„Ty, ja i ten aparat moglibyśmy robić różne niegrzeczne rzeczy” – czy to brzmi dla was znajomo, panowie?
Dla wielu osób problem nieobecności kobiet w mediach wydaje się niedorzeczny. Przecież mamy w telewizji tyle ślicznych pań prezenterek i pań pogodynek, a półki w kiosku uginają się od „babskich” gazet. A teraz spróbujmy sobie przypomnieć choć jeden odcinek popularnego programu publicystycznego „Kawa na ławę” Bogdana Rymanowskiego, gdzie w gronie sześciu gości była więcej niż jedna kobieta. Nie jest łatwo. Kobiety co najwyżej parzyły kawę dla panów na zapleczu studia. Oto prawdziwa polska kawa na ławę: na jeden kobiecy głos w polskich mediach przypada siedem męskich.
Te liczby powinny zmobilizować nas do walki o większą liczbę kobiet w mediach. Jednak nie ma wygranej walki bez dobrej strategii. Jedną z nich jest sięgnięcie po przewrotne akcje, które ośmieszają nadreprezentację mężczyzn w debacie publicznej.
Wkurzenie na obecny stan mediów było inspiracją dla wielu reporterek, aktywistów i naukowczyń. Przedstawiamy subiektywny wybór ciekawych inicjatyw mających na celu walkę ze zjawiskiem, które znamy jako #MediaBezKobiet.
Genderowe Mścicielki
Portal Gender Avenger (jeżeli pokusić się o polskie tłumaczenie, to byłyby to Genderowe Mścicielki/Mściciele) prowadzony jest przez dziesięcioosobowy zespół osób w wieku od 25 do 72 lat, o bardzo różnorodnym doświadczeniu zawodowym. Inicjatorkami projektu były Gina Glantz i Susan Askew. Twórcy i twórczynie poprzysięgli pomścić wszystkie ekspertki pominięte w mediach, panelach naukowych, konferencjach oraz we wszystkich tych miejscach, gdzie toczy się debata publiczna bez kobiet. Patronką inicjatywy jest sufrażystka Inez Milholland Boissevain (1886-1916).
Mściciele i mścicielki stworzyli bezpłatną aplikację na smartfony, Gender Avenger, która umożliwia piętnowanie programów telewizyjnych, debat czy konferencji, w których dominują mężczyźni. Jeżeli jesteśmy świadkami takiego wydarzenia, wprowadzamy w aplikacji liczbę uczestniczących w nim kobiet (o ile jakieś w ogóle są obecne…) i liczbę uczestniczących w nim mężczyzn. Dane służą stworzeniu kołowego diagramu ilustrującego nierówność. Diagram możemy udostępnić na facebooku, twitterze i innych – gdziekolwiek będziemy chciały dokonać zemsty.
Twórcy aplikacji zachęcają także, by za pomocą stworzonych przez nas diagramów nagradzać te inicjatywy, którym zależy na równości płci w mediach.
Gender Avengers nie ograniczają się tylko do aplikacji.
Ich motto brzmi: „Challenge It. Change It” („Zakwestionuj to. Zmień to”), a mantra: „Równouprawnione kobiet będzie normą, gdy równość stanie się normą. Wszędzie”.
Dlatego strategia Gender Avengers zakłada działanie na wielu płaszczyznach. Na stronie możemy znaleźć zakładkę „Halls of shame and fame”, gdzie prowadzony jest monitoring mediów, polegający na nagradzaniu (fame) tych wspierających równość lub piętnowaniu (shame) tych reprodukujących nierówności płciowe. Każda z nas może nominować wybraną przez siebie inicjatywę.
To nie wszystko. Społeczności Mścicielek zależy na pozyskiwaniu wpływowych sojuszników i sojuszniczek. W zakładce „Gender Avenger Pro” można znaleźć listę tych, którzy już wspierają inicjatywę, a także zaproponować swoją kandydaturę. Mścicielki zachęcają także do złożenia przysięgi (zakładka „the pledge”), że nie będzie się brało udziału w wydarzeniach, na które zapraszani są tylko mężczyźni.
Nie chodzę na panele, w których występują tylko mężczyźni
Inicjatyw, które obejmują składanie obietnic przez mężczyzn, jest na szczęście więcej. Jedną z nich jest strona założona przez ekonomistę Owena Bardera z Center for Global Development.
Treść przysięgi zaproponowanej przez Bardnera brzmi następująco: „Zobowiązuje się, że nie będę brał udziału w panelach będących częścią publicznych konferencji, jeżeli wśród gości nie będzie co najmniej jednej kobiety, nie wliczając w to osoby prowadzącej”. Na stronie internetowej można znaleźć pełną listę mężczyzn reprezentujących świat nauki i mediów, którzy złożyli tę przysięgę. W Polsce działa facebookowa strona „Nie chodzę na panele, w których występują tylko mężczyźni”. Znajdziemy na niej doniesienia z najnowszych polsko-męskich konferencji naukowych. Stay tuned!
Gender Timer
Według badań Uniwersytetu Yale kobiety na kierowniczych stanowiskach dużo rzadziej zabierają głos niż mężczyźni sprawujący taką samą funkcję. Mimo dowodów naukowych wiele osób w to nie wierzy. Na szczęście powstała szwedzka darmowa aplikacja Gender Timer, dzięki której możemy na co dzień udowadniać niedowiarkom, że dominacja mężczyzn w dyskusjach jest faktem. Gender Timer polega na mierzeniu czasu wypowiedzi każdej z osób zabierających głos podczas rozmowy. By skorzystać z aplikacji, podobnie jak w przypadku Gender Avenger należy wprowadzić płeć i liczbę wypowiadających się osób i następnie zacząć mierzyć czas poszczególnych wypowiedzi. Potem możemy stworzyć diagram kołowy, który przedstawia wyniki naszego śledztwa, i udostępnić je w dowolnym miejscu w sieci.
Gender Timer za pomocą prostej metody pozwala wywołać bardzo ważną rozmowę o seksizmie nie tylko w mediach, ale także w naszym miejscu pracy czy w domu. Twórcy aplikacji Fredrik Eklöf i Andreas Bhagwani są zdania, że konfrontacja z wynikami Gender Timer’a jest zazwyczaj szokująca, ponieważ obala wszechobecny mit, że to kobiety mówią więcej i częściej przerywają w dyskusjach. Eklöf i Bhagwani rozpoczęli niedawno kampanię na Kickstarter, która ma na celu zebranie pieniędzy na udoskonalenie aplikacji tak, by ta automatycznie zapisywała wypowiadających się mężczyzn i kobiety.
David Hasselhoff gratuluje męskiego panelu
Serdecznie dość paneli dyskusyjnych, w których biorą udział sami mężczyźni, miała także dr Saara Särmä z Uniwersytetu Tampere w Finlandii. Särmä postanowiła pójść za ciosem, dodając do wkurzenia sporą dawkę poczucia humoru, i stworzyła blog All Male Panels, którego twarzą jest… David Hasselhoff. Na blogu znajdziemy kolekcję zdjęć z debat, w których uczestniczyli wyłącznie mężczyźni.
Strona wita nas ironicznym „Gratulacje! Masz panel z samymi mężczyznami”. Do każdego zdjęcia z dyskusji czy programu konferencji bez kobiet dodany jest David Hasselhoff unoszący kciuk w górę.
W rozmowie w „Guardianie” Saara Särmä pytana o to, dlaczego wybrała Davida Hasselhoffa na „twarz” swojej inicjatywy, tłumaczyła, że aktor wydaje się jej ucieleśnieniem białej męskości. Przerysowany wizerunek Hasselhoffa ośmiesza męskie debaty.
Zdjęcia na bloga All Male Panel może wysłać każdy. Do tej pory na stronie dominują obrazki ze Stanów Zjednoczonych, Australii i Niederlandów. Zachęcamy do przesyłania zdjęć z Polski. Szczerze wierzymy, że mamy potencjał na pierwsze miejsce w kategorii „all male panel” i… mamy zarazem nadzieję, że uda się szybko z tego podium zejść.
100 procent panów
Wściekłych naukowczyń i dziennikarek, toczących walkę na swoich Tumbrlach przeciwko męskiej dominacji, jest w mediach więcej. Na podobnej zasadzie co All Male Panel działa Tumblr 100 Percent Men, założony przez reporterkę „New Republic” Lydię DePillis. Jej celem jest, by „we wszystkich zakątkach świata, do których kobiety nadal muszą się przedostać, zapaliło się światło”. Nietrudno się domyślić, że DePilis pierwsze światło zapaliła w zarządzie redakcji „New Republic”, gdzie pracuje. Podczas gdy All Male Panel skupia się wyłącznie na konferencjach, w których udział biorą sami mężczyźni, na 100 Percent Men można udostępniać także zdjęcia ilustrujące składy zarządów, rad czy list najbardziej wpływowych osób w jakiejś dziedzinie. Jest jeden, zbyt prosty do spełnienia warunek – nie może w nich być żadnych kobiet.
Powiedział do dziennikarki
Kolejnym bardzo pomysłowym blogiem, który ma na celowniku seksizm w mediach, jest Said to Lady Journos, założony przez anonimową reporterkę z Zachodniego Wybrzeża USA. Said to Lady Journos nie jest zbiorem zdjęć, lecz seksistowskich wypowiedzi, które usłyszały dziennikarki od swoich kolegów po fachu. Przykład: „Ty, ja i ten aparat moglibyśmy robić różne niegrzeczne rzeczy” – powiedział mężczyzna do fotoreporterki podczas zdjęć w barze. Brzmi znajomo? No właśnie… Czas najwyższy, by gwiazdy polskiej sceny dziennikarskiej założyły podobną stronę.
Jeżeli mamy dość oglądania kolejnego programu w telewizji, w którym siedmiu mężczyzn mówi nam, jak powinnyśmy żyć, a jedyny program publicystyczny z udziałem kobiet nazywa się Babilon, to możemy założyć własne feministyczne media lub przynajmniej takowe zacząć oglądać.
Media kobiet
Taką metodę wybrała dziennikarka Lila Lefèvre, pomysłodawczyni Nissa TV. Nissa TV ma być pierwszym kanałem telewizyjnym skupionym na promowaniu równości międzypłciowej i wzmacnianiu roli kobiety w regionie Morza Śródziemnego. Telewizja z siedzibą w Tunisie i w Brukseli ma na celu łączenie kobiet po dwóch stronach morza i promowanie praw kobiet. Programy mają być nadawane po angielsku, francusku i arabsku, ich odbiorcami mają być zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Środki na prowadzenie telewizji pochodzą z reklam, z sektora prywatnego i ze środków Komisji Europejskiej, poprzez Europejski Fundusz na rzecz Demokracji. Na podobnym pomyśle oparte są internetowe radia WomensRadio i Women’s Radio Network – strony, na które każdy może wrzucić swój program radiowy. Ich celem jest danie głosu kobietom i promowanie równości w mediach.
Kobiety w mediach
Inną ciekawą organizacją walczącą z seksizmem w mediach jest Women in Journalism, wspierająca głównie kobiety pracujące w gazetach. WIJ zajmuje się promowaniem, szkoleniem i pomaganiem w nawiązywaniu kontaktów między dziennikarkami. Założona w 1994 roku organizacja na początku miała wspierać kobiety pracujące na najwyższych szczeblach, ale szybko rozszerzyła swoją działalność na wszystkie poziomy kariery. Dużym zainteresowaniem cieszą się comiesięczne seminaria wspomagające rozwój zawodowy, podobnie okolicznościowe imprezy dla członkiń. Głównym celem Women in Journalism jest zrzeszanie i integrowanie dziennikarek, żeby mogły się nawzajem wspierać się i pomagać sobie w rozwoju. Do sponsorów WIJ należą takie organizacje jak Guardian Media Group, Google czy L’Oréal.
Warto też zainteresować się audycją BBC Woman’s Hour. W oryginalnej, angielskiej wersji audycja dotyczy zarówno tematów istotnych z feministycznego punktu widzenia, jak i mody czy gotowania.
Zupełnie inną rolę pełniła nadawana w latach 2005-2010 audycja Afghan Woman’s Hour, skierowana do afgańskich kobiet. Stanowiła platformę wymiany myśli i informacji, pomagającą kobietom w codziennym życiu i promującą ich szerszy udział w życiu politycznym kraju.
Te informacje były istotne, ponieważ wiele kobiet w wiejskich obszarach Afganistanu nie ma dostępu do profesjonalnej pomocy w rozwiązywaniu ich problemów. Afghan Woman’s Hour wspierało nie tylko swoje liczne słuchaczki, ale też lokalne dziennikarki, które przygotowywały audycje. Ważną częścią projektu było ich szkolenie i dostarczanie narzędzi, żeby mogły pracować i pomagać innym. Zrealizowane z pomocą BBC audycje nadawano przez lokalne i ogólnokrajowe stacje radiowe. Według badania BBC Media Action 55% Afganek przynajmniej raz słuchało Afghan Woman’s Hour, z czego 91% zgodziło się, że ta audycja pomogła im w rozwiązywaniu problemów.
Walkę o wzmocnienie głosu kobiet w mediach powinnyśmy traktować równie poważnie, jak walkę sufrażystek o prawa wyborcze sto lat temu. Stańmy się więc genderowymi mścicielkami, mierzmy, ile razy kobieta nie mogła dojść do głosu podczas ważnej dyskusji w mediach lub zakładajmy własne feministyczne stacje radiowe i telewizyjne. A panowie niech składają przysięgi i dotrzymują słowa. Pamiętajmy – jeden głos kobiecy na siedem męskich to za mało.
***
Nie podobają ci się media bez kobiet? Zajrzyj na Ekspertki.org.
**Dziennik Opinii nr 203/2015 (987)