Świat

Dlaczego bogate miasta się buntują

Wzrost gospodarczy bez sprawiedliwości społecznej i zrównoważonej eksploatacji środowiska to przepis na rozruchy, a nie na dobrobyt.

W ciągu ostatniego roku w trzech z najbogatszych miast świata wybuchły protesty i niepokoje. Paryż mierzy się z falą manifestacji i zamieszek od listopada, kiedy to prezydent Emmanuel Macron podniósł akcyzę na paliwa. Od marca wrze Hongkong z powodu proponowanej przez szefową administracji Carrie Lam ustawy o ekstradycji do Chin. Chilijskie Santiago zbuntowało się w tym miesiącu, gdy prezydent Sebastian Piñera zarządził wzrost cen biletów do metra. Każdy protest ma swoje osobne, lokalne przyczyny, ale razem wzięte dają one szerszy obraz tego, co może się stać, kiedy poczucie niesprawiedliwości łączy się z powszechnym przekonaniem o niewielkiej mobilności społecznej.

W Chile podział na lepszych i gorszych jest nie tylko ekonomiczny, ale też rasowy

Według tradycyjnego wskaźnika PKB per capita każde z tych trzech miast to przykład gospodarczego sukcesu. Z kolei dochód per capita w Hongkongu wynosi 40 tysięcy dolarów, w Paryżu ponad 60 tysięcy dolarów, a w Santiago około 18 tysięcy dolarów, co czyni je jednym z najbogatszych miast Ameryki Południowej. W Globalnym raporcie o konkurencyjności z 2019 roku, opublikowanym przez Światowe Forum Ekonomiczne, Hongkong zajmuje miejsce 3., Francja 15., a Chile 33. (znacznie wyższe od wszystkich innych państw Ameryki Łacińskiej).

PKB: wygodny i zawodny [wyjaśniamy]

Jednak chociaż według konwencjonalnych standardów kraje te są całkiem bogate i konkurencyjne, ich społeczeństwa wyrażają niezadowolenie z pewnych istotnych sfer życia. Według Światowego raportu szczęścia z 2019 roku mieszkańcy Hongkongu, Francji i Chile sądzą, że ich życie pod istotnymi względami utknęło w miejscu.

Co roku Instytut Gallupa zadaje ludziom na całym świecie pytanie: „Czy jesteś zadowolony/a czy niezadowolony/a ze swojej swobody wyboru ścieżki życiowej?”. Hongkong, chociaż zajmuje 9. miejsce w rankingu PKB per capita, w kwestii postrzegania osobistej wolności wyboru drogi życiowej wypada znacznie gorzej, bo jest dopiero na 66. miejscu. Taki sam rozdźwięk widać w przypadku Francji (25. miejsce w PKB per capita, ale 69. pod względem wolności wyboru) i Chile (odpowiednio 48. i 68. miejsce).

Żółte kamizelki: to już nie ruch społeczny, to rewolucja

Heritage Foundation i Uniwersytet Simona Frasera oceniają, że w Hongkongu panuje największa wolność gospodarcza na świecie, a jednak – jak na ironię – jego mieszkańcy tracą nadzieję na swobodę wyboru ścieżki życiowej. We wszystkich trzech krajach młodzi mieszkańcy miast niepochodzący z zamożnych rodzin pomstują na nikłe szanse znalezienia przystępnych cenowo mieszkań i przyzwoitej pracy. W Hongkongu ceny mieszkań w zestawieniu ze średnimi płacami należą do najwyższych na świecie. Chile charakteryzuje się najwyższą nierównością dochodów wśród państw OECD, klubu krajów bogatych. We Francji dzieci pochodzące z elity mają liczne przewagi na każdym etapie życia.

Niebotyczne ceny mieszkań wypychają większość mieszkańców daleko od śródmiejskich dzielnic biznesowych. Mieszkańcy obrzeży miast muszą więc polegać na własnych pojazdach albo transporcie publicznym, by dostać się do pracy. Ta większość jest szczególnie wrażliwa na podwyżki cen paliw i biletów transportu publicznego, jak pokazały wybuchy protestów w Paryżu i Santiago.

Hongkong, Francja i Chile bynajmniej nie są odosobnione w kryzysie mobilności społecznej i niezadowoleniu z nierówności. W USA niespotykanym dotychczas nierównościom i upadkowi zaufania publicznego do rządu towarzyszy gwałtowny wzrost liczby samobójstw oraz inne oznaki niepokojów społecznych, takie jak masowe strzelaniny. Stanami Zjednoczonymi z pewnością wstrząśnie jeszcze wiele społecznych wybuchów, jeśli nie zmienią swojego podejścia do polityki i gospodarki.

Jeśli chcemy zapobiec podobnym zjawiskom, musimy wyciągnąć kilka nauk z tych trzech niedawnych przypadków. Władze wszystkich trzech miast zupełnie nie spodziewały się protestów. Straciwszy kontakt ze społeczeństwem, nie zdołały przewidzieć, że pozornie nieznaczna zmiana polityki (ustawa o ekstradycji w Hongkongu, podniesienie akcyzy na paliwo we Francji i wyższe ceny biletów na metro w Chile) wywoła olbrzymi wybuch niezadowolenia.

Co być może najważniejsze, a jednocześnie najmniej zaskakujące, tradycyjne ekonomiczne mierniki dobrobytu są zupełnie nieadekwatne do oceny rzeczywistych nastrojów społecznych. PKB per capita mierzy średnią wartość dóbr i usług w przeliczeniu na mieszkańca, ale nie mówi nic o dystrybucji dochodów, odczuwanej sprawiedliwości bądź niesprawiedliwości, niestabilności finansowej i innych uwarunkowaniach (na przykład zaufaniu do władz), które przekładają się na ogólną jakość życia. Również narzędzia takie jak globalny wskaźnik konkurencyjności Światowego Forum Ekonomicznego, wskaźnik wolności gospodarczej Heritage Foundation czy pomiar wolności gospodarczej na świecie prowadzony przez Uniwersytet Simona Frasera niedostatecznie ujmują subiektywne poczucie sprawiedliwości, swobodę podejmowania życiowych wyborów, uczciwość władz i postrzeganą wiarygodność współobywateli.

Tradycyjne ekonomiczne mierniki dobrobytu są zupełnie nieadekwatne do oceny rzeczywistych nastrojów społecznych.

Aby poznać te nastroje, należy pytać ludzi bezpośrednio o ich zadowolenie z życia, poczucie wolności osobistej, zaufanie do rządu i rodaków oraz o inne wymiary życia społecznego, które wpływają na jakość życia, a zatem sygnalizują prawdopodobieństwo rozruchów. Takie podejście zastosowano w dorocznych badaniach dobrobytu Instytutu Gallupa, wyniki których podajemy w Światowym raporcie szczęścia.

Idea zrównoważonego rozwoju, odzwierciedlona w 17 Celach Zrównoważonego Rozwoju ONZ przyjętych przez rządy krajów na całym świecie w 2015 roku, polega na odejściu od tradycyjnych sposobów mierzenia sukcesu gospodarczego, takich jak wzrost PKB czy dochód per capita, na rzecz bogatszego zestawu wskaźników, takich jak sprawiedliwość społeczna, zaufanie czy wpływ na środowisko. Cele zwracają na przykład szczególną uwagę na nierówności dochodów (cel 10.), jak również na wskaźniki szerzej rozumianego dobrobytu (cel 3.).

Demokracja i życie ludzi w Hongkongu? Bogowie globalizacji mają to w nosie

Rozsądek nakazuje, by władze trzymały rękę na pulsie społeczeństwa i uważnie przyglądały się źródłom niezadowolenia i braku zaufania. Wzrost gospodarczy bez sprawiedliwości społecznej i zrównoważonej eksploatacji środowiska to przepis na rozruchy, a nie na dobrobyt. Będziemy potrzebować znacznie szerszego wachlarza usług publicznych, lepszej redystrybucji dochodu i więcej inwestycji publicznych w środowisko naturalne. Nawet pozornie uzasadnione zmiany, takie jak wycofanie subsydiów na paliwo czy podniesienie cen biletów metra, by pokryć koszty eksploatacji, doprowadzą społeczeństwo do wrzenia, jeśli będą przeprowadzane w warunkach niskiego zaufania społecznego, wysokich nierówności i powszechnego poczucia niesprawiedliwości.

**
Copyright: Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jeffrey D. Sachs
Jeffrey D. Sachs
Ekonomista, Columbia University
Profesor Zrównoważonego Rozwoju oraz profesor Polityki i Zarządzania Zdrowiem Publicznym na Uniwersytecie Columbia. Jest dyrektorem Centrum ds. Zrównoważonego Rozwoju na Columbii oraz Sieci Rozwiązań na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju przy ONZ.
Zamknij