Świat, Unia Europejska

USA, UK i Australia zagrały Europie na nosie. Jak na „zdradę” zareaguje Europa?

W obliczu prawdziwej kłótni w „zachodniej rodzinie” francuski wiceminister spraw zagranicznych wezwał Europę do zbudowania własnej „autonomii strategicznej”.

Nie znamy jeszcze pełnych ustaleń nowego paktu wojskowego Stanów Zjednoczonych, Australii i Wielkiej Brytanii pod wdzięczną nazwą AUKUS, ale znamy jego pierwszą ofiarę. Nie, to nie Chiny, przeciwko którym nieoficjalnie trzy anglosaskie potęgi się sprzymierzyły, chcąc pilnować szlaków morskich na Oceanie Indyjskim i Pacyfiku i kontrować wzrost ich morskiej potęgi.

Utracona godność F.

Pierwsza ofiara AUKUS to francuska godność. Została ona nadszarpnięta utratą wartego ponad 30 mld euro kontraktu na dostarczenie 12 okrętów podwodnych z napędem klasycznym do Australii. Teraz, zgodnie z wizją nowego paktu wojskowego, okręty podwodne, w dodatku z napędem nuklearnym, Australijczycy kupią od Brytyjczyków i z technologiami amerykańskimi.

Pakt militarny AUKUS: wielka polityka dzieje się dziś na Indo-Pacyfiku

Francja musi przełknąć tę pigułkę, która staje się tym bardziej gorzka, że natychmiast po zerwaniu kontraktu pojawiły się informacje, że francuskie stocznie firmy DCNS prawdopodobnie i tak nie byłyby w stanie spełnić jego warunków. Australijczycy postawili najwyraźniej na wyższą, anglosaską jakość.

Drugą gorzką pigułką dla Francuzów pozostaje to, że wciąż posiadają na Pacyfiku swoje terytoria zależne (jak Nowa Kaledonia czy francuska część Polinezji) z 1,5 mln mieszkańców i ponad 7 tys. żołnierzy. Ta ważna wojskowo i geopolitycznie francuska obecność na Indo-Pacyfiku została przez Anglosasów zignorowana. Francuzom pozostanie chyba namysł nad sposobem na przyłączenie się do paktu AUKUS (byłby to pakt FRAUKUS chyba…). Myślenie o własnych, samodzielnych działaniach wojskowych w tym regionie jest mrzonką.

Zatrzymać Wielką Brytanię na kontynencie

Jeśli AUKUS stanie się przedmiotem prawdziwej kłótni w „zachodniej rodzinie”, to jego kolejną ofiarą będzie idea europejskiej „autonomii strategicznej”, promowanej usilnie przez Francję i jej hiperaktywnego prezydenta Emmanuela Macrona.

Armia europejska, czyli konkretnie co?

czytaj także

Armia europejska, czyli konkretnie co?

Dominika Gmerek-Pęczek

„Autonomia strategiczna” była konceptem dla Europy, gdzie jest coraz mniej amerykańskiego wojska i coraz mniej politycznego zainteresowania Waszyngtonu. Nabrała ona mocy zwłaszcza w czasie prezydentury Donalda Trumpa, który przywódców europejskich dosłownie poszturchiwał i przestawiał z miejsca na miejsce, a Unii Europejskiej nie lubił i sprowadzał ją do roli konkurenta ekonomicznego dla Ameryki. NATO natomiast dla Trumpa było co najwyżej mównicą, z której domagał się, by Europa ponosiła większe koszty obronności i zbrojeń. Obie te organizacje wyszły z jego prezydentury poobijane.

Większa polityczno-wojskowa współpraca Europy w obszarze bezpieczeństwa miała być odpowiedzią na tę zapaść relacji transatlantyckich i osłabienie NATO. To właśnie Francja przodowała w pomysłach na zastąpienie Amerykanów w roli organizatora wspólnej, europejskiej obrony. Widziano ją w postaci „europejskiej armii”, jako najpełniejszego wcielenia „strategicznej autonomii”.

Europejska armia ma sens

Francuzi kalkulowali, że w sytuacji opuszczania Starego Kontynentu przez USA potrzebne będzie chociażby „zatrzymanie” na kontynencie Wielkiej Brytanii, pomimo brexitu i przynajmniej w wojskowym wymiarze.

Stąd prowadzenie przez obie europejskie potęgi niemalże bliźniaczo podobnych inicjatyw wojskowych. Francja tworzyła E2I, europejską inicjatywę interwencyjną, a Brytania JEF, połączone siły ekspedycyjne. Obie inicjatywy luźno powiązane były z NATO, ale stanowiły wyraz jakiejś rodzącej się europejskiej aktywności wokół granic południowych i północnych. E2I miał służyć wojskowemu „obsługiwaniu” interesów europejskich w Afryce i stabilizowaniu tamtejszych źródeł terroryzmu i uchodźców (rzecz jasna zgodnie głównie z interesem Francji). JEF miał na celu z grubsza stabilizowanie sytuacji na Morzu Północnym i Bałtyku (składał się głównie z Wielkiej Brytanii i państw skandynawskich oraz bałtyckich).

Teraz AUKUS zdaje się odejmować część brytyjskiego zainteresowania Europą i przesuwać je na Indo-Pacyfik. Płynie tam już brytyjska grupa lotniskowcowa HMS Queen Elisabeth, płyną również dwie fregaty w pięcioletni rejs. W regionie zaczyna działać, oprócz AUKUS, inicjatywa wojskowa QUAD, czyli współpraca morska USA, Australii, Indii i Japonii. Tworzą się tam warunki niemalże zimnowojennej konfrontacji z Chinami.

Na razie wiemy, że dla Brytyjczyków AUKUS jest natychmiastowym zwycięstwem biznesowym – z powodu kontraktu na okręty podwodne. Z pewnością szybko okaże się też, że za współpracą technologiczną idą wspólne manewry i sojusz wojskowy.

Ale Brytyjczycy nadal wydają się zainteresowani wzmocnieniem obronności europejskiej – to oni głównie obstają przy zmianie Koncepcji Strategicznej NATO na szczycie w 2022 roku. Ten fundament wspólnej NATO-wskiej strategii nie był zmieniany od 2010 roku i wymaga uaktualnienia w związku z agresywną postawą Rosji, co Brytyjczycy mocno podnoszą. Czy jednak nowe amerykańsko-australijsko-brytyjskie partnerstwo w postaci AUKUS nie rozwodni brytyjskiego zaangażowania obronnego w Europie?

Odbudowa po zdradzie

Francuska reakcja na AUKUS była dość stanowcza, co tylko częściowo może być wyjaśnione utratą wielkiego zamówienia na okręty dla Australii. „Francja dostała cios w plecy”, „zdradzono nasze zaufanie”. „Świat to dżungla, c’est la vie” – to tylko kilka cytatów z francuskiego ministra obrony Le Driana i francuskich dyplomatów.

Francuzi zdecydowali się też na bezprecedensowe wezwanie swoich ambasadorów w Australii i Stanach Zjednoczonych do Paryża, jako oznakę protestu. Wiceminister spraw zagranicznych Francji Clément Beaune wezwał Europę do wzmacniania właśnie „autonomii strategicznej” w obliczu domniemanej „zdrady” Amerykanów i Brytyjczyków.

I to tu znajduje się sedno zagrożenia dla idei ściślejszej kooperacji wojskowej Europejczyków. W tych dniach ujawnia się bowiem, jak bardzo „francuska” jest to idea, jak mocno osadzona jest ona w potrzebie francuskiej alternatywy dla USA na Starym Kontynencie. I jak bardzo „autonomia strategiczna” uzależniona jest od przejściowych kłopotów francuskiego przemysłu stoczniowego.

To potencjalnie groźny moment dla myślenia o europejskiej obronności – bardzo ważnej idei ubezpieczenia się w sytuacji dość silnego przesunięcia zainteresowania USA z Europy do Azji. Francja, chcąc uratować tę ideę, powinna starać się wykorzystać swoje atuty, m.in. wspomnianą obecność wojskową na Pacyfiku, do wsparcia AUKUS i jeszcze mocniej współpracować z Brytyjczykami w budowie europejskich zdolności wojskowych.

Przesunięcie centrum globalnego współzawodnictwa na Pacyfik jest faktem, ale nie może ono pogrzebać idei wzmocnienia europejskiej obrony.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Łukasiewicz
Piotr Łukasiewicz
Dyplomata, analityk Global.Lab
Jest byłym dyplomatą wojskowym i cywilnym, pułkownikiem rezerwy i ostatnim ambasadorem Polski w Afganistanie, gdzie spędził w sumie 7 lat. Współpracuje z fundacją Global.Lab.
Zamknij