Związki partnerskie są w Czechach zawierane już od trzynastu lat, nie mają jednak tych samych praw co małżeństwa, dlatego organizacje LGBT wciąż się tego prawa domagają. Czy słusznie? Dziś trzeba szukać nowych form bezpiecznych relacji partnerskich.
„Dzień dobry, jestem homoseksualistą i przyszedłem zniszczyć wam rodzinę” – mówi postać znanego żartu rysunkowego, który wyśmiewa konserwatywną argumentację obrońców tradycyjnej rodziny.
Doszukiwanie się zagrożenia dla rodziny w innych formach współżycia jest bezpodstawne. To, co w różnych społeczeństwach i społecznościach nazywane jest dziś rodziną, wciąż pozostanie podstawą działających wspólnot. Zachowana zostanie niewątpliwie nawet instytucjonalizacja związków pomiędzy ludźmi. Paniczne ataki konserwatystów i fanatyków religijnych są bezsensowne, ponieważ nic nie może zatrząść tymi filarami społeczeństwa. Jednak rekonstrukcja tych filarów jest niezbędna i będzie miała miejsce, niezależnie od tego, czy komuś się to podoba, czy nie. Małżeństwo i rodzina w formie konserwatywnej i uznawanej za jedynie słuszną przez nurty religijne i prawicowe, przestały już odpowiadać potrzebom społeczeństwa i nowym, bardziej skomplikowanym relacjom społecznym. Małżeństwo i rodzina były podstawą hierarchii i paternalizmu przez kilka tysięcy lat i najwyższy czas to zmienić.
czytaj także
Związki partnerskie dla wszystkich
Część społeczności LGBT wraz z liberalną (w tym wierzącą) częścią społeczeństwa prowadzą obecnie kampanię na rzecz uznania małżeństwa dla nieheteroseksualnych par. Z emocjonalnego punktu widzenia są to zrozumiałe starania. Skrywa się za nimi chęć posiadania możliwości korzystania ze świeckich czy religijnych (na razie przede wszystkim chrześcijańskich) rytuałów, towarzyszących zawarciu legalnego związku oraz potrzeba zwykłego uznania swojego związku przez społeczeństwo.
czytaj także
Jednak z racjonalnego punktu widzenia nie ma to sensu. Przez kilka tysięcy lat małżeństwo i patriarchalna rodzina były w Europie jednostką prokreacyjno-ekonomiczną, podlegającą władzy ojca. Przypomnijmy, że żona i dzieci do jakiegokolwiek poważniejszego działania potrzebowały zgody męża i ojca. W Europie Wschodniej dominacja męża została podważona w latach pięćdziesiątych, a na Zachodzie dopiero w latach siedemdziesiątych. Dziecko i żona nie mogły studiować ani zmienić pracy, jeśli ojciec nie uświęcił tego swoim podpisem.
czytaj także
Nowa forma tego związku, którą nazywamy u nas związkiem partnerskim, jest z założenia pozbawiona dominacji i nierówności. Nie można odwoływać się w nim do żadnej wyimaginowanej tradycji i podziału ról. Partnerzy sami muszą znaleźć swoje role, uzgodnić je i cyzelować. Oczywiście wciąż jeszcze istnieją grupy, które nawet na początku XXI wieku są skłonne twierdzić, że małżeństwo ma wyglądać tak, jak po wydaniu dekretu o małżeństwie przez Sobór trydencki w 1563 roku.
czytaj także
Praca, którą wykonują społeczności LGBT, by uzyskać prawo do zawarcia małżeństwa jednopłciowego, jest więc właściwie kontrproduktywna i reakcyjna. Zamiast na wreszcie legalnie uznanych związkach osób tej samej płci zacząć budować również nowe podejście do małżeństw heteroseksualnych, konserwatywna część społeczności LGBT stara się dołączyć do instytucji, która jest już nieakceptowalna dla wciąż rosnącej liczby heteroseksualnych par. Gdyby konserwatyści nie byli zaślepieni, zobaczyliby, że osoby LGBT są takie same jak reszta społeczeństwa – że często wyznają też konserwatywne wartości, biorą udział w życiu religijnym itp.
Nowe formy związków
Udoskonalenie związków partnerskich powinno umożliwiać w przyszłości zawieranie bezpiecznych, uregulowanych prawnie związków między osobami, dla których małżeństwo jest na razie ostatnią deską ratunku albo dla których jest nie do zrealizowania. Może chodzić na przykład o pary aseksualne, które wprawdzie formalnie biorą ślub, czasami nawet z błogosławieństwem kościoła, ale w realu nie spełniają podstawowego warunku kościoła, czyli „konsumpcji małżeństwa” – po prostu nie uprawiają seksu. Związek partnerski mógłby służyć również przyjaciołom – bezdzietnym czy z dziećmi, którzy razem mieszkają, ale nie planują intymnego hetero, czy homoseksualnego związku.
Wspólna opieka rodziców nad dzieckiem to ideał, na który zasługuje każda rodzina
czytaj także
Może to dotyczyć też związków między liczbą osób większą niż dwie – takie związki były tradycyjne już u biblijnych praojców. A nie są wyjątkiem nawet dziś, tylko że ich uczestnicy nie mają możliwości zawarcia umowy, która by im automatycznie zapewniała prawo dziedziczenia, prawa rodzicielskie czy opiekuńcze.
Społeczeństwo i związki między ludźmi się zmieniają i trzeba na to reagować tak, aby zapewnić jak najwięcej bezpieczeństwa i pewności. Na razie nie jest jasne, jak to zrobić. Dlatego ważne jest, żeby się nad tym zastanawiać i rozwijać progresywne koncepty.
Opieka nad dziećmi
Ważnym aspektem jest również opieka nad dziećmi. Nowy kodeks cywilny reaguje już na sytuację rozwodów i nowych rodzin przez to, że również nie-rodzicom, którzy długoterminowo opiekują się dzieckiem partnera, daje możliwość spotykania się z nim, jeśli dziecko jest tym zainteresowane. Jednak na razie nie zajmuje się nijak tym, że ci opiekujący się nie-rodzice – przede wszystkim kobiety – u lekarza, w szkole czy innych instytucjach często spotykają się z problemem braku odpowiednich uprawnień, choć realnie opiekują się dzieckiem w większym zakresie niż jego rodzice biologiczni.
czytaj także
Skoro taką możliwość mają opiekunowie zastępczy, nie ma powodu, dla którego racjonalni rodzice biologiczni nie mieliby po rozstaniu podzielić się opieką z którymś z nowych partnerów. Także dzieci chcące opiekować się swoimi nie-rodzicami, którzy ich wychowali, powinny mieć tę możliwość. W ten sposób łatwiej będzie rozwiązywać sytuacje konieczności nagłej opieki czy uzyskania potrzebnych do jej podjęcia informacji.
Od totalitaryzmu do wolności
To nie przypadek, że faszyzujące nurty zasłaniają się takimi pojęciami jak „duża rodzina” czy „ojczyzna”. Paternalistyczna i hierarchiczna rodzina była przez wieki obrazem hierarchii świeckiej i kościelnej. Czyli władzy upoważnionej do wysyłania „swoich dzieci” na wojny, żeby mordować w nich „dzieci” innych hierarchii.
czytaj także
W tym roku upłynęło siedemdziesiąt lat od rozpoczęcia starań o legalny równoprawny związek między małżonkami w naszym kraju. Jeśli chcemy budować równoprawne społeczeństwo, nie możemy zajmować się tylko życiem politycznym w jakiejś wyimaginowanej przestrzeni. Potrzebujemy jasno określonych praw wspólnego decydowania również na poziomie naszych miejsc pracy i oczywiście, w pierwszej kolejności, w partnerskich i rodzicielsko-opiekuńczych związkach.
Związki partnerskie i ich rozwój nie mogą oczywiście spoczywać jedynie na ramionach społeczności LGBT, która przygotowałaby je dla innych grup. Starajmy się więc racjonalnie i z empatią zastanawiać się nad możliwościami, zapewnienia jak najbardziej bezpiecznych związków partnerskich dla wszystkich.
**
Tomáš Tožička jest teologiem i prezesem organizacji Social Watch Česká republika, publicystą A2larm.cz.
Artykuł ukazał się w magazynie A2larm.cz. Z czeskiego przełożyła Olga Słowik.