Jest patriotką, ale nie śpiewa hymnu, walczy o prawa mniejszości i nie pójdzie do „jebanego Białego Domu” spotkać się z prezydentem. Kim jest Megan Rapinoe i dlaczego to, co robi, jest tak ważne?
Kiedy w niedzielę, chwilę przed siedemnastą reprezentacje piłkarskie Stanów Zjednoczonych i Holandii ustawią się na murawie wypełnionego po brzegi Parc Olympique Lyonnais przed finałem tegorocznych mistrzostw świata, zwróćcie uwagę na Amerykankę w koszulce z numerem 15. Łatwo ją rozpoznać po różowych włosach.
Możliwe, że będzie mieć opaskę kapitańską na ramieniu, bo jest jedną z trzech piłkarek pełniących tę funkcję. Możliwe też, że skończy na ławce rezerwowych, bo zmaga się z drobnym urazem. Tak czy inaczej, gdy jej koleżanki z drużyny będą śpiewać Gwiaździsty sztandar, jej mina będzie poważna. Nie poruszy ustami, dopóki nie skończy rozbrzmiewać hymn Stanów Zjednoczonych. I chociaż nie śpiewa, jest najgłośniejszym głosem w kadrze Amerykanek, bo w ten właśnie sposób protestuje przeciwko nierównościom i dyskryminacji w swojej ojczyźnie. Podczas gdy większość sportowców, drżąc na myśl o utracie umów sponsorskich, stara się unikać kontrowersyjnych tematów, Rapinoe rusza na czołowe starcie z establishmentem.
Czy jako biała piłkarka Megan Rapinoe ma przeciwko czemu protestować? Może uprawiać ukochany sport i zarabiać – jak na piłkarkę – bardzo dobrze, czyli prawie 200 tysięcy dolarów za sezon plus kontrakty reklamowe z Nike i Samsungiem. Kibice ją uwielbiają. Została uznana za współautorkę najpiękniejszego gola w historii mistrzostw świata w piłce nożnej kobiet – to dzięki jej asyście Abby Wambach zdobyła bramkę dającą remis w ostatniej minucie spotkania z Brazylią na turnieju w 2011 roku. Rapinoe kocha, kogo chce, jest akceptowana i szanowana. Zarówno trenerka, jak i koleżanki z kadry nie mogą się nachwalić jej magnetycznej osobowości.
Trzy lata temu ta amerykańska skrzydłowa postanowiła zaangażować się politycznie. W artykule napisanym dla Players’ Tribune – platformy pozwalającej sportowcom opisywać ważne dla nich kwestie – zaznaczyła, że nigdy nie doświadczyła dyskryminacji rasowej czy przemocy policyjnej, ale nie może patrzeć bezczynnie, jak kolejni Afroamerykanie są niesprawiedliwie traktowani. Od tego czasu jej protest ewoluował i nie jest to jedyny front, na którym walczy Rapinoe. Jest wśród 28 piłkarek, które w marcu tego roku złożyły protest zbiorowy przeciwko własnej federacji piłkarskiej, domagając się zrównania płac i warunków pracy z piłkarzami. Rapinoe jest także lesbijką, przełamującą kolejne bariery społeczne, kulturowe i sportowe.
czytaj także
Przebudzenie
Mało który sportowiec tak pięknie zatraca się w chwili i nie przejmuje się tym, co myślą o tym inni. Kiedy parę lat temu Rapinoe strzeliła gola Kolumbii, złapała znajdujący się w narożniku boiska mikrofon i zaśpiewała Born in the U.S.A Bruce’a Springsteena. A w ćwierćfinale tegorocznego mundialu, po zdobyciu otwierającej bramki w meczu z Francją, podbiegła do linii bocznej i stanęła dumnie z rozłożonymi rękami, jakby mówiąc: „patrzcie i podziwiajcie”. I nieważne, że Francja jest gospodarzem turnieju, więc przeważająca większość obecnych na stadionie kibicowała rywalkom.
Kilkanaście dni wcześniej, w meczu z Tajlandią, pomimo że zdobyta przez nią bramka była dziewiątą dla jej reprezentacji, Rapinoe cieszyła się, jakby to jej drużyna zawdzięczała zwycięstwo, a poprzednich ośmiu goli po prostu nie było. Po tym spotkaniu na Amerykanki spadła krytyka, że nie tylko miały czelność strzelić Tajlandkom łącznie trzynaście bramek, ale jeszcze cieszyć się po każdej z nich. Rapinoe z uśmiechem odparła, że nie ma zamiaru przepraszać za radość.
Chociaż to spotkanie przeszło do historii kobiecego mundialu jako zwycięstwo z największą przewagą (13:0), bardziej znaczący dla Rapinoe był poprzedni mecz z Tajlandią, we wrześniu 2016 roku. Gdy kamera pokazywała śpiewające hymn Amerykanki, Rapinoe nie tylko nie śpiewała, ale też nie stała na baczność tak jak one. Zamiast tego uklękła. Robiła tak już wcześniej, przed meczami swojej drużyny Seattle Reign, i zastanawiano się, czy przeniesie swój protest również na spotkania reprezentacyjne. Rapinoe wzięła przykład z futbolisty Colina Kaepernicka, który parę miesięcy wcześniej w podobny sposób – najpierw siedząc, potem klękając na czas hymnu – chciał zwrócić uwagę na dyskryminację rasową w USA.
czytaj także
Kaepernick stracił pracę i od tego czasu pozostaje poza amerykańską ligą, a Rapinoe została gwiazdą tegorocznego mundialu i ambasadorką kobiecego sportu. Popierając Kaepernicka, miała więcej do stracenia niż rezerwowy San Francisco 49-ers. Amerykańska federacja piłkarska ostatecznie doszła z nią do porozumienia: teraz piłkarka stoi podczas hymnu, ale nie śpiewa. Rapinoe, która uważa się za patriotkę, dostosowała swój protest do obowiązującego prawa, które nakazuje stanie podczas wykonywania hymnu – i po prostu milczy.
Chodzący protest
Jeszcze przed turniejem, zapytana, czy cieszy się na wizytę w Białym Domu, jeśli jej reprezentacja wygra mistrzostwa świata, Rapinoe odpowiedziła, że nie, ponieważ nie wybiera się do „jebanego Białego Domu”. Zgodnie z tradycją drużyna, która odniesie znaczący sukces w kraju lub za granicą, dostaje zaproszenie od prezydenta, ale ostatnio nie tyle pojedynczy zawodnicy, co całe drużyny – na przykład koszykarze z Golden State Warriors – rezygnują z tego „przywileju”. Tu warto wspomnieć, że podczas swojej prezydentury Trump nie uznał za stosowne zaprosić do Białego Domu mistrzynie kobiecej ligi koszykówki WNBA.
Rapinoe również nie spodziewała się zaproszenia i patrząc na to, jak prezydent traktuje kobiece drużyny sportowe – przykładowo, koszykarki uniwersyteckiej drużyny USC i ich czarnoskóra trenerka czekały siedem miesięcy na zaproszenie – trudno się temu dziwić. Nagranie z wypowiedzią Rapinoe ukazało się dopiero teraz, dlatego też zrobiło się wokół niego zamieszanie właśnie podczas turnieju. Trump to dla piłkarki symbol opresyjnego establishmentu, ktoś, kto wprowadza podziały społeczne zamiast budować mosty. Prezydent Stanów Zjednoczonych oczywiście nie byłby sobą gdyby nie odpowiedział jej na Twitterze. Na konferencji prasowej piłkarka podtrzymała swoje stanowisko, chociaż wycofała się z wulgaryzmu, ponieważ ten mógłby nie spodobać się jej mamie. Tym samym stała się pierwszą reprezentującą świat sportu osobą oficjalnie krytykującą Trumpa podczas międzynarodowego turnieju.
czytaj także
I słusznie, biorąc pod uwagę fakt, że zamiast wesprzeć piłkarki w ich walce z własnym związkiem, w swoich tweetach Trump pokazał ją jako niewdzięcznicę, która tyle zawdzięcza swojemu krajowi i jeszcze „znieważa” flagę. Do pewnego stopnia ma rację, bo amerykańska dominacja na sportowych arenach ma uzasadnienie prawne. Dzięki Title IX, poprawce do amerykańskiej ustawy o edukacji z 1972 roku, publiczne szkoły są zobowiązane do organizowania zajęć sportowych także dla dziewczyn/kobiet. Efekt? Według Women’s Sports Foundation od czasu wprowadzenia poprawki do roku 2016 ich uczestnictwo w tego typu zajęciach w szkołach średnich wzrosło o 990%, a na studiach o 545%. Te liczby robią wrażenie, ale jeszcze większe powinny robić sukcesy Amerykanek na międzynarodowych zawodach.
Dlatego powinno być zrozumiałe, że uprawiające sport kobiety domagają się szacunku, chcą czuć się bezpiecznie i nie myśleć o ewentualnych kontuzjach. Kontuzjach, których mogą uniknąć, trenując w tych samych warunkach co mężczyźni. Piłkarkom nie chodzi tylko o równe płace – kto tak to widzi, spłyca problem. Walka nie toczy się tu o nagrody, ale o szanse. Przez występy na sztucznej murawie, na której łatwiej o urazy, Rapinoe trzy razy zerwała więzadła krzyżowe. To, że nadal gra na tak wysokim poziomie, świadczy o jej ogromnym szczęściu.
Miłość, równość, pewność siebie
Piłkarka korzysta ze swojej popularności m.in. po to, by zwracać uwagę na prawa osób LGBT+. O swojej orientacji Rapinoe postanowiła pierwszy raz opowiedzieć w 2012 roku w magazynie Out. Jej partnerką od trzech lat jest koszykarka Sue Bird, z którą wspólnie pojawiła się w prestiżowym wydawnictwie magazynu ESPN „The Body Issue”, pozując nago do zdjęć pokazujących piękno ciał sportowców. Rapinoe i Bird były pierwszą homoseksualną parą w historii wydawnictwa. Rapinoe jako pierwsza otwarcie homoseksualna kobieta pojawiła się także w Sports Illustrated „Swimsuit Issue”. Jest to specjalne wydanie magazynu sportowego, w którym modelki i czasem atletki pozują w kostiumach kąpielowych. Od kilku lat uważane jest za mniej seksistowskie niż dotychczas także dzięki jej obecności.
W meczu z Francją Rapinoe strzeliła dwie bramki, a potem zawołała „go gays!”, w efektowny sposób zamykając Pride Month. To, że gra tak dobrze, zdecydowanie pomaga sprawie. Amerykanki w głównej mierze jej zawdzięczają awans do ćwierćfinału. Z czterech bramek zdobytych przez reprezentację Stanów Zjednoczonych w pierwszych dwóch meczach fazy pucharowej Rapinoe strzeliła… cztery. W meczu z Anglią jednak nie zagrała z powodu urazu. Nie musiała, reprezentacja Stanów Zjednoczonych jest na tyle wyrównana, że jej koleżanki z zespołu i tak wygrały, chociaż nie bez trudności.
Niezależnie od rezultatu niedzielnego finału to ona jest największą wygraną turnieju. A wraz z nią wszyscy, o których prawa się upomina. I chociaż nie odwiedzi Białego Domu, po turnieju razem z koleżankami z kadry i tak uda się do stolicy Stanów Zjednoczonych – piłkarki odwiedzą Izbę Reprezentantów, na której zwiedzanie zaprosiła je Alexandria Ocasio-Cortez.