Jak katastrofalna jest nasza sytuacja w obliczu zagrożeń klimatycznych w skali od 1 do 10? Poprawna odpowiedź to 9. Nie chodzi o to, że nic już nie da się zrobić. Jest aż tak źle, bo wciąż tkwimy w stanie niepojętego wyparcia. Odmawiamy spojrzenia w górę.
Można się zżymać, że debata publiczna deprecjonuje klimat i ekologię. Można się pieklić, że alarmistyczne ustalenia nauki są ignorowane przez korporacje, pozostają bez wpływu na społeczne zachowania i decyzje rządów. Ale czy jest się czemu dziwić, skoro elementarne wątpliwości ma również fizyk, profesor zwyczajny nauk chemicznych, członek Polskiej Akademii Nauk?
Bezpośrednim impulsem do napisania tego listu jest niedawna rozmowa Cezarego Łasiczki z prof. Robertem Hołystem w programie Tok FM OFF Czarek, wyemitowana 29 sierpnia. Audycja wbiła mnie w fotel, gdyż tezy profesora okazały się mocno nieortodoksyjne.
Zapytany przez prowadzącego o to, czy istnieje prosty sposób powstrzymania niekorzystnych zmian klimatycznych, prof. Hołyst odpowiedział: „My nie rozumiemy, skąd się biorą zmiany klimatyczne, więc trudno jest rozwiązać problem, jeżeli nie rozumie się istoty tego problemu”.
Aktywiści go nienawidzą. Zarabia miliony na antyklimatycznej ściemie
czytaj także
Dla porównania podam teraz zwięzłe sformułowanie z portalu Nauka o klimacie:
„Ocieplenie powodują gazy cieplarniane, a dziś to człowiek zwiększa ich zawartość w atmosferze. Świadczą o tym niezależne pomiary, wykonywane z Ziemi i z kosmosu, w atmosferze i w oceanach, w stacjach meteorologicznych i w laboratoriach”.
Nauka o klimacie to strona założona przez prof. Szymona Malinowskiego i redaktora Marcina Popkiewicza. W jej radzie naukowej zasiada 14 uczonych zajmujących się atmosferą, klimatem, hydrologią itd. Dostarcza ona rzetelnej i naukowo potwierdzonej wiedzy: istota zmian klimatycznych jest już od dawna znana.
Czy to możliwe, że sformułowanie profesora Hołysta jest jedynie niefortunnym lapsusem?
Dalej prof. Hołyst mówił: „wiadomym jest, od ponad stu lat zużywamy coraz więcej, palimy coraz więcej węgla czy ropy. Czyli powodujemy, że powstaje więcej CO2, niż naturalnie by powstało, a tego naturalnie powstającego jest bardzo dużo. My dodajemy małe procenty na górkę tego, co naturalnie stworzone”.
Czy więc antropogeniczna emisja dwutlenku węgla jest zwyczajnie zaniedbywalna?
Następny fragment, na który chciałbym się powołać, pochodzi ze strony Królewskiego Towarzystwa w Londynie i artykułu The Basics of Climate Change. Ten i następne cytaty z języka angielskiego podaję w wolnym tłumaczeniu.
„Od czasów przedindustrialnych stężenie CO2 w atmosferze wzrosło o ponad 40 proc., metanu o ponad 150 proc., a tlenku diazotu o około 20 proc. Ponad połowa wzrostu CO2 nastąpiła od 1970 r. Wzrost stężenia wszystkich trzech gazów przyczynia się do ocieplenia Ziemi, przy czym wzrost CO2 odgrywa największą rolę”.
Jeśli zatem dodajemy tylko „małe procenty” „na górkę” tego, co naturalnie stworzone, to poważne brytyjskie towarzystwo naukowe zamieściło w swoim serwisie potworny fake news.
Co robią gazowi dziadersi, gdy boją się Bombelków? Straszą je sądem
czytaj także
„Według NASA para wodna jest najważniejszym gazem cieplarnianym. […] I w stratosferze przez, nie wiem, 10–15 lat robiono pomiary i obserwowano systematyczny wzrost ilości pary wodnej. Więc ja stawiam na to, że jeżeli my przyczyniamy się do zmian klimatycznych, to po prostu za dużo gotujemy wody. Za dużo podlewamy pól i tej wody nie oszczędzamy” – kontynuował gość audycji.
To już nawet całkiem logiczne. Chcąc być eko, wyrzuć czajnik! Profesor Hołyst powołuje się tu na NASA, więc warto to sprawdzić. Kolejny wybrany przeze mnie cytat pochodzi ze strony NASA Global Climate Change and Global Warming:
„Niektórzy błędnie uważają, że para wodna jest głównym czynnikiem powodującym obecne ocieplenie Ziemi. Ale zwiększona ilość pary wodnej nie powoduje globalnego ocieplenia. Jest tylko jego konsekwencją. Zwiększona zawartość pary wodnej w atmosferze zwielokrotnia ocieplenie spowodowane przez inne gazy cieplarniane”.
Następne dwa cytaty pochodzą ze strony Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) i artykułu Observing Water Vapour:
„Osoby kwestionujące znaczenie zmian klimatycznych twierdzą czasami, że redukcja emisji dwutlenku węgla do atmosfery będzie miała bardzo ograniczone skutki, ponieważ to para wodna jest dominującym gazem cieplarnianym. Jeśli tak jest, zastanawiają się, po co tak bardzo przejmować się dwutlenkiem węgla i innymi gazami cieplarnianymi?”.
Film „Nie patrz w górę” przypomniał mi, jak sam rozpłakałem się w programie na żywo
czytaj także
Autorzy dobitnie tłumaczą jednak, że:
„Nie jesteśmy w stanie bezpośrednio kontrolować ilości pary wodnej w atmosferze, gdyż woda występuje wszędzie na naszej planecie – zajmuje 71 proc. powierzchni Ziemi. Aby ograniczyć ilość pary wodnej w atmosferze i kontrolować temperaturę Ziemi, musimy ograniczyć emisję tych gazów cieplarnianych, z którymi w praktyce możemy coś zrobić: CO2 i innych długo żyjących [ang. long-lived] gazów cieplarnianych”.
Na koniec profesor dodał: „Obserwujemy, że jest coraz cieplej, no to jeżeli ten trend się utrzyma, to za sto lat Ziemia będzie wielką pustynią? Akurat wątpię”.
Nie śmiem twierdzić, iż profesor Hołyst z premedytacją sufluje półprawdy klimatycznym negacjonistom. Jego wypowiedzi stoją jednak w rażącej sprzeczności z łatwo dostępnymi źródłami o nieposzlakowanej wiarygodności. Istnieją w zasadzie tylko dwa wytłumaczenia: albo świat stoi na głowie, albo profesor nigdy się z tymi źródłami nie zapoznał. Obstawiam jednak to drugie. Profesorze, just look (it) up!
**
Stanisław Cichomski – matematyk, doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Ścisłych i Przyrodniczych UW. Zajmuje się rachunkiem prawdopodobieństwa i kombinatoryką. Wegetarianin i (od niedawna) członek Partii Zielonych.