Unia Europejska

„Feministyczna polityka zagraniczna” w niemieckim wydaniu [rozmowa]

Kobiety odgrywają podczas wojny różne role – jedne idą na front, drugie angażują się w pomoc wojsku lub ochronę ludności cywilnej, inne opiekują się dziećmi i rodzicami mężczyzn, którzy walczą na froncie. Feministyczna polityka powinna dbać o interesy wszystkich tych grup – mówi Małgorzata Kopka-Piątek, analityczka w Instytucie Spraw Publicznych.

Równość płci to nie tylko kwestia praw, ale także obowiązków. Tylko jak przełożyć to słuszne hasło na rzeczywistość? Kiedy Europa się zbroi, a premier Polski zapowiada powszechne szkolenia wojskowe, pytanie o rolę kobiet i mężczyzn w obronie kraju staje się szczególnie palące. W serii tekstów „(Nie)równość w obronności” przyglądamy się, jak różne państwa podchodzą do tej kwestii, od Izraela, przez Skandynawię, po Szwajcarię – sprawdzamy modele, które zmieniają tradycyjne podejście do płci w wojskowości, i rozważamy, na czym powinna polegać nie tylko równość, ale także sprawiedliwość na tym polu.

**

Kaja Puto: Kandydatką Niemiec na stanowisko przewodniczącej Zgromadzenia Ogólnego ONZ od dawna była doświadczona dyplomatka Helga Schmid. Jednak gdy rozpadł się niemiecki rząd, ministra spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock postanowiła ją wygryźć. To jest ta feministyczna polityka zagraniczna, którą obiecywała Baerbock?

Małgorzata Kopka-Piątek: Osobiście żałuję tej zmiany, bo Helga Schmidt fantastycznie by się na to stanowisko nadawała, ale Annalena Baerbock również ma odpowiednie kompetencje. Z wykształcenia jest prawniczką, specjalizowała się w międzynarodowym prawie publicznym. W polityce działa od 2005 roku, a zaczynała od pracy w biurze europosłanki. Przez wiele lat była rzeczniczką Zielonych ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, a potem współprzewodniczącą partii i kandydatką na stanowisko kanclerza. Wielokrotnie musiała wykazać się umiejętnościami dyplomatycznymi, ale i decyzyjnością. Dlatego nie widzę w tej sytuacji sprzeniewierzenia się ideałom feministycznej polityki zagranicznej. O wysokie międzynarodowe stanowisko ubiegają się dwie świetnie wykształcone i doświadczone w dyplomacji kobiety. Przecież o to walczymy.

W Niemczech „feministyczna polityka zagraniczna” została ogłoszona w 2023 roku. Co zmieniło się w praktyce?

Odbyto szereg spotkań z krajami, które już wcześniej wprowadziły feministyczną politykę zagraniczną, jak Szwecja czy Kanada. Do planowania działań zaproszono też Ministerstwo Współpracy Rozwojowej, by monitorować, czy pomoc rozwojowa oferowana przez Niemcy różnym krajom na świecie odpowiada na potrzeby lokalnych mniejszości.

Pobór do wojska bez względu na płeć. Jak kraje nordyckie przełamywały tabu

To niewiele, ale czasy były niesprzyjające. Trwała już pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę, w polityce zagranicznej Niemcy miały inne priorytety. To niedobrze – przecież kobiety, dzieci i osoby starsze, czyli grupy mniej reprezentowane przy stołach decyzyjnych podczas wojny, potrzebują szczególnego rodzaju opieki.

Czy to znaczy, że w czasie wojny kobiety są wyłącznie ofiarami, którym trzeba pomóc?

Absolutnie nie. W feministycznej polityce zagranicznej chodzi o to, by kobiety były podmiotem, a nie przedmiotem rozmów, negocjacji czy traktatów pokojowych. By miały swój udział w budowaniu obronności kraju. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że feministki nie są w kwestii kobiet i wojny zgodne. Jedne twierdzą, że zbrojenia to przejaw patriarchatu, a feminizm powinien promować pacyfizm. Drugie – że należy zachęcać kobiety do wstępowania do armii i dbać tam o ich interesy.

A ty jak to widzisz?

Wyjaśnię na przykładzie ukraińskim. Kobiety odgrywają podczas wojny różne role – jedne idą na front, drugie angażują się w pomoc wojsku lub ochronę ludności cywilnej, inne opiekują się dziećmi i rodzicami mężczyzn, którzy walczą na froncie. Feministyczna polityka powinna dbać o interesy wszystkich tych grup.

Gdy trwała już wojna w Donbasie, kijowskie feministki też były w tej sprawie podzielone. Jednak gdy wojna objęła cały kraj, pacyfistek ubyło.

To w pełni zrozumiałe, bo wojna stawia wiele spraw na głowie. Sama doświadczyłam podobnej zmiany nastawienia – zawsze postrzegałam siebie jako pacyfistkę, nigdy nie wzięłabym pistoletu do ręki. Ale po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie, kiedy niemalże na naszych oczach działa się masakra w Buczy, wielu znajomych w Ukrainie traciło bliskich, mieszkania i dobytek życia, złapałam się na tym, że najchętniej sama nauczyłabym się obsługi takiego javelina czy innej wyrzutni, żeby móc skutecznie bronić się przed agresorem. Udział kobiet w walce na froncie czy szerzej, w obronności to przede wszystkim kwestia sprawczości.

Odporność i obronność to wspólna sprawa. Potrzebujemy nowego kontraktu płci – na wczoraj

W czasach pokoju sprawczość dają pokojowe metody – dyskusje, raporty, kampanie społeczne. W momencie bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia sięgasz po inne środki, które dają poczucie kontroli i udziału w obronie siebie, rodziny czy szerszej społeczności.

Czy to sprawiedliwe, że kobiety mogą sobie wybrać, a mężczyzn zmusza się do walki? Ogranicza się im jedno z podstawowych praw człowieka – prawo do zdrowia i życia.

Równość w wojsku nie powinna być wyizolowana od równości w innych sferach publicznych. Jeżeli będziemy żyć w społeczeństwie, które obowiązki domowe i opiekuńcze rozdziela sprawiedliwie, w którym kobiety na równych zasadach uczestniczą w polityce czy biznesie, wtedy możemy rozmawiać również o równości w kwestii mobilizacji. W przeciwnym razie kobiety, które dziś obciążone są bardziej niż mężczyźni nieodpłatnymi i niedocenianymi obowiązkami, podczas mobilizacji dostaną „trzeci etat”.

Pobór kobiet musiałby ponadto oznaczać przystosowanie armii. Wojsko jest instytucją bardzo zmaskulinizowaną, patriarchalną i hierarchiczną. Ukraińskie żołnierki dopiero niedawno wywalczyły sobie kobiece mundury – wcześniej musiały walczyć w najmniejszych męskich rozmiarach. Kobiety w armii doświadczają mobbingu i molestowania seksualnego. By przystały na obowiązkową mobilizację, wojsko musi się zmienić.

Armia to hierarchiczna struktura, która próbuje zmienić ludzi w maszyny do zabijania. A zatem czy w ogóle jest możliwa armia bez przemocy, całego tego teatru upokarzania i pokazywania miejsca w szeregu?

Żołnierz siedzi w okopie, by zabijać wroga – w przypadku ukraińskim wroga, który napadł na jego kraj. A nie żeby gwałcić koleżankę z wojska. Jak już mówiłam, równości nie da się wyizolować w jednej sferze. Jeśli przyzwalasz, by żołnierz gwałcił w jednostce wojskowej, przyzwalasz, by gwałcił również w domu. Dążmy zatem do świata, w którym takie rzeczy będą zdarzały się najrzadziej, jak się da.

A jak podchodzą do poboru kobiet Niemcy? Od miesięcy trwają dyskusje nad odwieszeniem obowiązkowej służby wojskowej.

Dyskusje dotyczą też kwestii kobiet, które wcześniej nie były objęte obowiązkowym poborem, zawieszonym w 2011 roku. Od tamtej pory wiele się w Niemczech zmieniło, jeśli chodzi o podejście do ról płciowych. Pojawiają się głosy wspierające wprowadzenie poboru dla wszystkich, niezależnie od płci. Myślę jednak, że byłoby to trudne do przeforsowania – należałoby raczej zacząć od zachęcania kobiet do dołączania do armii i zadbania o ich równą pozycję. W ten sposób można wykorzystać potencjał tych, które widzą w tym dla siebie przyszłość – i nie wywołać oporu pozostałych.

Od syjonistycznych terrorystek po Gal Gadot i „combat cuties”. O kobietach w izraelskiej armii

Przywrócenie poboru do Bundeswehry w ogóle będzie wyzwaniem – również dlatego, że przed 2011 rokiem dość rozpowszechniona była tzw. służba zastępcza. Mężczyźni, którzy nie chcieli iść do armii ze względów religijnych czy ideowych, odbywali służbę cywilną – np. w szpitalach czy domach opieki. A dziś o poborze mówi się w kontekście braków kadrowych w Bundeswehrze.

W raporcie, który w 2021 roku opublikowałyście wspólnie z Iwoną Reichardt – Czy kobiety uratują świat? Feministyczna polityka zagraniczna – wymieniłyście wojnę jako zagrożenie dla feministycznej polityki zagranicznej. Jak widzisz to dziś, gdy wojna jest dużo bliżej? Na czym polega to zagrożenie, oprócz tego, że postulaty dotyczące praw kobiet i mniejszości schodzą na drugi plan?

Miałyśmy na myśli przede wszystkim to wspomniane już hasło – panie poczekają, bo my, znaczy mężczyźni, walczymy tu o ważne sprawy. Wojna była, jest i pewnie jeszcze długo będzie domeną mężczyzn – zarówno w sferze polityki, wojska, jak i szerszego odbioru społecznego. Skupiamy się na żołnierzach, froncie zbrojnym i sprzęcie wojskowym. Żeby było jasne – jestem pełna szacunku dla każdej osoby, która decyduje się na służbę w obronie kraju. Ale to nie cały wojenny obraz. Wydarzenia w Ukrainie puściły w obieg pojęcie odporności jako niezbędnego warunku do walki i przetrwania najazdu większego agresora. Odporność zakłada włączenie wszystkich grup społecznych i sprawne zarządzanie różnymi rolami, jakie mamy do odegrania. Skupianie się na militarnym aspekcie oznacza też ogromne wydatki z naszego budżetu.

Bezpieczeństwo to nie tylko czołgi i samoloty. To też jedzenie [wideo]

Nie są potrzebne?

Są bardziej potrzebne niż wcześniej, ale ograniczanie innych wydatków budżetowych będzie miało negatywne skutki. Niedofinansowana ochrona zdrowia, brak środków na inwestycje infrastrukturalne czy na podwyżki dla pracowników budżetówki nie zwiększą naszego poczucia bezpieczeństwa i zaufania do państwa. Obecnie w Polsce mamy bardzo wysokie poparcie społeczne dla miliardów wydawanych na kolejne czołgi, myśliwce, okręty. To poparcie może jednak spadać, jeśli społeczeństwo nie będzie czuło wsparcia państwa także w tych innych ważnych obszarach polityk publicznych, a ruchy skrajne chętnie to wykorzystają dla swoich celów politycznych.

Kłopoty ma chyba również ten drugi aspekt feministycznej polityki zagranicznej, o którym wspomniałaś – nastawienie na dbałość o prawa słabszych w krajach, z którymi utrzymuje się relacje. To w dzisiejszym – jak się zdaje, bardziej transakcyjnym świecie – trudne. Europa stoi przed dylematem, czy w obliczu wycofania amerykańskiego parasola militarnego zbliżać się do autorytarnej Turcji, która ma świetny przemysł zbrojeniowy i wielką armię.

To klasyczny dylemat, który stoi przed feministyczną polityką zagraniczną. Jej postulaty są dobre, ale nie działają w próżni. Gdy została wprowadzona w Szwecji, szwedzkie feministki krytykowały dyplomatów za to, że z jednej strony powołują się na feminizm, z drugiej – eksportują do innych krajów broń. Swoją drogą, Niemcy są czwartym eksporterem broni na świecie.

Albo tanio, albo dobrze. Bezpieczeństwo Polski wymaga skoku technologicznego

Lewicowa populistka Sahra Wagenknecht szydziła kiedyś z Annaleny Baerbock, że jej feministyczna polityka zagraniczna polega na eksporcie rakiet o żeńskim imieniu Iris do Arabii Saudyjskiej.

No właśnie. To są takie momenty, w których można zarzucić nam hipokryzję. Ale sytuacja międzynarodowa jest niestabilna, dlatego w kwestii bezpieczeństwa musimy czasem chodzić na zgniłe kompromisy. Nie znaczy to, że nie możemy stawiać sobie kolejnych ambitnych celów i negocjować. Najważniejsze, by nie zgadzać się na zignorowanie wszystkich naszych postulatów w imię wyższej konieczności. Dziś nie możemy pozwalać, by zbliżenie z erdoğanowską Turcją stało się usprawiedliwieniem dla odrzucenia wszystkiego, co „kobiety sobie wymyśliły”. Jeden kompromis z Erdoğanem nie oznacza, że potrzeby kobiet i mniejszości zawsze mają mieć niższy priorytet.

***

Małgorzata Kopka-Piątek – dyrektorka Programu Polityki Europejskiej i Migracyjnej i starsza analityczka w Instytucie Spraw Publicznych. W tym samym Instytucie kieruje także Obserwatorium Równości Płci. Prowadzi badania z zakresu integracji europejskiej, polityki zagranicznej oraz zaangażowania kobiet w społeczeństwie i polityce. Prezeska i współzałożycielka stowarzyszenia FemGlobal. Kobiety w polityce międzynarodowej. Trenerka z zakresu edukacji międzykulturowej, pokojowego rozwiązywania konfliktów i wolontariatu międzynarodowego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka, redaktorka i komentatorka spraw międzynarodowych. Specjalizuje się w regionie Europy Wschodniej, Kaukazu Południowego i Niemiec. Pasjonuje się tematyką przemian społecznych, urbanistyki i transportu, w tym szczególnie kolejnictwa. Laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego (2020), nominowana do Grand Press (2019) i Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego (2024). Publikuje w mediach polskich, niemieckich i międzynarodowych. Związana z Krytyką Polityczną i stowarzyszeniem n-ost - The Network for Reporting on Eastern Europe. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Korporacja Ha!art. Absolwentka MISH i filozofii UJ, studiowała także wschodoznawstwo w Berlinie i Tbilisi. Uczy dziennikarstwa na SWPS w Warszawie.
Zamknij