Popyt na mięso ośmiornic jest coraz większy, a wraz z nim wzrasta apetyt na zyski. Stąd pojawiają się pomysły, by majestatycznie wijące się w oceanach zwierzęta hodować w podwodnych klatkach. Przemysłowa hodowla oplata swoimi mackami kolejny gatunek.
W morzach i oceanach całego świata żyje około 300 gatunków ośmiornic. Poza swoim naturalnym środowiskiem zwierzęta te coraz częściej kończą na talerzu. Mięso dziko żyjących ośmiornic spożywa się na całym świecie, najwięcej w Europie, Azji i Meksyku. W Unii Europejskiej najwięcej ośmiornic jedzą Włosi – rocznie spożywają ponad 60 tys. ton mięsa tych zwierząt. Popyt na nie znacznie wzrasta ostatnio także w Stanach Zjednoczonych i Japonii.
Takie dane z okazji Światowego Dnia Ośmiornicy opublikowała w poniedziałek fundacja Compassion Polska, która działa na rzecz zakończenia przemysłowego chowu zwierząt. Ten ośmiornic jeszcze nie objął, ale wkrótce i one mogą trafić do klatek w podwodnych fermach. W centrum zainteresowania europejskich hodowców jest ośmiornica zwyczajna (octopus vulgaris). Najbardziej znany przedstawiciel tego gatunku to Paul, ośmiornica z niemieckiego oceanarium, która niemal bezbłędnie typowała rezultaty piłkarskich zmagań podczas mistrzostw świata w 2010 roku.
Obejrzyjcie „Seaspiracy”. Ten dokument wreszcie mówi, jak jest
czytaj także
Rosnące ceny oraz wzrost popularności sprawiają, że naukowcy z Hiszpanii, Japonii i Meksyku już badają możliwości hodowania tych zwierząt w klatkach z sieci na otwartym morzu oraz w zbiornikach na lądzie. W raporcie Przemysłowa hodowla ośmiornic – przepis na katastrofę fundacja alarmuje o takich zakusach i informuje, dlaczego należy położyć im kres.
Ośmiornica poza przepisami
Ośmiornice to z natury samotniczki i nie radzą sobie najlepiej w tłoku. Zwiększenie ich zagęszczenia w hodowli przemysłowej może doprowadzić do znacznego pogorszenia ich dobrostanu. Autorzy raportu przestrzegają, że przy dużym zagęszczeniu głowonogi te mogą być agresywne, a nawet nawzajem się zjadać.
Ciasnota może być dla nich niekomfortowa jeszcze z jednego powodu: ośmiornice są znane ze swej wyjątkowej inteligencji. Jak podaje Wikipedia, cechuje je „najwyższy współczynnik masy mózgu do ciała spośród wszystkich bezkręgowców”. Hodowane w niewoli miałyby trudności z zaspokajaniem swej dociekliwości, skłonności do badania otoczenia i kontrolowania swego środowiska.
Taka hodowla na skalę przemysłową to zagrożenie nie tylko dla ośmiornic, ale także dla innych gatunków morskich zwierząt. Ośmiornice są mięsożerne, a w zamknięciu nie będą w stanie same zapewnić sobie pożywienia. A to oznacza konieczność ich dokarmiania paszami, które wytwarza się z dziko odłowionych ryb. Obecnie nawet jedna czwarta ich światowych połowów przeznaczana jest do produkcji mączki rybnej i oleju, którymi karmi się inne wodne zwierzęta hodowlane.
Badania nad składem takiej paszy dla ośmiornic trwają w Hiszpanii. Otwarcie hodowli tych ostatnich oznacza zwiększenie niezrównoważonej i tak presji na populację dzikich ryb. Jednocześnie zmniejszyłaby się ilość pożywienia dla tych zwierząt, które małymi rybami odżywiają się w naturze. Są to m.in. pingwiny.
Tworzenie hodowli kolejnych zwierząt karmionych żywnością pozyskaną z dziko odławianych ryb stoi też w sprzeczności ze strategicznymi wytycznymi Unii Europejskiej w dziedzinie akwakultury. UE zaleca dywersyfikację hodowli morskich poprzez wprowadzanie gatunków, które nie potrzebują takiego pożywienia.
Autorzy raportu zwracają uwagę na jeszcze jedną rzecz: „[…] 90 proc. ryb przeznaczanych na mączkę i olej rybny mogłoby być spożywane bezpośrednio przez ludzi”. A to oznacza, że hodowla ośmiornic mogłaby pogłębić problemy regionów takich jak m.in. Afryka Zachodnia, gdzie połowy na mączkę już przyczyniają się do problemów związanych z bezpieczeństwem żywnościowym.
czytaj także
W efekcie rozwój hodowli mógłby oznaczać, że zaspokajanie apetytu na ośmiornicę mieszkańców któregoś z bogatych krajów będzie odbywać się kosztem zmniejszenia dostępności ryb na lokalnym rynku. Albo że jeszcze bardziej tam podrożeją.
Pałką po głowie
Ośmiornice mogą cierpieć w zamknięciu także dlatego, że nie mają szkieletu – ani wewnętrznego, ani zewnętrznego, który by je chronił. Ich skóra jest niezwykle delikatna i łatwo ulega uszkodzeniu. Kontakt z pracownikami hodowli lub agresywne interakcje z innymi zamkniętymi zwierzętami mogą kosztować je znaczne obrażenia. Mogą też ich doznać podczas poruszania się, jako że do tego wykorzystują siłę odrzutu, która na małych przestrzeniach może oznaczać nagłe zderzenie się ze ścianą zbiornika lub klatki.
Poza tym nie istnieje żaden humanitarny sposób uboju, który zapewniałby natychmiastową utratę przytomności ośmiornicy przed jej uśmierceniem. Badania nad takimi metodami trwają, ale nie wypracowano jeszcze żadnej. W raporcie czytamy, że teraz ośmiornice uśmierca się biciem pałką po głowie, krojeniem mózgu, duszeniem w sieci czy mrożeniem w lodzie.
Obecnie nie ma też żadnych regulacji krajowych czy unijnych, które chroniłyby dobrostan hodowanych ośmiornic. Brak takich przepisów oznacza, że byłyby one pozbawione jakiejkolwiek ochrony przed cierpieniem i wspomnianymi drastycznymi metodami uboju.
Hodowli ośmiornic jeszcze nikt nie prowadzi, więc nie wiadomo, jakie skutki będą miały one dla tych delikatnych morskich organizmów. Ale po tym, jak wyglądają hodowle innych wodnych gatunków, możemy spodziewać się tylko najgorszego. „Łososie, owszem, żyją w szkockich zatokach, ale w klatkach, w strasznych warunkach, są bestialsko traktowane. Dosłownie rozkładają się za życia. Żywcem pożerają je tak zwane wszy łososiowe, więc rybom podaje się paskudne przeciwpasożytnicze specyfiki” – pisał na naszych łamach George Monbiot, działacz ekologiczny i dziennikarz „Guardiana”.
Monbiot: Łosoś z malowniczej Szkocji, czyli jak konsumpcjonizm zabija wyobraźnię
czytaj także
Monbiot wyjaśniał dalej, że ryby, z których pochodzi serwowana łososiom karma, łowione są przez gigantyczne trawlery. „Te statki chwytają w sieci całe ławice ryb, a przy okazji także delfiny polujące na te ryby. Po kursie każdego supertrawlera morze wyrzuca na plaże zwłoki delfinów. Foki, które często przypływają do hodowli łososia na żer, są zabijane, a ich osierocone szczenięta umierają z głodu. Cała ta seria straszliwych zjawisk zachodzi po to, by do waszego supermarketu trafiły pomarańczowe plasterki w kolorowym opakowaniu”.
Ośmiornice szczęścia nie dają
Dziko odławiane ośmiornice je się także w Polsce. Zapotrzebowanie na nie w latach 2008–2018 wzrosło dziesięciokrotnie, żeby pod koniec tego okresu osiągnąć 320 ton rocznie. O tym, jak smakują, przekonali się nawet politycy Platformy Obywatelskiej u schyłku swoich rządów. W 2014 roku ośmiorniczki stały się bohaterkami afery podsłuchowej, która nie przysporzyła sympatyków rządzącej wówczas partii. Z taśm dowiedzieliśmy się, że obok carpaccio z mlecznej jagnięciny i tatara z anchois ośmiornicą w jednej z warszawskich restauracji na koszt państwa raczyli się Bartłomiej Sienkiewicz i Marek Belka.
Bogu ducha winne ośmiorniczki stały się synonimem luksusu na koszt podatnika i wpędziły kulejącą już sondażowo PO w poważne tarapaty.
Autorzy raportu zauważają, że warunki hodowli przemysłowej ograniczają naturalne zachowania zwierząt i prowadzą ten gatunek do niewyobrażalnego cierpienia. Czyli tak jak świnie, krowy i łososie, tak samo ośmiornice nie nadają się do intensywnej hodowli.