Świat

Życie w Ugandzie po ustawie anty-LGBT: wskaż geja albo trafisz do więzienia

Zgodnie z nowymi przepisami homoseksualizm zagrożony karą dożywotniego więzienia, zaś artykuł 14 nakłada na obywateli obowiązek zgłaszania władzom osób LGBTIQ – pod groźbą pięciu lat więzienia dla tych, którzy tego nie zrobią.

Uwaga: w artykule jest mowa o aktach przemocy seksualnej, przemocy homofobicznej i instytucjonalnej queerofobii. Imiona i nazwiska osób, które zgodziły się wypowiedzieć w tekście, zostały zmienione.

Jak donoszą lokalne organizacje świadczące pomoc prawną, w pierwszy miesiącu obowiązywania nowej, represyjnej ustawy antyhomoseksualnej w Ugandzie w stan oskarżenia postawiono co najmniej dziewięć osób.

Wyoutowane i ukryte osoby LGBTIQ twierdzą, że następstwa nowych przepisów mają znacznie szerszy zasięg. W obliczu grożącej im przemocy i szantażu osoby nieheteronormatywne znalazły się pod ogromną presją psychologiczną z obawy, że ich tożsamość może zostać wykorzystana do ich zwalczania.

Uganda: dożywotnie więzienie i kara śmierci dla osób homoseksualnych

– Jakby tu gdzieś była jakaś kamera i ktoś cię obserwował. Wszystko może okazać się niebezpieczne – mówi Angel, niewyoutowana studentka queer z Kampali, w wywiadzie udzielonym niedawno openDemocracy. Twierdzi, że owa nadmierna czujność wywołała u niej stany lękowe.

– Teraz raczej trudno znaleźć odwagę i ujawnić się [jako lesbijka], bo grożą za to znacznie gorsze konsekwencje niż tylko moralizatorskie spojrzenia. Teraz można za to pójść do więzienia.

Homoseksualizm jest zgodnie z nowymi przepisami zagrożony karą dożywotniego więzienia, zaś artykuł 14 nakłada na obywateli obowiązek zgłaszania władzom osób LGBTIQ pod groźbą pięciu lat więzienia dla tych, którzy tego nie zrobią.

Zgodnie z czerwcowym raportem Human Rights Awareness and Promotion Forum (HRAPF), nowe przepisy rozpętały falę przemocy wobec osób LGBTIQ. Ponad 69 proc. respondentów zbadanych przez organizację przyznało, że „zostały w jakiś negatywny sposób potraktowane lub podjęto przeciwko nim działania na tle ich postrzeganej orientacji seksualnej, tożsamości lub ekspresji płciowej (SOGIE).”

Osoby LGBTIQ znane w swoim otoczeniu, w tym osoby będące organizatorami społeczności, czekają teraz dni pełne niepewności i lęku.

Zachować ostrożność, pokonać strach

Nicholas Nyanzi, 26-letnia sexworkerka trans, od czasu wejścia w życie nowych przepisów próbuje sobie jakoś radzić ze wzrostem poczucia zagrożenia i problemami finansowymi.

– [To prawo] jest jak glejt dla homofobów. Cierpienie i prześladowania są nie do zniesienia – stwierdza.

Nyanzi, której w marcu ledwo udało się uniknąć aresztowania przez policję, uciekła do Nairobi, jednak w zeszłym miesiącu postanowiła wrócić do Ugandy, ponieważ nie była w stanie utrzymać się w kenijskiej metropolii. Przyznaje, że jeszcze nigdy nie było tak trudno być sex workerką queer w Ugandzie.

– Jest to szalenie ryzykowne – dodaje. – Jeżeli zatrzyma cię policja i zacznie ci przeglądać telefon, możesz wpędzić w kłopoty jeszcze inne osoby queer.

Trudno spotykać się obecnie z klientami. Nyanzi wyprowadziła się z wynajmowanego mieszkania ze względów bezpieczeństwa, ale korzystanie z moteli do pracy jest ryzykowne. Nie przyjmuje również nowych klientów, ponieważ nie wie, czy może im ufać.

– Nie wiem, czy traktują własne bezpieczeństwo równie poważnie, jak ja – stwierdza.

Topniejące fundusze i kurczące się możliwości sprawiły, że Nyazi zatrudniła się w jednym z pensjonatów jako praczka.

Chrześcijanie rozpętali w Afryce nienawiść do osób LGBT+ [rozmowa]

W dniu, kiedy prezydent Museveni podpisał ustawę, Freddie, niebinarn_ filmowiec po dwudziestce, odebrał_ telefon od siostry i partnera. Rozmawiali o tym, co dalej z ekspresją płciową Freddie.

– Przez dwa tygodnie nic tylko panika. Nie wychodziłxm z domu – przyznałx openDemocracy.

Rok temu zaczxł badania nad duchowym znaczeniem osób trans i niebinarnych w Afryce przedkolonialnej i na świecie. W obliczu nowych przepisów jeszcze bardziej zaczxł zwracać się ku własnej duchowości.

– To, co się teraz dzieje, postrzegam w kategoriach wojny duchowej, której przejawem jest homofobia i transfobia – wyjaśnia. Dzięki temu zaczxł powoli uwalniać się od początkowego lęku: – Strach to dla mnie nic dobrego. Nie zasługuję na to, by ciągle się bać.

Zarzut „promocji”

Praca organizacji zajmujących się LGBTIQ jest obecnie karalna na podstawie dyskusyjnego i naciąganego przepisu regulującego przestępstwo „promowania” homoseksualizmu, zagrożone karą do 20 lat pozbawienia wolności.

Ustawa antyhomoseksualna uznaje za niezgodne z prawem „zachęcanie lub namawianie” innych do odbywania stosunków homoseksualnych, rozpowszechnianie materiałów „prohomoseksualnych” w internecie i wspieranie finansowe działań zmierzających do „normalizacji” homoseksualizmu. Naruszającym ten przepis, w tym organizacjom prawnym, grozi cofnięcie lub zawieszenie prawa do prowadzenia działalności na okres co najmniej dziesięciu lat.

Ugandyjscy aktywiści na rzecz praw człowieka skrytykowali zapisy jako zbyt mgliste.

W marcu wyciekł raport przygotowany przez urząd regulacji działalności charytatywnej w Ugandzie, znany jako NGO Bureau. Z publikacji wynika, że organ ten przeprowadził w ubiegłym roku – czyli zanim jeszcze nowa ustawa została podpisana – kontrolę w czterech organizacjach na rzecz praw człowieka, podejrzewanych przez tenże urząd „o działalność na rzecz promowania działań LGBT w kraju”. W raporcie wspomniano 22 inne organizacje, wobec których nadal toczy się podobne postępowanie.

Aktywiści twierdzą, że urząd zapobiegawczo podjął działania wobec organizacji queer,  co doprowadziło do zamknięcia lub zawieszenia działalności przez wiele z nich.

Zahara, która prowadzi ugandyjską organizację na rzecz cyfrowych praw i swobód marginalizowanych kobiet, stwierdziła, że antygejowska ustawa naraża ją i jej pracowników na wysokie ryzyko więzienia.

Nawet w domu trudno teraz czuć się bezpiecznie. Jak sama przyznaje, kiedy odbiera tu telefony służbowe, musi zastanowić się, czy czasem nie usłyszy jej rodzina i znajomi, którzy nie wiedzą, czym zajmuje się zawodowo.

– Ciągle myślę o tym, czy przypadkiem ktoś nie słyszał, jak mówię „queer” albo „lesbijka” podczas rozmów na zoomie – przyznaje. – Moja praca jako organizatorki działań na rzecz społeczności queer może zostać wykorzystana przeciwko mnie i ludziom, z którymi pracuję.  Moim wyłącznym obowiązkiem jako liderki jest zapewnienie bezpieczeństwa moim pracownikom. Tymczasem jestem celem ataków.

„Jeszcze żyjesz?” Czy Kościół skończy polowanie na czarownice

Joan Amek, dyrektor wykonawcza fundacji Rella Women’s Foundation, zajmującej się problematyką queer, boryka się z podobnymi trudnościami. Fundacja prowadzi schronisko, które w myśl artykułu 9 nowej ustawy narusza prawo, ponieważ ustawa zabrania wynajmowania pomieszczeń „dla celów związanych z homoseksualizmem” pod groźbą kary siedmiu lat pozbawienia wolności. Dlatego właśnie właścicieli nieruchomości stresuje wynajmowanie ich ludziom, których podejrzewają o bycie queer. Co więcej, pojawiają się doniesienia o eksmisjach z mieszkań i schronisk.

– Staramy się nie wychylać, tak żeby właściciel nie zorientował się i nas nie wyrzucił. Muszę dmuchać na zimne – stwierdziła Amek w niedawnej rozmowie z openDemocracy.

Stan psychiczny osób w schronisku i pracowników z obsługi mocno pogorszył się pod wpływem odczuwanych lęków i „niewiadomych”.

Niebezpieczny internet

Trudno znaleźć schronienie nawet w mediach społecznościowych. Według HER Internet, osoby i organizacje queerowe rozpoczęły prawdziwy exodus z przestrzeni online. Zaostrzenie homofobicznych dyskusji wokół nowego prawa w ciągu ostatnich kilku miesięcy nie mogło obyć się bez konsekwencji.

– Szkodliwy dyskurs toczący się wokół tożsamości, poczynając od religijnych, a na politycznych kończąc, oznacza, że niektórzy po prostu się z tych przestrzeni wypisują – wyjaśnia Zahara.

Część organizacji, które się jednak nie wypisały, zaczęła stosować autocenzurę.

– Aby kontynuować naszą dotychczasową pracę musieliśmy znaleźć pewien alternatywny język, zmienić słowa, których używamy do opisywania czy identyfikowania samych siebie – dodaje.

W przypadku niektórych osób queer, ataki online przeniosły się do świata fizycznego. Sanie, lesbijka regularnie publikująca posty rzecznicze na swoim koncie na TikToku, stała się ofiarą prześladowania i stalkingu ze strony części swoich obserwatorów.

W samym środku trwającej w Ugandzie przez wiele miesięcy antygejowskiej histerii, której zwieńczeniem było podpisanie przez Museveniego ustawy, Sanie wraz z innymi osobami queer próbowała z mozołem stawiać czoła temu szaleństwu w internecie, starając się zwalczać powszechne homofobiczne stereotypy.

– Ludzi obrażało to, że wykorzystuję w ten sposób publiczną platformę – wspomina. – Obce osoby publikowały online komentarze, że widziały mnie na mieście, że wiedzą, gdzie mieszkam.

Pewnego wieczoru w maju, wracając z wizyty u siostry w akademiku, Sanie i jej niebinarny znajomy zostali brutalnie zaatakowani, włącznie z napaścią fizyczną i seksualną. Sanie, która poprosiła, by nie ujawniać jej prawdziwego imienia i nazwiska, nie czuła się na tyle bezpiecznie, by zgłosić napaść policji, dlatego uciekła do Nairobi, gdzie przebywa do dziś, próbując dojść do siebie.

– Przestałam używać TikToka, nie kręcę live’ów – dodaje. – Dawniej byłam dumną czarną afrykańską kobietą queer. Teraz jestem tylko kobietą queer, którą zgwałcono. To nie jest coś, z czym można sobie [łatwo] poradzić psychicznie.

„Zwyciężą, jeśli się poddamy”

Ale pośród tego wszystkiego queerowi Ugandyjczycy nie przestają wierzyć, że nastaną lepsze czasy i organizują się w akcie sprzeciwu wobec nienawiści i przemocy, która jest ich udziałem.

– W tej chwili zajmuję się przede wszystkim dorzucaniem do ognia, który zmieni sposób, w jaki wszystko wokół nas się dzieje, nawet jeżeli nie dożyję, by oglądać efekty tych wysiłków. To bieg na długi dystans – zauważa Freddie.

Amek na razie nie bierze pod uwagę opuszczenia kraju. Ma jeszcze dużo do zrobienia. – Nadal chcę być queerową aktywistką. Będę tu żyć i tu chcę być pochowana – stwierdza.

Kiedy twoje zdrowie zależy tylko od fuksa

czytaj także

Podczas gdy Sanie dochodzi do siebie w Nairobi, wciąż rozmawia i dodaje otuchy innym nieujawnionym queerowym kobietom w Ugandzie.

– Muszę im pokazywać, że z czasem będzie lepiej, nawet jeśli sama nie mam pewności, że tak rzeczywiście będzie. Sytuacja kobiet queer poprawi się. Ale jeśli się poddamy, oni zwyciężą – stwierdza.

W ubiegłym miesiącu do Trybunału Konstytucyjnego w Ugandzie wpłynęła petycja przeciwko ustawie antyhomoseksualnej,  jednak upłyną miesiące, a nawet lata, zanim zostanie wydane orzeczenie w tej sprawie. Działacze na rzecz praw człowieka mają nadzieję, że ustawę uda się anulować, tak jak podobne prawo z 2014 r., które ostatecznie zostało uchylone.

**
Khatondi Soita Wepukhulu jest reporterką serwisu openDemocracy w Afryce Wschodniej, pracuje w Kampali. Bierze udział w feministycznym projekcie dziennikarstwa śledczego Tracking the Backlash.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij