Nawet bez „Male Ejaculation Bill” warto docenić antykobiece działania PiS-u i Trumpa.
Stany Zjednoczone za prezydentury Baracka Obamy przeznaczały 600 milionów dolarów rocznie dla organizacji międzynarodowych zajmujących się planowaniem rodziny. Te organizacje działające szczególnie intensywnie w krajach borykających się z ubóstwem promowały antykoncepcję, opiekę zdrowotną dla kobiet, a także umożliwiały kobietom, które tego potrzebowały, przerwanie ciąży. Prezydent Trump jednym męskim podpisem, złożonym zresztą w ściśle męskim gronie, zakończył ten piekielny proceder. Dzięki temu stanowczemu gestowi 27 milionów kobiet z różnych krajów straci dostęp do antykoncepcji. W końcu dobro dzieci jest najważniejsze!
Nie pojmujecie, jak ograniczenie dostępu kobiet do służby zdrowia i wiedzy może być dobre dla dzieci? To proste. Z raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że w krajach, w których dostępna jest edukacja seksualna, środki antykoncepcyjne i legalna aborcja, przeprowadza się o wiele mniej zabiegów przerywania ciąży, rodzi się również mniej dzieci i o wiele mniej z nich jest później sierotami. Z drugiej strony raport WHO informuje też, że w krajach rozwijających się, gdzie prawo jest bardziej restrykcyjne, na skutek komplikacji po nielegalnej aborcji co 8 minut umiera kobieta, 220 000 dzieci każdego roku zostaje sierotami, a pięć milionów kobiet rocznie trafia do szpitala z na tyle poważnymi komplikacjami po nielegalnym zabiegu, że ograniczają one ich życiową aktywność.
Kierunek obrany przez nowego prezydenta USA powoli staje się jasny, prawda? Po prostu matek musi być na świecie coraz mniej, a dzieci coraz więcej. A jak większa ilość dzieci przekłada się na zwiększenie ich dobrostanu? Tu dochodzimy do błyskotliwej koncepcji, która łączy w sobie to, co najlepsze w katolicyzmie i neoliberalnej ekonomii.
Po pierwsze, im więcej dzieci, tym więcej wypełnianych przez nie dobrych uczynków (doceńcie wykluczenie nihilistycznej koncepcji jedynactwa). Po drugie, dziecko jest zwyczajnie cenniejsze od matki – wie o tym nawet średnio rozgarnięty katecheta, a co dopiero specjaliści od globalnego rozwoju biznesu, a tacy z pewnością znajdują się w otoczeniu każdego prezydenta. Nie trzeba chyba dodawać, że dziecko pozbawione opieki matki (która umarła w połogu albo zajmuje się pozostałym dwanaściorgiem) to już prawdziwy skarb. Pracuje za naprawdę małe pieniądze albo nawet całkiem za darmo – i nigdy nie zakłada związków zawodowych (nie wierzycie? Zapytajcie w chińskich fabrykach)! Ma świeże, prawie w ogóle niezużyte organy, na które czeka wielu bardzo chorych ludzi, którzy chętnie zapłacą uczciwe stawki. Nawet w całości daje się wymienić na gotówkę, za którą można np. wyremontować klasztor (irlandzkie zakonnice świadkiem). Do tego taki sprytny szkrab zmieści się w kopalni diamentów w nawet najciaśniejszym korytarzu, a na wysypisku śmieci po kilku latach praktyki też potrafi wyłowić prawdziwe skarby (fact checking: Swałka pod Moskwą). Znakomicie sprawdza się również jako worek treningowy (pozdrawiamy siostrę Bernadettę i jej żeńską drużynę!). No i w ogóle potrafi dać mnóstwo radości – wielu księży mogłoby wam o tym opowiedzieć ze szczegółami (niestety mają dużo roboty z ciągłymi zmianami parafii, więc trudno ich namówić na pogawędkę).
Fittipaldi: Doliczyłem się ponad 200 włoskich księży pedofilów. To więcej niż w Spotlight
czytaj także
Jeśli martwicie się, że w Polsce ze względu na okultystyczną aktywność setek tysięcy „wysłanników śmierci” organizujących „czarne marsze” (jak to z katolicką czujnością napiętnował obecny metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski) nie uda się wprowadzić tej wspaniałej koncepcji w życie, nie traćcie nadziei. Polska Federacja Ruchów Obrony Życia (doceńmy brawurową ironię w nazwie!) złożyła już kilka miesięcy temu petycję o całkowity zakaz aborcji w Polsce, a sejmowa komisja właśnie postanowiła jej nie odrzucać. Czy polski rząd zrozumie, że zmniejszenie ilości kobiet w Polsce to po prostu konieczność dyktowana ekonomiczną pragmatyką?
Martwi mnie jeszcze jedna sprawa: jeśli Polska ma dorównać kroku Trumpowskim Stanom Zjednoczonym, Iranowi czy Turcji, to nie może działać wybiórczo i skupiać się tylko na aborcji. W Stanach wielu nabrało sympatii do inicjatywy, która sugerowała uchwalenie aktu prawnego nakazującego przekazywania spermy z każdego aktu masturbacji do domów dziecka niepoczętego, a także finansową i prawną odpowiedzialność „ojców” nasienia za dalsze losy ich „potomstwa”. Jak na razie na próżno szukać podobnych inicjatyw na polskim gruncie – wszystko wskazuje na to, że polscy zygotarianie są nadal zbyt niewrażliwi na los dzieci niepoczętych (i polskiej gospodarki)! A przecież te małe rączki mogłyby zrobić wiele dobrego w polskich fabrykach, kopalniach i zakrystiach!
Nawet bez Male Ejaculation Bill, warto jednak docenić takie działania obecnych polskich władz, jak odcięcie finansów Centrum Praw Kobiet (które aktywnie działało na rzecz zwiększenia ilości żywych kobiet w suwerenie) czy Niebieskiej Linii (która uderzała w prawo pana domu do dyscyplinowania rodziny). Cieszą też wieści o przygotowaniach do wypowiedzenia międzynarodowej konwencji o zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie oraz niezłomność ministra zdrowia w ograniczaniu dostępu kobiet do antykoncepcji awaryjnej. Ale to ciągle o wiele za mało! Powiedzmy to wprost: dopóki polscy mężczyźni nie przestaną masowo mordować dzieci niepoczętych, Polska nie wstanie z kolan.