Kto jest wrogiem? Lektura polskich internetów daje jasną odpowiedź: uchodźcy i imigranci, a w tle islam.
Bruksela. Dla mieszkańców Belgii największa bodaj tragedia od zakończenia II wojny, dla światowej opinii publicznej kolejny zamach terrorystyczny – media nie nadążają z doniesieniami o aktach krwawej przemocy.
Poczucie grozy, gniew, ale i jakiś fatalizm wyrażający się w przekonaniu o nieuchronności kolejnych ataków, pytanie tylko, gdzie i kiedy. Wszak o zagrożeniu mówił dzień wcześniej minister spraw wewnętrznych Belgii, spodziewając się odwetu za aresztowanie w Brukseli Salaha Abdeslama, mózgu ataków na Paryż 13 listopada ubiegłego roku.
Nic więc dziwnego, że premier Francji Manuel Valls solidaryzując się z mieszkańcami Belgii, stwierdził, że zamachy sprzed roku w Paryżu były wypowiedzeniem wojny, która trwa. Komu? Dopowiada prezydent Francji: Europie.
Kto jest w takim razie wrogiem? Lektura polskich internetów daje jasną odpowiedź: uchodźcy i imigranci, a w tle islam.
Znamienne, że trudno znaleźć podobne oceny w analizach, jakie można usłyszeć we Francji lub Belgii. Bo akurat obarczanie imigrantów i uchodźców odpowiedzialnością za terroryzm jest po prostu niedorzecznością.
Dlaczego? Terroryzm, parafrazując Carla von Clausewitza, jest kontynuacją polityki za pomocą innych środków. Za atakami na Paryż i Brukselę stoi twór zwany Państwem Islamskim, który za pomocą aktów terroru realizuje swoją politykę legitymizowaną ideologią islamskiego ekstremizmu. W tym celu wykorzystuje, jak pokazała dotychczasowa praktyka, mieszkańców Francji, Belgii, Stanów Zjednoczonych, najczęściej byłych imigrantów lub ich dzieci.
Czy gdyby nie było imigrantów, gdyby zostały przed nimi przed laty zamknięte drzwi, problemu by nie było? Złudzenie – zamach w 1972 r. podczas Olimpiady w Monachium zrealizowali terroryści palestyńscy, dotarli na miejsce z zewnątrz (uzupełnienie: dziękuję za uwagę komentatora, że w skład grupy terrorystycznej wchodziły także osoby „uśpione” w Europie). Jeśli jest cel polityczny i wola jego realizacji, znajdzie się też metoda.
Imigranci nie są więc źródłem terroryzmu, mogą być wykorzystywani jako narzędzie.
Gilles Kepel pokazuje, jak w ciągu ostatniej dekady zmieniły się metody rekrutacji i jaką rolę odgrywa dziś internet, a zwłaszcza YouTube. Warto je analizować i sprawdzać, na ile w podobny sposób są rekrutowane siły innych ekstremistycznych ugrupowań, niezależnie od stojących za nimi ideologii: czy to będzie fundamentalistyczny islam, czy skrajny nacjonalizm, czy faszyzm, czy nazizm. Podobne mechanizmy mogą być wykorzystane do osiągania politycznych celów formułowanych przez różne podmioty, nie tylko Państwo Islamskie.
Terroryzm nie jest abstrakcyjnym produktem abstrakcyjnej ideologii lub religii, tylko metodą wykorzystywaną przez konkretne podmioty realizujące konkretną politykę. Skuteczność w walce z nim zależy od zdolności do właściwego rozpoznania tych podmiotów. W przypadku ataków na Paryż i Brukselę źródło ataków jest znane, a ich cel dobrze zdefiniował François Hollande – to Europa, a nie Francja czy Belgia.
Dlatego też skuteczna odpowiedź musi mieć zintegrowany, europejski charakter. Bo stawką ataków jest rozbicie i tak wątłej europejskiej jedności, wątłość tę doskonale ujawnił kryzys wywołany napływem uchodźców. To jednak nie uchodźcy spowodowali zamachy, podobnie jak ich źródłem nie jest islam. Kto tak twierdzi i podsyca antyuchodźczą lub antymuzułmańską panikę, realizuje scenariusz terrorystów i odwraca uwagę od rzeczywistego zagrożenia.
Tekst ukazał się na blogu Antymatrix.
Czytaj także:
Jakub Majmurek: Na terror nie ma dziś łatwych rozwiązań
Terroryzm z Photoshopa. Rozmowa Dawida Krawczyka
**Dziennik Opinii nr 84/2016 (1234)