Świat

Pobór w Ukrainie: polityczna krótkowzroczność a kwestia przetrwania

Rodziny ludzi walczących na froncie z konsternacją obserwują Ukraińców w wieku poborowym pałętających się po europejskich miastach. Ale ci, którzy chcieli wrócić i walczyć za swoją ojczyznę, w większości już to zrobili. A tych, którzy od dawna żyją na emigracji, próba zmuszenia do powrotu może tylko jeszcze głębiej oddzielić od kraju.

Wojskowo-polityczne władze Ukrainy od pewnego czasu donoszą o dramatycznych brakach w szeregach piechoty. Choć Ukraina oficjalnie nie informuje o ponoszonych przez siebie stratach na froncie, z różnych szacunków wynika, że zabitych i rannych należy liczyć w dziesiątkach tysięcy. Straty te wymagają uzupełnienia. Trzeba też zmienić oddziały walczące od ponad dwóch lat na froncie. Dlatego ukraińskie władze szukają różnych sposobów na rozwiązanie tego problemu. Jednym z nich jest ściągnięcie do walki w ojczyźnie Ukraińców żyjących za granicą.

W połowie kwietnia ukraiński Minister Spraw Zagranicznych Dmytro Kuleba ogłosił, że jego resort przygotowuje strategię repatriacji Ukraińców mieszkających za granicą. Szef MSZ jest przekonany, że jeżeli Ukraina nie zmieni swojego podejścia do tej grupy obywateli, szybko zasymilują się oni w krajach, do których emigrowali. Jednocześnie Kuleba przyznaje, że raczej wątpi w to, by Ukraińcy, którzy opuścili kraj, wrócili do ojczyzny, nawet jeżeli zażąda tego od nich sama Ukraina. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podkreśla, że nowa strategia służy temu, by ludzie ci zachowali swoją ukraińskość, choćby tylko na poziomie mentalnym, i w przyszłości występowali jako orędownicy sprawy ukraińskiej w swoich nowych ojczyznach.

Pies bez nogi i podziemne miasto. Puto o Gruzji i Ukrainie w konfrontacji z Rosją

Jednak kolejne działania ukraińskiego ministerstwa nie tylko zaprzeczają intencjom wygłaszanym przez rząd, ale również wywołują potężną falę krytyki ze strony Ukraińców mieszkających czasowo lub na stałe poza granicami swojego kraju.

Radykalne kroki

23 kwietnia Ukraina nagle zawiesiła usługi konsularne dla wszystkich Ukraińców w wieku poborowym, bez względu na ich status i na to, od jak dawna przebywają za granicą. Chodzi głównie o wymianę nieważnych ukraińskich paszportów i wydawanie nowych. Następnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało oświadczenie, że dokumenty te nie będą odtąd wydawane za granicą. Wniosek o paszport należy składać w Ukrainie, gdzie będzie można również odebrać nowy dokument.

Ministerstwo twierdzi, że to jedynie rozwiązanie tymczasowe – do czasu dopasowania zasad świadczenia usług konsularnych do nowego prawa poborowego, które wchodzi w życie w maju tego roku. Prawo to reguluje kluczowe aspekty mobilizacji mężczyzn i wcielania ich do armii ukraińskiej oraz wprowadza ograniczenia dla mieszkających za granicą Ukraińców, którzy podlegają poborowi i w porę nie uregulowali swojego stosunku do służby wojskowej. Zgodnie z nowymi przepisami mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat uzyskają dostęp do usług konsularnych dopiero po uprzednim zaktualizowaniu swojego stosunku do służby wojskowej.

Mężczyźni w tym wieku muszą zaktualizować swoje dane w ciągu 60 dni od wejścia wspomnianych przepisów w życie, czyli do połowy lipca. Jednak jeszcze przed wejściem w życie nowej ustawy o mobilizacji konsulaty zaczęły odmawiać obsługiwania mężczyzn w wieku poborowym. Według oficjalnych wyjaśnień Ministerstwa Spraw Zagranicznych konsulaty nie zdążyły rozpatrzyć wcześniej złożonych wniosków.

Kobiety w Ukrainie walczą o swoje państwo i o prawo, by go bronić

Aktywiści na rzecz praw człowieka i prawnicy krytykują decyzję władz, twierdząc, że jest dyskryminująca i narusza ukraińską konstytucję. Jednak ukraińskie MSZ pozostaje nieugięte.

„Sytuacja wygląda obecnie tak: mężczyzna w wieku poborowym wyjechał sobie za granicę, pokazując swojemu państwu, że jego przetrwanie jest mu obojętne, a teraz domaga się od tego państwa usług. Nie ma tak. Nasz kraj jest w stanie wojny” – tak odniósł się do nowych wytycznych Kuleba, dodając, że przywróci to „sprawiedliwe traktowanie mężczyzn w wieku poborowym mieszkających poza granicami Ukrainy, bowiem przebywanie za granicą nie zwalnia obywateli z ich obowiązków wobec ojczyzny”.

Niektóre europejskie kraje wyraziły gotowość niesienia pomocy z repatriacją Ukraińców. Polski Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził na przykład, nie wdając się w szczegóły, że Polska jest gotowa w każdy możliwy sposób pomóc Ukrainie, tak jak to czyniła w przeszłości. Po oświadczeniu Kosiniaka-Kamysza wypowiedział się łotewski Minister Obrony Narodowej, Laurynas Kasčiūnas, przyznając, że należy rozważyć, jak pomóc z odsyłaniem na Ukrainę mężczyzn w wieku poborowym.

Obecnie jednak nie do końca wiadomo, o jakich mężczyznach w wieku poborowym mówią europejscy ministrowie: o uchodźcach, którzy przekroczyli ukraińskie granice nielegalnie w ucieczce przed mobilizacją, czy też o wszystkich mężczyznach z ukraińskim paszportem, bez względu na to, jak długo mieszkają za granicą.

Ograniczenia dotyczą absolutnie wszystkich Ukraińców, zatem wygląda na to, że władze ukraińskie chcą przeprowadzić pełną inwentaryzację, by ustalić swój potencjał mobilizacyjny. Według szacunków Eurostatu w styczniu 2024 roku w UE żyło 4,3 miliona obywateli Ukrainy, w tym 860 tys. mężczyzn. Wydaje się jednak, że z technicznego punktu widzenia europejskie rządy raczej nie zrobią nic, by zmusić ich do powrotu.

Berlin oświadczył, że decyzja Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy, zawieszająca usługi konsularne, nie wpłynie na status uchodźczy ukraińskich mężczyzn. Co więcej, w szczególnych wypadkach, jeżeli ukraiński konsulat odmówi wydania paszportu obywatelowi Ukrainy o nieuregulowanym stosunku do służby wojskowej, Landowe Biuro ds. Obcokrajowców w Berlinie wystawi takiej osobie dokument podróżny, zastępujący paszport.

Rośnie polaryzacja

Wytyczne ukraińskiego MSZ wywołały falę krytyki i niezadowolenia wśród osób, których bezpośrednio dotknęły ograniczenia, a także stały się zarzewiem gorących debat w samej Ukrainie. W udręczonym ukraińskim społeczeństwie coraz głośniej słychać apele o sprawiedliwość. Żony, matki i córki walczących na linii frontu z konsternacją obserwują Ukraińców w wieku poborowym pałętających się po europejskich miastach. Zastanawiają się, co ci ludzie tam robią. A mężczyźni na froncie, widząc takie obrazy, coraz częściej myślą, dlaczego jest tak, że niektórzy mogą być tam, a inni muszą siedzieć w okopach, odpierając rosyjskie bombardowania.

Jednak ostatnie decyzje ukraińskich władz raczej nie zaspokoją głodu sprawiedliwości. W znacznej mierze doprowadzą do pogłębienia alienacji Ukraińców żyjących za granicą od ojczyzny i do polaryzacji między tymi, którzy wyjechali, i tymi, którzy zostali w Ukrainie.

Pomijając moralny wymiar problemu i absolutną nieudolność ukraińskich władz w komunikacji z Ukraińcami za granicą, raczej trudno się spodziewać, żeby Ukraina opracowała skuteczny mechanizm repatriacji mężczyzn, którzy uzupełniliby stany w ukraińskiej armii. Nie ulega również wątpliwości, że ci, którzy wyjechali z Ukrainy nielegalnie, raczej nie wrócą do kraju po to, by zarejestrować dokumenty czy zaktualizować swoje dane osobowe. Ci, którzy chcieli wrócić i walczyć za swoją ojczyznę, w większości już to zrobili. A tych, którzy od dawna żyją na emigracji, lecz zachowali ukraiński paszport, decyzja rządu prawdopodobnie zachęci do szybszego wystąpienia o obywatelstwo w kraju pobytu.

Niechęć do walki na linii frontu jest zrozumiała i oczywista, podobnie jak to, że Ukraina toczy wojnę o przetrwanie z wrogiem, który jest od niej po wielokroć silniejszy. Mówiąc wprost, Ukraina potrzebuje ludzi do obsługi sprzętu, o który od tak dawna zabiegała u swoich partnerów. Jednak bitwie o przetrwanie, już teraz niepozbawionej poważnych dylematów moralnych, nie powinny towarzyszyć nierozważne, krótkowzroczne decyzje, które koniec końców przyniosą skutek odwrotny od zamierzonego.

Ukraina wypowiada wojnę kasynom online, bo żołnierze wydają w nich za dużo pieniędzy

Ukraińskie władze powinny skupiać się nie na wprowadzaniu dyskryminujących decyzji wobec obywateli Ukrainy za granicą, ale na stworzeniu zrozumiałych i transparentnych warunków mobilizacji. Na początek warto byłoby poprawić komunikację i wyjaśnić obywatelom niepopularne decyzje podyktowane przez wojenną rzeczywistość.

Minęły już dwa lata od pełnoskalowej rosyjskiej inwazji i motywacja Ukraińców do wstępowania w szeregi armii, by bronić ojczyzny, drastycznie spada. Tylko rzeczywiste, a nie symboliczne zmiany w działaniu regionalnych komisji poborowych i przeprowadzenie porządnych kampanii informacyjnych skierowanych do właściwych grup może poprawić sytuację. Dzięki temu wzrośnie choćby świadomość prawdziwych zagrożeń dla przetrwania ukraińskiego państwa, co z kolei być może zwiększy motywację ludzi do jego obrony.

**
Anastasia Magazowa – ukraińska dziennikarka, politolożka, która pisze o Ukrainie jako korespondentka różnych niemieckich mediów, w tym Deutsche Welle i „Tageszeitung” od 2013 roku.

Artykuł opublikowany w magazynie IPS Journal na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij