Przypadek Andrew Tate’a daje nadzieję, że patriarchat nie upadnie w wyniku wielkiej rewolucji czy – jak sugerują mizogini – rozlewu krwi, którego rzekomo żądne są feministki.
„Jak można być tak płytką i zjebaną osobą pisząc takie oszczerstwa w stronę osoby, która jest 194883858 razy sukcesywniejsza od ciebie i mogla by cie kupić kolejne 485849291919 razy. Dziwko, zaakceptuj porażkę, zastanów się nad swoim życiem” – taką wiadomość otrzymałam niedawno od czytelnika, któremu najwyraźniej nie spodobał się mój artykuł o kickbokserze, samozwańczym samcu alfa i dumnym ze stosowania przemocy wobec kobiet idolu niektórych mężczyzn.
Andrew Tate: Nie jesteś samcem alfa? To na pewno wina feministek
czytaj także
Andrew Tate – bo o nim mowa – swoją popularność zbudował na wielu wątpliwych – na pewno etycznie, a prawdopodobnie także prawnie – działaniach, które polegają głównie na chwaleniu się bogactwem i obrażaniu wszystkich, którzy myślą inaczej niż on sam. W efekcie Tate stracił konto m.in. na Twitterze, ale obrońca wolności słowa Elon Musk wspaniałomyślnie przywrócił mu możliwość publikowania tweetów.
Jak się okazało – nie była to najlepsza decyzja dla bohatera tego tekstu. Andrew Tate pojawił się w debacie publicznej po raz kolejny za sprawą wiadomości, w której – jak to zwykle ma w zwyczaju – chełpi się stanem posiadania. Nie, nie chodzi o wiedzę czy kompetencje, lecz o liczbę zatruwających środowisko aut. Swoje przechwałki skierował do Grety Thunberg, pytając, na jaki adres e-mail mógłby wysłać jej pełną listę swojej kolekcji aut i ich ogromnych emisji.
Aktywistka nie pozostała mu dłużna i w mocnej ripoście zadrwiła z wielkości jego penisa, sugerując, że prawdopodobnie niewiele dzieje się w jego życiu, skoro zaczepia obcą dziewczynę.
Thunberg opinia publiczna pogratulowała ciętego języka, ale znalazły się też głosy słusznego oburzenia, że dick-/bodyshaming to kiepska metoda na krytykowanie nawet najbardziej narcystycznych zachowań mężczyzn.
Pewnie przeszłabym nad tą słowną przepychanką do porządku dziennego, gdyby nie fakt, że Andrew Tate został zatrzymany na wniosek rumuńskiej prokuratury pod zarzutem handlu ludźmi, gwałtu i tworzenia zorganizowanej grupy przestępczej.
Jak podaje Reuters, „czterech podejrzanych stworzyło zorganizowaną grupę przestępczą, której celem było rekrutowanie, zakwaterowanie i wykorzystywanie kobiet poprzez zmuszanie ich do tworzenia treści pornograficznych przeznaczonych do oglądania na wyspecjalizowanych stronach internetowych za opłatą”. Wśród nich miał być Tate, który – jak donosi z kolei BBC – miał być odpowiedzialny za wyrządzenie krzywdy co najmniej sześciu kobietom. Śledztwo w tej sprawie toczyło się od kwietnia.
Zgodnie z relacją Alejandry Caraballo z Harvard Law Cyberlaw Clinic Tate wpadł, bo opublikował na Twitterze skierowane do Grety Thunberg wideo, na którym chwali się tym, że nie recyklinguje śmieci. Konkretnie chodziło o pudełko po pizzy, na której widniało logo jednej z lokalnych rumuńskich pizzerii, które miało zasugerować śledczym, gdzie przebywa poszukiwany mężczyzna.
Romanian authorities needed proof that Andrew Tate was in the country so they reportedly used his social media posts. His ridiculous video yesterday featured a pizza from a Romanian pizza chain, Jerry's Pizza, confirming he was in the country.
This is absolutely epic. pic.twitter.com/kyz4pqegkJ
— Alejandra Caraballo (@Esqueer_) December 29, 2022
Thunberg skwitowała to jednym zdaniem. Obyło się tym razem bez odniesień do penisów. „To się właśnie dzieje, gdy nie recyklingujesz pudełek po pizzy” – napisała na Twitterze.
this is what happens when you don’t recycle your pizza boxes
— Greta Thunberg (@GretaThunberg) December 30, 2022
Cóż, przypadek Tate’a daje nadzieję, że patriarchat nie upadnie w wyniku wielkiej rewolucji czy – jak sugerują mizogini – rozlewu krwi, którego rzekomo żądne są feministki. Stanie się to przez własną głupotę strażników i strażniczki tego systemu – albo – jak to woli – zwykłe kartony po pizzy. Zaakceptujcie tę porażkę.