Świat

Wymarzone mistrzostwa w rosyjskiej guberni

rosja-mundial

Rosji nie trzeba demonizować za pomocą przesadnych stereotypów – ona sama najlepiej dolewa oliwy do ognia wypaczonych wyobrażeń o sobie.

O współczesnej piłce nożnej możesz bez problemu mieć jak najgorszą opinię. Możesz uważać, że po boisku ganiają potykające się co rusz primadonny, które zarabiają na godzinę tyle, na ile reszta haruje przez całe życie; że wybudowane za publiczne pieniądze trybuny są wylęgarnią rasistowskich chamów; że jeszcze głupsze od biegania przez dziewięćdziesiąt minut za piłką jest płacenie za możliwość oglądania tego. Może to wszystko i prawda, ale jednej rzeczy futbolowi odmówić po prostu nie można – w historii ludzkości jest niewiele innych wydarzeń, które interesowałoby tylu ludzi na świecie, co finał mistrzostw świata.

Ostatni finał mistrzostw świata w Brazylii cztery lata temu między Niemcami a Argentyną widziało ponad miliard osób. Nie ma powodów, żeby wątpić, że ten niewiarygodny rekord w historii mediów zostanie w tym roku ponownie pobity. Rosjanie jako organizatorzy mistrzostw, które rozpoczęli 14 czerwca od wygranej z Arabią Saudyjską 5:0, zrobią w tym celu wszystko.

Nie ma się co dziwić, że to właśnie Rosję skusiła organizacja tego trwającego przez miesiąc, wystawnego sportowego spektaklu. Kto inny miałby być jego gospodarzem jeśli nie kraj, który na olimpiadę zimową w Soczi wydał astronomiczną kwotę 51 mld dolarów?

Igrzyska zimowe w Korei – kolejna polityczna farsa?

czytaj także

Jednak istnieje szereg powodów politycznych, dla których Rosja powinna być ostatnim krajem zasługującym na uwagę ze strony całego świata. Czy to z powodu masywnego bombardowania cywilów w Syrii, z powodu aneksji Krymu, wspierania wschodnioukraińskich separatystów, represji wobec społeczności LGBTQ+ czy też z powodu niedawnego zamachu na byłego agenta Skripala i jego córkę.

Niemczyk: Otrucie Skripala to może być powrót zimnej wojny

Nawet z „neutralnego” sportowego punktu widzenia nie wygląda to lepiej: jest przecież niebagatelna sprawa dopingu kierowanego przez państwo i tajne służby, rasizm na rosyjskich stadionach czy agresywni chuligani, obiecujący kibicom z całego świata piekło na ulicach. Ale jeśli dla kogoś będzie to piekło, to przede wszystkim dla samych Rosjan.

Potomkowie Potiomkina

Rosji nie trzeba demonizować za pomocą przesadnych stereotypów – sama najlepiej dolewa oliwy do ognia wypaczonych wyobrażeń o sobie. Oprawa graficzna mundialu wygląda, jakby ktoś wykorzystał to, co najbardziej kiczowate w ruralistycznym prymitywizmie rosyjskiej wioski. Wszechobecna czerwień i wysyp gwiazdek, prawosławne obiekty sakralne zamienione na boisko do piłki nożnej czy puchar aż za bardzo przypominający postać ze słynnego obrazu Muncha przesuwają granicę bezguścia daleko za Syberię. Wisienką na torcie są prowadzone oficjalnie kursy instruktażowe, jak Rosjanie powinni uśmiechać się do obcokrajowców, oraz przestroga rosyjskiej posłanki, żeby obywatele nie współżyli z obcokrajowcami, ponieważ mogłoby to doprowadzić do przeraźliwego mieszania ras.

Wszyscy jesteśmy przyszłością rosyjskiej piłki nożnej

Mimo to jako pierwsi organizatorzy mundialu w Europie Wschodniej Rosjanie mają w pewnym sensie prawo do stosowanie podobnych klisz. Budując najnowocześniejsze stadiony spróbowali przybliżyć się do bardziej cywilizowanego Zachodu. Remont trzech starszych oraz budowa dziewięciu nowych kosztowała rosyjski budżet co najmniej 12 miliardów dolarów. Chociaż w porównaniu z olimpiadą w Soczi megalomania znacznie osłabła, to i tak powstało w ten sposób nowe „stado białych słoni”. Termin ten oznacza finansowane z środków publicznych luksusowe, okazałe budowle, których użyteczność jest ograniczona, a może być nawet jednorazowa.

Podczas obecnego mundialu na niektórych stadionach rozegrane zostaną najwyżej cztery mecze, a potem służyć one będą rosyjskim rozgrywkom ligowym, a więc wykorzystywane będą na piętnaście spotkań rocznie. Na przykład w Niżnym Nowogrodzie, gdzie w ubiegłorocznym sezonie na mecz przychodziło średnio 900 osób, mają teraz nowiusieńki obiekt z miejscami dla 45 tys. widzów.

Hajs się nie zgadza

Ta uderzająca absurdalność nie jest produktem rozrzutności rosyjskiego caratu, lecz konsekwencją inwazji globalnego kapitalizmu do lokalnego kontekstu. Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej FIFA, która sprzedaje mistrzostwa jako pakiet spektakularnej rozrywki, korzysta ze statusu rozpieszczanej korporacji międzynarodowej, którą wybrane kraje pozyskują sobie na kilku frontach jednocześnie. Oprócz luksusowych stadionów muszą też przyjąć ustawę, która dla futbolowej zabawy wprowadza odstępstwa od obowiązujących normalnie zasad ekonomicznych.

Lewandowski jako produkt, kibice jako klienci

W pobliżu stadionów znajdują się strefy kibica, gdzie prowadzić sprzedaż mogą jedynie partnerzy i sponsorzy federacji, których nie obejmuje obowiązek podatkowy. Rosja nie tylko nie zarobi ani rubla na sprzedaży praw telewizyjnych, ponieważ zarządza nimi FIFA, ale zarobku Rosjanom i Rosjankom nie przyniosą nawet bilety na potężne stadiony, wszak wejściówki trafiają głównie do sponsorów i partnerów, a resztę dostają do dyspozycji poszczególne związki piłkarskie. Czyli cały zysk ze sprzedaży trafia do kasy w szwajcarskim Zurychu, gdzie znajduje się siedziba FIFA.

Właściwie jedyną korzyść ekonomiczną może Rosji przynieść wydojenie oczekiwanego miliona mundialowych turystów. Miejscowe hotele już zareagowały podniesieniem cen o 18000%, choć ze względów bezpieczeństwa i z powodu komfortu konsumpcji większość gości i tak będzie skupiać się w strefach kibica.

Z punktu widzenia racjonalności ekonomicznej puchar świata sprawia raczej wrażenie rosyjskiej ruletki. Jeszcze jeden przykład – w Samarze „inwestycje” mające na celu modernizację miasta przed mistrzostwami skończyły się na zakrywaniu zniszczonych fasad domów… wielkopowierzchniowymi plandekami.

Chuligani wszystkich krajów, bójcie się!

Mimo że znaczna część winy za negatywny wpływ na życie zwyczajnych Rosjan spoczywa na barkach FIFA, Rosja też nie jest bez winy. Jej przywódcy polityczni z Władimirem Putinem na czele zbyt dobrze wiedzą, jak doskonały PR dostają przynajmniej na jeden miesiąc, nie musząc inwestować w fake news. Tym bardziej zależy im na tym, żeby niepotrzebnie nie zepsuć własnego wizerunku.

Choć wydawało się, że największymi szkodnikami mogliby być w tym przypadku terroryści z tzw. „państwa islamskiego”, którzy w swojej wersji reklamy Nike obiecywali śmierć takim gwiazdom jak Messi czy Ronaldo, to największe obawy wzbudzają rosyjscy chuligani. Po tym, co pokazali dwa lata temu na mistrzostwach we Francji, kiedy w Marsylii zaatakowali angielskich kibiców, nie ma się co dziwić. Wielu z agresorów miało na sobie nawet koszulki z napisem „Fuck Euro tour 2016”, co sprawiało wrażenie, że mogło chodzić o kolejną rosyjską partyzancką interwencję próbującą rozmontować demokrację na Zachodzie.

Reakcja rosyjskich urzędów jest wyraźna. Na stadionach pilnują porządku wynajęte agencje bezpieczeństwa, które ostro karzą nawet za zapalonego papierosa. Poza stadionami ultrasi są pilnowani przez tajniaków z FSB i policji. Aleksander Szprygin, który był obecny we Francji jako szef związku rosyjskich kibiców, mimo kontaktów z najwyżej postawionymi ludźmi nie tylko stracił swoje stanowisko, ale już dwa razy wylądował w więzieniu z powodu oskarżenia o organizowanie przemocy. Jeszcze większą karą jest dla niego zakaz uczestnictwa w mistrzostwach świata jako widz. Wraz z ponad pięciuset niewygodnymi kibicami trafił na listę publiczną. Podobno istnieje jeszcze niepubliczna „czarna lista”, na której znalazło się tysiąc kibiców.

Rozpoczęto też szereg procesów sądowych. Na przykład w czerwcu 2017 kibice klubu Lokomotiw Moska zostali oskarżeni o rasistowski okrzyk „Zabij Albańczyka”. Nie byłoby w tym nic zadziwiającego, gdyby nie to, że incydent miał miejsce w Albanii już w 2015 roku. Również przypadek grupy ultrasów z Samary dowiódł, że rosyjskie represje wobec kibiców nie potrzebują specjalnych nowych przepisów – na podstawie regularnej ustawy dotyczącej ekstremizmu została ona oskarżona o przynależność do nielegalnego ruchu i postawiona przed sądem. Śledztwa policyjne dotyczą teraz też wulgarnych okrzyków i pirotechniki na stadionie, jak pokazało śledztwo w sprawie moskiewskich derbów z jesieni 2016 r.

Oczywiście nie ma żadnego sensu prezentowanie rosyjskich ultrasów w choć trochę korzystniejszym świetle z powodu rządowych represji. Ogromna większość rosyjskich chuliganów to skrajni prawicowcy i neonaziści. Na porządku dziennym znajdują się ich agresywne ataki na migrantów, rasistowskie okrzyki w stronę ciemnoskórych zawodników, wywieszanie transparentów z faszystowską symboliką czy uczestnictwo w radykalnie prawicowych marszach.

Jednak surowe środki podejmowane przez Rosję na własnym terenie nie wypleniły przemocy z futbolu, a jedynie przeniosły ją poza granice kraju. W marcu kibice Spartaka Moskwa zaatakowali w Bilbao miejscowych kibiców – w rezultacie dwie osoby zostały zranione, a dziewięć zamkniętych. Zbierało się też na chuligańskie derby, kiedy kibice Spartaka planowali atak na konkurentów z CSKA we Francji, gdzie drużyna CSKA przyjechała na mecz Ligii Europy. Przeszkodziła im w tym interwencja rosyjskich służb bezpieczeństwa.

Dziura jak w Jekaterynburgu

Globalny cyrk objazdowy osiedlił się już w Rosji, tymczasowo unowocześnił ją, a do połowy lipca będzie nią rządzić za pomocą ducha biznesu i apolitycznej ideologii. Przykład stadionu w Jekaterynburgu jest doskonałym symbolem tego, jak mistrzostwa naznaczą ten wschodni zakątek Europy.

Wyburzono tutaj jedną czwartą gotowego zadaszonego stadionu, żeby wybudować wokół niego tymczasową konstrukcję zwiększającą liczbę miejsc dla widzów. Widzowie z trybun patrzą na boisko właśnie przez wyburzoną dziurę. Poza tym – chyba z powodu bezpieczeństwa zagranicznych turystów – mogą na nich siedzieć tylko obywatele Rosji.

Po skończeniu piłkarskiego szaleństwa ze stadionu znikną te trybuny, po których pozostanie wielka dziura symbolizująca przy okazji los podobnych inwestycji u poprzednich organizatorów mistrzostw – Brazylia i RPA musiały już nawet zrównać z ziemią część supernowoczesnych, bezużytecznych sportowych przybytków.

**
Tekst ukazał się na stronie A2larm.cz. Z czeskiego przełożyła Olga Słowik.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij