Netanjahu jeszcze w 2015 roku ostrzegał, że izraelscy Arabowie tłumnie wybierają się do urn i trzeba się im przeciwstawić, żeby obronić Izrael. Niedługo później, żeby utrzymać się u władzy, rozpoczął flirt z Ra’amem, islamistyczną partią powiązaną z Bractwem Muzułmańskim. To właśnie mogło być początkiem końca najdłużej urzędującego premiera Izraela.
TEL AWIW – Benjamin Netanjahu przestał być premierem Izraela. Jaki kraj zostawia po sobie po 12 latach sprawowania władzy?
Netanjahu nie zawsze był takim nieprzejednanym zwolennikiem użycia siły, za jakiego mają go jego przeciwnicy, zwłaszcza poza granicami Izraela. Często reprezentował czysty pragmatyzm, nieraz dowodząc, że ma bystry umysł, rozległą wiedzę historyczną, imponującą biegłość w sprawach ekonomicznych i wysoką świadomość na temat lokalnych i globalnych trendów.
Izrael: A więc koniec ery Netanjahu. Problem? Nowej koalicji nic nie łączy
czytaj także
Jednak nadrzędnym celem Netanjahu było utrzymanie się u władzy. Skupiał się raczej na zaspokajaniu żądań swojego zaplecza politycznego niż działaniu w interesie narodowym. Często – a z biegiem czasu coraz częściej – oznaczało to nastawianie przeciwko sobie poszczególnych grup poprzez odwoływanie się do instynktu plemiennego. Jego władza opierała się na podburzaniu i wdrażaniu politycznych rozwiązań, które pasowały do jego ultranacjonalistycznej, antyarabskiej retoryki.
Jednym z przykładów jest udzielenie poparcia ustawie o „państwie narodu żydowskiego” z 2018 roku, która w rzeczywistości uczyniła z izraelskich Arabów obywateli drugiej kategorii. Netanjahu przyjął również za cel przyłączenie terenów palestyńskich – przed czym wzbraniały się dotychczasowe prawicowe koalicje – tym samym wprowadzając radykalny religijny syjonizm do polityki głównego nurtu.
Kolejne gabinety Netanjahu niezmordowanie pracowały nad stworzeniem warunków do aneksji okupowanego Zachodniego Brzegu. On sam czasami wydawał się przedkładać fantazję o Judei i Samarii, podzielaną przez jego licznych zwolenników, nad Izrael, pompując miliony w jej realizację.
A jednak nie zawsze Netanjahu był aż tak zawziętym budowniczym żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu, o jakim marzyli jego wyborcy. W 2009 roku poinformował o wstrzymaniu budowy nowych osiedli na 10 miesięcy, co ówczesna sekretarz stanu Hillary Clinton nazwała „bezprecedensowym” wydarzeniem (mimo iż ograniczenia nie objęły tysięcy budynków będących w fazie konstrukcji i poszerzających granice istniejących siedlisk).
W 2014 roku Netanjahu prowadził rozmowy pokojowe z prezydentem Palestyny Mahmudem Abbasem, w których nieoczekiwanie przyjął kilka rozsądnych stanowisk. Aby zadowolić swoich prawicowych zwolenników, odmówił jednak ograniczenia budowy żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu i we wschodniej Jerozolimie, nawet na czas trwających negocjacji.
Podobna logika przyświecała przyjęciu olbrzymich ustępstw na rzecz ortodoksyjnej społeczności żydowskiej, czym Netanjahu zaprzepaścił swoje wysiłki na rzecz ukrócenia ich pasożytniczej zależności od budżetu państwa, poczynione na początku lat 2000., gdy sprawował urząd ministra finansów. Dla porównania Netanjahu znacznie mniej środków przeznaczył na poprawę warunków na uboższych peryferiach Izraela, wierząc, że nieustające ataki na stare liberalne „elity” wystarczą, aby zapewnić mu głosy tamtejszych wyborców.
Również historia tworzenia koalicji dowodzi, że uwaga Netanjahu skupiała się na własnym przetrwaniu. W przeszłości formował on koalicje rządowe z partiami lewicowymi i centrowymi, jednak po ostatnich czterokrotnych wyborach parlamentarnych nie zawahał się przed utworzeniem rządu z frakcjami żydowskich suprematystów.
Nie jest to wynik jakiejś ideologicznej przemiany. Gdyby tak było, Netanjahu nie byłby skory do zawarcia umowy koalicyjnej z Ra’amem, islamistyczną partią powiązaną z Bractwem Muzułmańskim, w marcu tego roku. To w dalszym ciągu ten sam człowiek, który chcąc zachęcić do głosowania na swoją partię w wyrównanym wyścigu wyborczym w 2015 roku, ostrzegał, że izraelscy Arabowie tłumnie wybierają się do urn.
Netanjahu przejdzie do historii Izraela jako polityk, który oficjalnie dopuścił uczestnictwo partii arabskich w rządzie – wszystko, byle tylko utrzymać się u władzy. Właśnie to mogło jednak stać się przyczyną jego zguby: stworzona z jego politycznych przeciwników koalicja nie uzyskałaby większości koniecznej do pozbawienia go urzędu, gdyby nie Ra’am.
Ostatnia wojna Netanjahu. Czy najdłużej urzędujący premier Izraela straci władzę?
czytaj także
To niejedyny powód, dla którego nowa koalicja nie powstałaby bez Netanjahu. Osiem wchodzących w jej skład ideologicznie rozbieżnych ugrupowań – lewicowcy, centryści, prawicowi nacjonaliści i arabscy islamiści – łączy jedno: pragnienie, aby obalić urzędującego premiera. Wielu spośród nich to dawni sprzymierzeńcy Netanjahu, których coraz bardziej uwierało jego narcystyczne, apodyktyczne i nierzadko karygodne zachowanie. Postawienie go w stan oskarżenia na podstawie trzech zarzutów o korupcję i naruszenie zaufania przelało czarę goryczy.
Upodobanie Netanjahu do palenia za sobą mostów widać także w pogarszającym się wizerunku Izraela w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza wśród umiarkowanych i liberalnych wyborców, do których zalicza się większość amerykańskich Żydów. Sprzymierzając się z Partią Republikańską i byłym prezydentem Donaldem Trumpem, Netanjahu zmienił poparcie dla Izraela w mocno kontrowersyjną kwestię.
Niedawna eskalacja przemocy wobec Palestyńczyków jeszcze bardziej zraziła wielu Amerykanów do Izraela. Co ważniejsze, był to kubeł zimnej wody dla samego Netanjahu, który sądził, że prawie udało mu się pogrzebać sprawę palestyńskiego nacjonalizmu. Przekonanie to wzmocniło niedawne podpisanie porozumień abrahamowych, mające na celu nawiązanie relacji dyplomatycznych pomiędzy Izraelem i czterema państwami arabskimi.
Netanjahu potrafił wykorzystywać zmiany w regionie na korzyść Izraela. Widział, że sprawujące władzę na Bliskim Wschodzie sunnickie reżimy obawiają się powstań ludowych podobnych do tych z Arabskiej Wiosny z 2011 roku, jak i rosnącego w siłę nuklearnego (szyickiego) Iranu; zdawał sobie też sprawę, że Stany Zjednoczone tracą zainteresowanie tą częścią świata. Wszystko to razem stworzyło olbrzymią szansę dla Izraela na normalizację stosunków z tymi państwami, co znacząco by osłabiło dyplomatyczne wsparcie dla Palestyńczyków.
Mimo to niedawna eskalacja przemocy pokazuje, że problem Izraela z Palestyną jest żywy jak nigdy przedtem, a Jerozolima pozostaje punktem zapalnym, który może doprowadzić do wybuchu wojny religijnej na Bliskim Wschodzie. Bezowocna walka Netanjahu przeciwko irańskiemu układowi jądrowemu z 2015 roku, a następnie jego niezdolność do ukrócenia nuklearnych ambicji Iranu i regionalnych układów sił tylko potęgują ryzyko zapłonu w tym regionie.
Corbyn: zakończyć okupację, usunąć osiedla, uznać państwo palestyńskie
czytaj także
Poza porozumieniami abrahamowymi Netanjahu przewodniczył dwóm innym kluczowym osiągnięciom. Pierwszym było utworzenie trójstronnego, strategicznego sojuszu z Grecją i Cyprem jako przeciwwagi dla destabilizujących aspiracji Turcji, przy wykorzystaniu nowego statusu Izraela jako potentata gazowego we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Drugim było zacieśnienie ekonomicznych więzi z Chinami, Japonią i Indiami.
A jednak nawet i pod tym względem spuścizna Netanjahu pozostawia wiele do życzenia. Na skutek jego surowych, neoliberalnych polityk ucierpiał system socjalny, a Izrael utwierdził swoją pozycję w czołówce krajów o największych nierównościach społecznych w rankingu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, według którego 21 proc. jego ludności żyje poniżej progu ubóstwa.
W ostatecznym rozrachunku spuścizna, którą zostawia po sobie Netanjahu, obfituje w napięcia, pogardę i chaos. Izrael jest podzielony bardziej niż kiedykolwiek, a wielu Izraelczyków straciło nadzieję na to, że ich kraj może być jednocześnie żydowski i demokratyczny. Czy rząd, który jednoczy tylko niechęć do Netanjahu, będzie w stanie odciąć się od tego, co po nim zastanie?
**
Szelomo Ben Ammi – były minister spraw zagranicznych Izraela i wicedyrektor Toledo International Center for Peace.
Copyright: Project Syndicate 2021. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.