Pożary lasów i magazynów paliwa, migracja milionów osób, przemieszczanie się ciężkiego sprzętu wojskowego i powrót do spalania węgla – wszystko to powoduje gwałtowny wzrost emisji gazów cieplarnianych. Klimatyczne skutki wojny w Ukrainie są zastraszające.
Rosja bez litości niszczy Ukrainę, zabijając przy tym tysiące Ukraińców i Ukrainek. Przy okazji niweczy też wysiłki dużej części świata, by zapobiec klimatycznej katastrofie, która już teraz prowadzi do tragedii w innych częściach globu. Na dokładkę w tych, które tej katastrofie najmniej zawiniły. Trudno przypuszczać, żeby Moskwa miała z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia. Skoro na Kremlu ciepło przyjęto pomysł zamrożenia Ukraińców przez odcięcie ich od energii w zimie, trudno oczekiwać, by przejęto się tam powodziami w Pakistanie albo suszą w Sahelu.
Gdy walki nad Dnieprem wreszcie jednak ustaną, świat będzie musiał się uporać także z ich klimatycznymi konsekwencjami. Kijów będzie potrzebował pomocy nie tylko w odbudowie tradycyjnej infrastruktury, ale też w transformacji energetycznej. Zdemolowane przez Rosję państwo, które już przed wojną nie należało do zamożnych, bez wsparcia sojuszników może nie poradzić sobie z tym zadaniem.
Powodzie w Pakistanie: 23 miliony dzieci nie pójdzie do szkoły
czytaj także
Ekologiczny terroryzm
„Nie może być skutecznej polityki klimatycznej bez zaprowadzenia pokoju” – stwierdził podczas szczytu COP27 prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Przypomniał, że już przed wojną Rosja zrobiła z dostaw paliw kopalnych element swojej polityki zmierzającej do odbudowania wpływów w Europie. Teraz z powodu kryzysu energetycznego wiele państw wznawia prace elektrowni węglowych, by zapobiec ekstremalnie wysokim cenom energii dla gospodarstw domowych. Wojna wywołała też kryzys żywnościowy, który najmocniej uderza akurat w państwa najbardziej cierpiące na zmianach klimatu.
Działania zbrojne w Ukrainie zbliżają nas też bezpośrednio do katastrofy klimatycznej. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy nad Dnieprem zniszczono ponad 2 miliony hektarów lasów. Według biorącego udział w COP27 ukraińskiego ministra ochrony środowiska Rusłana Striłca z powodu działań wojennych wyemitowano 33 miliony ton gazów cieplarnianych, a znacznie więcej będzie musiało powstać podczas odbudowy Ukrainy.
Niebezpiecznie, niepoważnie, pełno Rosjan. Dlaczego pojechałyśmy na COP27?
czytaj także
Kijów zebrał też dowody dwóch tysięcy przestępstw przeciw środowisku, które popełniła Rosja po 24 lutego. Już w maju tego roku podczas konferencji OBWE w Łodzi Striłec stwierdził: „Mamy do czynienia z rosyjskim terroryzmem ekologicznym, z rosyjskimi zbrodniami na środowisku naturalnym”.
Rosja prowadzi ekologiczny terroryzm także na swoim terenie. Jeszcze do niedawna niektórym państwom Europy wykorzystanie rosyjskiego gazu jako paliwa przejściowego do transformacji energetycznej wydawało się dobrym pomysłem – tani surowiec ze Wschodu dawał stabilną energię, a zaoszczędzone dzięki niemu pieniądze można było wykorzystać na inwestycje w odnawialne źródła energii czy termomodernizację.
Agresją na Ukrainę Rosja dowiodła jednak Europie, że prowadzenie z nią intensywnej wymiany handlowej wiąże się z ogromnym ryzykiem politycznym. Zablokowane zostało oddanie do użytku gazociągu Nord Stream II, a w odwecie sami Rosjanie zamknęli też Nord Stream I, który jakiś czas później we wciąż niewyjaśnionych okolicznościach „uległ wybuchowi”.
Wiemy, kto będzie miał tej zimy najgorzej. „Będzie nieprawdopodobna drożyzna”
czytaj także
Rosja nie mogła więc sprzedawać tak dużych wolumenów gazu jak przed wojną. Co zrobiła z powstałymi nadwyżkami? Zwyczajnie je spalała. Według analiz norweskiego ośrodka jeden z rosyjskich zakładów niedaleko granicy z Finlandią spalał dziennie ponad 4 miliony metrów sześciennych gazu. W wyniku tej operacji codziennie do atmosfery dostawało się nawet 9 tys. ton CO2.
Wojna wysokoemisyjna
Na pierwszy plan wysuwają się jednak bezpośrednie skutki inwazji na Ukrainę wywołane działaniami zbrojnymi. Według raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego Koszty klimatyczne rosyjskiej inwazji samo przemieszczanie się rosyjskich sił zbrojnych spowodowało emisję 751 tys. ton CO2. Najbardziej kosztowne klimatycznie okazało się zaopatrzenie i logistyka związana z utrzymaniem rosyjskich baz wojskowych (245 tys. ton CO2), działania okrętów floty czarnomorskiej (187 tys. ton) i aktywność rosyjskich samolotów bojowych (142 tys. ton).
Do tego dochodzą emisje związane z przemieszczaniem się wojsk ukraińskich oraz niszczeniem sprzętu wojskowego po obu stronach. Łącznie działania wojenne bezpośrednio doprowadziły do emisji przynajmniej około pół miliona ton CO2. W scenariuszu umiarkowanym emisja wyniosła prawie 800 tys. ton CO2, a według scenariusza maksymalnego mogła sięgnąć niecałego miliona ton.
Do rachunku należy doliczyć emisje pochodzące z pożarów, szczególnie lasów. W pierwszych miesiącach inwazji odnotowano w Ukrainie 78 razy więcej alarmów pożarowych niż w latach poprzednich. Dzienna moc anomalii termicznych w Ukrainie w tym roku jest dwukrotnie większa niż w zeszłym i odpowiada za jedną dziesiątą anomalii termicznych w całej Europie.
Na podstawie analizy tych anomalii eksperci PIE oszacowali, że w wyniku inwazji mogło spłonąć 150 tys. hektarów lasów, co doprowadziło do wyemitowania przeszło 13 milionów ton CO2. Jednak według innej analizy, opartej na nadreprezentacji pożarów względem średniej z ostatniego piętnastolecia, spłonąć mogło nawet 304 tys. hektarów. W tym scenariuszu emisja CO2 wyniosła aż ponad 27 milionów ton.
Kolejnym ogromnym źródłem emisji dwutlenku węgla są celowe oraz przypadkowe zniszczenia zapasów gazu i ropy. Mowa chociażby o ostrzałach rakietowych magazynów paliw, ale też rozszczelnieniach gazociągów i ropociągów. Magazyny paliw są kluczowym elementem logistyki wojsk z obu stron, więc nic dziwnego, że znajdują się pod regularnym ostrzałem. Sama Ukraina zlikwidowała znaczną część rosyjskich magazynów po dostarczeniu jej amerykańskich wyrzutni HIMARS.
czytaj także
Oczywiście, Ukraina się broni, więc nie można mieć do niej o to pretensji. Nie zmienia to jednak faktu, że każda likwidacja magazynu paliw to ogromna emisja CO2 w bardzo krótkim czasie. Zresztą Rosjanie również trafiali w magazyny ukraińskie. Według szacunków PIE w scenariuszu minimalnym pożary zapasów ropy wyemitowały 1,1 mln ton CO2, a w maksymalnym mogły nawet wyemitować 2,5 mln ton. Do tego trzeba doliczyć 700 tys. ton CO2 powstałych w wyniku pożarów zapasów gazu. Jeszcze więcej gazów cieplarnianych przedostało się do atmosfery w wyniku rozszczelnienia instalacji – mowa o niecałych 6 mln ton CO2. Łącznie daje to nawet 9 mln ton.
Odbudowa dla klimatu
To wciąż nie wszystko. Ogromne emisje związane są z kryzysem uchodźczym – czyli migracjami wewnętrznymi, emigracją oraz całym pobytem w państwach przyjmujących. Według szacunków PIE w samej Polsce kryzys uchodźczy wygenerował dodatkowe 3,5 mln ton CO2. Łączną ilość dodatkowych emisji wywołanych przemieszczaniem się i pobytem uchodźców PIE oszacowało na 23,3 mln ton.
Najwięcej gazów cieplarnianych przedostanie się do atmosfery dopiero jednak wtedy, gdy przyjdzie wreszcie czas na odbudowę Ukrainy. Straty są olbrzymie. Rosjanie celowo niszczą infrastrukturę energetyczną, żeby sterroryzować Ukraińców mrozem. Masowo ostrzeliwują inne obiekty cywilne, w tym budynki mieszkalne. Niszczona jest także infrastruktura drogowa, mosty czy wiadukty. Według Instytutu Kijowskiej Szkoły Ekonomii minimalne koszty odbudowy Ukrainy sięgną 235 mld euro. Finalnie mogą być jednak nawet kilka razy wyższe.
Koszty klimatyczne tej wielkiej operacji inwestycyjnej, która przyćmi modernizację infrastrukturalną Polski po wejściu do UE, będą olbrzymie. Wielkość emisji będzie zależeć w dużym stopniu od skali zaangażowania państw zachodnich w odbudowę. Jeśli Zachód w większości przejmie zadanie odbudowy zniszczonego kraju, emisje powinny być nawet o jedną trzecią niższe, gdyż przedsiębiorstwa zachodnie są mniej energochłonne. Co jest kolejnym argumentem za mocnym zaangażowaniem Zachodu w odbudowę.
Jeśli Ukraina będzie musiała sama odbudowywać swój kraj, do atmosfery przedostanie się nawet 232 mln ton CO2. To liczba przewyższająca całą roczną emisję gazów cieplarnianych Ukrainy sprzed wojny. Koszt klimatyczny odbudowy Ukrainy będzie tym większy, że zniszczonych zostało wiele instalacji OZE położonych nad Dnieprem.
Poza tym Kijów utracił kontrolę nad elektrownią jądrową w Zaporożu. Przed wojną całkowita moc OZE zainstalowanych w Ukrainie wynosiła niecałe 17 GW. To liczba porównywalna z Polską – obecnie nad Wisłą zainstalowanych jest około 20 GW. Według analizy PIE zniszczona została jedna czwarta ukraińskich mocy OZE, czyli 4 GW – trzy czwarte z tego w farmach wiatrowych i 700 MW w fotowoltaice. Dodatkowo wstrzymana została rozbudowana ukraińskiego potencjału, który w tym roku mógł wzrosnąć o 1,6 GW. Odbudowa infrastruktury OZE w Ukrainie zajmie co najmniej trzy lata.
Powrót węgla marnotrawnego
Według raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego łączna wielkość emisji gazów cieplarnianych spowodowana wojną w Ukrainie tylko do września tego roku wyniosła od 98 do nawet 327 mln ton ekwiwalentu CO2. W scenariuszu umiarkowanym było to 213 mln ton. Liczby te obejmują już emisję CO2, która będzie towarzyszyć inwestycjom potrzebnym do odbudowy dotychczasowych zniszczeń (licząc do września). Te ostatnie odpowiadają za największą część szacowanych emisji – przeszło trzy czwarte. Dla porównania, Polska rocznie emituje ponad 400 mln ton CO2.
czytaj także
Wojna w Ukrainie doprowadziła też do kryzysu energetycznego, który jest jeszcze celowo podsycany przez Rosję. Starcie energetyczne Kremla z Zachodem także oddali świat od osiągnięcia celów klimatycznych. Manipulowanie cenami gazu, odcinanie dostaw czy wysadzanie gazociągów skłaniają do oszczędzania tego surowca na czarną, zimową godzinę. W zastępstwie państwa Europy wracają do węgla, którego udział w miksie był od lat redukowany. Chyba najlepszym przykładem tego zjawiska są Niemcy, których gospodarka pochłania jedną czwartą konsumpcji gazu w UE. Niemcy oszczędzają gaz na wypadek ciężkiej zimy, a po zamknięciu elektrowni jądrowych na masową skalę korzystają z węglowych.
Według serwisu Electricity Map 20 listopada niemal połowa produkcji energii elektrycznej za Odrą pochodziła z węgla, a zaledwie kilka procent z gazu. Niemcy wykorzystywali tego dnia zaledwie jedną dziesiątą zainstalowanych mocy gazowych. Ta oszczędność gazu w obecnej sytuacji oczywiście jest uzasadniona, skutkuje jednak wyższymi emisjami. Tego dnia niemiecka energetyka emitowała niemal 650 g CO2/kWh, przez co Niemcy były trzecim najbardziej emisyjnym państwem UE. Na pierwszym miejscu znalazła się Polska z emisją niemal 900 gramów na kilowatogodzinę. Polska tego dnia wykorzystywała tylko 30 proc. swoich mocy gazowych, a aż trzy czwarte prądu produkowała z węgla.
Klimatyczne plagi egipskie. COP27 to kolejny szczyt hipokryzji
czytaj także
Agresja Rosji na Ukrainę doprowadziła więc nie tylko do znacznego wzrostu emisji, ale też do zatrzymania transformacji energetycznej. Wystarczy przypomnieć, że w Polsce znów dopuszczono do spalania w domowych piecach węgiel brunatny, zakazany w wielu regionalnych uchwałach antysmogowych. Żeby nadrobić te straty, świat będzie musiał zwiększyć wysiłki i jeszcze szybciej ograniczać emisje w przyszłości. Dzięki Kremlowi koszty społeczne transformacji będą więc znacznie większe, chociaż już przed wojną wyzwanie to było ogromne.