Na hasło „narkotyki w szkole” większość nauczycieli i nauczycielek reaguje niepokojem.
Ma to różne przyczyny: problem jest uważany za niewygodny, brzmi złowrogo, a także zupełnie obco. Jak więc o nim rozmawiać?
Żyjemy w rzeczywistości, w której nakłada się na nas sporą odpowiedzialność za losy młodych ludzi. Boimy się też podejmować temat narkotyków, bo czujemy się niedostatecznie przygotowani do mierzenia z kwestią zażywania substancji przez naszych uczniów. Nie mamy odpowiedniej wiedzy naukowej, żywimy nieprawdziwe przekonania, że każdy kontakt z narkotykiem uzależnia, a, jak się okazuje, według badań tylko ok. 10 procent populacji jest narażone na uzależnienie.
Przede wszystkim – nie panikuj
W naszym kraju, w którym obowiązuje bardzo restrykcyjne prawo na tle innych państw europejskich, kwestia substancji psychoaktywnych jest nacechowana przede wszystkim lękiem. Znana prawda – strach rzadko kiedy bywa dobrym doradcą. Wobec uczniów, u których stwierdzono problem z narkotykami, nierzadko stosowany jest ostracyzm, z kolei sami pedagodzy, nauczyciele i nauczycielki rzadko kiedy mogą liczyć na dostęp do rzetelnej wiedzy, programów profilaktycznych nie ma za wiele, a dyrektorzy czasem problem spychają pod dywan, jak wstydliwy balast, który może zaszkodzić szkole w wyścigu w rankingach.
To, że nie mamy wsparcia i czujemy się zagubieni, to oczywiście część szerszego problemu związanego z krajową polityką narkotykową. Brak kompleksowego podejścia do używek i profilaktyki uzależnień w szkołach jest szczególnie niepokojący. Jedynym przejawem radzenia sobie z narkotykowym problemem jest prawo: zasady, zakazy, regulaminy. To wszystko stanowi na pewno ważną część strategii postępowania wobec zażywania narkotyków przez młodych ludzi, ale nie może być jedyną płaszczyzną, na jakiej się porozumiewamy! Tymczasem badania i doświadczenia innych krajów, na przykład Czech, pokazują, że najbardziej sprawdza się podejście oparte na wiedzy naukowej i pragmatyzmie.
Co to jest polityka narkotykowa?
W najnowszym podejściu do narkotyków duży nacisk kładzie się na pojęcie „polityka narkotykowa”, w przeciwieństwie do stosowanego nadal często określenia „prawo”. „Polityka” oznacza, że nie tylko czegoś zakazujemy, ale zastanawiamy się też nad całąstrategią działania, obejmującą również prewencję. Oznacza też, że zdajemy sobie sprawę, że kwestia narkotyków nie dotyczy tylko prawa, które reguluje rodzaj lub ilość dozwolonych substancji, wiek, w którym ich użycie jest dopuszczalne, a w szkole nie ogranicza się do regulaminów. To szereg działań wykraczających poza fantazję o idealnym świecie, w którym nie ma narkotyków, w którym działają kary i nagrody. Oznacza to, że w szkole musimy zgodzić się na rozmowy, czasem trudne, większą liczbę szkoleń i informacji, przed którymi często się bronimy. Polityka narkotykowa powinna się opierać głównie na rzetelnym informowaniu.
Informacja to podstawa
Z jednej strony sami nauczyciele i wychowawcy powinni znać fakty: jak dane substancje działają, jakie są konsekwencje zdrowotne i co może się wydarzyć po ich zażyciu, do jakich placówek zwrócić się po profesjonalną pomoc. Z drugiej – informacje te powinniśmy przekazywać także uczniom. Lepiej, żeby uzyskali je od nas, i lepiej, by były to informacje sprawdzone, bez zbędnego zastraszania.
Nie ma nic gorszego niż brak wiedzy w połączeniu z histerycznym podejściem.
Przekazywanie faktów, które nie są zgodne z badaniami naukowymi, na przykład że marihuana powoduje natychmiastową śmierć, nie tylko nas kompromituje w oczach uczniów, ale sprawia, że przestajemy być wiarygodni dla samych siebie. Oddzielamy się grubym murem od faktów. Informacja, którą przekazujemy, musi być rzetelna.
Lepiej mówić „substancja psychoaktywna”
Hasło „narkotyki” ma w języku polskim szczególne, złowrogie nacechowanie. Kojarzy się automatycznie z zamkniętym ośrodkiem terapeutycznym i strzykawką w kałuży krwi. Tymczasem jedną z najbardziej dostępnych i powszechnie stosowanych (bo legalnych) substancji psychoaktywnych jest alkohol. Rozdzielając bardziej „oswojony” alkohol i demoniczne narkotyki, nie jesteśmy precyzyjni. Problem nie leży w brzmieniu słów, tylko w tym, jaki dane substancje – niezależnie, czy jest to wódka czy marihuana – mają wpływ na zdrowie uczniów czy uczennic. Jaki mają wpływ na ich zdolność przyswajania wiedzy, kontakty społeczne, relacje i samopoczucie. Jest równie ważne, żeby nie bagatelizować alkoholu i żeby nie demonizować narkotyków, tylko zawsze kierować się prawdziwym rozpoznaniem problemu.
Używki i substancje to tylko jego część. Tymczasem najbardziej istotne wydaje się to, czego najbardziej brakuje – dotarcia do przyczyn sięgania po substancje psychoaktywne. O problemie w szkole dowiadujemy się często dopiero, gdy juz sie pojawi, rzadko kiedy jesteśmy w stanie monitorować jego tło. Czy używki mają związek z problemami uczuciowymi, sytuacją materialną, trudnymi relacjami z rówieśnikami? Czy nastolatek ma wsparcie w rodzinie, w jakimś ośrodku, czy uczennica rozmawiała z psychologiem? Bardzo rzadko są to obszary, którymi zajmuje się szkoła. Zazwyczaj kreujemy atmosferę kontroli i podejrzliwości (testy narkotykowe, których skuteczność jest wątpliwa naukowo)albo przystępujemy do działania dopiero na sam koniec (stosując karę, na przykład usunięcie ze szkoły).
Rola nauczyciela, nauczycielki
Zadaniem współczesnych nauczycielek i nauczycieli, oprócz nauczania, jest także wychowywanie. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale mało kto nad tym czuwa. Powinniśmy zacząć rozmawiać o systemowych rozwiązaniach, które wespra nauczycieli i nauczycielki w tej roli. To trudne zadanie, chożby z uwgai na to, jak wiele obowiązków nakłada oświatowa biurokracja na wychowawców. Na rubryki i tabelki zawsze jest czas, na rozmowę – niekoniecznie. A w kwestii potencjalnych uzależnień od substancji psychoaktywnych odpowiedzialność wydaje się ogromna.
To właśnie nauczyciel może pierwszy coś zauważyć, może porozmawiać, wreszcie – może poinformować ucznia o zagrożeniach, a opiekunów o niepokojących zachowaniach. Ale w jakim zakresie? Gdzie szukać szkoleń? Jak pracować nad niedoskonałymi regulaminami, które mówią tylko o zakazach, nie dotyczą zaś prawie zupełnie całego subtelnego procesu, który rozgrywa się, zanim pojawią się problemy?
Pisząc ten tekst, mam raczej świadomość braków, które można by długo wymieniać: brakuje rzetelnych szkoleń psychologicznych, brakuje wiedzy naukowej, brakuje kompleksowego podejścia i wsparcia dla nauczycieli. Czas o to zawalczyć.
Tekst ukazał się w „Głosie Nauczycielskim” 16 kwietnia.
Czytaj także: