Wojna powoduje gigantyczne szkody dla środowiska, ale wymusza też przyspieszenie zielonej transformacji. Nie chodzi tylko o klimat, ale o odporność i bezpieczeństwo. Są ludzie, którym fotowoltaika ocaliła życie, bo mogli zadzwonić do krewnych, gdy w sieci nie było prądu.
Napaść Rosji na Ukrainę spowodowała dotychczas śmierć ponad 8900 osób wśród ukraińskiej ludności cywilnej, w tym ponad 500 dzieci. Drastycznie ucierpiała również gospodarka tego kraju, o czym świadczy choćby spadek PKB o 29,1 proc. Oprócz tego jednak wojna niesie dalekosiężne konsekwencje dla środowiska w samej Ukrainie, w krajach sąsiednich, a nawet jeszcze dalej.
Rosja okupuje przynajmniej 25 proc. ukraińskich obiektów produkujących energię odnawialną, a zniszczyła około 6 proc. możliwości wytwórczych takiej energii. W wyniku działań wojennych 40 proc. sieci energetycznej kraju przynajmniej tymczasowo nie działa. Powietrze, gleby i woda w Ukrainie zostały poważnie zanieczyszczone. Ukraińska organizacja pozarządowa Ośrodek Inicjatyw Środowiskowych Ekodija/Ecoaction zidentyfikowała ponad tysiąc przypadków szkód przemysłowych, rolnych i morskich. Mieszkańcom, zwłaszcza rolnikom, zagrażają tysiące min lądowych.
Rosjanie spalili już 2 mln hektarów lasów w Ukrainie. Oto ekologiczne koszty wojny
czytaj także
Ogromna katastrofa ekologiczna wisi nad Zaporoską Elektrownią Jądrową, największą tego rodzaju w Europie. Gdyby doszło do awarii podobnego rzędu co w Czarnobylu, skutki byłyby jeszcze poważniejsze niż w 1986 roku.
„Różnica polega na tym, że Zaporoże leży bliżej Morza Czarnego i Morza Azowskiego” – tłumaczy Jewhenija Zasiadko, ekspertka w dziedzinie polityki klimatycznej i szefowa działu klimatu w organizacji Ekodija. „Awaria może więc dotknąć całego ekosystemu morskiego. Na terenie zaporoskiej elektrowni Rosjanie podkładają miny i odpalają bomby”. Konstrukcja została uodporniona na część wstrząsów, ale ryzyko wciąż jest wysokie.
Mimo że ślad węglowy Ukrainy prawdopodobnie zmniejszył się wskutek oddziaływania wojny na gospodarkę, napaść wywołała znaczne emisje gazów cieplarnianych. We współpracy z kilkoma zagranicznymi organizacjami pozarządowymi oraz ukraińskim Ministerstwem Środowiska Ekodija obliczyła, że emisje związane z wojną równają się w przybliżeniu ilości związków węgla wypuszczonej w tym samym okresie przez kraj taki jak Holandia czy Belgia. Dokładnie połowa emisji wynika ze zniszczeń infrastruktury cywilnej i jej późniejszej odbudowy.
Choć konflikt wciąż trwa, Ukraina odbudowuje obszary, które nie leżą w pobliżu obecnych stref działań wojennych. Rząd obiecał nowoczesną odbudowę w myśl hasła „Build Back Better”, jednak z dążeniem do zrównoważonego rozwoju konkuruje ogromna presja na szybkość.
„Chcemy odbudować kraj zieleńszy” – mówi Anna Ackermann, członkini zarządu Ekodiji i analityczka polityki w International Institute for Sustainable Development. „Nie chodzi tylko o środowisko. Chodzi też o partycypację obywatelską – zaangażowanie społeczności – oraz efektywne wykorzystanie funduszy międzynarodowych. Nie powinniśmy odbudowywać dróg czy miast takich, jakie były przedtem. Obwody wschodniej Ukrainy, gdzie wojna wciąż trwa, polegają przede wszystkim na przemyśle ciężkim, węglu i tak dalej. Nikt już nie będzie inwestował w węgiel, chociaż duża część przemysłu ciężkiego również się na nim opiera”.
Wojna Rosji w Ukrainie powoduje nieopisane konsekwencje ekologiczne, ale paradoksalnie popycha świat także do częstszego wykorzystywania energii odnawialnej. Na przykład w Europie zużycie węgla i emisje gazów osiągnęły popandemiczny szczyt we wrześniu 2022 roku, lecz od tamtej pory spadają. „Źródła odnawialne i jądrowe złożyły się na rekordowe 39 proc. globalnej produkcji energii w zeszłym roku” – pisał w 2023 roku magazyn „Fortune”. „Ten wzrost pochodzi prawie w całości z nowych obiektów wiatrowych i słonecznych, które obecnie odpowiadają za 12 proc. globalnej produkcji energii, podczas gdy w 2021 roku było to 10 proc.”.
Ukraina odkryła ponadto, że energia odnawialna potrafi być narzędziem oporu. Skoro Rosja zajęła się niszczeniem infrastruktury energetycznej kraju, niektóre instytucje – takie jak szkoły czy szpitale – zwróciły się ku fotowoltaice jako względnie taniej i zdecentralizowanej alternatywie.
Oszacować zniszczenia
Nie jest łatwo zajmować się katastrofami ekologicznymi w czasie wojny.
„Pierwsza reakcja większości personelu Ekodiji była taka, że wszystko, co robiliśmy przed inwazją, w pewien sposób straciło na aktualności” – wspomina Ackermann. „Dlatego zaczęliśmy szukać sposobów, jak pomóc Ukrainie. Uznaliśmy za istotne zbieranie danych o szkodach na środowisku. Ta praca wciąż trwa dzięki wsparciu wolontariuszy”.
W drugim tygodniu wojny ukraińskie Ministerstwo Środowisko zwróciło się do Ekodiji i innych organizacji społeczeństwa obywatelskiego o pomoc w monitorowaniu szkód ekologicznych, które szybko stały się oczywiste – relacjonuje Jewhenija Zasiadko. „Musimy mówić nie tylko o zbrodniach wojennych i zbrodniach przeciwko ludzkości, lecz także o oddziaływaniu na środowisko. Przez 14 miesięcy od rosyjskiej napaści zebraliśmy niemal tysiąc takich przypadków”.
Zespół Ekodiji podzielił kraj na regiony, by ocenić szkody wyrządzone zakładom przemysłowym czy bezpieczeństwu energetycznemu i jądrowemu, a także wpływ wojny na środowisko morskie, hodowlę zwierząt i gospodarkę odpadami. W ostatnim czasie przy zbieraniu tych danych organizacja częściej korzysta z pomocy wolontariuszy, doniesień medialnych i oficjalnych statystyk.
Ukraina: Słabe państwo inaczej niż dotąd zdefiniowało źródło siły [rozmowa z Edwinem Bendykiem]
czytaj także
„Największe finansowe szkody dotyczą mieszkań, architektury, przemysłu oraz infrastruktury takiej jak drogi czy kolej” – zaznacza Ackermann. „Rachunek za te bezpośrednie szkody wynosi 140 miliardów dolarów, czyli istotnie przewyższa roczny budżet państwa ukraińskiego. Ta liczba opiera się na kosztach nowoczesnej odbudowy zgodnie ze standardami Unii Europejskiej, a nie dawnymi normami ukraińskimi. Póki inwazja trwa, rachunek będzie rósł”.
Takie szacunki mają oczywiste ograniczenia. Po pierwsze, w niektórych rejonach kraju Rosja atakuje tak intensywnie, że trudno uchwycić rzeczywisty wpływ wojny na środowisko. „Na moją rodzinną miejscowość spadły tysiące rakiet, nie można było monitorować skutków każdej z nich” – zwraca uwagę Zasiadko.
Trudno także o rzetelne informacje z terenów okupowanych. „W rejonach Ługańska i Doniecka nie ma niezależnych dziennikarzy ani przedstawicieli państwa ukraińskiego” – ciągnie Zasiadko. „Po 2014 roku nie można było się tam nawet dostać. Nie znamy więc prawdziwej sytuacji, dziś znacznie gorszej niż wówczas”. Na tym obszarze od początku wojny w 2014 roku zalano na przykład dziesiątki kopalń, co nie tylko uniemożliwia eksploatację, lecz także grozi zanieczyszczeniem pobliskich obszarów.
Do tego dochodzi kwestia rozminowania kraju. „Niektórzy eksperci szacują, że rozminowanie Ukrainy po wojnie zajmie 10 do 15 lat” – informuje Zasiadko. „To jest minimum. Na przykładzie Bałkanów powiem, że 30 lat po wojnie w byłej Jugosławii wciąż istnieją niebezpieczne, gęsto zaminowane obszary. Rosja podkłada też miny na Morzu Czarnym, a więc problem dotyczy również Gruzji, Turcji i Rumunii”.
czytaj także
Znaczące konsekwencje na przyszłość będą miały nie tylko miny, lecz także zanieczyszczenia. „Planujemy wysłać wyprawę badawczą na tereny wyzwolone, by poznać rzeczywiste skutki zanieczyszczeń gleby i wody oraz ocenić, jakie tak naprawdę czeka nas ryzyko” – zapowiada badaczka. Dodaje, że zanieczyszczenia te ostatecznie trafią do żywności. „Gdy tylko dany teren zostaje wyzwolony, ludzie zaczynają tam coś uprawiać, mimo potencjalnego skażenia gleby”.
„Gleby są istotnym zasobem Ukrainy. Na nich opiera się 40 proc. naszej gospodarki” – wyjaśnia Zasiadko. „A wskutek działań wojennych ziemia uległa poważnym zanieczyszczeniom”. Na próbkach gleb z obwodów charkowskiego i chersońskiego Ekodija rozpoznała szkody wywołane wibracjami, wysoką temperaturą i napromieniowaniem, a także zanieczyszczenia chemiczne. Wszystko to zagraża zarówno gospodarce rolnej, jak i zdrowiu miejscowych społeczności.
Po pierwszej wojnie światowej podobny problem ze skażeniem gleb miała Francja. Część terenów uznano za nienadające się do zamieszkania wskutek skażenia chemicznego, a także niewypałów i niewybuchów. Takie ziemie z czasem stają się rezerwatami przyrody. „Może dobrze by było mieć w Ukrainie więcej stref chronionych – przyznaje Zasiadko – jednak przyczyną nie będzie tu ochrona bioróżnorodności, ale fakt, że taka ziemia nie nadaje się do uprawy ani w ogóle do życia”.
Niszczenie zakładów przemysłowych również ma oczywiste konsekwencje ekologiczne. „Zwłaszcza wschód i południe Ukrainy były wysoko uprzemysłowione” – zwraca uwagę Zasiadko. „Rosjanie uszkodzili i zniszczyli wiele zakładów w Charkowie, Zaporożu i Dnipro. W 2022 roku 426 dużych i średnich przedsiębiorstw poniosło poważne straty. Zapewne wszyscy widzieli zdjęcia zniszczeń w Mariupolu, ale to samo działo się też w innych miastach. Znaczne ryzyko zanieczyszczeń pochodzących z przemysłu metali ciężkich i chemicznego wywołały bombardowania. Rosja mierzyła również w zakłady przetwarzające odpady z hodowli zwierząt, powodując zanieczyszczenie rzek i śmierć ryb. Ostrzeliwano statki i promy na Morzu Czarnym i Morzu Azowskim, zatruwając ekosystemy wodne”.
Być może największe zagrożenie stanowi potencjalna awaria Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Rosyjskie władze zajęły zakład, a obecnie działanie elektrowni podtrzymuje jej ukraiński personel, pracujący w olbrzymim stresie. „Zajęcie elektrowni wymaga wiedzy eksperckiej” – tłumaczy Zasiadko. „Mimo że Rosjanie sprowadzili specjalistów z elektrowni rosyjskich, niekoniecznie wiedzą oni, jak obsługiwać akurat tę, bo każdy taki zakład jest inny. Dlatego nadal są tam Ukraińcy i Ukrainki, starając się chronić cały świat przed zagrożeniem. W Ukrainie mamy dwa rodzaje bohaterów: jedni to wojskowi, a drudzy to osoby pracujące w energetyce, takie jak te z Zaporoża”.
Istnieje też niebezpieczeństwo, że Rosjanie zrobią z elektrowni broń masowego rażenia. „Zależnie od warunków atmosferycznych, zwłaszcza siły i kierunku wiatru, wybuch w elektrowni mógłby dotknąć położone na zachód rejony Europy lub tereny na północy bądź południu” – prognozuje ekspertka. „Zdaniem specjalistów mamy szczęście, że jeszcze nic się nie wydarzyło”.
Zasiadko skarży się, że międzynarodowa reakcja na zagrożenia atomowe jest raczej słaba. „Rosyjski państwowy koncern Rosatom nie podlega żadnym sankcjom” – dodaje. „Wciąż sprzedaje paliwa jądrowe Europie i innym krajom”.
Czy ekolog dogada się z żołnierzem, czyli jak bronić Polski w czasach wysychających rzek
czytaj także
W raporcie o emisjach związków węgla związanych z wojną Ekodija i partnerzy analizowali pięć źródeł, które wytworzyły około 100 milionów ton dwutlenku węgla (bądź odpowiedników). Największe źródło emisji, dokładnie 50 proc., to odbudowa; następne w kolejności są pożary (około jednej czwartej), działania wojenne (nieco poniżej 10 proc.) oraz ruch uchodźców (tylko 1,4 proc.). Do obliczeń włączono wycieki spowodowane sabotażem gazociągu Nordstream, odpowiadające za 15 proc. wszystkich emisji. Liczby dotyczą jednak tylko pierwszych siedmiu miesięcy wojny.
„W taki sposób Rosja zaatakowała cały świat” – mówi Zasiadko. „Wojna odbija się na całej dyskusji o klimacie”.
Odbudować, ale lepiej
Ukraina to wielki kraj. Gdyby weszła do Unii Europejskiej, byłaby druga pod względem powierzchni. Wojna skupia się na jej wschodnich i południowo-wschodnich obszarach, dlatego różne regiony w różny sposób jej doświadczają: niektóre poprzez bezpośrednie ataki naziemne, inne przez bombardowania z powietrza, a jeszcze inne głównie przez ruch uchodźców i przeprowadzki firm.
„Niektóre tereny na północy przez pewien czas okupowała Rosja. Następnie zostały one odbite przez armię ukraińską” – przypomina Anna Ackermann. „Szkody były wielkie, ale rozminowanie już tam się zaczęło, podobnie jak odbudowa. Cały świat słyszał o straszliwie zrujnowanej Buczy. Dziś Bucza się odradza, można tam pojechać i to zobaczyć. Tymczasem miasta na wschodzie – Bachmut, Wuhłedar, Marjinka – wciąż są niszczone, a nawet równane z ziemią”.
czytaj także
Jeśli chodzi o obszary zniszczone wojną – wskutek okupacji bądź ataków powietrznych – rząd ukraiński przygotowuje dla nich plany zagospodarowania i prowadzi odbudowę. „Myślimy o tym, jak poprawiać, jak rozwijać, jak zmieniać gospodarkę i tak dalej” – mówi Zasiadko. „Pojawia się pytanie: kto za to zapłaci? Kto odbuduje? Samej Ukrainie się nie uda. Gospodarka się skurczyła. Nie mamy zasobów, bo w tym momencie wszystko idzie na walkę z agresorem”.
Można podzielić kraj na strefy wsparcia międzynarodowego. Zgodnie z jedną z map rozważanych przez rząd Ukrainy, różne państwa partnerskie miałyby wziąć odpowiedzialność za finansowanie rekonstrukcji różnych regionów Ukrainy; na przykład Kanada za obwód sumski, Niemcy za czernihowski i tak dalej. A skoro w 2022 roku Ukraina została krajem kandydującym do Unii Europejskiej, UE prawdopodobnie poprowadzi odbudowę. W drugim rzędzie rolę odegrają Stany Zjednoczone i inne kraje grupy G7. Ackermann zwraca też uwagę, że z powodu statusu kandydackiego „Ukraina musi iść w stronę europejskich standardów, celów neutralności klimatycznej i innych polityk UE”.
Przebieg procesu powinny dyktować standardy ekologiczne. „Mamy brudne branże oparte na węglu” – ciągnie Ackermann. „Czy chcemy odbudować przemysł ciężki? Co stanie się z kopalniami węgla? Musimy przejść na inny typ gospodarki. Organizacje pozarządowe starają się kształtować dyskusję o transformacji. Jednak idzie ona powoli”.
czytaj także
Zasadniczym wyzwaniem jest zrównoważenie potrzeby szybkiej odbudowy z chęcią odbudowy nowoczesnej. „Żaden kraj po wojnie nie został odbudowany o wiele lepiej” – zauważa Ackermann. „Żaden kraj nie myślał długoterminowo. W Europie, gdzie odbudowywano miasta po drugiej wojnie światowej, chodziło raczej o szybkość i masową produkcję, niekoniecznie o jakość”.
Motto nowoczesnej odbudowy, „Build Back Better”, odnosi się do całości gospodarki. „Tu, w Ukrainie – deklaruje Ackermann – dążymy do transformacji z elektrowni na paliwa kopalne w energię odnawialną; z niewydajnych energetycznie budynków (których mamy mnóstwo) do pomp ciepła i oszczędnego energetycznie budownictwa; do wdrożenia nowych środków transportu”.
Wskutek wojny Ukraina zaczęła doceniać energię odnawialną. „Naprawa zniszczonej konwencjonalnej elektrowni zajmuje miesiące albo wręcz lata” – opowiada Ackermann. „Jeśli jednak pocisk uszkodzi kilka paneli słonecznych, można je zdjąć, wymienić i po kilku tygodniach całość działa jak wcześniej. Niektórym ludziom życie uratował fakt, że nie został zerwany kontakt telekomunikacyjny. Dzięki fotowoltaice na dachach mogli zadzwonić do krewnych, chociaż w sieci nie było prądu”.
Już w pierwszych dniach odbudowy Ekodija zorientowała się, że trzeba podawać konkretne przykłady roli energii odnawialnej i zielonych technik budowlanych. „Wraz z innymi organizacjami pozarządowymi współpracowaliśmy przy odbudowie sieci elektrycznej w ambulatorium w miejscowości Horenka” – relacjonuje Ackermann. „To niewielka placówka zbombardowana przez armię rosyjską. Zainstalowaliśmy panele na dachu, magazyn energii i pompę ciepła. Zimy w Ukrainie bywają mroźne, więc potrzeba porządnego ogrzewania. System działa również, gdy jest pochmurno. Uruchomiliśmy wszystko w styczniu tego roku i obliczyliśmy, ile to tak naprawdę kosztuje. Pokazujemy infografiki rządowi i zagranicznym partnerom, by zrozumieli, dlaczego to ważne”.
Jako zamiennik zniszczonej infrastruktury energetycznej darczyńcy przysłali do Ukrainy agregaty na ropę. „Było to ważne i pomocne – zastrzega – ale korzystanie z nich kosztuje, a poza tym są głośne i brudne. Chcemy pokazać, że energia odnawialna ma zastosowanie w kluczowej infrastrukturze dla szpitali, wodociągów, szkół i przedszkoli, które niedawno wznowiły działalność. Współpracujemy z zagranicznymi partnerami, by wdrażać ją na jak największą skalę. Rząd również zainteresował się tego typu instalacjami dla Ukrainy. Dziś tak naprawdę mniej myślimy o przyjazności dla klimatu, a więcej o odporności i bezpieczeństwie”.
czytaj także
Ackermann widzi tu naukę dla reszty świata: „Świadectwa wytrzymałości nowej infrastruktury mogą dotrzeć do wielu ludzi i pokazać, że takie systemy działają” – mówi. Obejmuje to budowę miast modelowych, mogących inspirować inne kraje. „A może by tak zbudować pierwsze neutralne klimatycznie miasto w całej Europie?” – zastanawia się ekspertka. „Pracujemy ze społecznościami górniczymi, które chcą brać udział w programie pilotażowym. To bardzo smutne, ale dużo łatwiej zaprowadzić neutralność klimatyczną w całkowicie zniszczonym mieście niż przerobić miasto nienaruszone”.
Przeszkodą dla odbudowy jest brak siły roboczej. Po rosyjskiej napaści, która spowodowała zniszczenia przemysłu i masowe wysiedlenia, pracę straciły ponad dwa miliony Ukraińców i Ukrainek. Jednocześnie wielu sprawnych pracowników wchłonęło wojsko, a miliony uszły z kraju. Wszystko to przyczyniło się do deficytu wykwalifikowanych robotników budowlanych.
Chodzi też o to, jakie miejsce Ukraina zajmie w Europie. Czy będzie tylko źródłem surowców i produktów rolnych? „Musimy być w tej dyskusji równym partnerem” – mówi dalej ekspertka. „Musimy znaleźć się wyżej w łańcuchu wartości dla całej UE. Skoro mówimy o odbudowie zielonej gospodarki, moglibyśmy na przykład produkować pompy ciepła, których teraz potrzebuje każdy w Europie i nie tylko. Moglibyśmy wytwarzać energooszczędne materiały budowlane o wysokich standardach. Ukraina już wytwarza części do turbin wiatrowych. W Kramatorsku, który teraz leży niedaleko linii frontu, znajdowała się ich duża fabryka, obecnie przeniesiona na zachód. Planuje ona ekspansję z udziałem firm niemieckich. Na takich przykładach chcemy budować. Pytanie tylko, ile krajów chce, by wyrósł im nowy konkurent? Pewnie żaden, więc Ukraina musi o to zawalczyć”.
czytaj także
Do procesu odbudowy należy odrodzenie środowiska. Ekodija bada nowe rodzaje zanieczyszczeń związane z wojną. Dowiaduje się, jak ekologicznie odnawiać gleby i wodę. W kwestii odpadów wojennych kraj ten nie ma jednak doświadczenia. „Nie mamy ludzi, którzy mogliby zająć się tą kwestią” – ubolewa Zasiadko.
Istotną rolę odegra też partycypacja obywatelska. „Jedną z najlepszych wprowadzonych przed wojną zmian była decentralizacja” – wyjaśnia ekspertka. „W pierwszym okresie wojny miasta przetrwały dzięki istnieniu samorządu terytorialnego. W zeszłym roku ludzie i władze lokalne naprawdę czuli, że mogą decydować w imieniu swoich społeczności. Mają własne pieniądze i decyzje należą do nich. Miasta szukają partnerów do nowoczesnej odbudowy”. Jednym z lepszych przykładów jest Irpień, odbite Rosjanom miasto należące do aglomeracji kijowskiej, które „New York Times” nazwał „laboratorium odbudowy”.
Międzynarodowa solidarność ekologiczna
Kraje globalnej Północy opowiedziały się po stronie walczącej z Rosją Ukrainy. Natomiast duża część reszty świata potępiła co prawda rosyjską napaść, lecz nie dołączyła do sankcji na Rosję ani nie udzieliła Ukrainie wsparcia wojskowego. Czy solidarność ekologiczna – na przykład zbudowana wokół długu klimatycznego – mogłaby stanowić podstawę bliższej współpracy pomiędzy Ukrainą a globalnym Południem?
„Potrafię zrozumieć, dlaczego otrzymujemy mniej wsparcia z globalnego Południa, choć to zależy od kraju” – przyznaje Anna Ackermann. „Przed 24 lutego 2022 roku większość ludzi kojarzyła Ukrainę z grupą krajów poradzieckich, Rosja zresztą też. Ale zaczęto nas odkrywać, a my odkrywamy świat. Obecnie nasi dyplomaci poszukują wsparcia za granicą”. Rosjanie natomiast od dawna pracują nad stosunkami międzynarodowymi na całym świecie. „Promują swoją kulturę, wszędzie mają ambasady” – wymienia Ackermann. „Taka strategiczna praca przynosi rezultaty. Niestety, Ukraina tak nie postępowała”.
Zielona transformacja Ukrainy to nie luksus – to konieczność [rozmowa]
czytaj także
„Problemy związane z klimatem i transformacją energetyczną mogą pomóc w nawiązaniu relacji za granicą” – spekuluje Ackermann. „Jeśli chodzi o wydobycie surowców niezbędnych do transformacji, Ukraina znajduje się na podobnej pozycji co wiele krajów globalnego Południa”.
Tak jak one, Ukraina jest obciążona potężnymi długami. „Słyszałam dyskusje o umorzeniu długu” – zaznacza ekspertka. „Jednak w praktyce on cały czas rośnie. Słyszy się o tym, że inne państwa udzielają Ukrainie różnych świadczeń pomocowych, ale nie wiemy, czy to są kredyty, czy granty. Pewnie tylko rząd zna wszystkie szczegóły”.
Ackermann rozumie, dlaczego rząd ubiega się o zagraniczne inwestycje. „Urzędnicy widzą zły stan gospodarki, więc myślą głównie o tym, jak zdobyć jakiekolwiek inwestycje w sytuacji, gdy nie ma zabezpieczeń, poręczeń dla kogokolwiek” – zwraca uwagę. „Już pojawiło się wielkie zainteresowanie rekonstrukcją. Setki niemieckich firm ustawiły się w kolejce do wejścia, jak tylko skończy się wojna; podobnie przedsiębiorstwa włoskie i wiele innych”.
Przyspieszenie
Ekodija opracowała adresowane do społeczności międzynarodowej wezwanie do działania dotyczące kwestii energetycznych i ekologicznych. Na szczycie listy znajdują się „wzmocnienie zdolności Ukrainy do reagowania na sytuacje awaryjne”, a także demilitaryzacja i ustąpienie okupacji Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Ekodija potrzebuje pomocy w działaniach obserwatorskich, w tym zasilenia szeregów ekspertów – a problem ten sięga przynajmniej 2014 roku, kiedy zaczęła się wojna. Brak specjalistycznej wiedzy dotyczy zwłaszcza ekologicznych skutków zaminowania.
Organizacja nie skupia się wyłącznie na tu i teraz. W swoim apelu zawarła postulat pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności za wszelkie konsekwencje wojny, a także opracowania globalnego programu pokoju i bezpieczeństwa ekologicznego na gruzach tego konfliktu. „Nie można czekać, aż wojna się skończy” – przekonuje Jewhenija Zasiadko. „Odbudowa już trwa, więc już teraz trzeba mieć wizję zielonego, zrównoważonego rozwoju”.
czytaj także
Wpływ wojny na debatę o klimacie jest ogromny. „Napaść Rosji tak naprawdę doprowadziła do przyspieszenia transformacji energetycznej, ponieważ uzmysłowiła państwom, jak bardzo są zależne od paliw kopalnych” – zauważa Anna Ackermann. „Tragiczna sytuacja doprowadziła do wielu zmian polityki klimatycznej – oczywiście w UE, ale też na całym świecie. Ujawniła na przykład powszechne uzależnienie gospodarek od globalnego handlu produktami rolnymi. Mam więc nadzieję, że państwa będą pracować nad rozwojem zrównoważonej, krajowej produkcji żywności”.
Wojna unaoczniła związek między klimatem a bezpieczeństwem narodowym. „Powinniśmy pracować nad połączeniem kwestii bezpieczeństwa z programem ekologicznym i klimatycznym” – dochodzi do wniosku Ackermann. „Wojna ujawniła tyle spraw, których nie dostrzegaliśmy, których nie chcieliśmy dostrzegać, więc przymykaliśmy na nie oczy. Dziś je widać i musimy nad nimi pracować”.
**
John Feffer jest dyrektorem think tanku Foreign Policy in Focus w ramach Institute for Policy Studies oraz autorem trylogii dystopijnych powieści Splinterlands (2016), Frostlands (2019) i Songlands (2021). Artykuł powstał w ramach projektu Global Just Transition.
Dziękujemy autorowi za zgodę na przedruk. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.