Kiedy zapytają mnie Grecy, dlaczego jednocześnie startuję w parlamentarnych wyborach w Grecji i w Niemczech, moja odpowiedź będzie brzmiała: dlatego że kryzys europejski jest jeden, nawet jeśli w Grecji i w Niemczech przybiera różne formy. A kiedy niemieccy wyborcy zapytają: „Dlaczego pan, Grek, chce reprezentować Niemców w Parlamencie Europejskim?”, odpowiem: dlatego że polityka, która tak wielu Niemców pozbawia obecnie nadziei, została najpierw wprowadzona i wypróbowana w laboratorium dystopii, którym stała się Grecja.
ATENY – Pomimo ogromnego znaczenia, Brexit to jedynie mały epizod w porównaniu z tłumionym, lecz fundamentalnym rozpadem, jaki zachodzi w całej Unii Europejskiej. Polityczne centrum nie skupia już kluczowych państw członkowskich. Wszędzie dziarsko maszeruje nacjonalizm. Nawet proeuropejskie rządy w praktyce odpuściły już sobie plany prawdziwej konsolidacji i coraz bardziej skłaniają się ku ponownej nacjonalizacji systemów bankowych, długu publicznego i polityki społecznej.
czytaj także
Wraz z nadchodzącym z północy Brexitem i nadciągającym z południa ksenofobicznym anty-europeizmem, którego jad sączy rząd Włoch, jakakolwiek wzmianka o 'zacieśnianiu unii” jest już tylko ironicznym symbolem rozminięcia się propagandy unijnego establishmentu z rzeczywistością. A polityczny zmierzch niemieckiej kanclerz Angeli Merkel jeszcze przyspiesza postęp dezintegracji.
Podczas gdy oczy wszystkich zwrócone są na wydarzenia w Londynie i Rzymie, to w Niemczech najlepiej widać symptomy osłabienia UE. Trwa tam paradoksalny kryzys. „Silnik” Europy tonie w morzu gotówki. Zapierająca dech w piersiach nadwyżka środków na rachunku bieżącym przyciąga prawdziwe tsunami kapitału. Rząd federalny odnotowuje nadwyżkę środków. Zagraniczne oszczędności z całej Europy szukają bezpiecznej przystani w niemieckich bankach. Niemieckie gospodarstwa odkładają pieniądze. Nawet niemieckie korporacje siedzą na gotówce.
Dlaczego zatem trzęsie się polityczne centrum Niemiec? Dlaczego poparcie odpływa od największych partii jak krew z głębokiej rany? Skąd to niezadowolenie, ksenofobia i wszechobecne poczucie niestabilności i niepewności jutra?
Nietrudno znaleźć odpowiedź – środowisko, w którym Niemcy się znajdują, Europa, pogrąża się w coraz głębszym kryzysie, a jego skutki sięgają niemieckiego społeczeństwa, pogrążając całe regiony i społeczności. Nieludzka polityka dyscypliny budżetowej, wypróbowana i sprawdzona w Grecji, szybko została rozciągnięta na resztę Europy, nie wyłączając Niemiec.
czytaj także
Strategia utrzymywania nadwyżki budżetu federalnego w czasach deflacji przyniosła owoce w postaci niszczejącej infrastruktury i coraz gorszej jakości usług publicznych, co widać w przepełnionych szpitalach i niedofinansowanych szkołach. Konsekwencją niskiego poziomu inwestycji w ludzi i przyjazne dla środowiska technologie jest poczucie uwięzienia w pułapce bez wyjścia, jakiego doświadcza większość Niemców.
Od początku kryzysu euro zalew pieniędzy windował ceny niemieckich akcji, ceny domów w dużych miastach oraz nierówności. Dziś połowa ludności kraju z trudem wiąże koniec z końcem. Kraj opływa w gotówkę, ale zwykłym Niemcom i inwestycjom w ochronę środowiska skapuje z niej ledwie parę kropli.
Nie powinien nas dziwić ten paradoksalny kryzys Niemiec. Gospodarki europejskich państw są ze sobą ściśle powiązane, a co za tym idzie – powiązane są losy ludzi. Hegel powiedziałby, że żaden naród europejski nie może żyć w dobrobycie i cieszyć się wolnością, kiedy inne kraje Europy są skazane na ciągłą depresję, wywołaną ciągnącym się w nieskończoność zaciskaniem pasa.
Wewnętrzna dewaluacja w państwach Południa nie zdołała przywrócić równowagi ich gospodarkom z tego prostego powodu, że gdy w Grecji i Hiszpanii spadły ceny i płace, dług tych państw się nie zmniejszył, skazując całą ludność na niewypłacalność. Aby chronić UE, Europejski Bank Centralny musiał wprowadzić ujemne stopy procentowe i wykup aktywów. Ujemne stopy procentowe uszczupliły jednak niemieckie fundusze emerytalne, a wykup aktywów pogłębił panujące w Niemczech nierówności. Splot niskiego popytu, ujemnych stóp procentowych, rosnących nierówności i coraz wyraźniej zarysowanych asymetrii wewnątrz państw Unii i pomiędzy nimi stanowi prawdziwą przyczynę wznoszącej się fali nacjonalizmu.
Dlatego rozkład czuć już wszędzie – nie tylko w pogrążonej w depresji Grecji czy we Włoszech, gdzie rządzą rasistowscy populiści, ale także w niebezpiecznie podzielonych Niemczech. Warunkiem wstępnym powstrzymania rozpadu Europy jest wybawienie milionów Niemców z konieczności egzystowania z dnia na dzień w samym środku wielkiego bogactwa. A warunkiem takiego wybawienia jest porzucenie fałszywego przekonania o sprzeczności interesów między północą a południem Europy.
czytaj także
Rzeczywista bitwa rozgrywa się wewnątrz każdego z państw Unii. To bitwa między siłami postępowymi a siłami autorytaryzmu – niezależnie od tego, czy reprezentują je establishmentowi zwolennicy zaciskania pasa czy zwykli rasiści u władzy. To tutaj rozgrywa się prawdziwy konflikt skrywany za fasadą polityki tożsamościowej albo moralnej paniki wywołanej rzekomo napływem imigrantów.
Rzeczywista bitwa rozgrywa się wewnątrz każdego z państw Unii między siłami postępowymi a siłami autorytaryzmu.
Ci z nas, którzy aktywnie uczestniczą w budowaniu paneuropejskiego progresywnego ruchu politycznego, wierzą, że jedynie zastosowany w praktyce transnacjonalizm jest w stanie przeciwdziałać opowiadanym przez sekciarskich nacjonalistów historiom, usiłującym ukryć toczącą się walkę. W praktyce oznacza to opracowanie jednego, paneuropejskiego programu i sformowanie wspólnego, ponadnarodowego ruchu wyborczego, który z tym programem będzie startował w wyborach w całej Europie.
Na szczęście nie musimy już o tym mówić tylko teoretycznie. Ruch na Rzecz Demokracji w Europie 2025 – DiEM25, już opracował taki program, Nową Zieloną Strategię dla Europy, oraz stworzył ponadnarodową formację wyborczą: Europejską Wiosnę. W maju 2019 r. w wyborach do Parlamentu Europejskiego Europejska Wiosna będzie startować w ramach stworzonych przez nas partii krajowych bądź wraz z tymi partiami, z którymi zawarliśmy sojusze na całym kontynencie.
czytaj także
W listopadzie na kongresie niemieckiej partii Demokratie in Europa wybrano mnie na pierwszego z listy kandydata do Parlamentu Europejskiego. Moja kandydatura symbolizuje koniec podziału na północ-południe i jest wyrazem nowej ponadnarodowej polityki, która jako jedyna jest w stanie uratować europejską demokrację, niemiecką demokrację, a w rzeczy samej również grecką, włoską i francuską. W ciągu następnych kilku miesięcy będę prowadził kampanię wyborczą w Grecji jako przywódca naszej greckiej partii (MeRA25) startującej w wyborach do greckiego parlamentu, w Niemczech jako kandydat do Parlamentu Europejskiego, a w pozostałych krajach Europy – jako przedstawiciel Europejskiej Wiosny.
Kiedy inni Grecy zapytają mnie, dlaczego jednocześnie startuję w parlamentarnych wyborach w Grecji i w Niemczech jako kandydat, który miałby reprezentować Niemcy w Brukseli, moja odpowiedź będzie brzmiała: dlatego że kryzys europejski jest jeden, nawet jeśli w Grecji i w Niemczech przybiera różne formy. A kiedy niemieccy wyborcy zapytają: „Dlaczego pan, Grek, prosi o głos w niemieckich wyborach i chce nas reprezentować w Parlamencie Europejskim?”, odpowiem: dlatego że polityka, która tak wielu Niemców pozbawia obecnie nadziei, została najpierw wprowadzona i wypróbowana w laboratorium dystopii, którym stała się Grecja.
czytaj także
Nadszedł czas, aby Europejczycy wykazali się odwagą i gotowością do zrobienia tego, czego naszym przodkom nie udało się przeprowadzić w latach trzydziestych ubiegłego wieku – zaprzęgnięcia ponadnarodowej polityki demokratycznej w służbę postępowego europeizmu.
**
Copyright: Project Syndicate, 2018. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.