Narkotykowa historia Korei nie za bardzo odbiega od standardu. Są zakazy i drastyczne kary, jest nielegalny obrót, znaczący wzrost konsumpcji i międzynarodowy handel kontrolowany na szczeblu państwowym.
Zapewne część z was zetknęła się z blogiem Kim Jong-il looking at things*. Nie znajdziemy tam zdjęcia Wodza patrzącego na liść marihuany. Możemy jedynie przypuszczać, że jego wyraz twarzy byłby podobnie obojętny.
Narkotykowa historia Korei zapewne nie za bardzo odbiega od standardu. Są zakazy i drastyczne kary, jest nielegalny obrót i przemyt do bogatszych sąsiadów, jest znaczący wzrost konsumpcji w ostatnich latach. Mamy też smaczki w postaci zarzutów (oczywiście niepotwierdzonych) o produkcję i międzynarodowy handel kontrolowane na szczeblu państwowym.
Można zetknąć się jednak z porównaniami Pjongjangu do Amsterdamu. Ale po kolei.
Od kilkunastu lat Amerykanie i Chińczycy podejrzewają Koreańczyków o handel narkotykami na ogromną skalę. Chodzi m.in. o heroinę, ale w ostatnich latach przede wszystkim o metaamfetaminę, której spożycie w krajach Azji Południowo-Wschodniej (Chinach, Birmie, Tajlandii) wzrosło kilkudziesięciokrotnie. Dla przykładu: w graniczącej z Koreą prowincji Jilin znajduje się miasto Yanji, gdzie w latach 90. zarejestrowano 44 uzależnionych ogółem. W 2010 roku było ich 2,1 tys. (90 proc. z nich używa pochodnych amfetaminy). Przypuszcza się, że faktyczna liczba problematycznych użytkowników jest kilkukrotnie większa. Jakość dostępnych tam narkotyków jest tak wysoka, że mogą pochodzić tylko z fabrycznej, a więc kontrolowanej przez państwo, produkcji.
Konsumpcja metaamfetaminy, nazywanej tam „bingdu” rośnie, bo jest to narkotyk, który pomaga zwalczyć uczucie głodu. Różne szacunki mówią o tym, że uzależnionych jest od 25% do 50% Koreańczyków. Problem w dużym stopniu dotyczy młodzieży. Podobno fajnie jest dostać kryształek od kolegi z klasy na urodziny. W 2010 roku władze zauważyły problem i po raz pierwszy wprowadziły kary dla użytkowników. Za posiadanie grozi rozstrzelanie – co w tym kraju jest dość powszechną karą. Ale regulacje dotyczą jedynie metaamfetaminy.
Jak donosi portal NK News, mimo że zaostrzają się prawa dotyczące konsumpcji syntetyków, to marihuana i opium nigdy nie zostały nimi objęte. Bo nie są one traktowane jak narkotyki. Opium jest powszechnie stosowane jako lek na choroby układu pokarmowego. Z kolei marihuana, jak przekonuje Beniamin R. Young, jest palona w Korei masowo i bez żadnych konsekwencji. Konopie rosną przy drogach krajowych i z powodzeniem zastępują droższe i bardziej niebezpieczne dla zdrowia papierosy. Marihuanę palą żołnierze i robotnicy, którzy w ten sposób chcą sobie ulżyć po całym dniu pracy. Young przestrzega jednak amatorów konopi przed wyprawami na wschód. Nie zawierają tak dużo THC jak w Europie. I bardzo trudno je zdobyć przeciętnemu turyście.
Korea Północna jest najbardziej odizolowanym krajem na świecie. Państwowej reglamentacji i kontroli podlegają podstawowe produkty spożywcze, ale także używki. Nie istnieje tam pojęcie „polityki narkotykowej”. Z jednej strony to dobrze, bo w Korei Płn. taka polityka prawdopodobnie poszłaby w kierunku skrajnych represji i wkrótce obozy koncentracyjne mogłyby zapełnić się użytkownikami łatwo dostępnej marihuany. Z drugiej strony ciężko posądzać reżim w Pjongjangu o tworzenie programów profilaktycznych, co przyczynia się do niekontrolowanego stosowania używek i stanowi kolejną tragedię społeczeństwa codziennie walczącego o przetrwanie.
Podejrzenia o kontrolę produkcji i handel narkotykami przez dyktaturę Kim Dzong Una nabierają prawdopodobieństwa tym bardziej, że władze potrzebują nowych środków na zbrojenia i politykę obronną. Jeśli informacje potwierdziłyby się, byłoby to kolejne potwierdzenie bezsilności i braku pomysłu Zachodu na awanturniczy kraj, otrzymujący co roku potężną pomoc humanitarną dla głodującej ludności. Rodzi się również pytanie o kompetencje ONZ, której hasło o możliwości uczynienia świata wolnym od narkotyków, brzmi jak ponury żart. ONZ nie może pozwolić na masowe wymieranie ludności z głodu, ale kierowana pomoc utrzymuje również reżim. Eksport narkotyków przez ten kraj byłby kolejnym dowodem, że kreowana przez Narody Zjednoczone globalna polityka narkotykowa działa wybiórczo i regionalnie, a prawa człowieka są już zupełnie pustym hasłem jak „drug free world”.
* Dla zainteresowanych bieżącą polityką – polecam też bloga Kim Jon-un looking at thinngs.
–
Źródła: NK News, Open Radio for North Korea, The Fix, Gazeta Wyborcza