Im bardziej konflikt na linii PiS – UE będzie narastał, tym więcej PiS będzie mógł na Unię „zwalić”.
Posypały się życzenia świąteczne dla Polski. Życzenia z Zachodu. Odezwały się do nas: Komisja Europejska, Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, Biuro Praw Człowieka ONZ – uwaga, ta lista będzie długa – Parlament Europejski, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, prezydent Austrii, minister spraw zagranicznych Luksemburga, minister obrony Słowacji, „Washington Post”, „New York Times”, „Guardian”, „Economist”, „Foreign Affairs”, Politico, BBC, CNN, „Wall Street Journal”, „Le Monde”, „Mediapart”, „Libération”, RFI, Les Échos”, „La Tribune”, „L’Humanité”, „Deutsche Welle”, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Süddeutsche Zeitung”, „Der Spiegel”, „Die Welt”. Nieźle. Jeśli kogoś martwiło, że nikt się Polską nie interesuje, że świat ma ją, tę Polskę, bardziej w dupie niż w sercu, a trzeba przecież, żeby się interesowali, coby polskie kompleksy jakoś podleczyć – to PiS-owi najmocniej gratuluję. Zainteresowanie jest. Ogromne. A i tak wymieniłem nie wszystkie zagraniczne głosy, tylko te, które ukazały się w najważniejszych mediach, a do tego tylko głosy zabrane w trzech językach obcych. Niestety, wszystkie wyrażają mniejsze lub większe, raczej większe, zaniepokojenie. Ale może nie ma się czym martwić, bo w sumie nieważne co mówią, ważne żeby mówili.
Oczywiście można twierdzi, że – cytuję prezesa Kaczyńskiego za wywiadem dla niezawodnego, niezależnego, niepokornego portalu wPolityce – „Naruszono poważne interesy. Polska była przedmiotem eksploatacji. My z tą eksploatacją chcemy skończy. A to prowadzi do tego, że ci, którzy dobrze zarabiali na tej sytuacji, na eksploatacji właśnie, protestują”. Ale serio? To oni tak nas Polaków wszyscy naraz i przez tak długo?
Można też krzyczeć, że to sprawka zdrajców i donosów manipulującej mediami opozycji. Tylko wtedy okazałoby się, że ta opozycja, to jakaś wszechpotężna grupa o niebywałym wręcz zasięgu i sile oddziaływania. Że to ona – a nie jacyś Żydzi, masoni czy reptilianie – rządzi światem. Że polskiej opozycji słuchają najważniejsze światowe media, przed nią klękają międzynarodowe instytucje. Chapeau bas i duży podziw. Czy mógłbym się do tej waszej wszechświatowej organizacji jakoś zapisać?
No i w końcu można upierać się, że zachodni krytycy PiS-u nic nie rozumieją i nie wiedzą, co to jest demokracja. Prezes musiałby wytłumaczyć. Wszystkim. Nauczyć demokracji Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów, Niemców. Dużo tego, miliony uczniów i godzin lekcyjnych.
Więc może stąd pośpiech i praca po nocach? Żeby raz dwa uwinąć się z robotą w Polsce i mieć czas na korepetycje z demokracji dla niedouczonego Zachodu?
Jeśli tak, to pragnę pogratulować prezesowi doskonałego wyczucia. Bo faktycznie, na święta wyjechałem do Francji i gdy od prawie dwóch tygodni próbuję zainteresowanym, bo pytają, i zaniepokojonym, niepotrzebnie przecież, Francuzom wytłumaczyć, co dzieje się w Polsce – nie rozumieją. Ale głupi ci Rzymianie.
No to sobie pożartowaliśmy. Teraz będzie poważniej.
Nie tak dawno, zaraz po tym, jak Beata Szydło (Beata Szydło to premier polskiego rządu – przypominam, bo łatwo już było zapomnieć) zrezygnowała z występowania na tle flag Unii Europejskiej, kolega powiedział mi, że PiS przejedzie się na antyeuropejskości, bo zbyt wielu Polaków jest za Unią. Uprzejmie się z kolegą nie zgodziłem. I nie zgadzam się coraz bardziej. Załóżmy, że PiS pójdzie dalej w zawłaszczaniu państwa (a pójdzie) i że naruszy kolejne demokratyczne reguły (a naruszy). Załóżmy też, że sparzone „obojętnością” wobec Węgier instytucje europejskie tym razem zareagują zgodnie z logiką prezentowaną przez Martina Schulza i Jeana Asselborna – a być może zareagują. Oczywiście między wyrażeniem zaniepokojenia – coraz głębszego, a odebraniem prawa głosu i cofnięciem funduszy jest sporo miejsca. To otwiera drzwi do długiego procesu gradacji europejskich ostrzeżeń, protestów i sankcji. Co akurat może być prezesowi bardzo na rękę.
Chyba jest tak, że PiS-owi na długotrwałym i narastającym konflikcie z Europą zależy.
Jednym z absurdalnych argumentów prezesa przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu było to, że Trybunał na pewno zablokowałby opodatkowanie banków, 500 złotych na dziecko oraz inne prosocjalne plany PiSu. A skoro nie ma już Trybunału, to kto będzie winien, jeśli obietnic zrealizować tak do końca się nie da? Zła, antypolska, narzucająca nam uchodźców i obce tradycje, barbarzyńska, zepsuta, lewacka, skompromitowana, antychrześcijańska, promująca gender, zislamizowana, laicka, niedemokratyczna, pedalska, zbiurokratyzowana, bolszewicka i banksterska jednocześnie Europa. Taka Europa to dla prezesa niewyczerpane źródło energii. Uchodźcy? Wina Unii. Niespełnione obietnice wyborcze? Wina Unii. Pogorszenie jakości życia? Wina Unii. Zamykane kopalnie? Wina Unii. Mniejsze dopłaty dla rolników? Wina Unii. Wyższe podatki? Wina Unii. Kolejki u lekarza? Wina Unii. Droższe paliwo? Wina Unii.
Im bardziej konflikt na linii rząd PiS – Unia Europejska będzie narastał, a prezes będzie go pielęgnował i sukcesywnie podgrzewał, tym więcej PiS będzie mógł na Unię „zwalić”.
Im ostrzejsze będą unijne sankcje, na tym więcej rząd będzie sobie w Polsce pozwalał – oczywiście w imię Polski ratowania. Jeśli sankcje będą tylko symboliczne, to spokojnie: PiS i tak przedstawi je jako niebywałe i drakońskie. Mało co wychodzi prezesowi tak dobrze, jak jednoczenie „swoich” w obliczu wyimaginowanych wrogów i wymyślonych zagrożeń. W czasach ogólnej niepewności jest to nawet łatwiejsze.
Obawiam się też, że słynna proeuropejskość Polaków dla Unii Europejskiej może okazać się iluzoryczna. Odpowiednio formułując przekaz, umiejętnie nakładając Europie maskę wroga i nią strasząc, PiS i ogólnie istotna część polskiej prawicy związane z Unią nastroje może skutecznie i stopniowo odwracać. Już teraz coraz modniejszy staje się eurosceptycyzm i akcje typu „Projekt nie jest finansowany ze środków Unii Europejskiej”. Takim hasłem reklamuje się na przykład popularna na prawicy marka odzieżowa Red is bad – jej produkty noszą m.in. „patrioci” z Marszów Niepodległości, poseł Paweł Kukiz i prezydent Andrzej Duda.
Pytania o to, jak daleko prezes się w tej grze z Europą posunie, jakie będą jej geopolityczne konsekwencje i jak głęboko podzieli ona polskie społeczeństwo – oraz czy w ogóle istnieje jeszcze coś takiego, jak jedno polskie społeczeństwo – zostawiam otwarte.
A to, że nie wszyscy tę bajkę PiS-u o złej Unii kupią? Że taka polityka spotka się z ostrymi i licznymi protestami? Cóż, Orban też ma w Węgrzech przeciwników – i co z tego? Wesołych świąt, Polsko.
PS. W środę pojechaliśmy zobaczyć Nantes. To naprawdę ciekawe, żywe, przyjemne, piękne, przyjazne, zachwycające, różnorodne, otwarte i gościnne miasto. I bardzo kuszące. Chyba dobrze by się tam mieszkało.
**Dziennik Opinii nr 359/2015 (1144)