Apple miał oddać Irlandii 13 miliardów euro. Komisja Europejska uznała, że ulgi podatkowe przyznane Apple przez rząd w Dublinie stanowią niedozwoloną pomoc publiczną i nakazała ich zwrot. Ani Apple, ani rząd Irlandii nie mieli jednak zamiaru zaakceptować decyzji Komisji. Sprawa trafiła do TSUE.
Mieliście kiedyś tak, że ktoś chciał wam wypłacić większą sumę pieniędzy, powiedzmy, 13 miliardów euro plus odsetki, ale wy broniliście się przed tym rękami i nogami, wynajęliście prawników, odwoływaliście się, protestowaliście, aż w końcu, po latach zmagań, dopięliście swego? Nie? To znaczy, że nie jesteście rządem Irlandii.
W sierpniu 2016 roku ówczesna europejska komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager oficjalnie wypowiedziała wojnę amerykańskiemu gigantowi cyfrowemu Apple i – co ważniejsze – irlandzkiemu rajowi podatkowemu. Po dwuletnim dochodzeniu Komisja Europejska uznała wówczas, że ulgi podatkowe przyznane Apple przez rząd w Dublinie w latach 2004–2014 stanowią niedozwoloną pomoc publiczną i nakazała ich zwrot. W tym okresie efektywna stopa podatkowa, którą w Irlandii płaciło Apple, spadła z 1 proc. do 0,005 proc.
Ani Apple, ani rząd Irlandii nie mieli jednak zamiaru zaakceptować decyzji Komisji. Dla rządu w Dublinie oznaczała ona bowiem podważenie irlandzkiego modelu biznesowego opartego na preferencyjnym systemie podatkowym. Na czym polega ten mechanizm? Gdy globalne koncerny w sztuczny sposób przenoszą swoje zyski do państw o bardzo niskich stawkach podatkowych, raje podatkowe korzystają na efekcie skali. Dlatego odsetek podatku od firm w odniesieniu do narodowego produktu netto jest w Irlandii nawet dwa razy wyższy niż w największych państwach europejskich. To wyjaśnia, czemu Dublin tak zaciekle walczył, aby nie przyjmować „jabłkowych” miliardów, które stanowią równowartość rocznych wydatków Irlandii na służbę zdrowia.
czytaj także
Tymczasem skala problemu jest ogromna. Do sześciu unijnych rajów podatkowych, czyli Luksemburga, Irlandii, Holandii, Belgii, Malty i Cypru, rocznie z innych państw Wspólnoty trafia 350 miliardów euro sztucznie wytransferowanych zysków. A gdy ktoś zyskuje, to ktoś inny musi tracić. Z Niemiec wyparowuje prawie jedna trzecia korporacyjnych zysków, które podlegałyby tam opodatkowaniu. Tuż za naszym zachodnim sąsiadem plasują się Francja, Węgry i Włochy. Z Polski znika prawie jedna dziesiąta tej sumy. Według wyliczeń Gabriela Zucmana, Ludviga Wiera i Thomasa Tørsløva Unia Europejska jako całość traci za sprawą wewnątrzunijnych rajów podatkowych ok. 20 proc. zysków z CIT. Zgodnie z szacunkami Jakuba Sawulskiego z Polskiego Instytutu Ekonomicznego przekłada się to na lukę w wysokości prawie 50 miliardów euro rocznie.
Aby ograniczyć ten proceder, podobnie jak koncerny unikające podatków i raje podatkowe, które im to umożliwiają, Komisja Europejska, nakazując zwrot należnych danin, uciekła się do kreatywnej interpretacji prawa. Kwestie podatkowe leżą bowiem w zdecydowanej mierze w kompetencjach państw członkowskich. Stąd fortel z wykorzystaniem regulacji o niedozwolonej pomocy publicznej. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w pierwszej instancji uznał jednak, że przedstawiciele Komisji nie udowodnili, że Irlandia złamała zapisy artykułu 107 traktującego o pomocy publicznej udzielanej przez państwa.
Wyrok ten to gorzka pigułka dla Vestager i całej Komisji, której dotychczasowa strategia walki z niesprawiedliwymi systemami podatkowymi w Unii Europejskiej stanęła pod znakiem zapytania. W sporze chodziło bowiem nie tyle o miliardy od Apple’a, których Irlandia przecież nie chciała i w międzyczasie zmieniła prawo, na podstawie którego Apple ulgi uzyskało, ile o wypracowanie prawnego modelu radzenia sobie z kreatywną księgowością w przyszłości. Te plany można odłożyć na półkę. Nawet jeśli Komisja zdecyduje się odwołać od decyzji, to trudno sobie wyobrazić, że za drugim razem luksemburski trybunał dojdzie do zasadniczo odmiennych wniosków.
Wyrok to kolejny sygnał, że docieramy do granic integracji europejskiej, które wyznaczają obowiązujące obecnie traktaty. Unijni urzędnicy naginali artykuł 107 tak bardzo, jak tylko mogli, aby rozwiązać problem wynikający z niedoskonałości umowy politycznej, która leży u podstaw funkcjonowania UE. Nie udało im się jednak przekonać sędziów.
Co dalej? Komisja Europejska z pewnością podejmie jeszcze jedną próbę walki z rajami podatkowymi na podstawie obowiązującego prawa. Posłuży temu artykuł 116 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Mówi on o podjęciu działań w przypadku stwierdzenia, że krajowe regulacje naruszają warunki konkurencji w ramach wspólnego rynku. Jeśli Komisja uzna zakłócenie rynku przez regulacje podatkowe poszczególnych państw, a te dobrowolnie nie będą chciały go usunąć poprzez odpowiednią zmianę prawa podatkowego, wówczas Parlament Europejski i Rada UE będą mogły przyjąć stosowne dyrektywy. Nie ma wątpliwości, że europosłanki i europosłowie poprą takie rozwiązanie. Co jednak ważniejsze, rajom podatkowym może wówczas zabraknąć głosów, aby zablokować takie rozwiązanie w Radzie.
Sawulski: Pandemia stwarza szansę na nowy ład podatkowy [podcast]
czytaj także
Jeśli jednak i ta ścieżka okaże się nieskuteczna, Unia Europejska stanie przed wyborem: uchwalenie traktatu podatkowego, który zagwarantuje sprawiedliwe zasady gry, lub stopniowe, ale nieuniknione pożegnanie się z europejskim modelem społecznym na rzecz podatkowego wyścigu w dół, faworyzującego wielki kapitał. Ów wyścig trwa zresztą w najlepsze od wielu lat. O ile, jeszcze w połowie lat 90. średnia stawka podatku od firmy w UE wynosiła ok. 35 proc., o tyle dziś jest to niewiele ponad 20 proc.
A co na to Polska? Z jednej strony premier Morawiecki wziął walkę z unikaniem podatków na swój sztandar, czemu dał wyraz w niedawnej serii felietonów w europejskiej prasie. Z drugiej jednak wykorzystanie artykułu 116 do poszerzenia kompetencji UE na obszar, który traktatowo pozostaje w gestii państw narodowych, będzie przez eurosceptyków postrzegane jako próba federalizacji UE tylnymi drzwiami. Zwykle wizja dodatkowych miliardów w krajowej kasie skutecznie przełamywała eurosceptyczne odruchy. Najświeższym tego dowodem jest ochocze poparcie, które rząd PiS udzielił projektowi funduszu odbudowy i wspólnemu zaciągnięciu długu przez UE. Oby w przypadku podatków było tak samo.