Na amerykańskim Południu korporacje płacą minimalne podatki i mogą do woli wyzyskiwać pracowników, a związki zawodowe są od dawna w odwrocie. Ale do czasu, bo tamtejsi pracownicy Mercedesa sięgnęli właśnie po niemieckie prawo pracy, które na takie praktyki nie pozwala.
Jest coś pozytywnego w istnieniu monopoli w zglobalizowanym kapitalizmie. Otóż, wszyscy mamy do czynienia z tym samym wrogiem, który wszędzie działa w ten sam sposób. A skoro narzędzia używane przez korporacje, żeby opleść swoimi mackami każdy zakątek świata, są wszędzie takie same, to związki zawodowe i państwowe urzędy powołane do zwalczania monopoli mogą się wspólnie organizować, żeby stawić im skuteczny opór.
Mercedes właśnie uczy się, jak to wygląda w praktyce.
W 2023 roku w Niemczech weszła w życie ustawa o należytej staranności przedsiębiorców w łańcuchach dostaw (Gesetz über die unternehmerischen Sorgfaltspflichten in Lieferketten – przyp. tłum.). Zakazuje ona korporacjom z niemieckim kapitałem korzystania z pracy dzieci, łamania zasad bezpieczeństwa i higieny pracy oraz, co kluczowe, utrudniania działalności związkowej.
Ma przeszło 3 tysiące lat i wciąż skutecznie działa. Może nawet w Tesli
czytaj także
Po drugiej stronie Atlantyku, w Stanach, Mercedes zdecydował się montować swoje samochody na amerykańskimi Południu, w stanach gdzie obowiązuje prawo „right to work”, które w praktyce oznacza tyle, że prawo pracy jest często łamane, a związki zawodowe mają słabą pozycję. Jak słusznie zauważył Harold Meyerson, dziennikarz portalu The American Prospect, jedyne fabryki Mercedesa, w których nie ma związków zawodowych, to te w Stanach Zjednoczonych.
To właśnie się zmienia. Amerykańscy pracownicy – zwłaszcza ci z Południa – zaczęli się organizować i zakładają związki w tempie, którego nie widziano tam od pokoleń. Ten niesłychany sukces wynika z ich zaangażowania, solidarności i przemyślanej strategii. Na dodatek, ich działania wspiera National Labour Relations Board (NLRB to niezależna agencja rządu federalnego USA, która egzekwuje prawo pracy – przyp. tłum.), która nie stała za pracownikami tak zdecydowanie od czasów prezydentury Jimmy’ego Cartera.
Pracownicy fabryki Mercedesa w Vance w Alabamie starają się dołączyć do związku United Auto Workers (UAW to jeden z największych amerykańskich związków zawodowych reprezentujący pracowników w Stanach Zjednoczonych – przyp. tłum.). Mercedes im to utrudnia, korzystając z arsenału sprawdzonych metod zwalczania działalności związkowej, które od dekad skutecznie niszczą pracowniczą demokrację. Oczywiście, związkowcy złożyli już w tej sprawie skargę do amerykańskiej agencji rządowej zajmującej się prawem pracy.
Ale to nie wszystko. Związkowcy z UAW złożyli również skargę do Bundesamt für Wirtschaft und Ausfuhrkontrolle (BAFA to federalne biuro ds. ekonomii i kontroli eksportu – przyp. tłum.), czyli niemieckiej instytucji państwowej stojącej na straży ustawy o łańcuchach produkcji. Domagają się od niej nałożenia grzywny na koncern Mercedes-Benz Group AG.
To poważna sprawa, bo nowe niemieckie prawo jest naprawdę surowe. Jeśli Mercedes zostanie uznany za winnego utrudniania działalności związkowej w Alabamie, jego niemiecka spółka-matka będzie musiała liczyć się z karą sięgającą 2 proc. jej globalnych przychodów oraz utratą kontraktów dla niemieckiego rządu. Grubo.
czytaj także
Niemiecka ustawa o łańcuchu dostaw to dość nowe prawo, a skarga, o której wspominam to pierwsza w historii skarga złożona przez związek spoza Niemiec, więc zwycięstwo związkowców nie jest pewne. Jednak ogromna większość pracowników Mercedesa z fabryki w Alabamie dołączyła już do UAW, a na przełomie maja i czerwca odbędą się wybory do władz związkowych. W związku doszło ostatnio do rewolucji – obalono skorumpowaną starą gwardię, a nowe kierownictwo wzięło na cel wszystkich producentów samochodów na amerykańskim Południu.
Jak znowu trafnie zauważa Harold Meyerson, południowe stany to taki wewnętrzny raj podatkowy w Ameryce. Korporacje płacą tu minimalne podatki albo nie płacą ich wcale, mogą do woli wyzyskiwać pracowników, zanieczyszczać środowisko i korumpować lokalne władze. Nic dziwnego, że amerykański przemysł przenosi się właśnie na Południe. „Wpływ postępującego uzwiązkowienia Południa na gospodarkę można byłoby porównać do wpływu, jaki ma przywracanie miejsc pracy przeniesionych wcześniej do Chin” – pisze Meyerson.
Niemiecką ustawę o należytej staranności przedsiębiorców w łańcuchach dostaw udało się uchwalić dzięki potężnej sile niemieckich związków zawodowych, w geście solidarności z pracownikami zatrudnionymi przez niemieckie firmy na całym świecie. To właśnie jest ta niespodziewana korzyść, którą przynosi globalizm. Fakt, że Mercedes rozpanoszył się nie tylko w niemieckiej, ale i w amerykańskiej rzeczywistości politycznej, stwarza pole do współpracy amerykańskim i niemieckim pracownikom, próbującym go poskromić.
To samo dotyczy polityków i urzędników walczących z monopolistami. Międzynarodowe korporacje, które znalazły się na ich celowniku w Stanach, Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii, Australii, Japonii, Korei Południowej i wielu innych krajach, wszędzie używają tych samych taktyk. Nigdzie nie widać tego lepiej niż w przypadku firm technologicznych, które dosłownie posługują się tym samym kodem, wcielając w życie te same nielegalne działania na serwerach w każdym kraju.
Brytyjska instytucja rządowa Competition and Markets Authority organizuje konferencje, na które zjeżdżają się z całego świata przedstawiciele służb zwalczających monopole – wymieniają się doświadczeniem i wspólnie opracowują najskuteczniejsze strategie egzekwowania prawa. Wydział tej rządowej agencji zajmujący się rynkami cyfrowymi zatrudnia najwięcej personelu technicznego spośród wszystkich instytucji regulujących konkurencję na świecie – prowadzą szczegółowe badania rynku, które później służą innym krajom jako drogowskaz. Tak było np. z badaniem rynku mobilnego, które posłużyło w Unii Europejskiej do przygotowania Ustawy o rynkach cyfrowych (Digital Markets Act), a w amerykańskim Kongresie do przyjęcia podobnego prawa. Pomogło to również odpowiednim instytucjom w Japonii i Korei Południowej.
czytaj także
Pracownicy Mercedesa w Niemczech i Stanach mają wspólnego wroga, co pozwala im skoordynować działania i uderzyć w jego czułe punkty. Tak samo instytucje zwalczające monopole dzielą się badaniami, dowodami i strategiami, aby zadać cios międzynarodowym korporacjom, które mają większą władzę niż niejedno państwo – przynajmniej do czasu, aż te państwa się nie połączą.
To właśnie jest ta niespodziewana korzyść istnienia monopoli w zglobalizowanym kapitalizmie: kiedy wszyscy mierzymy się z tym samym wrogiem, zyskujemy możliwości przeprowadzania wspólnej ofensywy i ataków na wielu frontach jednocześnie.
**
Cory Doctorow – jeden z najbardziej poczytnych pisarzy science fiction, krytyk nowych technologii, autor wielu książek i esejów. W polskim przekładzie ukazała się m.in. jego powieść Mały Brat i zbiór esejów Kontekst. Eseje o wydajności, kreatywności, rodzicielstwie i polityce w XXI wieku.
Artykuł opublikowany na stronie Pluralistic.net na licencji Creative Commons CC BY. Z angielskiego przełożył Dawid Krawczyk.