Jeśli ktoś twierdzi, że na broni, z której Oswald miał zabić Kennedy’ego, znajdowały się odciski palców, a ktoś inny bada tę broń i wystawia dokument: odcisków brak, to co mam dzisiaj zrobić z taką informacją? Poproszę do ręki tę broń, wehikuł czasu i wykrywacz kłamstw, a potem pogadamy – Agata Popęda o filmie dokumentalnym Olivera Stone’a „JFK: Droga do prawdy”.
W 1991 roku cały świat obejrzał film JFK Olivera Stone’a z Kevinem Costnerem, gdzie kwestionuje się oficjalną wersję wydarzeń dotyczących zabójstwa 35. prezydenta USA, Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, podczas wizyty w Dallas w Teksasie w 1963 roku. Od tamtego czasu 75-letni reżyser nakręcił całą serię filmów fabularnych, z których wszystkie balansują na granicy między polityką a rozrywką, często dobrze portretując wielkie polityczne konflikty drążące amerykańską wyobraźnię.
Trzydzieści lat po pierwszym filmie o JFK Stone powraca z nowym, dwugodzinnym dokumentem JFK: Droga do prawdy (JFK: Through The Looking Glass), wyprodukowanym dla kanału Showtime. Film, podobnie jak wiele ostatnich projektów Stone’a (Snowden z 2016 roku lub seria wywiadów z Putinem z 2017 roku) spotkał się z zimnym przyjęciem w mainstreamowych mediach. Z kolei duże zainteresowanie interpretacją Stone’a jest na tak zwanej młodej lewicy (internetowy magazyn Jacobin) i poplewicy (podcast Useful Idiots, do niedawna należący do magazynu „Rolling Stone”). Prawica na razie nie komentuje, a sam reżyser narzeka, że Hollywood go coraz bardziej izoluje, trochę jak innego politycznie niepoprawnego reżysera, Michaela Moore’a (Fahrenheit 9/11 o atakach z 11 września 2001).
JFK: Droga do prawdy jest bardzo dobry jako produkt; podąża się za tym białym króliczkiem miło, gładko i ciekawie. Założenie filmu jest następujące: Kennedy planował daleko idące zmiany w polityce zagranicznej, między innymi wycofanie Amerykanów z Wietnamu oraz normalizację relacji z Kubą i ze Związkiem Radzieckim. Stał się podejrzliwy wobec CIA i jako pierwszy amerykański prezydent zakwestionował dominację przemysłu zbrojeniowego w gospodarce i polityce kraju. Film zaczyna się i kończy fragmentami przemówienia młodego prezydenta, które faktycznie inspiruje – pokój na Ziemi jako wartość nadrzędna, i to pokój rozumiany nie jako Pax Americana pod lufą Ameryki, ale pokój dla wszystkich ludzi i naprawdę.
Stone portretuje Kennedy’ego jako niemal przyjaciela Fidela Castro, który zrobiłby wszystko, żeby zapobiec otwartej inwazji USA na Kubę i który na serio rozważał propozycję Nikity Chruszczowa dotyczącą ograniczenia zbrojeń nuklearnych. Zabójstwo tego anioła pokoju miało zapoczątkować kryzys zaufania, który niszczy amerykańskie społeczeństwo do dziś. Ostatecznie, Kennedy jest bodaj ostatnim prezydentem, z którego dumni są i demokraci, i republikanie.
Tymczasem zdaniem Noama Chomsky’ego, jednego z najważniejszych i najsolidniejszych kronikarzy amerykańskiego XX wieku, Kennedy niczym nie różnił się od swoich poprzedników w Białym Domu, a już na pewno nie różnił się od nich pod względem polityki zagranicznej. Chomsky ostrzegał przed mitologizowaniem Kennedy’ego już w 1993 roku. W książce Rethinking Camelot dowodził, że Kennedy to przemysł, w który tzw. liberałowie (amerykańska lewica) wikła się coraz chętniej i że następuje stopniowa reaganowanie Kennedy’ego, czyli pełna ikonizacja.
Chomsky, który od dziesięcioleci analizuje dostępne dokumenty dotyczące amerykańskiej polityki zagranicznej, w tym papiery Kennedy’ego, pisze, że JFK ani myślał o wycofaniu się z Wietnamu. Jakkolwiek miał opory przed angażowaniem amerykańskiego wojska na Kubie, to nie miał żadnych, żeby próbować zdjąć Castro innymi drogami: inwazja w Zatoce Świń w 1961 roku lub nieustanne próby zamachów na kubańskiego przywódcę.
Jako zagorzały bojownik zimnej wojny Kennedy wysłał oddziały specjalne do Kolumbii, by mordowały lokalnych komunistów. Papiery administracji następcy Kennedy’ego, prezydenta Johnsona, pokazują, że to Johnson był bardziej sceptyczny wobec interwencji militarnych niż Kennedy i przez pierwszy rok urzędowania opierał się naciskom liberałów Kennedy’ego na eskalację w Wietnamie.
czytaj także
A jeśli Kennedy był po prostu zwykłym amerykańskim politykiem, to po co nam ta cała prawda o jego zabójstwie? Czy to naprawdę takie istotne, czy Lee Harvey Oswald, oficjalnie uznany za zamachowca, był ,czy nie był na klatce schodowej budynku, z którego rzekomo zastrzelono Kennedy’ego? Czy to ważne, że drzwi do budynku obserwowały ponoć trzy sekretarki, które mogą poświadczyć, że Oswald z pewnością z budynku nie wyszedł?
Ale pobawmy się chociaż przez chwilę, bo zabawa jest emocjonująca. Przede wszystkim mamy kilkunastosekundowe, autentyczne nagranie tego wydarzenia autorstwa Abrahama Zaprudera, które pokazuje prezydencką parę w otwartym samochodzie: Kennedy macha do tłumu, nagle jego głowa wybucha, a Jackie Kennedy w różowym kostiumie odwraca się, żeby podnieść część mózgu z tylnej części samochodu.
Mamy więc nagranie śmierci prezydenta na żywo, a jego domniemany zabójca zostaje zastrzelony dwa dni później przez innego mężczyznę, również przed kamerami – pamiętajmy, że lata 60. to pierwsza dekada, gdy telewizor jest już w każdym amerykańskim domu. Mówimy więc o zbiorowej traumie, dla Amerykanów najważniejszej aż do 11 września 2001 roku.
Według narracji Stone’a w oficjalnej teorii sporządzonej przez Komisję Warrena, która jako pierwsza badała zabójstwo Kennedy’ego, nie zgadza się niemal nic – ani liczba strzałów, ani umiejscowienie ran na ciele prezydenta, ani droga pocisku, ani zeznania świadków, ani zdjęcia z autopsji. Część tych niezgodności została zarejestrowana podczas czteroletniej pracy kolejnej komisji (1994–1998), która – zainspirowana pierwszym filmem Stone’a, JFK – odtajniła miliony dokumentów (Stone twierdzi, że na odtajnienie czeka 20 tysięcy kolejnych).
Pytania formułowane przez Stone’a to wciągające łamigłówki. Dlaczego zabrano ciało prezydenta z Teksasu przed autopsją, łamiąc prawo stanowe? Dlaczego już w szpitalu w Bethesda pod Waszyngtonem nie dopuszczono do ciała zabitego prezydenta najlepszych patologów, których w okręgu stołecznym nie brakowało, zamiast tego polegając na mniej doświadczonych patologach wojskowych, którzy mogli działać pod presją i na rozkaz? O tym, co się dzieje z oficjalnym protokołem w sytuacjach granicznych, wiemy z naszych polskich debat o Smoleńsku. To, że zabójstwo Kennedy’ego było kryzysem, które poszczególne jednostki rządowe i pozarządowe próbowały na szybko, po głupiemu, ogarnąć, nie ulega wątpliwości.
W filmie przedstawia nam się na przykład fotografa, który po latach wyznaje, że zdjęcia z autopsji, które znajdują się w Archiwach Narodowych, nie są jego autorstwa. Nagle okazuje się, że mamy inne zdjęcia z autopsji, w tym zdjęcia nieuszkodzonego mózgu prezydenta. Na nagraniu Zaprudera prawie widzimy mózg Kennedy’ego rozbryzgujący się praktycznie na kawałki i Jackie zgarniającą, co z niego zostało… a tu nagle widzimy cały, nienaruszony mózg w kolorze – mówi Stone ustami jednego z ekspertów od mózgów.
czytaj także
Oczywiście, żeby zobaczyć te zdjęcia, trzeba mieć pozwolenie rodziny, wywar z języka smoka i wtyki w FBI, ale jest dobra muzyka w tle i wierzymy narracji na słowo. A może nie wierzymy? Co mam niby zrobić z informacją, że jedna osoba twierdzi, że karabin Oswalda miał na sobie odciski palców, a druga bada broń i wystawia dokument: odcisków brak? Wszystko to zostaje nam podane przez osobę trzecią, która w danym momencie prowadzi narrację. Albo gdzie w całej układance pasuje informacja o tym, że karabin zachowany w archiwum jest o cztery cale dłuższy od tego, który Oswald zamówił z katalogu? I że sprzączki są z drugiej strony? Więc najpierw poproszę do ręki ten karabin, a potem poproszę o wehikuł czasu, wykrywacz kłamstw i wtedy pogadamy.
To może jeszcze spoiler? Summa summarum chodzi o to, że próbuje się wszelkimi sposobami przekonać Amerykę, że zbrodni dokonał jeden, niepowiązany z nikim sprawca, podczas gdy w rzeczywistości była to grupowa ustawka CIA.
czytaj także
Faktycznie, chyba tylko sprowadzenie Kennedy’ego do postaci Chrystusa, który musi zostać poświęcony, żeby kompleks przemysłowo-militarny mógł przetrwać, może usprawiedliwić narodową manię, światowy już teraz sport, który polega na wiecznym rozkminianiu zabójstwa Kennedy’ego.
Wiele starych (i młodszych) wyg się tym para, chociaż nie każdy jest oczywiście bogatym i zdolnym reżyserem, który może zmienić swoje hobby w dobrze wypromowany, dobrze zrobiony i dobrze opakowany produkt. Polecam z czipsami.