Już same dwie najbardziej widoczne różnice między Harris a Bidenem – wieku i płci – sprawiają, że nowa kandydatka patrzy na niektóre kwestie z trochę innej perspektywy, co może przekładać się na jeśli nie odmienną, to inaczej prowadzoną politykę.
Każdy wiceprezydent startujący w wyborach po zakończeniu kadencji prezydenta, w którego administracji pełnił swoją funkcję – Al Gore w 2000 roku, George H. Bush w 1988, Richard Nixon w 1960 – musi przedstawić się jednocześnie jako kandydat kontynuacji i zmiany. Kontynuacji, bo trudno odciąć się od polityki administracji, w której pełniło się nominalnie jedną z najwyższych funkcji. Zmiany, bo by zjednoczyć wyborców wokół nowej kandydatury, trzeba przedstawić im własne pomysły, propozycje nowych polityk, jakąś ekscytującą narrację.
czytaj także
Teraz, jako kandydatka kontynuacji i zmiany, będzie musiała się zaprezentować Kamala Harris. Większość komentatorów jest zgodna, że w polityce zagranicznej, gospodarczej i klimatycznej demokratka – jeśli pokona Donalda Trumpa – będzie kontynuowała polityki zapoczątkowane w 2021 roku przez administrację Bidena, próbując zrealizować te elementy programu urzędującego prezydenta, które w ciągu ostatnich czterech zostały zablokowane w Kongresie. Jednocześnie już same dwie najbardziej widoczne różnice między Harris a Bidenem – wieku i płci – sprawiają, że nowa kandydatka patrzy na niektóre kwestie z trochę innej perspektywy, co może przekładać się na jeśli nie odmienną, to inaczej prowadzoną politykę.
Bidenomika plus ekonomia troski
Z całą pewnością Harris będzie kontynuować zasadnicze założenia polityki gospodarczej Bidena: gospodarka służąca budowaniu szerokiej klasy średniej, odbudowa amerykańskiej bazy przemysłowej, inwestycje w infrastrukturę, polityka handlowa chroniąca amerykańskie miejsca pracy, wsparcie dla związków zawodowych i praw pracowniczych, wreszcie zielona transformacja.
Harris poparła AFL-CIO, największa amerykańska centrala związkowa, zrzeszająca 54 związki i około 10 milionów pracowników. Wiceprezydentka już jako senatorka z Kalifornii (2017-2021) budowała dobre relacje z niektórymi związkami, zwłaszcza tymi zrzeszającymi zatrudnionych w sektorze publicznym, usługach i rolnictwie. W zeszły czwartek Harris spotkała się z przedstawicielami związku nauczycieli American Federation of Teachers. Zaatakowała republikanów, którzy – jak przekonywała – zamiast uchwalić sensowne przepisy, regulujące dostęp do broni szturmowej, chcą zbroić nauczycieli.
czytaj także
Baza związkowa Bidena skupiona była znacznie bardziej wśród pracowników przemysłu, zwłaszcza samochodowego. Największy związek zrzeszający tych ostatnich, United Auto Workers, choć zajęło mu to trochę czasu, w środę poparł kandydatkę demokratów.
Dla relacji Harris ze związkami istotny może być wybór wiceprezydenta. Kilka innych związków – np. zrzeszające pracowników transportu – ciągle nie zadeklarowało poparcia dla niej. Być może czekają na decyzję o wyborze kandydata na wiceprezydenta. Na liście faworytów znajduje się senator Mark Kelly z Arizony, jeden z niewielu demokratów w Senacie, sprzeciwiający się PRO Act – projektowi ustawy ułatwiającej zrzeszanie się pracownikom. Wybór Kelly’ego nie zostałby dobrze przyjęty przez związki zawodowe i mógłby być sygnałem, że administracja Harris niekoniecznie musi być tak pro-pracownicza, jak ta Bidena.
Jak twierdzi „Financial Times”, Harris do kluczowych tematów gospodarczych Bidena może dodać dwie kwestie: mieszkalnictwo i „ekonomię troski”. Wiceprezydentka jeszcze jako senatorka zajmowała się prawami lokatorów i kontrolą czynszów i te tematy mogą pojawić się w jej kampanii. Podobnie jak obietnice inwestycji w opiekę przedszkolną, płatne urlopy rodzicielskie, inwestycje w edukację. We wtorek, w trakcie wiecu w Atlancie, Harris faktycznie podniosła te kwestie. Administracja Bidena próbowała wprowadzić w życie podobne rozwiązania, ale nie udało jej się uzyskać w Kongresie finansowania. To, czy uda się to Harris, będzie zależeć od tego, jaki skład Izby Reprezentantów i Senatu wyłonią listopadowe wybory.
Biden był najbardziej lewicowym prezydentem od czasu Johnsona
czytaj także
Darczyńcy Partii Demokratycznej, na czele z założycielem LinkedIn Reidem Hoffmanem, naciskają na Harris, by jako prezydentka zwolniła powołaną przez Bidena szefową Federalnej Komisji Handlu, Lindę Khan. Związana ideowo i politycznie z progresywną senatorką Elizabeth Warren Khan, powołana na swoje stanowisko przez Bidena w ramach gestu wobec lewego skrzydła partii, twardo broniła amerykańskiego rynku przed praktykami monopolistycznymi, zwłaszcza ze strony sektora technologicznego. W swojej działalności regulacyjnej zwracała też uwagę na prawa konsumentów i pracowników. Zrobiła sobie w ten sposób wielu wrogów wśród miliarderów w Dolinie Krzemowej i nie tylko.
Harris jak dotąd nie ustosunkowała się do tych nacisków. To, jak na nie zareaguje, będzie ważnym wskaźnikiem tego, jak jej ewentualna prezydentura będzie różnić się prezydentury Bidena w podejściu do wielkiego biznesu.
Polityka zagraniczna: bidenizm nowej generacji
Eksperci analizujący „doktrynę Kamali” w polityce zagranicznej dla magazynu „Foreign Policy” są dość zgodni, że Harris będzie kontynuowała politykę administracji w kluczowych obszarach: wsparcia dla Ukrainy i przywiązania do NATO, rywalizacji z Chinami, budowy gospodarczych, politycznych i militarnych więzi w rejonie Azji i Pacyfiku w celu powstrzymywania ekspansji Państwa Środka, a nawet warunkowego wsparcia dla Izraela.
Jednocześnie już same generacyjne różnice między Harris i Bidenem sprawiają, że jej podejście do polityki globalnej Stanów może być trochę inne. Biden, obecny w Senacie od 1973 roku, został ukształtowany przez zimną wojnę i rywalizację Stanów z ZSRR – co sprawia, że NATO jest dla niego kluczowym amerykańskim sojuszem. Harris, gdy rozpadał się ZSRR, była świeżo po studiach prawniczych i zaczynała karierę prokuratorską. Nowa kandydatka demokratów reprezentuje pokolenie polityków partii, które – nie kontestując głównego nurtu polityki zagranicznej Partii Demokratycznej – zwraca uwagę na nowe wyzwania, np. związane z prawami człowieka, kwestiami ekologicznymi i klimatycznymi.
czytaj także
W amerykańskich mediach pojawiają się też spekulacje, że w nowej administracji swoje stanowiska mają stracić kluczowe osoby odpowiedzialne za współkształtowanie obecnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Stanów: sekretarz obrony Lloyd Austin, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan oraz sekretarz stanu Anthony Blinken. Jako potencjalnego następcę tego ostatniego wskazuje się Philipa H. Gordona, najbliższego doradcę Harris w sprawach międzynarodowych. Drugą najważniejszą dla nowej kandydatki demokratów doradczynią w tym obszarze jest urodzona na początku lat 80. ekspertka Rebbeca Friedman-Lister.
Cztery lata temu Lister, wspólnie z Mirą Rapp-Hooper, opublikowała książkę-manifest An Open World. How America Can Win the Contest for the Twenty-First-Century World Order, przedstawiającą pomysły na politykę zagraniczną Waszyngtonu po pandemii i po Trumpie. Autorka rysuje wizję aktywnej polityki Stanów, angażującej się w globalne wspieranie demokracji, przeciwdziałanie budowie zamkniętych stref wpływu przez autorytarne reżimy, zachowanie globalnych dóbr wspólnych, wspieranie celów rozwojowych i humanitarnych. Można się spodziewać, że te motywy będą obecne w polityce Harris.
Większość różnic wobec polityki Bidena będzie jednak minimalna. Harris najpewniej zachowa większą ostrożność wobec Pekinu, niż zrobiłby to Biden w drugiej kadencji, może też aktywniej upominać się o przestrzeganie praw człowieka przez takich sojuszników Waszyngtonu, jak Indie.
Największe nadzieje na zmianę w polityce zagranicznej w przypadku przejęcia prezydentury przez Harris środowiska progresywne i propalestyńskie wiążą z polityką wobec Izraela i Gazy. Demokratka od początku obecnej fazy konfliktu po atakach Hamasu z 7 października kilkakrotnie wyrażała zaniepokojenie sytuacją humanitarną w Strefie Gazy – zwłaszcza w trakcie przyjętej z wielkim entuzjazmem przez amerykańską lewicę mowy w marcu w Sejmie w stanie Alabama, miejscu ikonicznym dla amerykańskiego ruchu praw obywatelskich. Wzywała też zawieszenia broni w Gazie.
Gdy Netanjahu odwiedził Stany w zeszłym tygodniu, Harris nie zjawiła się na jego przemówieniu w Kongresie. Po spotkaniu z izraelskim premierem powiedziała, że nie będzie milczeć w sprawie sytuacji humanitarnej w Gazie. To, jak polityczka podeszła do wizyty polityka, może sygnalizować, że będzie ona wzmacniać w kampanii krytyczną retorykę wobec Izraela, by zmobilizować progresywny elektorat czy sympatyzujące z Palestyną mniejszości.
Wojna secesyjna kończy się dopiero dzisiaj – zwycięstwem Południa
czytaj także
Czy jednak realna polityka Harris wobec Izraela, a nie tylko retoryka, będzie czymkolwiek różnić się od tej Bidena? Czy Harris będzie w stanie nacisnąć na Izrael, by wymusić na nim przestrzeganie prawa międzynarodowego, np. grożąc wstrzymaniem dostaw wojskowych?
Wypowiadający się dla Politico urzędnicy administracji Bidena, którzy złożyli dymisję w proteście przeciw jej polityce wobec Izraela i Gazy, wiążą nadzieję z ewentualną prezydenturą Harris – choćby na to, że zacznie ona w większym stopniu uwzględniać sytuację humanitarną Palestyńczyków. Waszyngtońscy urzędnicy, wypowiadający się anonimowo w artykule z „Times of Israel”, są o wiele bardziej sceptyczni w tej kwestii. Jak pisze izraelski dziennik, choć Harris nie ma takich związków z Izraelem, jak Biden, choć pewnie nie nazwałaby się – jak obecny prezydent – syjonistką, to wierzy w konieczność istnienia państwa żydowskiego i będzie to główny czynnik determinujący jej politykę w regionie.
Jak zielona będzie prezydentka?
Harris do prawyborów w Partii Demokratycznej w 2020 roku przystępowała ze znacznie ambitniejszą agendą klimatyczną niż Biden. Jak przypomniał „Guardian”, już jako prokuratorka okręgowa San Francisco Harris założyła jeden z pierwszych w Stanach wydziałów ds. sprawiedliwości środowiskowej. Jako prokuratorka generalna Kalifornii wywalczyła warte wiele milionów dolarów ugody z firmami, którym groziło oskarżenie za łamanie norm środowiskowych.
Wynik wyborów zależy tylko od pieniędzy. To nadal demokracja czy już oligarchia?
czytaj także
Harris poparła Nowy Zielony Ład – rezolucję Kongresu z 2019 roku, wzywającą Stany do przejścia w ciągu dziesięciu lat na czystą energię, pomocy dla najuboższych społeczności, narażonych na koszty zielonej transformacji, inwestycji w taką infrastrukturę, jak koleje dużych prędkości. Od tego czasu sam termin Nowy Zielony Ład stał się jednak – jak zauważył „New York Times” – toksyczny. Uchwała, początkowo mogąca liczyć na wsparcie nawet części republikanów, została politycznie zniszczona przez propagandowe ataki Fox News i innych prawicowych mediów, straszących Amerykanów, że twórcy NZŁ chcą im odebrać samochody benzynowe, hamburgery i plastikowe słomki.
W podobnej politycznej atmosferze Harris może zdecydować się na ograniczenie swojej politycznej platformy w kwestiach klimatu do obietnic kontynuowania polityki Bidena z Inflation Reduction Act – zachęcającego do inwestycji w tworzące miejsca pracy w Stanach zielone technologie. Tym bardziej że Harris, podobnie jak Biden, będzie musiała szukać równowagi między postulatami klimatycznymi a żądaniami związków zawodowych, w tym tych reprezentujących pracowników przemysłów związanych z paliwami kopalnymi.
Z drugiej strony, ruchy ekologiczne liczą, że Harris przypomni sobie o wcześniej wspieranych przez siebie ambitniejszych politykach klimatycznych, a kwestie te zaczną być bardziej uwzględniane przez jej ewentualną administrację, np. w zawieranych przez Waszyngton porozumieniach handlowych.
Różnica entuzjazmu
Harris znacznie mocniej niż Biden postawi też na kwestie praw reprodukcyjnych, choć jej stanowisko nie różni się tu zajmowanego przez obecnego prezydenta: odpowiedzią na wyrok Sądu Najwyższego, uchylającego precedens Roe vs. Wade, ma być zagwarantowanie rozstrzygnięć z tamtego orzeczenia w formie ustawy. Do tego potrzebna jednak będzie większość w Kongresie stojąca za prawem kobiet do wyboru.
Z całą pewnością zmiana Bidena na Harris wykazała różnicę pod względem energii i nadziei. Demokraci z depresji i godzenia się z nieuniknioną, jak się przez chwilę wydawało, drugą kadencją Trumpa, przeszli do entuzjazmu. Ten stan nie utrzyma się pewnie do listopada, ale nominacja Harris już przyniosła zastrzyk pieniędzy, woli walki i nowych pomysłów.