Kwestia suwerenności i podmiotowości Ukrainy nie jest przez Podemos traktowana jako istotny argument.
Jeśli rosyjska pięść dotknie ukraińskiej twarzy, to kraje Unii Europejskiej będą musiały zająć wspólne stanowisko. O to nie będzie jednak łatwo nawet na krajowych podwórkach.
Nie inaczej mają się sprawy na Półwyspie Iberyjskim. Według Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) Ukrainie należy bezwzględnie pomóc. Tymczasem jej partner w koalicyjnym rządzie, lewicowa partia Unidas Podemos (UP), wolałaby nie angażować się w konflikt, podkreślając swoją nieufność do NATO i Amerykanów.
Konsekwencją eskalacji kryzysu ukraińskiego może być nawet upadek lewicowego rządu w Hiszpanii.
Hiszpania globalna: język, turystyka i demokracja
W odpowiedzi na koncentrację rosyjskich wojsk przy ukraińskiej granicy hiszpański rząd podjął decyzję o wysłaniu do bazy NATO w Bułgarii dodatkowych okrętów wojennych i samolotów bojowych. Kierująca resortem obrony Margarita Robles zadeklarowała, że NATO będzie bronić państw, które chcą do niego przystąpić.
Na poparcie tych słów premier i lider PSOE Pedro Sánchez 26 stycznia odbył wspólną konferencję prasową z szefową rządu Finlandii Sanną Marin, na której ostrzegli, że konsekwencją rosyjskiej inwazji na Ukrainę będą potężne sankcje ze strony NATO i UE.
Stanowcze stanowisko przewodniczącego PSOE jest wynikiem priorytetu hiszpańskiej polityki zagranicznej: dążenia do osiągnięcia pozycji międzynarodowego mocarstwa bazującego na soft power (z powodu braku dostatecznej hard power).
Hiszpania chce być postrzegana jako ważny, wpływowy i ceniony kraj. Służyć ma temu globalny zasięg języka hiszpańskiego, atrakcyjność turystyczna, dobra kuchnia oraz bogata kultura, ale również aktywność na forum międzynarodowym.
Państwo chce być więc znane także z odgrywania roli obrońcy prawa międzynarodowego, demokracji i praw człowieka, w tym praw kobiet i osób LGBT+. W związku z faktem, iż 29–30 czerwca na jej terytorium odbędzie się szczyt NATO, stara się ona podkreślać swoją aktywną rolę w ramach tego sojuszu.
W sprawie Ukrainy powtarzamy Monachium czy 1914 rok? [Sierakowski rozmawia z Sikorskim]
czytaj także
Rosyjski agresor drażni socjalistów
Hiszpania ma również inne powody, by sprzeciwić się Putinowi. Od co najmniej ośmiu lat jej władze nie reagują zbyt stanowczo na nieprzyjacielskie gesty i działania ze strony Kremla. Już w 2017 roku Rosja prowadziła działania dezinformacyjne podczas nielegalnego referendum w Katalonii. Ostatnie manipulacje Rosji na rynku gazowym powodują wzrost cen energii elektrycznej w całej UE, szczególnie dotkliwie odczuwany w Hiszpanii. W ciągu ostatniego roku cena prądu na rynku hurtowym wzrosła dziesięciokrotnie, dokładając się do wywołania 7-proc. inflacji.
Rosja jest zbyt daleko od Hiszpanii, by realnie zagrozić jej militarnie. Relacje ekonomiczne obydwu państw też nie są zbyt rozwinięte. Mniej niż 1 proc. hiszpańskiego eksportu trafia na rynek rosyjski. Rosja zajmuje zaledwie 41. miejsce wśród krajów pochodzenia bezpośrednich inwestycji zagranicznych na rynku hiszpańskim. Dla hiszpańskich firm Rosja jest dopiero 36. destynacją inwestycyjną oraz jedynie 10 proc. importu gazu do Hiszpanii pochodzi z Rosji.
Podemos symetryzuje, bo nie chce NATO
Słabym ogniwem w hiszpańskiej polityce wobec Rosji jest mniejszościowy partner w koalicyjnym rządzie. Oprócz tradycyjnie lewicowej niechęci do amerykańskiego imperializmu Unidas Podemos łączą też z Rosją niektórzy polityczni partnerzy. Jej były już lider Pablo Iglesias prowadzi audycję w hiszpańskojęzycznej stacji HISPAN TV, należącej do Iranu, natomiast kierowana przez niego jeszcze przed powstaniem Podemos fundacja miała otrzymywać dotacje od Hugo Chaveza.
Choć hiszpańskie media zarzucały Podemos niejasne relacje z tymi państwami, to hiszpańskie sądy nigdy nie potwierdziły, że partia miałaby otrzymywać stamtąd jakiekolwiek pieniądze.
Ugrupowanie Unidas Podemos stara się zagospodarować antyamerykański segment lokalnej lewicy między innymi poprzez sprzeciw wobec członkostwa Hiszpanii w NATO. Dlatego też w odniesieniu do potencjalnej agresji Rosji na Ukrainę partia opowiedziała się przeciwko interwencji. Jej zdaniem Hiszpania może tylko stracić na uwikłaniu się w „amerykańsko-rosyjską wojnę”.
Kwestia suwerenności i podmiotowości państwowej Ukrainy? Nie jest przez Podemos traktowana jako istotny argument w tej dyskusji.
Holandia: Główna lewicowa partia oczyszcza się z marksistów i komunistów
czytaj także
Upadek rządu nie zmieni stanowiska wobec Ukrainy
Jeżeli dojdzie do rosyjskiej interwencji na Ukrainie, w Hiszpanii może nawet upaść rząd koalicyjny. Scenariusz ten nie jest wcale nieprawdopodobny. Wbrew pozorom mógłby przynieść korzyść obydwu lewicowym partiom.
Rządzenie krajem w czasach pandemii, najtrudniejszej fazy transformacji energetycznej i podwyższonej inflacji jest trudne i kosztowne politycznie. Poparcie sondażowe dla PSOE wynosi obecnie 24 proc., dla UP 13 proc. Oba ugrupowania powoli tracą wyborców zmęczonych kryzysem ekonomiczno-sanitarnym.
czytaj także
Po drugiej stronie sceny politycznej centroprawicowa Partia Ludowa (PP) i konserwatywny Vox mają po 20 proc. poparcia. Przedterminowe wybory parlamentarne spowodowane rozbieżnością stanowisk koalicjantów w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego mogłyby doprowadzić do dwóch scenariuszy.
W pierwszym władzę przejęłaby koalicja prawicy, a PSOE i UP utrzymałyby dotychczasowe poparcie i z opozycyjnych ław punktowałyby niepowodzenia nowego rządu.
W ramach drugiego spór doprowadziłby do wzmocnienia koalicjantów, by mogli oni po wyborach ponownie zasiąść do stołu negocjacyjnego i przedłużyć lewicową koalicję na kolejne lata. PSOE mogłoby wówczas przejąć część elektoratu centrowego, popierającego współpracę transatlantycką, a Podemos mobilizowałoby wyborców lewicowych i antyamerykańskich.
Co ciekawe, w sprawie obrony ukraińskiej niepodległości przed agresywną Rosją zmiana rządu w Hiszpanii prawdopodobnie niewiele by zmieniła – elektorat prawicowy jest w kwestii ukraińskiej równie podzielony, jak lewicowy.