Zmęczeni gadającymi głowami rodem z lat dziewięćdziesiątych Ukraińcy oddają władzę nowicjuszom z partii Sługa Narodu. Poza reformami gospodarczymi i uspokojeniem sytuacji w Donbasie od zwycięzców oczekuje się odpowiedzi na pytanie, czy dla Ukrainy istnieje trzecia droga poza nacjonalistyczną i postsowiecką.
Trzy miesiące po wyborach prezydenckich Ukraińcy wybrali nowy parlament. Po raz pierwszy w dziejach niepodległej Ukrainy będzie to parlament z jednopartyjną większością – partia prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, Sługa Narodu, zdeklasowała rywali, uzyskując co najmniej 250 miejsc w 450-osobowej Radzie Najwyższej. Swoją nazwę partia zawdzięcza tytułowi serialu, w którym prezydent Zełeński – wcześniej aktor – grał prezydenta.
„Zieloni” – chodzi o barwy tej partii, a nie ekologiczne przekonania – nie potrzebują innych sił politycznych, by stworzyć rząd i przepychać ustawy. Zmiany w konstytucji będą wymagały około 90 dodatkowych głosów. Tak czy inaczej, Zełenski ma potencjalnych sojuszników i mandat do przeprowadzenia reform.
Zielona Rada
Przyspieszone wybory Zełenski ogłosił podczas swojej inauguracji 20 maja. Decyzja prezydenta budziła poważne zastrzeżenia prawników, ale większość aktorów sceny politycznej przyjęła ją entuzjastycznie. Podniecony kampanią prezydencką elektorat łatwiej namówić do powtórnego głosowania – jednych obietnicami świetlanej przyszłości ze scenariusza serialu Sługa narodu, drugich – zagrzewając do walki o zachowanie tego, co udało się osiągnąć w ostatnich latach.
Od początku kampanii sprawa była jasna – sondaże dawały ponad 40% poparcia Słudze Narodu, podczas gdy rywale musieli się zadowolić wynikiem od kilkunastu do kilku procent. Znaki zapytania były tylko dwa: czy zorientowana na młodzież i klasę średnią partia rockmana Swiatosława Wakarczuka Głos przekroczy próg wyborczy, co dawałoby Zełenskiemu większe pole do manewru, i czy Sługa Narodu będzie wstanie uzyskać samodzielną większość.
Ta druga wątpliwość związana była z ukraińską ordynacją wyborczą: 225 posłów, czyli połowę parlamentu, wybiera się z list partyjnych, drugą połowę (obecnie, z powodu okupacji Krymu i części Donbasu, nie 225, a 199 posłów) – w jednomandatowych okręgach wyborczych. W tych ostatnich dotychczas mocno trzymali się lokalni bonzowie, którzy dogadują się z każdą władzą, startując w wyborach nawet bez oficjalnych barw partyjnych.
Podobnie jak podczas kampanii prezydenckiej Sługa Narodu nie zaproponował Ukraińcom konkretnej wizji przyszłości i programu reform. Ale od nowej siły politycznej tego nie wymagano: po ekstremalnie emocjonalnych wyborach prezydenckich na wybory parlamentarne Ukraińcy patrzyli jak na sztafetę juniorów po rekordowym biegu Usaina Bolta w wyścigu na sto metrów.
W trakcie kampanii Zełenski wywinął się z obietnicy obniżenia cen usług komunalnych, odwołał kosztowną paradę z okazji Dnia Niepodległości i zmienił ton negocjacji z Putinem dotyczących uwolnienia 24 ukraińskich marynarzy. Komentował bieżące wydarzenia za pomocą ciętych, ale intelektualnie niewymagających ripost, z powodu których doczekał się porównań do Łukaszenki i Chruszczowa. Szedł w PR i chwytliwe hasła na Instagramie.
Głównemu ideologowi partii, Rusłanowi Stefanczukowi, w pewnym momencie wymsknęło się, że Sługa Narodu jest partią libertariańską, ale został wyśmiany nawet przez własne otoczenie. Spin doktorzy woleli się raczej trzymać scenariusza, który przyniósł sukces w kwietniu: im mniej konkretów, tym więcej wyborców uzna nas za opcję akceptowalną.
czytaj także
Sukces przerósł wszystkie oczekiwania. Jeżeli rano 21 lipca sztabowcy Sługi Narodu mówili o 210 posłach i rozważali koalicję to z Tymoszenko, to z Wakarczukiem, to już przed północą było jasne, że dostaną co najmniej 230 mandatów.
Bitwa nowego ze starym
Niedzielne wybory kolejny raz udowodniły, że dla Ukraińców kluczowym kryterium jest nie proeuropejskość czy prorosyjskość kandydatów, prawicowe czy lewicowe poglądy, tylko stare twarze versus nowe twarze.
To, że nowicjusze spuścili łomot znanym gadającym głowom w głosowaniu na listy partyjne, nie jest zaskoczeniem – na Ukrainie nowo stworzone partie tradycyjnie trafiają na podium. Ale Sługa Narodu zgarnął ponad 42% w głosowaniu na listy i co najmniej 128 ze 199 mandatów w JOW-ach, od lat dziewięćdziesiątych świętości zarezerwowanej dla krewnych, kolegów i partnerów biznesowych polityków.
czytaj także
Ukraińcy głosowali dosłownie na każdego, tylko nie na „starą władzę”. Przykładowo w Zaporożu fotograf weselny Serhij Sztepa pokonał miejscowego magnata Wiaczesława Bohusłajewa. Nie prowadził nawet kampanii – wystarczyło, że miał potrzebne barwy partyjne.
W mojej kijowskiej dzielnicy nie było kolejek do urn. Frekwencja przekroczyła 50%, ale była najniższa od 20 lat. Niemal co drugi wyborca przed pójściem po kartę udawał się na korytarz, gdzie wywieszone zostały listy partyjne i programy kandydatów. Bezrobotny, bezpartyjny, 22 lata, 70 lat. Ludzie wzdychali i pytali: „No dobrze, to który z nich ma poparcie Zełenskiego”?
Swoją nazwę partia zawdzięcza tytułowi serialu, w którym prezydent Zełeński – wcześniej aktor – grał prezydenta.
– Stare wygi mówiły, że Zełenski polegnie na JOW-ach. Że jego kandydatów ograją miejscowi książęta. A jednak nołnejmy z zieloną franczyzą pokonały tych żubrów – komentuje redaktor naczelny agencji informacyjnej Ukraińskie Wiadomości Dmytro Kuźmin. – Światowy trend na zmianę starych elit zagościł i na Ukrainie. Inna sprawa, że Zełenski i jego ekipa muszą wyciągnąć wnioski z przegranej Poroszenki: ludzie mogą zapomnieć o porażkach, ale cynizm wyczuwają bardzo dobrze.
Ciekawe, że do „starych twarzy” zaliczono także bohaterów ostatnich lat. Uwolniona z Putinowskiego więzienia Nadija Sawczenko, która startowała w okręgu w Donbasie, otrzymała zaledwie 8 głosów. Andrij Illenko, polityk zaangażowany w sprawy swojego okręgu w Kijowie, przegrał z eksdyplomatą Bohdanem Jaremenko od Zełenskiego. Nic nie było w stanie pokonać czarodziejskiej różdżki – szyldu Sługi Narodu.
„Zieloni” zwycięzcy nie ogłosili na razie, kto stanie na czele nowego rządu. Zełenski sugeruje, że będzie to specjalista od reform gospodarczych, który wcześniej nie angażował się w politykę. Prasa spekuluje na temat Władysława Raszkowana, wcześniej zastępcy dyrektora Banku Narodowego, a dziś przedstawiciela Ukrainy przy Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
czytaj także
Wyzwań nie zabraknie – do najważniejszych należą wojna z Rosją oraz wysokie ceny żywności i usług. Dmytro Kuźmin przypomina, że za chwilę Ukrainę czekają renegocjacje kontraktu na rosyjski gaz. – W tej kwestii na Ukrainę może naciskać i Kreml, i Europa. Przyjaciele Putina chętnie będą nią grali na osłabienie nowej władzy.
Raczej UE niż Rosja
Konkurs na ukraińskie słowo roku chyba można już rozstrzygnąć – będzie to „rewanż”. W ten sposób zwolennicy Petra Poroszenki po wyborach prezydenckich określają z jednej strony działania promoskiewskich kandydatów, z drugiej – ekipy Zełenskiego.
Komik prezydentem? Pięć lat po Majdanie Ukraińcy dalej głosują na mniejsze zło
czytaj także
Chociaż na razie żadnego stricte prorosyjskiego ruchu Zełenski nie wykonał, proeuropejsko nastawieni Ukraińcy mają prawo czuć niepokój. W otoczeniu nowej głowy państwa znajduje się sporo osób związanych z Partią Regionów (której liderem był niegdyś Wiktor Janukowycz), a wypowiedzi szefów kancelarii prezydenta, Andrija Bohdana i Serhija Szefira, świadczą o tym, że bliższa jest im antyideologiczna atmosfera postsowieckiego sentymentalizmu niż rozwój ukraińskiej kultury narodowej.
Jak podkreśla Hennadij Maksak z fundacji Ukraińska Pryzma, prawie wszystkie partie, które dostały się do parlamentu (poza prorosyjską Opozycyjną Platformą), deklarują swoje przywiązanie do integracji europejskiej.
– Liderzy Sługi Narodu nie są optymistami w sprawie członkostwa Ukrainy w Unii, widzą swój cel raczej w ustawodawczym zabezpieczeniu funkcjonowania umowy stowarzyszeniowej. Jednocześnie obiecują reformy przez tę umowę wymagane, ale o tym już partia nie wspomina. Z drugiej strony deklaracja organizacji szczytu Ukraina–UE, którą ostatnio podpisał Zełenski, zapowiada intensywne relacje z Europą. Tak więc w kwestii polityki zagranicznej oczekiwania mam umiarkowanie optymistyczne.
czytaj także
Warto wspomnieć też o tym, że Opozycyjna Platforma „Za Życie”, poza tym, że jest partią prorosyjską, ma specyficzną estetykę przekazu. Przed wejściem do wieżowca, w którym odbywał się jej wieczór wyborczy, stała kolumna czarnych mercedesów, lexusów i BMW oraz ochroniarze w dresach z małymi skórzanymi torebkami, które kojarzą się z bazarem z lat dziewięćdziesiątych. Na stołach sałatka jarzynowa, gotowane jajka z kawiorem i kiszone pomidory w naczyniach jak z rosyjskich bajek. A na scenie – prawie sami faceci w źle skrojonych garniturach. Dostali 13% głosów i kilkunastu posłów.
Prawica w opozycji
Do parlamentu dostała się też Ojczyzna Julii Tymoszenko z wynikiem 8%. Głosowanie pokazało, że Ukraińcy mają w czym wybierać, jeśli chodzi o chadecję – sensownych propozycji po lewej stronie ciągle brak. 8% ma konserwatywno-liberalna Europejska Solidarność Petra Poroszenki, 6% wywalczył Głos Swiatosława Wakarczuka. Ich reprezentacja mogłaby jednak wyglądać lepiej, gdyby partie te dogadały się w sprawie wspólnych kandydatów w JOW-ach. Szczególnie dotyczy to zachodu Ukrainy, gdzie prawica najbardziej zabiegała o elektorat. Ale i tam wygrywali reprezentanci Sługi Narodu – tylko dlatego, że prawicowych kandydatów było kilku.
Warto podkreślić, że to już kolejne wybory na Ukrainie, kiedy radykalna prawica, której losy ze szczególną uwagą śledzą Kreml i niektóre polskie redakcje, notuje mizerne poparcie. Analityk Centrum Praw Człowieka ZMINA Wiaczesław Lichaczow tłumaczy, że wysokie poparcie dla Swobody w wyborach w 2012 roku to głosy protestu czasów prezydenta Janukowycza.
– Jak tylko era Janukowycza się skończyła, ukraińska radykalna prawica wróciła do tradycyjnych 1,5–2% poparcia. Na Majdanie i na wojnie nacjonaliści uzyskali pewien kapitał społeczny, ale nie potrafili przekuć go na polityczną siłę.
Ekspert dodaje, że tradycyjne tematy skrajnej prawicy, jak obrona języka ukraińskiego, autonomia Cerkwi i narodowo-konserwatywna polityka pamięci, podkradł Poroszenko. – To Europejska Solidarność będzie broniła „interesu narodowego” przed możliwym „rewanżem” w nowej Radzie Najwyższej.
„Indywidualna eurointegracja”
Dzień po wyborach wygląda na to, że Zełenski zamiast konkretnych planów skupił się na „zazielenieniu” całego państwa – podczas wieczoru wyborczego Sługi Narodu sugerował dziennikarzom, że mogą spodziewać się przyspieszonych wyborów samorządowych. Nie można więc wykluczyć, że jeszcze przed końcem roku Ukraińcy znów pójdą do urn.
Ale nawet wśród zwolenników nowej władzy perspektywa ta nie budzi entuzjazmu – po falach hejtu na oponentów w czasie wyborów prezydenckich i festiwalu obietnic w ramach kampanii parlamentarnej Ukraińcy są wyraźnie zmęczeni polityką.
Prawie wszystkie partie, które dostały się do parlamentu, deklarują swoje przywiązanie do integracji europejskiej.
W kwietniu na ulicach Kijowa ciągle dało się słyszeć rozmowy o Zełenskim i debatach, dziś miasto żyje raczej planami wyjazdowymi. I nie chodzi tu o wakacje – Ukraińcy, szczególnie młodzi, ciągle rozmawiają o możliwościach pracy za granicą. Czyli o indywidualnej eurointegracji, jak pół żartem, pół serio nazywa to starsze pokolenie.
Eksperci są zgodni: Ukraińcy są świetni w otwieraniu okien możliwości – co pokazały Pomarańczowa Rewolucja i Majdan, ale też obecne wybory. Potrafią zmienić tempo i kierunek wydarzeń, lecz nie są w stanie przekształcić tych zmian w długotrwałą stabilność.
W sytuacji, kiedy państwa UE są głodne nowych pracowników z bliskiego sąsiedztwa, a zniesienie wiz pozwala Ukraińcom łatwo przekroczyć granicę, głównym wyzwaniem dla nowego i każdego kolejnego rządu będzie kryzys demograficzny. Ciekawy flashmob czy posty na Instagramie są w stanie przyciągnąć uwagę wyborców. Ale nie powstrzymają ich od spakowania walizki.