Obecny w dużej części Afryki, na Bliskim Wschodzie oraz w zachodniej i południowej Azji ruch dżihadystów jest złożony i różnorodny. Wszędzie jednak jest atrakcyjny dla ludzi o beznadziejnie słabych perspektywach życiowych, zwłaszcza młodych mężczyzn. Ryzyko ich buntu będzie tylko rosnąć.
72 godziny po wkroczeniu do Kabulu Talibowie praktycznie kontrolowali już cały Afganistan. Dramatyczne sceny na lotnisku rozegrały się w głównej mierze wskutek skandalicznych błędów wywiadu USA, Wielkiej Brytanii i ich sojuszników w NATO. Trudno sobie wyobrazić, jak inaczej władze tych państw mogłyby zapłacić za swoją porażkę niż świadczeniem natychmiastowej pomocy humanitarnej.
W Wielkiej Brytanii ciśnie się na usta kilka bezpośrednich pytań do rządu Borisa Johnsona. Do czwartku 12 sierpnia było już jasne, że talibowie postępują szybko. Mimo tego jego minister spraw zagranicznych nie wrócił z urlopu, a sam Johnson udał się na wakacje dwa dni później. Pozycja Wielkiej Brytanii w społeczności międzynarodowej zbliża się do dna. Można się też spodziewać, że Johnsonowi niedaleko do zostania pośmiewiskiem świata.
czytaj także
Oczywiście, najbardziej liczy się to, co dzieje się w tej chwili w Afganistanie. Natomiast kolejne najważniejsze pytanie dotyczy reakcji islamskich bojówek w innych miejscach świata na zmianę władzy, która nastąpiła praktycznie z dnia na dzień. W pytaniu tym kryje się obawa, że Afganistan znów stanie się ośrodkiem organizacyjnym dla Al-Kaidy, Państwa Islamskiego i im podobnych.
Czy w Afganistanie powstanie Państwo Islamskie?
Daesh niewątpliwie zaznaczył swoją obecność w tym kraju. Przypisuje się mu odpowiedzialność za część okrutnych ataków na mniejszości religijne. Dwa miesiące temu zamach bombowy na dziewczynki w hazarskiej szkole w Kabulu zabił 85 osób, a ranił 147. Talibowie nie przyznali się do tego zamachu, a rzeczywiście nosił on znamiona typowe dla Państwa Islamskiego: dwumilionowa społeczność Hazarów to największa grupa szyitów w Afganistanie.
To jednak nie znaczy, że PI za rządów talibów rozwinie się do takiego stopnia, że będzie mogło dokonywać ataków międzynarodowych. Powody są trzy.
Po pierwsze, główny okres międzynarodowych zamachów Al-Kaidy przypadł na lata 2002-2006, w następstwie ataków 11 września oraz ofensywy USA w Afganistanie, która zainspirowała liczne akcje przeciwko Zachodowi w tak odległych miejscach, jak Londyn, Casablanca, Stambuł, Islamabad, Bali, Dżakarta, Mombasa, Paryż czy Półwysep Synaj. Teraz jednak Stany Zjednoczone i ich sojusznicy zostali pokonani i wydaleni z Afganistanu. Nie są już tym wrogiem, którym byli kiedyś – są raczej wielkim niewypałem.
Miliarderzy się bogacą, ubodzy biednieją. Czeka nas więcej krwawych konfliktów
czytaj także
Po drugie, przywódca Al-Kaidy Ajman al-Zawahiri w ostatnich dziesięciu latach odszedł od organizowania zamachów międzynarodowych. Mówi się, że ciężko choruje, ale jego polityka może go przeżyć, zwłaszcza że coraz wyraźniej formuje się teraz potencjalny globalny przykład islamskiego kalifatu.
Po trzecie, są pewne oznaki zmian w samym ruchu talibów, chociaż trudno wyciągnąć zdecydowane wnioski na podstawie zaledwie kilku dni. Ofensywa talibów odbyła się tak szybko, że część z nich dopiero teraz wraca do kraju z katarskiej Dohy. Pod znakiem zapytania stoi na przykład to, czy będą dążyć do narzucenia wspólnych standardów zachowań wszystkim jednostkom talibów w całym kraju – i czy w ogóle są w stanie to zrobić. Nie wiadomo również, czy będą postępować w sposób bardziej umiarkowany względem brutalnego okresu lat 90.
Co wiemy o zamiarach talibów?
Z większych i mniejszych miast słychać groźne doniesienia na temat powrotu dawnego traktowania kobiet i dziewcząt. Gdzie indziej jednak podejście talibów zdaje się bardziej umiarkowane. Ponadto, nowe władze starają się już nawiązać relacje międzynarodowe. Przynajmniej jeden z należących do ONZ kompleksów budynków w Kabulu – UNICEF – jest otwarty i chroniony przez talibów. Według Reutersa UNICEF działa w całym Afganistanie: „Zajmująca się dziećmi agencja ONZ wciąż świadczy pomoc w dużej części Afganistanu po przejęciu kontroli nad państwem przez talibów. UNICEF żywi nadzieje na współpracę z ich przedstawicielami, jak oświadczył we wtorek szef działań terenowych na ten kraj”.
W tym momencie jest już jasne, że jeśli talibowie będą skłonni nawiązać stosunki międzynarodowe, znajdą partnerów chętnych do rozmowy. Wojska pakistańskie, a zwłaszcza tamtejsza agencja wywiadowcza ISI (Inter-Services Intelligence), mają już z nimi wiele powiązań. A podczas gdy Iran może zachowywać powściągliwość, wyraźnie gotowe do zaangażowania są Rosja i Chiny.
Nowy Wielki Marsz. Czy już wkrótce będziemy mówić po chińsku?
czytaj także
W ostatnich latach Moskwa była gospodarzem regularnych rozmów pokojowych z udziałem talibów. Ich skutki okazały się znikome, ale negocjacje umożliwiły Kremlowi nawiązanie wielu osobistych kontaktów. Rosyjska ambasada w Kabulu nadal działa: Reuters powiadamiał, że część personelu pójdzie na urlop, ale wielu pozostanie na miejscu. Ponadto, strażnicy ambasady z ramienia afgańskich władz zostali pokojowo zastąpieni przez strażników talibskich, a placówka pozostaje w stałym kontakcie z najwyższymi przywódcami w mieście.
Według France24 pracuje również ambasada Chin, mimo że część obywateli tego państwa ewakuowano. Kilka tygodni przed błyskawiczną zmianą władzy Chiny prowadziły zresztą z talibami rozmowy na wysokim szczeblu.
Wszystko wskazuje na to, że przyszły rząd afgański albo zostanie zdominowany przez talibów, albo będzie przez nich w pełni kontrolowany. Wobec tego nowe władze będą się odnosić raczej ostrożnie do działalności międzynarodowych grup dżihadystowskich w granicach tego państwa.
Złoty wiek dla dżihadystów
Czy jednak światowy ruch dżihadystów w ogóle potrzebuje Afganistanu do rozwoju?
Obecny w dużej części Afryki, na Bliskim Wschodzie oraz w zachodniej i południowej Azji ruch jest złożony i różnorodny. Wszystkie jego komórki łączy jednak atrakcyjność dla młodych ludzi o beznadziejnie niskich możliwościach życiowych, zwłaszcza młodych mężczyzn. Jeśli jest tak, że na rozwój dżihadyzmu mają wpływ globalne trendy, ruch ten czeka złoty wiek. A tak się składa, że obecnie występuje nie jedno, ale dwa takie wpływowe zjawiska.
Mowa oczywiście o pandemii koronawirusa, która znacznie przyczynia się do marginalizacji niższych warstw społeczeństwa, zwłaszcza w tych wielu rejonach świata, gdzie globalna niezdolność do zaszczepienia chociaż części populacji już budzi gniew i rozżalenie.
Do tego dochodzi katastrofa klimatyczna, przyspieszająca nawet szybciej, niż spodziewali się tego najbardziej pesymistycznie nastawieni klimatolodzy. Jeśli nie spowolnimy przyspieszenia – co będzie wymagać prawdziwie radykalnych zmian zachowań gospodarczych i politycznych – ryzyko buntu grup zmarginalizowanych również będzie rosło.
czytaj także
O ile elity tego świata nie przemyślą swojej wizji stabilności, w latach 30. XXI wieku przyjdzie koniunktura dla wszelkich ruchów ekstremistycznych – czy to wywodzących się z wypaczonych tożsamości religijnych, powiązań etnicznych, nacjonalizmów, czy ideologii politycznych.
Przynajmniej dla islamistów działalność w Afganistanie będzie stanowić tylko pomniejszą część znacznie istotniejszych posunięć na arenie międzynarodowej. A łatwo o tym zapomnieć wobec obecnego – z konieczności – skupienia na Kabulu.
**
Paul Rogers – wykładowca studiów nad pokojem na Uniwersytecie w Bradford, na północy Anglii, a także doradca ds. bezpieczeństwa międzynarodowego w magazynie openDemocracy. Jego najnowsza książka nosi tytuł Irregular War: ISIS and the New Threat from the Margins (IB Tauris, 2016). Wcześniej opublikował Why We’re Losing the War on Terror i Losing Control: Global Security in the 21st Century (Pluto Press). Na Twitterze: @ProfPRogers
Artykuł opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.