótce gwałty stały się zbiorowe, bo Mirek zapraszał kolegów, od których pobierał opłatę. Córki były uczone bić matkę pałką.
Ewie udało się uciec razem z dziećmi. Wkrótce zgłosiła się na policję. Złożyła zeznania ona i jej starsza córka. Psycholog potwierdził, że brzmią prawdziwie. Lekarz przeprowadził obdukcję. Śledztwo przekazano asesorce, która opierając się na zeznaniach matki i bratanka Mirka, sprawę umorzyła. Odwołanie Ewy odrzucono. Kiedy sąd wyższej instancji zlecił dalsze zbadanie dowodów, prokurator ponownie umorzył śledztwo, opierając się na wcześniejszych zeznaniach, nie sprawdzając wskazanych dowodów. Kolejne odwołanie odrzucono, a prokuratura wkrótce ostatecznie zamknęła śledztwo, choć sąd rodzinny Ewie i jej córkom uwierzył.Ponownie sprawa wszczęta została dopiero po dostarczeniu przez matkę Ewy do szkoły spisanych wspomnień wnuczek, potwierdzających wcześniejszą opowieść i dodających do niej kolejne szczegóły.
Wczoraj sędzia Marta Urbańska wydała wyrok w sprawie: Mirek skazany został na 25 lat więzienia. O warunkowe zwolnienie może się ubiegać dopiero po odbyciu ¾ kary. Zasądzono też odszkodowanie dla żony i dzieci, został wydany zakaz zbliżania się. Sędzia podkreśliła też, że oskarżony zasługuje na wyeliminowanie ze społeczeństwa. Od poniedziałku, kiedy ukazał się reportaż w „DF”, do Prokuratury Krajowej trafił też wniosek o wszczęcie postępowania karnego przeciwko prokuratorom odpowiedzialnym za zaniedbania, skierowany przez gdańską prokuratorkę okręgową, i takie samo polecenie od ministra sprawiedliwości.
Czy wszystkie kobiety są molestowane? [rozmowa z Agnieszką Grzybek]
czytaj także
Dlaczego więc wszystko to trwało tak długo, a Ewie nikt nie wierzył przez lata? Dlaczego Mirek był tak pewny tego, że nikt nie uwierzy jego żonie?
Przez was, tych wszystkich wymienionych na początku. Tak zadowolonych ze swojej bezstronności i poczucia sprawiedliwości. Ze swojego słuchania obu stron i swojej prawdy leżącej pośrodku.
Prawda o przemocy seksualnej nie leży pośrodku. W przytłaczającej większości przypadków leży po stronie kobiety, która odważyła się zacząć mówić. A każda kolejna osoba niedająca jej wiary dokłada kolejną cegłę do tego wielkiego muru milczenia, który wznieśliśmy wokół przemocy seksualnej i przemocy w rodzinie. W kraju, w którym partia rządząca nie widzi powodu, dla którego potrzebna by nam była konwencja antyprzemocowa, każdy kolejny głos niewiary w krzywdę to kolejny Mirek, który czuje się bezkarny. Każdy kolejny fejsbukowy mędrek rozprawiający o nieuprawnionym linczu i braku dowodów to kolejna maltretowana Ewa. Każda osoba pytająca, czemu ofiara nie uciekła i czemu poddawała się terrorowi, to kolejne molestowane dzieci.
Prawda o przemocy seksualnej nie leży pośrodku. W przytłaczającej większości przypadków leży po stronie kobiety, która odważyła się zacząć mówić.
Nie bądźcie spokojni, ta makabryczna historia nie jest odosobnionym przypadkiem. Przemoc, często sięgająca takich wyżyn okrucieństwa, jest codziennym losem wielu Polek. Wiem o tym, bo wiem, jakie sprawy trafiają do sądów. Wiem, bo domyślam się, ile ich do sądów nie trafia. Wiem, bo wiele opowieści słyszałam podczas terapii. Wiem wreszcie, bo do tej pory już kilka koleżanek odważyło się opowiedzieć mi historię własnych przemocowych związków, które z odpowiedniej odległości wyglądały przecież całkiem normalnie i niegroźnie.
Mirek nie jest „polskim Fritzlem”, jest raczej „polskim Kowalskim”.
Trzeba lać, czyli jak Wojewódzki i Adamek uczą kobiety dyscypliny