Krytyka Polityczna zawsze chciała być aktywną częścią zmian. Dlatego piszemy o tym, co nas niepokoi i co należy zmienić. Czasem się powtarzamy, to prawda, ale czasem też udaje nam się wcześniej od innych coś zauważyć.
„Wszystko już było, rzekł ben Akiba”, śpiewano w Kabarecie Olgi Lipińskiej, ale to już przecież zamierzchła historia. Jeszcze bardziej zamierzchły jest Josef ben Akiba, rabin, który rzeczywiście tak uważał i żył prawie dwa tysiące lat temu. Czy gdyby jakimś cudem dziś pojawił się na ziemi, wzruszyłby ramionami i powiedział: e tam, nic ciekawego, to wszystko już było?
Czasem jednak coś się zmienia, a Krytyka Polityczna zawsze chciała być częścią – aktywną – tej zmiany. I nie chcemy na nią czekać dwa tysiące lat, dlatego piszemy o tym, co nas niepokoi i co należy zmienić. Czasem się powtarzamy, to prawda, ale czasem też udaje nam się wcześniej od innych coś zauważyć.
Od lat między bajki wkładamy opowieść o niewidzialnej ręce rynku, która jest panaceum na wszystkie bolączki. Dlatego wciąż piszemy o tym, jak ważne są publiczne instytucje, takie jak edukacja czy ochrona zdrowia. Piszemy też o systemie podatkowym, że progresywny to świadectwo cywilizacji, a regresywny (bogaci płacą mniej) to gruba nieprzyzwoitość, do tego gospodarczo nieefektywna. Jedno z drugim jest związane, wciąż jednak żyjemy w kraju, gdzie wygrywa się wybory, obiecując jednocześnie zmniejszenie podatków i zwiększenie wydatków socjalnych. Wielokrotnie pisaliśmy o uniwersalnym świadczeniu 500+, testując jego wady i zalety. Od początku jednak było dla nas jasne, że dzieci z tego nie będzie.
„Dzieci z tego nie będzie”. Anna Gromada o roku z Rodziną 500+
czytaj także
Wcześnie zwracaliśmy uwagę, że paliwem dla PiS mogą być koszty, jakie duża część społeczeństwa poniosła w czasie transformacji ustrojowej, później jednak – gdy mainstream już pogodził się z tą myślą – zaczęliśmy zwracać uwagę na inne czynniki, związane z aspiracjami i godnością. Pokładamy też nadzieję w klasie średniej, o ile przestanie się wciąż porównywać do najbogatszych.
czytaj także
W roku 2004 na Uniwersytecie Harvarda pojawił się Facebook. Mniej więcej w tym samym czasie wyszły jedne z pierwszych numerów papierowej „Krytyki Politycznej”. Pisaliśmy w nich o kryzysie sfery publicznej, populizmie, niebezpieczeństwie, że Europa stanie się Europą dwóch prędkości. I od piętnastu lat wciąż o tym piszemy, bo jak widać, nie były to wydumane problemy. Teraz Facebook ma dwa miliardy użytkowników, a KP od dawna funkcjonuje w internecie. To zmiana, której nie sposób się oprzeć, ale też wiążą się z nią różne niebezpieczeństwa. Dlatego już dawno temu pisaliśmy o FB-proletariacie, który w pocie czoła zarabia na fortunę Marka Zuckerberga, produkując kontent tej sieci. Pisaliśmy o cyfrowej rewolucji i cyfrowym wykluczeniu, big data i ochronie naszych danych. O tym, jak robi się politykę w sieci. I nadal będziemy o tym pisać.
Od lat piszemy o zmianach klimatu, przypomnijmy tu chociażby wydaną prawie dziesięć lat temu książkę Haralda Welzera Wojny klimatyczne, przepowiadającą nie tylko wojny, ale także falę emigracji. A były to czasy, gdy bodaj jedyną dostępną publikacją na ten temat była Błękitna planeta w zielonych okowach klimatycznego negacjonisty Václava Klausa. Mało kto wtedy o tym myślał, dziś to temat równie gorący, jak globalne ocieplenie.
Przez lata namawialiśmy opozycję, żeby się z sensem podzieliła, i lewicę, żeby się porozumiała, i, może bez entuzjazmu, uznawaliśmy, że SLD „może być zbawione”.
czytaj także
Przynajmniej od czasu katastrofy smoleńskiej uważnie przyglądamy się temu, jak funkcjonuje martyrologiczno-buńczuczny polski nacjonalizm i jakie funkcje polityczne pełni. Dziś będą nas interesować działania i zmiany zachodzące w polskiej alt-prawicy, tym mocniej, im bardziej ociera się ona o faszyzm. Poza krytyką prawicowej polityki historycznej dbamy też o lewicową. Nie boimy się przypominać niechlubnych kart z dziejów relacji polsko-żydowskich i polsko-ukraińskich, pokazujemy swoich bohaterów i postępowe (naprawdę) tradycje narodu polskiego i wielu innych. W bardziej zniuansowany sposób niż rytualne „precz z komuną” staramy się opowiadać historię PRL-u.
Nigdy nie baliśmy się feminatywów i wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na brak wystarczającej reprezentacji kobiet w sferze publicznej, kulturze, utrzymujące się wciąż nierówności. Walka, którą niedawno posłanki Lewicy musiały stoczyć, żeby być posłankami, a nie posłami, pokazuje, że wciąż warto o tym przypominać. W kraju, w którym prowadzi się cyniczną nagonkę i atakuje społeczność LGTB, w którym obowiązuje wciąż restrykcyjne prawo antyaborcyjne, a księża pedofile wciąż pozostają bezkarni, trudno uznać te kwestie za drugoplanowe. Pytanie, czy lewica powinna zajmować się kwestiami ekonomicznymi czy kulturowymi, jest dla nas równie sensowne jak pytanie, co należy myć: ręce czy nogi.
Będziemy nadal o tym pisać. A także o tym, o czym dotąd nie pisaliśmy. Bo utopia wypowiedziana dziś, jutro może stać się rzeczywistością. A my w Krytyce Politycznej przepisujemy idee na rzeczywistość.