Unia Europejska

Kurevsko nedobre novinky. Czesi patrzą na Polskę z mieszanką podziwu i zazdrości

Do niedawna spojrzenie Czechów na Polskę przypominało podejście wielu Polaków do Ukrainy – biedniejszego kuzyna ze Wschodu, z którym nie chcemy mieć zbyt wiele wspólnego, mimo bliskości kulturowej i językowej. To się zmienia.

Na pewno spotkaliście się w ostatnich miesiącach z memami o Czechach, w których pasek z czeskiej telewizji Prima „Poláci se mají lépe než Češi” opatrzony jest podpisem „kurevsko nedobre novinky”. Jakkolwiek dalsze losy paska są dziełem polskiej memosfery, to temat rzeczywiście pojawił się w programie informacyjnym jednej z najpopularniejszych czeskich stacji – i to nie pierwszy raz. W ostatnich miesiącach polski model rozwojowy co rusz omawiany jest w czeskich mediach, zazwyczaj w kontekście oscylującym między zachwytem a zazdrością. Ale czy rzeczywiście Czesi mają nam czego zazdrościć? I jak ta fala zachwytów ma się do dotychczasowego stanu i możliwości rozwoju stosunków polsko-czeskich?

„Drugie Bergamo”, lockdown i przeciążone szpitale. Czechy osuwają się w przepaść COVID-19

– Polska stała się w ostatnich latach, obok Niemiec, głównym punktem odniesienia w czeskich dyskusjach o rozwoju – mówi Michal Lebduška, analityk praskiego think tanku Asociace pro mezinárodní otázky (AMO). Dziennikarze prześcigają się w analizowaniu cen polskiego masła, przeliczaniu minimalnych i średnich wynagrodzeń oraz pokazywaniu ujęć polskich węzłów autostradowych. Wtórują im komentarze zwykłych Czechów i Czeszek, którzy opisują swoje pozytywne doświadczenia z wakacji w naszym kraju, najczęściej nad Bałtykiem. Żarty o braku dostępu do morza na bok – liczba czeskich turystów na polskim wybrzeżu przekroczyła w tym roku pół miliona, co w dziesięciomilionowym społeczeństwie oznacza zjawisko masowe. Dodajmy do tego popularność polskich produkcji Netflixa, takich jak serial 1670, i mamy gotowy przepis na poprawę wizerunku Polski, o jakiej przez lata polska dyplomacja kulturalna mogła tylko pomarzyć.

Dotychczas wydawało się, że stosunki między dwoma społeczeństwami skazane są na wyraźną asymetrię – powszechna, choć może powierzchowna sympatia Polaków do Czechów zderzała się po drugiej stronie z murem obojętności, jeśli nie lekceważenia. Podczas gdy w każdy długi weekend ulice Pragi czy Ołomuńca pełne były polskich turystów, zachwycających się architekturą i popijających piwo w restauracyjnych ogródkach, Czesi na swoje weekendowe wypady wybierali raczej Bawarię czy Wiedeń niż polskie miasta. Powszechnej wśród polskich czytelniczek i widzów znajomości twórczości Bohumila Hrabala czy Jiříego Menzla nie odpowiadała znajomość dzieł Olgi Tokarczuk lub Andrzeja Wajdy wśród czeskiej publiki. Zwiedzanie naszego kraju czy zgłębianie polskiej kultury pozostawały domeną koneserów.

Czeskie eurowybory 2024: czasem lepiej już przegrać

Spojrzenie Czechów na Polskę przypominało podejście wielu Polaków do Ukrainy – biedniejszego kuzyna ze Wschodu, z którym nie chcemy mieć zbyt wiele wspólnego, mimo bliskości kulturowej i językowej. Polska lat 90. i dwutysięcznych uosabiała wschodnioeuropejską biedę, zacofanie i złodziejstwo – czyli to, od czego postkomunistyczne Czechy za wszelką cenę starały się uciec, wiedząc, że tak samo są postrzegane przez Zachód. Później stereotypy utrwalały niskiej jakości produkty spożywcze eksportowane na czeski rynek, przy czym ich zła sława nierzadko była efektem motywowanych politycznie manipulacji.

Zmiana następowała stopniowo, pod wpływem wielu różnych czynników. Pierwszym był niewątpliwy skok cywilizacyjny, którego Polska dokonała w ostatnich latach. Weekendowy wypad do Wrocławia czy Krakowa z pewnością nie potwierdzi stereotypów o wschodnioeuropejskiej biedzie, a dojazd nad morze autostradą A1 lub drogą ekspresową S3 to obecnie kwestia kilku godzin na bezkolizyjnej, komfortowej trasie (jeszcze wygodniejszą alternatywą może być świeżo zainaugurowane połączenie kolejowe między Pragą a Trójmiastem). W konfrontacji z dawnymi wyobrażeniami ta nowa polska rzeczywistość robi jeszcze większe wrażenie.

Kolejny czynnik to spowolnienie czeskiej gospodarki po pandemii. Podczas gdy Polska szybko wróciła na ścieżkę przedcovidowego wzrostu, Czechy, w znacznie większym stopniu uzależnione od kondycji niemieckiego przemysłu, ciągle nie przezwyciężyły skutków kryzysu. Według prognoz Komisji Europejskiej czeska gospodarka zamknie ten rok ze wzrostem PKB w okolicach 1 proc. (po spadku o 0,3 proc. w 2023 roku), a więc mizernym. W związku z tym dystans między naszymi krajami zaczął zmniejszać się dużo szybciej niż w poprzednich latach.

Jednocześnie znacznie wyższa inflacja sprawiła, że Czesi masowo ruszyli na zakupy w polskich sklepach przygranicznych i na stacjach benzynowych. Według danych Biedronki stanowią największą grupę zagranicznych posiadaczy kart lojalnościowych tej sieci. Zmieniło się też samo postrzeganie zakupów w Polsce. Dziś niższe ceny po naszej stronie granicy nie są już dowodem zacofania, a bardziej sukcesu polskiej gospodarki, która jest w stanie zaoferować takie same produkty w niższych cenach.

Komu w świeckich Czechach przeszkadza aborcja?

Polskie sukcesy na polu rozwoju autostrad i dróg szybkiego ruchu kontrastują z zaniedbaniami czeskiego państwa i drogowców, którzy przecież startowali z dużo wyższego pułapu. Podobnie skokowy wzrost płacy minimalnej czy program 800 plus kontrastują z neoliberalną polityką czeskich rządów i mainstreamowym dyskursem ekonomicznym, nad którym w dalszym ciągu unosi się duch Václava Klausa i lat 90.

Czy więc „Polacy mają się już lepiej niż Czesi”? Pod względem wysokości płac i zamożności społeczeństwa Polska w dalszym ciągu plasuje się za Czechami, ale dystans zmniejsza się z roku na rok i wszystko wskazuje na to, że w kolejnych latach tendencja się utrzyma. Jednocześnie poziom życia, szczególnie w dużych miastach Polski i Czech, jest już podobny, a mieszkańcy Pragi czy Brna mierzą się z takimi samymi problemami jak mieszkańcy Warszawy i Krakowa, na czele z kryzysem mieszkaniowym.

Czeska ustawa o małżeństwach jednopłciowych kończy w strzępach

Ale w niektórych aspektach Czesi rzeczywiście mają czego Polakom zazdrościć. Poza wspomnianymi już autostradami i cenami w sklepach warto wymienić choćby cyfryzację czy inwestycje w infrastrukturę kulturalną. Z drugiej strony, polski transport publiczny nawet w największych aglomeracjach nie zbliża się nawet do czeskich standardów, a poziom finansowania polskiej opieki zdrowotnej na tle wszystkich krajów regionu wciąż jest powodem do wstydu. W Czechach moglibyśmy również podpatrzyć takie zapomniane nad Wisłą zjawiska jak obiektywne media publiczne czy niezależny sąd konstytucyjny.

Z pozytywnymi zmianami w postrzeganiu Polski kontrastuje brak zainteresowania polskiego rządu rozwojem stosunków dwustronnych. Po wyborach w październiku 2023 roku polska dyplomacja pod przewodnictwem Radosława Sikorskiego znów orientuje się przede wszystkim na Brukselę i największe stolice świata zachodniego, zaniedbując zacieśnianie współpracy wyszehradzkiej, uważanej za dysfunkcjonalną z uwagi na prorosyjskie stanowisko Węgier i Słowacji. Na półkę odłożono też tyleż ambitne, co niezbyt realistyczne wizje Trójmorza, snute przez poprzednią władzę. – Taka zmiana była do przewidzenia. Przypomina sytuację sprzed 2015 roku. O realizację wspólnych projektów musiałaby zabiegać przede wszystkim Praga, a to się na razie nie dzieje – mówi Lebduška.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że partia premiera Petra Fiali jest w Parlamencie Europejskim częścią frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów – razem z PiS. Pomimo wysiłków strony czeskiej wciąż nie doszło do wizyty Fiali w Warszawie (choć październikowe konsultacje międzyrządowe zgodnie z planem odbyły się w Pradze). Przeciąga się także procedura nominacji nowego polskiego ambasadora w Czechach, co wpisuje się w tradycję wielomiesięcznych wakatów na tym stanowisku w ostatnich latach.

Polska, Węgry, Słowacja i Czechy mają najdroższe mieszkania w Europie

Wygląda na to, że nareszcie spełniły się marzenia wszystkich tych, którzy przez lata próbowali przybliżyć Polskę naszym południowym sąsiadom i pokazać ją jako całkiem normalny, rozwijający się i przede wszystkim ciekawy, nawet jeśli daleki od ideału kraj. Choć bezrefleksyjny nieraz ton zachwytów często więcej mówi o wewnętrznych problemach Czech niż o Polsce i nie zawsze przekłada się na faktyczne zainteresowanie naszym krajem, to sama obecność w czeskim dyskursie medialnym jest niezwykle wartościowa dla przyszłości stosunków między dwoma państwami.

Jednocześnie wydaje się, że po polskiej stronie brak na razie pomysłu na polityczne lub choćby PR-owe wykorzystanie tej zmiany. Stosunki polsko-czeskie, choć coraz intensywniejsze na poziomie międzyludzkim i bardzo dobre na samorządowym, na poziomie politycznym pozostają zakładnikiem toksycznego formatu, jakim stała się obecnie Grupa Wyszehradzka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kajetan Stobiecki
Kajetan Stobiecki
Historyk, publicysta
Historyk specjalizujący się w historii Czech i Europy Środkowo-Wschodniej. Obecnie pracownik Instytutu Herdera w Marburgu oraz doktorant na Justus-Liebig-Universität w Gießen.
Zamknij